tłumaczenie: Jan Kraśko
tytuł oryginału: Once We Were Brothers
wydawnictwo: Świat Książki
data wydania: 19 listopada 2014
ISBN: 9788379434718
liczba stron: 796
Za każdym razem, gdy powracam w
czytanych przez siebie książkach do czasów II wojny światowej, Holocaustu i
zbrodni nazistów, na powrót zadaję sobie te same pytania, choć już wcześniej –
jak mi się zdawało – znajdowałam na nie odpowiedzi. Zasadnicze pytanie, które
wciąż jest aktualne i które nigdy nie traci na sile, jest najkrótsze: dlaczego?
Dlaczego to wszystko się wydarzyło? Dlaczego Bóg na to pozwolił? Dlaczego
ludzie na to pozwolili? Całą tę długą listę zdań zwieńczonych znakami zapytania
zamyka jeszcze jedno, które padało także w komentarzach pod moimi opiniami na
temat rzeczonych książek: dlaczego wciąż o tym czytasz? Przecież to tak trudny
i bolesny temat… Nauczyłam się na to pytanie odpowiadać słowami Elisy Springer
– czytam, by:
(…) nie zapomnieć, do jakiego szaleństwa może doprowadzić nienawiść rasowa i nietolerancja, ale nie dla rytualnych obrządków, lecz dla kultury pamięci[1].
Tymi słowami mogliby odpowiadać
na pytanie dlaczego o tym piszesz?
także autorzy podejmujący się tej tematyki w swoich tytułach. Bo pamiętać
należy, bo każdy z nas jest to na swój sposób winien tym, którzy przeżyli ten
dramat i mierzyli się z nim do końca swych dni jak i tym, którzy w mękach, bólu
i głodzie umierali w obozach zagłady. Podejrzewam, że dokładnie z takiego
samego założenia wyszedł autor debiutanckiej powieści pt. Kiedyś byliśmy braćmi – Ronald H. Balson – adwokat mieszkający w
Chicago, którego częste podróże do naszego kraju jak i jego dramatyczna historia
zainspirowały do stworzenia powieści plasującej się w kręgu historical fiction.
Rozpoczyna się mocnym uderzeniem,
gdzie jeden z jej głównych bohaterów, Ben Solomon, znajdując się na jednym z
chicagowskich przyjęć dobroczynnych, przystawia do twarzy pistolet znanemu i
hojnemu filantropowi, Elliotowi Rosenzweigowi, oskarżając go publicznie o to,
że jest byłym i nigdy niesądzonym za swoją zbrodniczą działalność nazistą o
nazwisku Otto Piatek. Z racji podeszłego wieku Ben szybko zostaje uznany za człowieka
nie do końca świadomego swoich czynów i słów, a samą sprawę Rosenzweig chce
zdusić w zarodku. Jednak Ben twardo obstaje przy swoich racjach i za wszelką
cenę chce je udowodnić oraz sprawić, by sprawiedliwości stało się zadość. By to
osiągnąć, zatrudnia jedną z najlepszych prawniczek w mieście i opowiada jej
historię swojego życia, w którym Rosenzweig miał odegrać rolę przyszywanego
brata, który w zamian za sprawowanie nad nim opieki w dzieciństwie odpłacił się
rodzinie Solomonów w najgorszy z możliwych sposobów. Czy wydarzenia, o którym
opowiada Ben – to fakty? Czy też chora wizja pana w słusznym wieku?
Choć początkowo odpowiedź na te
pytania zdaje się być dla czytelnika oczywista, to im dalej w las, tym więcej
drzew i nabiera się wątpliwości, aby wreszcie w pewnym momencie z całą
pewnością stwierdzić, że już niczego nie jest się pewnym, śledząc wersje
wydarzeń obydwu bohaterów. Dopiero ostatnie strony powieści rozwiewają wszelkie
wątpliwości. Fabuła tej książki – to strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o sam
pomysł na nią jak i poprowadzenie jej – akcję śledzimy z perspektywy Bena we
współpracy z adwokat Catherine Lockhart, Elliota Rosenzweiga jak i z doskoku
samej Catherine, przyglądając się jej życiu osobistemu. Raz śledzimy akcję w
czasie teraźniejszym, a raz – w przeszłym. I tu autorowi powinęła się nieco
noga od strony technicznej, bowiem w momencie, gdy stosował retrospekcję, nie
trzymał się raz obranego przez siebie czasu. W jednym z akapitów – przykładowo
– opowiada o zdarzeniach w wojennym Zamościu, a w kolejnym jest już mowa o
teraźniejszości. Podobnie w sytuacji odwrotnej, gdy akcja dzieje się w czasie
obecnym, a za chwilę, ni stąd ni zowąd, przenosimy się wstecz. Niby autor stara
się to jakoś związać, stawiając panią adwokat jako słuchaczkę opowieści Bena,
któremu z kolei zdarza się też znienacka odpływać myślami gdzieś daleko, ale to
i tak nie zmienia silnego wrażenia o niekonsekwencji autora.
