wydawnictwo: Grodkowskie
data wydania: 2008
ISBN: 9788392417736
liczba stron: 123
Najczęściej decydujemy się na
daną lekturę, wiedzeni ulubioną tematyką, gatunkiem, autorem albo ciekawym
opisem lub/i recenzją. Bywają i tacy, których do sięgnięcia po konkretną
książkę zachęca okładka. A czy skusił Was kiedyś sam tytuł? Przyznam się publicznie, że mnie
się to ostatnio zdarzyło. Na blogu Melanii przeczytałam recenzję powieści – dla
młodszych czytelników – o prostym, ale od razu wywołującym uśmiech na twarzy,
tytule, a ponieważ los czasami lubi
sprawić mi miłą niespodziankę, to niedługo potem trzymałam w ręce książkę Anny
Gras pt. „Misiek i fałszerze czekolady”.
Któż to ten Misiek? To jedenastoletni
chłopiec imieniem Michał. Znany jest wszem i
wobec z zamiłowania nie tylko do jedzenia, ale też do ogólnie pojętej sztuki
kulinarnej (mimo swojego młodego wieku wnikliwie wczytuje się w fachowe
opracowania na ten temat). Misiek nie kryje się ze swoją pasją. Nie kryłby się nawet
wtedy, gdyby tego chciał, bo postura ciała, jaką posiada, skutecznie mu to
uniemożliwia. Nie jest tak, że Misiek udaje, że nie widzi zbędnych kilogramów i
nie chce z nimi walczyć – robi to nawet kosztem świętego spokoju, regularnie „dżogingując”
(jak mówią jego tzw. koledzy) naokoło swojego bloku i znosząc mężnie docinki
rówieśników. Jednak nadchodzi dzień, w którym Misiek zostaje doceniony i
wyznaczony do ważnego zadania – i to nie przez byle kogo, bo samego dyrektora
szkoły! Ma reprezentować swoją szkołę w konkursie, polegającym na rozpoznawaniu
potraw po samym smaku. Miśkowi w tej konkurencji idzie świetnie! Aż do momentu,
kiedy ponosi sromotną porażkę z powodu…
czekolady. Chłopak nie może się z tym pogodzić, bo czuje, że coś w tym
konkursie było nie tak. Rozpoczyna własne „śledztwo”.
Z chwilą gdy Misiek zacznie się
doszukiwać nieprawidłowości i złapie detektywistycznego bakcyla, w jego życiu wydarzy
się tyle, że ho ho! I jeszcze więcej. Jak na książkę dla młodych czytelników dzieje
się tu naprawdę wiele. Przygody Miśka są ciekawie i barwnie opisane. Sama
postać chłopca jest przesympatyczna – niby ma te swoje zbędne kilogramy, ale jakoś
się tym specjalnie nie przejmuje, nawet gdy dokuczają mu koledzy. Jest też
bardzo bystry i inteligentny. Nie brakuje mu poczucia humoru, a to już cecha
bez wątpienia odziedziczona po mamie, która jest wyjątkowo klawą mamą, taką, jaką
chciałby mieć każdy chłopiec w wieku naszego głównego bohatera. Ta niepozorna
opowieść naprawdę może zainteresować młodych czytelników, choć w niektórych
momentach przyda im się bliska obecność kogoś starszego, by mógł im wyjaśnić, kto
to ci impresjoniści czy co to znaczy „surrealistyczne”, bo nie wydaje mi się,
by te pojęcia wszystkim młodym duszyczkom były znane.
Nie mam większych zastrzeżeń do
powieści Anny Gras. Jedynie opis na tylnej okładce książki wydaje mi się być zbyt obszerny – zdecydowanie za dużo zdradza. I okładka mogłaby bardziej przykuwać
uwagę, choć motyw czekolady jest tu jak najbardziej zrozumiały.
Młodzi czytelnicy, lekturę w dłoń
i spędzamy miło czas z Miśkiem. I zaproście rodziców do wspólnego czytania, bo
to świetny, lekki i przyjemny tekst dla przedstawicieli każdego pokolenia.
Gwarantuję!
Ocena: 4.5/6
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Grodkowskie.
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: "Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę!".