wydawnictwo: Zysk i S-ka Wydawnictwo
data wydania: październik 2014
ISBN: 9788377855645
liczba stron: 416
Nie wiem dlaczego, ale w ostatnim
czasie stałam się mocno krytyczna wobec czytanych przeze mnie lektur. Na siedem
ostatnio przeczytanych książek naprawdę duże i dobre wrażenie zrobiły na mnie
zaledwie… dwa tytuły, tj. Kiedyś byliśmybraćmi oraz ten, o którym dziś Wam opowiem.
To książka, na którą nie
wiedziałam, czy się decydować, bo z sagami rodzinnymi raczej nie jest mi po
drodze – jeśli już jakieś czytałam, to w najlepszym wypadku były całkiem
znośnymi czytadłami, a nie dobrymi i godnymi polecenia powieściami. Ostatecznie
argumentem przemawiającym za tym, by książka trafiła w moje ręce, było nazwisko
autora – Zbigniewa Zborowskiego. To pan, który zadebiutował w zeszłym roku,
wydając pod swoim nazwiskiem horror, sensację i thriller w jednym pt. Nowy drapieżnik. Ta mroczna historia ze
światkiem gangsterskim w roli głównej zrobiła na mnie na tyle dobre wrażenie,
że nie mogłam doczekać się kolejnej, która wyjdzie spod pióra tego autora. I w
roku bieżącym ta się pojawiła, ale zaraz, zaraz… Saga rodzinna? Naprawdę? Nie
dowierzałam, że właśnie ten pisarz pokusi się o wybór tego gatunku. Ponad
czterysta stron później nie dowierzałam, że z takim zaangażowaniem,
zainteresowaniem i uczuciem podniecenia zakończyłam rzeczoną lekturę.
Plusy nowej powieści Zborowskiego pt. Trzy odbicia w lustrze można zacząć wymieniać od samego pomysłu na fabułę. Choć akcja rozpoczyna się w
czasie teraźniejszym, to szybko ustępuje miejsca przeszłości, a konkretnie
czasom przedwojennej Polski. Zosia jest młodą kobietą, której marzy się
wyrwanie z biednej rodzinnej miejscowości (warszawskie Powiśle) – chce się
uczyć, jest ambitna. Jej śmiałe i całkiem możliwe do realizacji plany niweczy
jednak wojna, która pojawia się nieproszona. Mimo to Zosia radzi sobie w nowej
rzeczywistości całkiem dobrze, choć nie bez pomyłek i zranionego serca… Osłodą
niełatwego życia ma stać się dla niej naznaczona szczególnym darem córeczka,
Wandzia.
Mijają lata. Mała Wandzia
przeobraża się w młodą kobietę wierną panującemu systemowi i mężowi esbekowi.
Ślepa wiara w panujący ustrój nie kończy się dla niej dobrze, choć początkowo
zapowiada się, że już zawsze będzie żyć w dostatku i (jak na ówczesne lata)
luksusie. Zdaje się, że jako żonie tak wysoko postawionego oficera, włos z
głowy spaść jej nie może, ale jednak… I nic tu do rzeczy nie będzie miał fakt,
że Wanda jest w dziewiątym miesiącu ciąży.
Ledwie dziesięcioletnia Anna
(córka Wandy) może już poszczycić się wątpliwej jakości przeżyciami.
Przeżyciami, które w żadnym wypadku nie powinny dotyczyć tak małego dziecka,
jednak Anna – to wyjątkowo łebska dziewczyna, która nie daje sobie w kaszę
dmuchać. Jej zaradność połączona ze smykałką do biznesu szybko daje plon w
życiu dorosłym. Okazuje się, że to kobieta urodzona pod szczęśliwą gwiazdą,
która niczym Midas przemienia wszystko w metaforyczne złoto. Zdaje się, że
worek ze szczęściem, z którego czerpie, nie ma dna, a wzmianki babci Zosi o
rzekomej klątwie, która ciąży na ich rodzinie, zbywa machnięciem ręki. Czy
słusznie? Wkrótce przyjdzie jej boleśnie przekonać się, że nie i że gadanie
leciwej babki – to nie tylko zwykłe zabobony.
Choć to, co wyżej napisałam,
zdaje się całkiem sporo zdradzać z akcji powieści, to wierzcie mi, że jest to
tylko zalążek tego, co czeka Was podczas lektury. Nie zdradzić o niej zbyt
wiele, a jednocześnie zachęcić do sięgnięcia po tę książkę – to nie lada
wyczyn, bo dzieje się tu naprawdę wiele. Po pierwsze, mamy trzy ramy czasowe,
tj. lata wojenne (i na chwilę przed jej wybuchem), czasy powojennego PRL-u oraz
czasy współczesne, które sięgają lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Każda z
nich oddana jest przez pisarza perfekcyjnie, co daje wrażenie krótkiej, ale
bardzo treściwej powtórki z lekcji historii Polski. Wraz z bohaterami
przeżywamy dramat wojny, trudne czasy działalności Służby Bezpieczeństwa (tutaj
mamy arcyciekawy, choć fikcyjny przykład bezgranicznej wiary w panujący system
i konsekwencji z niej wypływających) i potem trudny proces podnoszenia się
kraju z kolan i stawania na równe nogi.
Kolejny plus – to pełnokrwiści
bohaterowie, z którymi się zżywamy, choć nierzadko potępiamy ich wybory oraz
działania. Zosia ujmuje wrażliwością, pragnieniem poczucia bezpieczeństwa i
miłości oraz niestrudzoną siłą w dążeniu do swoich pragnień.
- (…) A co to jest szczęście?- Szczęście jest wtedy, gdy lubisz swoje odbicie w lustrze. A rano cieszysz się, że zaczyna się kolejny dzień[1].
Wanda, mimo że jest ofiarą
panującego ustroju, niestety razi swoim zachowaniem, budzi niesmak
podejmowanymi decyzjami, ale też wzbudza podziw odwagą. Anna – dziarska i
waleczna już od szczenięcych lat, ale nieidealna, pełna skaz, prawdziwa i
ludzka.
Styl i język autora, tak jak w
przypadku Nowego drapieżnika, jest
typowo współczesny, lekki, momentami podszyty humorem, nieraz ostry i dosadny,
ale w chwilach tego wymagających dostosowany do czasów, w których toczy się
akcja powieści. Wszystko to razem sprawia, że Trzy odbicia w lustrze czyta się wyśmienicie, z zapartym tchem, raz
po raz otwierając usta ze zdziwienia nad licznymi zwrotami akcji.
Zdecydowanie jest to jedna z
najlepszych książek, które miałam okazję czytać w mijającym roku. Gdyby zaś
wszystkie sagi rodzinne były napisane w stylu, jakim dysponuje Zborowski, to
bez wątpienia gatunek ten stałby się jednym z najczęściej przeze mnie
wybieranych. A twórczość pisarza już teraz staje się jedną z moich ulubionych i
już nie mogę doczekać się jego kolejnej książki. Jeśli pewnego dnia zdecyduje
się on sygnować swym nazwiskiem książkę telefoniczną, to najpewniej przeczytam
ją z wypiekami na twarzy i chętnie obejmę patronatem Książkówki. Oto siła i moc
zaklęta w piórze Zborowskiego!
Ocena: 6/6
[1] Z. Zborowski, Trzy odbicia
w lustrze, Zysk i S-ka, Poznań 2014, s. 259.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Wyzwania: Polacy nie gęsi.