Mam też delikatne zastrzeżenia do
klimatu powieści. W momencie, gdy Ben wraca we wspomnieniach do czasów wojny,
naprawdę nie czuć tu jej dramatyzmu. Bohater niby opowiada wszystko szczegółowo
i starannie, ale jednocześnie dość oschle i mało emocjonalnie.
Są to jednak drobne uszczerbki,
które nie wpływają negatywnie na całość tytułu, który czyta się naprawdę
świetnie, który nie daje chwili wytchnienia i który – jak wiele mu podobnych –
mimo że jest fikcją literacką, daje mocno do myślenia. Autor, pod wpływem
emocji wyniesionych ze śledzenia wojennej historii Polski, z poznawania
Holocaustu i dramatu z nim związanego, wyraża swój sprzeciw wobec faktu, że tak
wielu nazistów nigdy nie doczekało się zasłużonej kary za swoją zbrodniczą
działalność (np. Josef Mengele). W pełni to rozumiem i popieram każdy, choćby
najmniejszy wyraz sprzeciwu wobec tej niesprawiedliwości, nawet jeśli ma się on
wyrażać tylko (albo aż) za pośrednictwem książek takich jak Kiedyś byliśmy braćmi. Warto o tym
pisać, warto czytać dla wspomnianej już kultury pamięci i dla tych, którzy tego
dramatu zasmakowali.
Jest wiele powodów, aby poznawać Holocaust i o nim nauczać, ale chyba najważniejszym jest niedopuszczenie do tego, żeby się powtórzył[2].
Ocena: 5/6
[1] E. Springer, Milczenie
żywych, Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau, Oświęcim 2001, s. 16.
[2] R. H. Balson, Kiedyś
byliśmy braćmi, Świat Książki, Warszawa 2014, s. 228.
Oficja;na recenzja dla portalu Lubimy Czytać - LINK.
Wyzwania: Czytam literaturę amerykańską.
Czasy II wojny światowej to moje ulubione czasy w literaturze. Fabuła mnie zachęciła!
OdpowiedzUsuńMoje również. :) Polecam Ci tę książkę gorąco. :)
UsuńJeszcze nie czytałam, ale książka idealnie wpisuje się w moje gusta, więc na pewno po nowym roku przeczytam!
OdpowiedzUsuńZatem zaczniesz rok naprawdę dobrą lekturą. :)
UsuńOd czasu do czasu sięgam po podobne powieści, wiec tytuł sobie zapamiętam :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie zapamiętaj, bo jest tego wart. :)
UsuńMoże kiedyś po nią sięgnę, chociaż przyznam, że raczej nie nadaję się do czytania tego typu książek.
OdpowiedzUsuńA ja mimo wszystko polecam. :)
UsuńUważam, że takie książki trzeba czytać i nie można o tym trudnym temacie zapomnieć. Chętnie poznam tę historię.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. Jak najbardziej. :)
UsuńWarto się zasmakować, powiadasz. To może popróbuję :)
OdpowiedzUsuńWarto, pewnie, że warto. :)
UsuńChyba spasuję i nie sięgnę i nie przeczytam. Nie przepadam za takimi typu pozycjami, gdyż mi się strasznie ciężko czyta takie pozycje i męczę się z takimi historiami. Wolę zupełnie coś innego.
OdpowiedzUsuńJeśli tego typu tematyki nie lubisz to nic na siłę. :)
UsuńMam ją na oku od zapowiedzi i wiem na pewno, że przeczytam. Temat, który doprowadza mnie do szału, wkurza, dołuje i same negatywne emocje wzbudza. Ciągle sobie obiecuję, że przestanę je czytać. I czytam, bo masz rację, trzeba sobie i innym przypominać, do czego nasz rodzaj jest zdolny.
