tłumaczenie: Jerzy Żebrowski
tytuł oryginału: Si tú me dices ven lo dejo todo... pero dime ven
wydawnictwo: Albatros
data wydania: kwiecień 2014
ISBN: 9788378856375
liczba stron: 208
Nauczona doświadczeniem wiem już
od jakiegoś czasu, że po książkach autorów hiszpańskojęzycznych nigdy nie
wiadomo, czego się spodziewać. Bardzo często zaskakują, intrygują i zapadają w
pamięć jako te wyjątkowe. Tak było w przypadku powieści Esther Garcia Llovet
pt. Surowe, której jakże oryginalna
forma utknęła mi w głowie chyba na zawsze. Inaczej natomiast było z ostatnią moją
lekturą rodem z Hiszpanii, czyli Jeśli
powiesz mi, bym przyszedł, rzucę wszystko i przyjdę… ale musisz mnie poprosić
autorstwa Alberta Espinosy.
Podobnie jak Surowe, powieść Espinosy nie grzeszy objętością – mamy tu raptem
trochę ponad dwieście stron zawierających bardzo krótkie rozdziały i pokaźnych
rozmiarów czcionkę (jak mniemam, to celowy zabieg wydawnictwa, by dodać książce
nieco rozmiaru). Historia weń zawarta nie jest szalenie intrygująca, nie
spotkacie się tu z konkretną fabułą i nie dającą chwili wytchnienia akcją.
Spotkacie za to głównego bohatera, który oryginalnością bije na głowę wielu
innych, bowiem jest nim karzeł na co dzień parający się pracą detektywa. W
dodatku zlecenia, jakich się podejmuje, nie są pierwsze lepsze – podchodzi do
nich bardzo rygorystycznie i wybiera wedle własnego uznania. Poszukuje
zaginionych dzieci.
W dzień, w którym na głowę wali
mu się jego prywatny świat i jego ukochana postanawia go opuścić, dostaje
kolejne zlecenie i być może dla dobra związku by je odrzucił, gdyby nie
miejsce, w jakie będzie musiał się udać, by sprawa ruszyła z miejsca. Jest to
Capri, które nierozerwalnie związane jest z detektywem za sprawą jego
młodzieńczych lat.
I tak rozpoczyna się podróż
bohatera pomiędzy czasem teraźniejszym a całym mnóstwem retrospekcji, które
wiodą czytelnika do lat jego dzieciństwa. Po drodze nasz bohater kilkakrotnie
próbuje zacząć temat swoich niepowodzeń na polu uczuciowym i gdy już prawie
zaczyna zdradzać nam, dlaczego ukochana postanowiła się z nim rozstać, znów
wraca pamięcią do lat szczenięcych. Byłam już niemal pewna, że ostatecznie nie
dowiem się, co wpłynęło na rozstanie się tych dwojga i że autor zrobi mnie w
bambuko, ale… na szczęście tak się nie stało.
Koniec tej krótkiej powieści
przynosi odpowiedź na wszystkie pytania. I nawet po epilogu nie jestem w stanie
zmienić zdania i powiedzieć, bym miała za sobą opowieść wyjątkową, choć przyznaję,
że z początku zachłysnęłam się filozoficznymi wstawkami autora, które oscylują
wokół życiowych tematów dotyczących każdego z nas. Myślałam, że im dalej w las,
tym owe mądrości czymś mnie zaskoczą, a przede wszystkim odkryją przede mną swą
głębię, ale nic takiego nie wydarzyło się. Wszystkie prawidła podane tu w
bardzo przystępnym i lekkim stylu są zwyczajnie płytkie i nie niosą ze sobą nic
nadzwyczajnego czy odkrywczego.
Jest to świetna lektura na jeden
wieczór, jeden niezobowiązujący raz. W mojej pamięci na pewno na długo nie
zostanie, ale być może jest ktoś wśród Was, kto doceni jej walory znacznie bardziej
niż ja.
Ocena: 3/6
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Albatros A. Kuryłowicz.
widzę, że mnie nie przypadła by do gustu, ale tytuł rzeczywiście przydługi, mimo to nadal będę poszukiwać dobrej hiszpańskiej literatury;)
OdpowiedzUsuńPolecam thriller Antonia Hilla pt. "Lato martwych zabawek". :)
UsuńPo książkę chyba nie sięgnę , ale tytuł mnie powalił. Początkowo myślałam, że gdzieś wyjeżdżasz :)
OdpowiedzUsuńHeh...Nie, nie zanosi się u mnie w najbliższym czasie na podróże. ;)
UsuńPrzeczytalam to jakie a 2 lata temu. Moja opinia- badziewie ladnie opakowane. Intryguje mnie ilosc tlumaczen z hiszpanskiego na polski- odnoszę wrazenie, ze się tlumaczy i wydaje wszystko, co tylko wyjdzie w Hiszpanii w wersji papierowej. Szkoda, ze w Hiszpanii o literaturze polskiej malo kto slyszal. A jest naprawdę lepsza.
