wydawnictwo: GMORK
data wydania: 30 marca 2015
ISBN: 9788394100025
liczba stron: 358
Tak, jestem zagorzałą fanką
Stephena Kinga i nie boję się o tym mówić otwarcie. Zagorzałą, ale na szczęście
nie zaślepioną bezkrytyczną miłością do jego twórczości – co słabsze powieści
bez najmniejszych oporów jestem mu w stanie wytknąć. Jednak te sporadyczne
przypadki nie wpływają na stopień mojego uwielbienia względem jego twórczości:
kocham jego nieokiełznany słowotok przeobrażający się często w wodolejstwo,
kocham cudowne postacie, mimo że te często nie stronią od żądzy mordu, kocham
ten duszny klimat małych miejscowości, który kreuje, kocham wszystkie jego
lęki, które z impetem lądują w stworzonych przez niego fabułach… Kocham go za
całokształt i nie odważę się zejść z ziemskiego padołu, nie przeczytawszy
uprzednio wszystkich napisanych przez niego tytułów.
Jednak czy można w tym całym
uwielbieniu zrobić dla Mistrza coś więcej prócz czytania jego literackich płodów
wyobraźni? A pewnie, że można! Na przykład zebrać grupę takich samych
rozkochanych w nim zapaleńców, „wyłudzić” od nich jeden lub dwa teksty i
stworzyć antologię opowiadań dedykowaną Mistrzowi Grozy rodem z Bangor.
Na taki właśnie pomysł wpadła
piątka początkujących na polu wydawniczym autorów: Paulina J. Król (jedyna
kobieta w męskim gronie), Kacper Kotulak, Jarosław Turowski, Juliusz Wojciechowicz
i Marek Zychla. Zafascynowani twórczością Stephena Kinga postanowili
opublikować zbiór opowiadań pt. Pokłosie
i oddać mu tym samym hołd. Czy antologia ta według mnie jest godna nazwiska
King na okładce? Czy autorzy potrafią zaintrygować wykreowaną przez siebie
rzeczywistością na miarę Mistrza? Tak, choć nie każdy z autorów w takim samym
stopniu, ale w przypadku antologii to rzecz chyba zupełnie normalna – tak
przynajmniej wynika z mojego doświadczenia.
Wśród opowiadań, które po
pierwszym czytaniu słabo przypadły mi do gustu, tj. Death metal z pewną gitarą o mrocznej naturze w roli głównej (które
wypadłoby nieco lepiej, gdyby je mocniej rozwinąć), czy Chyba, które sprawia wrażenie nieco przekombinowanego i
chaotycznego, znajdują się też naprawdę dobre i mocne teksty, które w świecie
polskiej literatury grozy bez problemu mogą się wybronić i zostać zapamiętane
przez czytelników. O których mowa?
Po pierwsze, o Świniaku Juliusza Wojciechowicza, które
jest bez wątpienia czarnym koniem zbioru – nie tylko ze względu na wspaniałe
nawiązanie do twórczości Kinga (przypomnijcie sobie, który tekst Mistrza
opowiadał o grupie małoletnich przyjaciół odkrywającej pewnego dnia coś
przerażającego) i nie tylko za pomysł na opowieść, lecz także za dający się
zauważyć dobry warsztat autora, bo pod względem technicznym tekst jest
wyśmienity. Pan Wojciechowicz naprawdę potrafi pisać: chętnie sprawdziłabym
jego talent w dłuższej formie niż opowiadanie.
Po drugie, o To nie TO! Kacpra Kotulaka. Tutaj całe opowiadanie należy do
czarnego charakteru: do klauna (tak, nawiązanie do Kinga jest chyba bardziej
niż oczywiste, prawda?). Zatem autorowi udało się w tym przypadku po trosze
zastosować trik, który u Kinga jest bardzo często spotykany, mianowicie wzbudza
on większe zainteresowanie czytelnika postacią negatywną niż pozytywną. Co
prawda klaun Kotulaka może nie budzi takiej sympatii, jak robi to np. bohater Blaze Kinga, ale bez wątpienia należą
się młodemu autorowi za to pochwały. Rintincurry (to właśnie wspomniany klaun)
jest zdecydowanie mroczniejszy i dużo bardziej przerażający od tego klauna,
którego znamy z powieści Mistrza. Jest też nie tyle postacią stricte
fantastyczną, żywcem wyjętą z horroru, ile pewnym symbolem.