OdpowiedzUsuńI nigdy chyba ten temat nie przestanie na Ciebie tak mocno wpływać... Nic dziwnego zresztą...
UsuńHistoria podobna do "The Collini case" Ferdinanda von Schirach, nota bene wnuczka nazistowskiego burmistrza Wiednia odpowiedzialnego za deportację wiedenskich zydów do Terezina. Nie wiem, czy przetlumaczona na polski. A "Kiedys bylismy bracmi" poszukam. Dzięki za rekomendację. Podzielam w pelni Twoje odczucia co do tego tematu. Nie moglas tego lepiej wyrazic!
OdpowiedzUsuńAutor pomógł mi w wyrażeniu tego, co myślę. Sam - podejrzewam - ma podobne przemyślenia, stąd jego książka, którą gorąco polecam.
UsuńBardzo mądra myśl. Faktycznie - czytamy takie książki nie z powodów masochistycznych, bo lubimy się nimi katować, tylko dlatego, aby pamiętać, że kiedyś ktoś katował innych w sposób jaki jest opisany. Niemniej na TAKIE książki trzeba mieć odpowiednią chwilę. Ja nie potrafię ich czytać ot tak, muszą być starannie dobrane w czasie i miejscu.
OdpowiedzUsuńOczywiście, zgadzam się. sama też nigdy nie brałam do ręki tego typu książek w każdym momencie. Musiała przyjść na to odpowiednia chwila. Tego typu książki łatwe nie są pod względem emocjonalnym, no ale... trzeba je czytać. Po prostu trzeba.
UsuńMnie interesuja tego typu książki, więc pozycja trafia na moją listę
OdpowiedzUsuńMyślę, że książka przypadłaby Ci do gustu Aniu. :)
UsuńJak to dlaczego? ;) Powody są dwa: ludzie, którzy czynią zło i ludzie dobrzy, którzy powstrzymują się od działania. A tak wracając do tematu: bardzo sobie cenię literaturę traktującą o Holokauście i generalnie nigdy nie przepuszczam okazji, by sięgnąć po kolejny tytuł. Książka przez Ciebie proponowana zapowiada się intrygująco wręcz, chętnie skorzystam z rekomendacji.
OdpowiedzUsuńKomu jak komu, ale Tobie w szczególności polecam tę książkę. Znam już nieco Twój gust i wiem, że na tym polu był bardzo podobny do mojego. Także, czytaj śmiało. :)
UsuńZa każdym razem jak czytam u Ciebie recenzję książki opowiadającej o zbrodniach z okresu II wojny światowej, to odczuwam wyrzuty sumienia, że dodaje tytuły tych książek na listę, ale potem zapominam o nich i w efekcie nie czytam. Postaram się jednak to zmienić i naprawdę niedługo poznać historię napisaną przez Balsona, mimo że autor nie ustrzegł się pewnych wpadek. Mam jednak wrażenie, że w książce o takiej tematyce, drobne minusy nie są w ogóle istotne.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, to są tak maleńkie błędy w obliczu świetnej całości, że nie ma co się nimi sugerować. A samą książkę polecam gorąco Tobie i każdemu.
UsuńJak sobie pomyślę, ilu zbrodniarzy uniknęło kary i wyjechało sobie do Argentyny, to mnie krew zalewa po prostu. Książka trafia w moje gusta i chętnie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńTak... To tak przerażające, tak niesprawiedliwe, że zwyczajnie brak słów...
UsuńJa mam podobnie jak Ty, ilekroć sięgam po książki nawiązujące do tematyki do czasów II wojny światowej, Holocaustu i zbrodni nazistów, zadaje sobie pytanie; dlaczego Bóg na to wszystko pozwolił? Niestety, nie znajduje na to odpowiedzi :(
OdpowiedzUsuńOdpowiem Ci cytatem właśnie z tej książki:
Usuń"Mogę zadać panu oczywiste pytanie?(...) Skoro Bóg istnieje i są na to niepodważalne dowody, dlaczego dopuścił do Holocaustu? Gdzie wtedy był?(...) Moja odpowiedź brzmi tak: Bóg tam był, Catherine, był i płakał."
Jaki piękny cytat wzruszyłam się
UsuńSądzę, że cytat, który przedstawiłaś w swojej recenzji, odpowiadając na pytanie: "Dlaczego ciągle wracasz do tego trudnego tematu", trafia w sedno. Ja także sięgam po takiej książki, by pamiętać. To ważne!