OdpowiedzUsuńJa czytałam w zasadzie tylko jedną książkę hiszpańskiego autora (współczesnego dodam), która naprawdę mi się podobała, ale był to kryminał i thriller w jednym. :)
UsuńJest kilka nazwisk, które warto znac- Muñoz Molina, Javier Marías (choc za nim nie przepadam), moze Mendoza. Ale nie jakiekolwiek badziewie, bo napisal je Hiszpan. Ildefonso Falcones na przyklad- hiszpanski Ken Follet, ale bez talentu Walijczyka. Dla mnie totalna miernota. A teraz Espinosa, haha. Polecam za to Dolores Redondo i "Niewidzialnego straznika"- porządnie napisany kryminal, choc z niepotrzebną moim zdaniem wstawką magii. Ale i tu Bonda rozklada Hiszpankę na lopatki.
UsuńBonda lepsza?? To nie wiem czy zaryzykuję...Zastanowię się. :) Mendozę lubię.
UsuńNieproporcjonalny tytuł, ale przykuwający uwagę;)
OdpowiedzUsuńTo prawda. :)
UsuńTytuł jest ekstremalnie intrygujący :D Masz rację, że po literaturze hiszpańskojęzycznej nigdy nic nie wiadomo - oscyluje na granicach kilku gatunków właśnie i tak sobie myślę, że mogłaby być osobną kategorią w ogóle :) A sama powieść brzmi bardzo godnie :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, co byś o tej książce powiedziała... :)
Usuńhmmm, zastanowię się jeszcze, ale w sumie jak na 1 wieczór, to może akurat kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńDużo czasu Ci nie zajmie. :)
UsuńWidzę, że szału wielkiego nie ma. Zatem chyba dam sobie spokój, bo obecnie szukam takiej książki, która dosłownie wbiłaby mnie w fotel :)
OdpowiedzUsuńTa na pewno Cie nie wbije... :)
UsuńOj, szkoda, że to tak słaba pozycja. Ten tytuł jest intrygujący. Nie spotkałam się chyba z żadną skiażką, która miałaby taki długi tytuł hehe
OdpowiedzUsuńZawsze musi być ten pierwszy raz. ;)
UsuńTen tytuł cholernie mi się spodobał :D
OdpowiedzUsuńWięc śmiało. ;)
UsuńTytuł nieco barokowy, choć nazwisko autora (gdyby pominąć E na początku), mogłoby się kojarzyć ze średniowieczną filozofią. A tu coś w rodzaju - no właśnie - Coelho?
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc tak, to coś w rodzaju Coelho... Tylko fabuła marniejsza. ;)
UsuńTytuł interesujący, ale wnętrze nie w moim guście.
OdpowiedzUsuńDlatego nie będę Cię namawiać do lektury. :)
UsuńMoje autorskie wyzwanie - ZAPRASZAM!
OdpowiedzUsuńhttp://monweg.blog.onet.pl/2014/09/02/moje-autorskie-wyzwanie/
Wygląda na to, że tytuł to jedyna interesująca rzecz jaka przytrafiła się tej książce ;)
OdpowiedzUsuńHaha! Świetnie to ujęłaś. Zgadzam się. :)
UsuńTytuł jest piękny! I byłabym skłonna zaryzykować i przeczytać tę książkę, może faktycznie do mnie by trafiła, kto wie? :) Jak ją zobaczę w bibliotece to przygarnę :)
OdpowiedzUsuńWiesz, myślę, że Ty wyciągnęłabyś z niej wiele dobrego. :)
UsuńMoja znajoma jest zachwycona, ale ona zaczytuje się właśnie w tego typu opowiastkach :) Dla mnie zupełnie nieatrakcyjna tematyka, ale myślę, że dla miłośnika tego typu historii coś naprawdę ciekawego :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, jeśli ktoś lubi tego typu tytułu to dla niego pozycja idealna. :)
Usuńsama nie wiem, recenzja fajnie napisana, ale co do ksiązki nie jestem pewna.
OdpowiedzUsuńJa nie namawiam zbytnio do tej lektury. :)
UsuńJuż sam przydługi tytuł wydaje się mało interesujący. I proszę, wnętrze książki też bez zaskoczenia. ;)
OdpowiedzUsuńNo nie ma zaskoczenia, nie ma... :)
UsuńTo jednak lektura nie dla mnie. Jakoś nic mnie zbytnio w niej nie zainteresowało.
OdpowiedzUsuńDlatego nie namawiam.
UsuńWięc chyba nie mam po co po nią sięgać. Ostatnio przeczytałam 2 dość krótkie książki i w sumie mało co wnoszące, przynajmniej dla mnie i na razie mi wystarczy. Ale ten tytuł... z dłuższym się chyba wcześniej nie spotkałam ;)
OdpowiedzUsuńJa nie namawiam w każdym bądź razie... :)
UsuńJaki "krótki" ten tytuł ;) Raczej się nie skuszę na tę książkę.
OdpowiedzUsuńKróciutki. ;)
UsuńNie Ciebie jedną. ;)
OdpowiedzUsuń