wydawnictwo: Wydawnictwo Bernardinum
data wydania: 2014
ISBN: 9788378232728
liczba stron: 248
Wojciech Cejrowski, uznany
podróżnik słynący m.in. z gawędziarskiego stylu opowiadania o swoich przygodach
twierdzi, że każdy z nas może zobaczyć na własne oczy wszystko to, co widział
on sam. Wystarczy tylko ruszyć swoje zacne cztery litery z kanapy i zacząć
działać. „Żeby to było takie proste!” – myślałam po każdej przeczytanej
lekturze jego autorstwa. Jednak okazuje się, że są na tym świecie ludzie,
którzy w sposób mniej lub bardziej świadomy stosują się do jego rady. To
znaczy, budzą się pewnego dnia i decydują: dziś wyruszamy w drogę! Podobnie
postąpiła autorka książki Australia,
Barbara Dmochowska, wraz ze swoim towarzyszem podróży.
Pewnego razu postanowili
wprowadzić w życie swoje marzenia – wybrać się w bardzo daleką podróż i
zwiedzić Australię. I pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego i wartego
wydania książki, gdyby nie fakt, że za środek lokomocji robił im
siedemnastoletni staruszek na czterech kołach – ledwie zipiące Subaru. Swą
eskapadę rozpoczęli w Sydney, gdzie przywitał ich osławiony, piękny budynek
opery oraz… charakterystyczny zwrot wiecznie wyluzowanych mieszkańców
Australii, który będzie im towarzyszył już do samego końca podróży – „no
worries”. Między jednym a drugim postojem cieszyli oczy pięknymi okazami, które
my – zwykli śmiertelnicy – oglądać możemy tylko na zdjęciach lub w programach
przyrodniczych: ptakami, koalami, wombatami, pingwinami i wieloma innymi
stworzeniami. Kolejnym osławionym miejscem, do którego zawitali, było drugie co
do wielkości miasto Australii – Melbourne. W Tasmanii nie mogło obyć się bez
spotkania diabła tasmańskiego i wielu gatunków kangurów (sama nie wiedziałam,
że jest ich tak dużo). Potem zahaczyli o Alice Springs, by ostatecznie wojaże
zakończyć w Darwin.
Przygód większych i mniejszych
mieli wiele, w tym jedną krwawą, co widać nawet na okładce książki. Adrenalina,
zachwyt, strach, wycieńczenie upałem i ogrom szczęścia – tego dwojgu
podróżników nie zabrakło ani przez chwilę podczas tej długiej wycieczki. Przy
takiej relacji nie mogło, rzecz jasna, zabraknąć także zdjęć i jest ich w
książce całkiem sporo – najwięcej z krajobrazami, ale nie brakuje też
fotografii zwierząt, w tym pięknych i kolorowych ptaków. Co nie znaczy, że
jestem fotorelacją w pełni usatysfakcjonowana, bowiem były miejsca tak
wyjątkowe, które ta para odwiedziła, że aż prosiły się o uwiecznienie, a w
książce się ich nie uświadczy, np. farma motyli (nie ma z niej ani jednego
zdjęcia!) czy Wielkiej Rafy Koralowej (całe dwie fotografie).
Sama opowieść o podróży jest
poprawna technicznie. Znajdą się w niej ciekawostki, kilka legend rodem z
odwiedzanych miejsc czy delikatne rysy historyczne, ale całość podana jest w
dość suchy sposób, bez werwy i animuszu. Nie wyczułam u autorki tego zachwytu,
który najpewniej towarzyszył jej w czasie eskapady. Oczywiście nie wymagam tu,
by każdy podróżnik charakteryzował się tak mistrzowskim gawędziarstwem, którym
dysponuje sam Cejrowski, ale jednak w tym przypadku przydałoby się więcej
życia. Z tego powodu książka najpewniej nie zagości w mojej pamięci na długo.
To nie zmienia faktu, że fani
książek podróżniczych tę pozycję w swojej biblioteczce mieć powinni, zwłaszcza
ci kolekcjonujący serię „Poznaj Świat”. Wydawnictwo Bernardinum jak zwykle nie
zawodzi w kwestii jakości wydania. Styl i klasa sama w sobie.
Ocena: 3/6
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Bernardinum.
Wyzwania: Polacy nie gęsi.