Nie potrafił zrozumieć jednego. Dlaczego suma najgłębiej skrywanych, paranoicznych lęków ludzi musi wyglądać jak klaun. Tak, właśnie klaun[i].
A po trzecie? O Status Quo Pauliny J. Król. Przyznam
szczerze, że pojęcia nie miałam, czego się spodziewać po tym opowiadaniu – w
przeciwieństwie do pozostałych, to stosunkowo późno odkryło przede mną swoje
karty. Tekst Pauliny Król klimatycznie odbiega od pozostałych, ale wychodzi mu
to zdecydowanie na plus. Czym mnie urzekło? Pomysłem, pomysłem i jeszcze raz
jego przesłaniami (w liczbie mnogiej, bo każda z części tekstu daje do
myślenia). Ot, dwójka głównych bohaterów codziennie budzi się w innej,
nieznanej sobie wcześniej alternatywnej rzeczywistości… Niektóre fakty łączą
się z ich życiem „właściwym”, niektóre nie. Ci, którzy byli obecni w ich
poprzednim życiu, nagle znikali albo pojawiali się ci, którzy dawno odeszli…
A teraz siedzę tutaj, ja, prawie trzydziestoletni mężczyzna w młodzieżowym pokoju i zamierzam iść wypić kawę, którą przygotowała mi zmartwychwstała matka[ii].
Opowiadanie jest bardzo życiowe,
stawia swoich bohaterów w różnych, często niewygodnych sytuacjach, w których
nie zawsze to, co przykre i bolesne, ostatecznie takim właśnie jest – i na
odwrót.
Graficznie antologia prezentuje
się bardzo dobrze, o co zadbał Dariusz Kocurek, który ma pieczę także nad
graficzną stroną polskich wydań powieści Kinga. Natomiast całość zbioru
poprzedza wstęp uznanego polskiego pisarza Stefana Dardy, który pochlebnie
wyraża się o tekstach – i nie jest to reklama na wyrost. Podobnie jak pan Darda
widzę w młodych pisarzach potencjał, który każdy z nich powinien pielęgnować i
rozwijać. Fakt, że zbiór im się udał, nie oznacza, że powinni osiąść na laurach
i jedynie zbierać pochwały – co to, to nie. Do pracy, drodzy państwo!
A czy Wam polecam lekturę zbioru?
Jak najbardziej, mimo że daje się w nim zauważyć jakościową nierówność. Nie
zmienia to jednak faktu, że na naszych oczach rodzą się nowi zdolni pisarze o pokaźnej
wyobraźni i talencie. Aby mogli i jedno i drugie rozwijać, potrzebny jest im
warsztat, który wyćwiczą tak naprawdę dzięki nam, czytelnikom. Oni piszą – my
czytamy. I może za jakiś czas to w Polsce znajdzie się prawdziwy następca Stephena Kinga, który w pełni zasłuży na to
miano? Może właśnie wśród tej piątki? Kto wie…
Ocena: 4,5/6
[i] K. Kotulak, P.J. Król, J.
Turowski, J. Wojciechowicz, M. Zychla, Pokłosie,
Wydawnictwo GMORK, Wrocław 2015, s. 61.
[ii] Tamże, s. 199.
Za możliwość przeczytania antologii dziękuję wydawnictwu GMORK.
Wyzwania: Polacy nie gęsi.
Za opowiadaniami nie przepadam, ale też nie mówię nie. Jak będę miała okazję to pewnie z ciekawości sięgnę i przeczytam:)
OdpowiedzUsuńJa również za nimi nie przepadam, ale dla niektórych warto zrobić wyjątek, np. dla "Pokłosia". :)
UsuńTo coś zdecydowanie dla mnie! Na pewno przeczytam!
OdpowiedzUsuńŚmiało. :)
UsuńSzkoda, że to antologia. Ale mimo wszystko dam jej szansę, jeśli przypadkiem trafi w moje ręce.
