wydawnictwo: Otwarte
data wydania: 17 kwietnia 2013
ISBN: 9788375151404
liczba stron: 480
Jacek Piekara to jeden z czołowych,
współczesnych polskich pisarzy. Urodzony w Krakowie w 1965 roku, zadebiutował
opowiadaniem „Wszystkie twarze Szatana”, które ukazało się w 1983 roku w
czasopiśmie „Fantastyka”. Gatunkiem promowanym przez ten miesięcznik pisarz
para się od lat. Po pierwszej powieści, jaką wydał, czyli „Labiryncie”,
posypała się lawina kolejnych. Utwory prozatorskie Piekary układają się w cykle
– wśród nich najbardziej znane są serie o Mordimerze Madderdinie oraz o Arivaldzie
z Wybrzeża. Wytrawni amatorzy talentu pisarza dobrze znają jego zamiłowanie do osadzania
akcji utworów w realiach historycznych i łączenia ich z fantastyką. Swojemu zwyczajowi autor pozostał
wierny także w niedawno wydanej powieści
z dziejów Polski, zatytułowanej „Szubienicznik”.
Piekara przenosi nas w niej w czasy
panowania Jana III Sobieskiego, czyli w wiek XVII. Na pierwszych stronach utworu
poznajemy niejakiego Jacka Zarembę, który trafia na dwór stolnika Hieronima
Ligęzy. Jak się okazuje, nie jest jedynym zaproszonym przez – podobno – samego
stolnika. Dlaczego podobno? Dlatego, że sam Ligęza nie przyznaje się do
wystosowania takich zaproszeń. Sprawa staje się bardzo zagadkowa, bowiem
logiczne jest, że pojawienie się wielu gości w tym samym miejscu i czasie nie
jest dziełem przypadku. Ktoś miał w tym wyraźny cel. Kto? Tego usiłuje się
dowiedzieć sam Zaremba, zapoznając się z opowieściami snutymi przez szlachciców.
Czy te historie naprowadzą go na jakiś trop? To się, oczywiście, dopiero okaże,
gdy zapoznamy się z rozwojem fabuły.
Rozwikłanie zagadki nie następuje prędko i
im mocniej zagłębiałam się w tok powieściowej relacji, tym bardziej rozumiałam,
że tak naprawdę nie ten wątek jest tu najważniejszy, nie on ma być przysłowiową
„wisienką na torcie”. Przede wszystkim chodzi tu o zobrazowanie zwyczajów
ówczesnej szlachty, a jak wiadomo – nie stroniła ona od licznych uczt. Stąd
barwne opisy śniadań, które czasem przeciągały się aż do obiadu, z morzem
alkoholu, uciechami cielesnymi i szybkim sięganiem po szable. Jest to
niewątpliwy atut książki, ale ja osobiście wolałabym, by na jej treść w
zbliżonych proporcjach składały się wartka akcja i opisy z życia szlachty.
Dzięki temu „Szubienicznik” nie zawierałby w sobie z lekka nużących fragmentów.
Interesująco przedstawiony został krąg postaci
pojawiających się w utworze – bohaterowie są różnorodni, charakterystyczni, budzą
w nas konkretne emocje, niektórzy dają się lubić, inni nie. Język powieści został odpowiednio
dopasowany do ram czasowych, co w przypadku Piekary jest normą. Wiąże się z tym
jednak pewna trudność dla czytelnika – np. jeden z bohaterów bardzo często
posługuje się łaciną, więc aby zrozumieć znaczenie jego wypowiedzi, trzeba poszukiwać
wyjaśnień w przypisach; po pewnym czasie staje się to męczące.
Pomimo tych zastrzeżeń na pewno nie można
odmówić autorowi talentu pisarskiego. Podziwiam Piekarę za tak swobodne
poruszanie się po obszarze historii Polski i za umiejętność wplatania w fabułę faktów
z przeszłości oraz operowanie pięknym, choć nie najłatwiejszym, stylem.
Jak ostatecznie może ocenić taką powieść jak
„Szubienicznik” osoba, która bardzo rzadko sięga po utwory z historią w tle? Po
prostu – dobrze. Książka ta nie zniechęciła mnie do tego typu prozy, a to już bez
wątpienia duży sukces. Miłośnicy powieści historycznych na pewno będą z niej
zadowoleni. Dla fanów Piekary – to pozycja obowiązkowa. A tacy jak ja, którzy
podchodzą do takich książek jak pies do jeża? Powinni spróbować tego jeża
oswoić i delikatnie pogłaskać – nie zrobi Wam krzywdy, o czym osobiście się
przekonałam.
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: "Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę!".