Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Arno Strobel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Arno Strobel. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 23 września 2013

"Trakt" Arno Strobel




tłumaczenie: Michael Sowa
tytuł oryginału: Der Trakt
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: 3 września 2013
ISBN: 9788378396017
liczba stron: 352


Trakt do życia, którego nie było


Jednym z moich ulubionych gatunków literackich jest thriller psychologiczny. Co prawda nie recenzuję ich zbyt często, ale nie oznacza to w żadnym razie, że nie darzę go sympatią. Powód takiego stanu rzeczy jest inny – aktualnie trudno jest natrafić na „czysty” thriller psychologiczny, taki bez najmniejszej choćby domieszki cech innego gatunku (najczęściej występuje w powiązaniu z kryminałem). Jednak ostatnio pojawił się na naszym rynku tytuł, który dał mi cień nadziei na to, że w końcu przeczytam taki dreszczowiec, jaki najbardziej lubię.

Mam tu na myśli powieść Arno Strobla, pisarza pochodzącego z Niemiec, który aktualnie para się informatyką w jednym z luksemburskich banków. Swoją przygodę z pisarstwem rozpoczął dopiero (?) w wieku czterdziestu lat, co pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość wszystkim tym, którzy marzą o napisaniu i wydaniu własnej książki – okazuje się, że odpowiednia pora na to jest zawsze.

Z takiego właśnie założenia wyszedł autor i stworzył opowieść pt. „Trakt”, której blurb mocno mnie zaintrygował i dał nadzieję na to, że w moje ręce trafił w końcu thriller, którego od tak dawna poszukiwałam, czyli bez zbędnych domieszek gatunkowych. I nie zawiodłam się, bowiem już od pierwszych stron akcja trzymała mnie w napięciu i nie pozwalała oderwać się od książki.

Główna bohaterka „Traktu”, o imieniu Sybille, pewnego dnia budzi się w zupełnie nieznanym sobie miejscu. Całe wyposażenie pomieszczenia, jak i skomplikowana aparatura, do której jest podłączona, wskazują na to, że znajduje się w szpitalu. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że kobieta nie może zrozumieć, w jaki sposób tu trafiła. Miała wypadek? Ktoś ją skrzywdził? Gdzie jest jej mąż i kto zajmuje się w tej chwili jej synkiem Lukasem? Wiele pytań, a odpowiedzi tyle co na lekarstwo albo jeszcze mniej. Lekarz, który w końcu pojawia się przy jej łóżku, nie dość że nie przynosi odpowiedzi na nurtujące ją pytania, to jeszcze wywraca cały jej świat do góry nogami. Twierdzi na przykład, że Sybille nie ma i nigdy nie miała dziecka… Potem sytuacja ani trochę się nie poprawia. Gdy bohaterka dociera do domu, w którym przed całym tym incydentem mieszkała wraz z mężem, ten jej nie poznaje, uznaje za obcą osobę i wzywa policję. Najlepsza przyjaciółka również patrzy na nią jak na wariatkę – osobę zupełnie obcą, uciekinierkę ze szpitala psychiatrycznego. Czy Sybille faktycznie oszalała? Czy to już choroba psychiczna?

Arno Strobel
Odpowiedzi na te pytania zaskakują. Gra toczy się tu o naprawdę wysoką stawkę – o życie Sybille. Nie wiadomo jednak, czy o to rzeczywiste, czy może urojone, ponieważ nie możemy się zorientować, co tu jest prawdą, a co fikcją. Autor tak zgrabnie manewruje faktami, że chwilami sama czułam się zagubiona i tak jak bohaterka nie wiedziałam, komu wierzyć, kto jest szczery, a kto kłamie. Co ciekawe, kilkakrotnie natrafiałam na z lekka nierealistyczne zdarzenia czy posunięcia Sybille, ale Strobel najwyraźniej przewidział, że czytelnik „Traktu” może mieć do nich pewne zastrzeżenia i sukcesywnie w toku fabuły zgrabnie wszystko uwiarygadnia (np. dlaczego bohaterka tak łatwo ufa i wierzy przypadkowo spotkanej kobiecie? Bo w końcu komuś trzeba wierzyć…).

Zastrzeżenia mogę mieć jedynie do zakończenia, które według mnie jest zbyt proste i „słodkie” – po tak intrygującej opowieści spodziewałam się równie mocnego finiszu. Jest jeszcze jedna kwestia, która dała mi do myślenia, i o której dowiedziałam się dzięki jednej z użytkowniczek Lubimy Czytać. Mianowicie, dostałam od niej link do opisu pewnego filmu. Filmu, który nosi tytuł „Życie, którego nie było” („The Forgotten”), a pomysłem na główny wątek szalenie przypomina „Trakt”. W fabule tego obrazu główną bohaterką również jest kobieta, która traci kontakt z synem, a wszyscy wokół wmawiają jej, że tak naprawdę nigdy go nie miała. Ciekawe, czy autor świadomie wzorował się na fabule filmu? Czy może nie miał pojęcia, że takowy pojawił się w 2004 roku?

Czuję lekki niesmak, dlatego że pomysł na fabułę książki nie jest w stu procentach oryginalny, ale cieszę się, że dalsza część wątku została poprowadzona już inaczej niż w filmie i moim zdaniem znacznie lepiej. Całość książki wypada bardzo dobrze, naprawdę czyta się ją lotem błyskawicy. Ocenę kwestii wzorowania się (lub nie) przez autora na filmie pozostawiam wam.

Ocena: 4.5/6