OdpowiedzUsuńDaj, bo warto. :)
UsuńCoś dla mnie i okładka wpadła mi w oko :)
OdpowiedzUsuńZatem, nie żałuj sobie. :)
UsuńNierówność w tych opowiadaniach nie jest dla mnie minusem. Przy takich antologiach to normalna sprawa.
OdpowiedzUsuńTak jest. Zgadzam się. :)
UsuńBardzo chętnie sięgnę po ten zbiór, mimo że teksty nie są równe, ale to w zasadzie cecha wpisana we wszelkie antologie. Niestety obawiam się, że muszę jeszcze poczekać i najpierw zabrać się za książki Kinga. Na razie czytałam tylko kilka, a to może być zbyt mało, żeby odszukać nawiązania do konkretnych tytułów, więc najpierw King, a potem opowiadania na jego cześć :)
OdpowiedzUsuńTak, większą frajdę z lektury będziesz miała znając troszkę lepiej twórczość Kinga. :)
UsuńHeh, no niestety, sięgając po zbiór opowiadań niemal w stu procentach wiadomo, że ich poziom będzie nierówny :/ Mimo to chętnie przeczytałabym "Pokłosie" - lubię takie klimaty, a nierówny poziom opowiadań jakby nie było zapewnia dodatkowe urozmaicenie ;)
OdpowiedzUsuńOwszem, urozmaicone są. :D Myślę, że spodobałby Ci się ten zbiór. :)
UsuńPrzeczytam...! jak tylko gdzieś gdzieś ją dorwę albo kupię ;) Aczkolwiek... tu są... klauny... :(
OdpowiedzUsuńJest jeden, ale zacny. ;)
UsuńNie zmienia to faktu, że będę się bać...
UsuńNo ale kurczę skoro ja chcę kiedyś "To" przeczytać, to chyba muszę się jakoś przygotować, prawda?
Hmmm...Zaczęłabym jednak na Twoim miejscu od "To". :)
UsuńPrzeczytam nie trzeba mnie więcej namawiać. A swoją drogą Ewa ty też doskonale znasz twórczość Kinga i nie znam nikogo innego kto by tobie dorównał może sama spróbowała byś sił w napisaniu czegoś podobnego do POKŁOSIA. A co tam czemu nie?
OdpowiedzUsuńKto wie? Może kiedyś się w końcu zbiorę w sobie i coś napiszę. :)
UsuńJestem pozytywnie zaskoczona, że ta antologia jest tak dobra, mimo pewnych nierówności, które chyba w przypadku takich zbiorków są całkiem normalne. Chętnie kiedyś przeczytam, ale w pierwszej kolejności chciałabym trochę nadrobić zaległości w dziełach Mistrza. Niestety ciągle brakuje mi na to czasu...
OdpowiedzUsuńNa Mistrza czas się znaleźć musi. Bez dwóch zdań. :)
Usuń"Pokłosie" jak do tej pory kojarzyło mi się tylko z filmem. Po Twojej opinii dodaję drugie znaczenie tego tytułu i postaram się zapamiętać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFilm a zbiór to dwie różne rzeczy. :)
UsuńPo horrory sięgam bardzo rzadko, ale opowiadanie Pauliny chętnie bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńNie tylko jej tekst zasługuje na uwagę. :)
UsuńWiesz idealnie, jak przyciągnąć fanów Mistrza ;) Analogię chciałbym kiedyś przeczytać. Po Twojej recenzji móc zapał nie zmalał, ale również nie wzmocnił się. Tak jak myślałem - zbiór bardzo "wyważony" w różnych tego słowa znaczeniach. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie można edytować. Chodzi mi w powyższym wpisie o antologię oczywiście, a nie analogię ;)
UsuńDomyśliłam się. :) Tak, zbiór jest wyważony, ale cały czas godny uwagi. :)
UsuńJestem bardzo ciekawa tego zbioru :)
OdpowiedzUsuńJest czego. :)
UsuńPaulina to tak cichaczem podkrada się, by potem stwierdzić było super :P Fajna antologia. Myślę, że fajnie by było gdyby przeczytała najpierw książki Mistrza by wyłapać te podobieństwa ;)
OdpowiedzUsuńTak, bo dzięki temu czeka Cię chwila fajnej zabawy. :)
Usuń