Miło wspominam lekturę :) Co do zdjęć, to widać, że były robione ładnych kilka lat temu i ich jakoś odbiega mocno od dzisiejszych standardów. Może autorzy mają zdjęcia z farmy motyli, ale przez jakość nie nadawały się do zamieszczenia w książce? :)
OdpowiedzUsuńMoże, ale i tak szkoda, że ich nie ma. Nawet w marnej jakości. :)
UsuńCiekawa propozycja :)
OdpowiedzUsuńDla fanów książek podróżniczych. :)
UsuńKsiążki podróżnicze są moim ulubionym gatunkiem w zasadzie, więc po ,,Australię" na pewno sięgnę jak znajdę tylko czas :)
OdpowiedzUsuńŚmiało! :)
UsuńNie jestem fanką literatury podróżniczej, więc raczej się nie skuszę na powyższą książkę, tym bardziej, że jak widzę, szału nie ma :)
OdpowiedzUsuńWg mnie nie ma, ale innym się podoba. :)
UsuńZapowiadało się nieźle, szkoda, że się zawiodłaś.
OdpowiedzUsuńSzkoda, szkoda, ale odbije to sobie inną książką. :)
UsuńLubię literaturę podróżniczą i może kiedyś po ,,Australię" sięgnę, ale nie ma pośpiechu - to nie jest najbardziej interesujący mnie zakątek świata.
OdpowiedzUsuńRacja, nie ma się za bardzo do czego śpieszyć. ;)
UsuńJa dopiero rozpoczynam swoją przygodę z powieściami podróżniczymi, a po tę być może sięgnę bo w sumie to chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o Australii:)
OdpowiedzUsuńŚmiało więc. :)
UsuńChętnie przekartkowałabym tę książkę dla samych ilustracji... ;)
OdpowiedzUsuńDla tekstu też można. ;)
UsuńNie znoszę Cejrowskiego :D
OdpowiedzUsuńAle to nie jest książka Cejrowskiego. ;)
UsuńDo Australii prawdopodobnie nigdy się nie wybiorę, chociażby ze względu na ilość pająków i innych ohydnych stworzeń, więc muszę zadowolić się książkami podróżniczymi. Szkoda, że pani Dmochowska nie przekazała emocji towarzyszących kolejnym etapom podróży, więc możliwe, że poszukam innej lektury o wyprawie do Australii.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, i mnie pająki odstraszają od Australii. Inne zwierzęta jakoś bym przebolała, ale nie pająki. ;)
UsuńObojętnie czy boso czy starym Subaru... najważniejsze, to opisać to potem z ikrą...
UsuńTak jest, Olu. Tu ikry zdecydowanie brakuje.
UsuńJestem już po lekturze i jak na pierwsze spotkanir z Australią, było całkiem niezłe. Niebawem zamieszczę swoją recenzję.
OdpowiedzUsuńCzekam na Twój tekst. :)
UsuńTo książka nie dla mnie. A mogła być naprawdę interesująca.
OdpowiedzUsuńNieco więcej ikry...i byłaby naprawdę dobra... :)
UsuńBardzo lubię tę serię, więc i tę książkę na pewno przeczytam, choć mają kilka słabszych pozycji. Lubię czuć entuzjazm podróżującego, bo sama (gdziekolwiek jadę) jestem jednym wielkim kłębkiem emocji i ciężko mi się czyta takie relacji, w których takiego entuzjazmu nie ma. Mam wówczas wrażenie, że czytam podręcznik do geografii. :D
OdpowiedzUsuńZatem...tu emocji będzie nieco więcej niż przy czytaniu podręcznika do geografii, ale niewiele więcej. ;)
Usuńwiesz, że nie przepadam za tym typem książek. Jakoś jedyne, które nawet mi się podobają to powieści Cejrowskiego - podoba mi się jego styl opowiadania historii;) Dlatego tym razem się nie skuszę!
OdpowiedzUsuńNie stracisz wiele. :)
UsuńMoże kiedyś przeczytam. Muszę jednak przyznać, że jeżeli chodzi o literaturę podróżniczą, to w pierwszej kolejności chciałabym nadrobić zaległości w książkach właśnie Wojciecha Cejrowskiego. Lubię jego opowieści, a w sumie niewiele tytułów przeczytałam.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł! zacznij od Cejrowskiego. Jego książki podróżnicze na pewno pokochasz. :)
UsuńMojemu mężowi marzy się podróż do Australii, mnie trochę mniej (śmieję się, że tam wszystko jest trujące albo po jadowite :P). Mnie bardziej ciągnie do Nowej Zelandii :) Chociaż gdybym jakimś niespodziewanym trafem dostała szansę na podróż do Australii to też bym się skusiła :)
OdpowiedzUsuńJa też bym się skusiła. ;) Mimo pająków. ;)
UsuńCoś dla mojego szalonego brata, ale chyba nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPoleć szalonemu bratu. ;)
Usuń