OdpowiedzUsuńSama recenzją sprawiła, że książka "Kiedyś byliśmy braćmi" koniecznie musi się znaleźć w mojej biblioteczce!
Dysiu, koniecznie. Myślę, że byłabyś zachwycona lekturą, tak jak ja.
UsuńCieszę się, że współcześni autorzy co i rusz powracają do tych trudnych tematów - niestety ale mam wrażenie, że w młodszych rocznikach temat drugiej wojny światowej i dramatu całego świata jest całkowicie obojętna. Teraz mają w zasadzie wszystko na wyciągnięcie ręki. Pamiętam jak czytałam Kobieta w Berlinie, pierwsze wydanie wiele lat temu, do dziś wspomnienia tej książki we mnie żyją. Ważne, żeby "opływając w luksusach" pamiętać o tych, dzięki którym dzisiaj możemy być.
OdpowiedzUsuńBo to niestety prawda. Młodzież (są wyjątki) ma za nic ten wycinek historii, nie pamięta o tym dramacie i za pewnik bierze to, że wszystko to, co ma teraz będzie miała zawsze a tej pewności jakby coraz mniej w obliczu obecnych wydarzeń na świecie...
UsuńSzukałam ciekawego prezentu dla mojej mamy na imieniny i dzięki twojej recenzji już mam. Z chęcią ją kupię a potem podkradnę do przeczytania. Nigdy nie mogłam zrozumieć dlaczego ludzie zrobili krzywdę drugim ludziom i gdy byłam w Oświęcimiu przeżyłam ogromny szok jak tak można było traktować ludzi JAK? Z chęcią po katuje tą książką mojego 12 letniego syna niech wie co się działo i zrozumie czemu warto szanować drugiego człowieka.
OdpowiedzUsuńDobry pomysł na prezent, bo tu temat poruszony jest w delikatny i nienachalny sposób, nieostry, a mimo wszystko daje do myślenia. Jedna z lepszych książek, które w tym roku czytałam, więc kupuj śmiało. :)
UsuńZ pewnością kupię. Dziękuje za tą recenzje
UsuńNie moja tematyka ;)
OdpowiedzUsuńA szkoda, szkoda. :)
UsuńPrzy okazji zachęcam do wzięcia udziału w moim konkursie:
Usuńhttp://literaturomania.blogspot.com/2014/12/pomikoajkowy-konkurs-ksiazkowy.html
Ciekawa pozycja. Ja sama też ciągle wracam do II wojny światowej w swoich lekturach, choć nigdy nie zastanawiałam się dlaczego. Może faktycznie masz rację, że to kwestia takiej mentalnej asekuracji - pamiętając jak było, nie zapomnimy, że to może wrócić.
OdpowiedzUsuńbooklovinbypas.wordpress.com
Zatem i tę wpisz na swoją listę. :)
UsuńJa również nie mogę sobie wyobrazić całego tego ogromu tragedii, nienawiści, głupoty... Ale wracam do literatury wojennej z takich samym pobudek - i tu cytat, który przytoczyłaś idealnie odnosi się do mojego przypadku. Zdecydowanie sięgnę po ten tytuł, nie przeraża mnie drobna niekonsekwencja autora odnosząca się do opisów teraźniejszości i przeszłości, z całą resztą także sobie poradzę. Dziękuję za pokazanie tej książki :)
OdpowiedzUsuńTo tylko taki maleńki uszczerbek, o którym wspomniałam, bo mam czepliwą naturę. ;) Sama książka w całokształcie jest świetna i naprawdę szczerze ją polecam. Będziesz zadowolona z lektury. :)
UsuńZdecydowanie jest to książka dla mnie. Chociaż każda tego typu lektura wzbudza we mnie tak ogromne emocje, że potem muszę to "odchorować". Nie jestem w stanie tak po prostu przejść nad tymi wydarzeniami do porządku dziennego. Poczekam na odpowiedni moment i po nowym roku rozejrzę się za nią.
OdpowiedzUsuńWiesz, tu nie ma typowo obozowej tematyki, tej najcięższej, więc nie masz się czego obawiać. Książka robi wrażenie, ale daleko jej do typowo obozowych relacji.
UsuńOne mają szczególną wartość, zawsze płyną przez nie łzy. Ból i cierpienie...przyjaźń, wszystko w nich jest. Odwieczne pragnienie istnienia i niemoc.
OdpowiedzUsuńPiękne słowa...
Usuń