czwartek, 4 grudnia 2014

Kiedyś byliśmy braćmi - Ronald H. Balson





tłumaczenie: Jan Kraśko
tytuł oryginału: Once We Were Brothers
wydawnictwo: Świat Książki
data wydania: 19 listopada 2014
ISBN: 9788379434718
liczba stron: 796



Za każdym razem, gdy powracam w czytanych przez siebie książkach do czasów II wojny światowej, Holocaustu i zbrodni nazistów, na powrót zadaję sobie te same pytania, choć już wcześniej – jak mi się zdawało – znajdowałam na nie odpowiedzi. Zasadnicze pytanie, które wciąż jest aktualne i które nigdy nie traci na sile, jest najkrótsze: dlaczego? Dlaczego to wszystko się wydarzyło? Dlaczego Bóg na to pozwolił? Dlaczego ludzie na to pozwolili? Całą tę długą listę zdań zwieńczonych znakami zapytania zamyka jeszcze jedno, które padało także w komentarzach pod moimi opiniami na temat rzeczonych książek: dlaczego wciąż o tym czytasz? Przecież to tak trudny i bolesny temat… Nauczyłam się na to pytanie odpowiadać słowami Elisy Springer – czytam, by:

(…) nie zapomnieć, do jakiego szaleństwa może doprowadzić nienawiść rasowa i nietolerancja, ale nie dla rytualnych obrządków, lecz dla kultury pamięci[1].

Tymi słowami mogliby odpowiadać na pytanie dlaczego o tym piszesz? także autorzy podejmujący się tej tematyki w swoich tytułach. Bo pamiętać należy, bo każdy z nas jest to na swój sposób winien tym, którzy przeżyli ten dramat i mierzyli się z nim do końca swych dni jak i tym, którzy w mękach, bólu i głodzie umierali w obozach zagłady. Podejrzewam, że dokładnie z takiego samego założenia wyszedł autor debiutanckiej powieści pt. Kiedyś byliśmy braćmi – Ronald H. Balson – adwokat mieszkający w Chicago, którego częste podróże do naszego kraju jak i jego dramatyczna historia zainspirowały do stworzenia powieści plasującej się w kręgu historical fiction.

Rozpoczyna się mocnym uderzeniem, gdzie jeden z jej głównych bohaterów, Ben Solomon, znajdując się na jednym z chicagowskich przyjęć dobroczynnych, przystawia do twarzy pistolet znanemu i hojnemu filantropowi, Elliotowi Rosenzweigowi, oskarżając go publicznie o to, że jest byłym i nigdy niesądzonym za swoją zbrodniczą działalność nazistą o nazwisku Otto Piatek. Z racji podeszłego wieku Ben szybko zostaje uznany za człowieka nie do końca świadomego swoich czynów i słów, a samą sprawę Rosenzweig chce zdusić w zarodku. Jednak Ben twardo obstaje przy swoich racjach i za wszelką cenę chce je udowodnić oraz sprawić, by sprawiedliwości stało się zadość. By to osiągnąć, zatrudnia jedną z najlepszych prawniczek w mieście i opowiada jej historię swojego życia, w którym Rosenzweig miał odegrać rolę przyszywanego brata, który w zamian za sprawowanie nad nim opieki w dzieciństwie odpłacił się rodzinie Solomonów w najgorszy z możliwych sposobów. Czy wydarzenia, o którym opowiada Ben – to fakty? Czy też chora wizja pana w słusznym wieku?

Choć początkowo odpowiedź na te pytania zdaje się być dla czytelnika oczywista, to im dalej w las, tym więcej drzew i nabiera się wątpliwości, aby wreszcie w pewnym momencie z całą pewnością stwierdzić, że już niczego nie jest się pewnym, śledząc wersje wydarzeń obydwu bohaterów. Dopiero ostatnie strony powieści rozwiewają wszelkie wątpliwości. Fabuła tej książki – to strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o sam pomysł na nią jak i poprowadzenie jej – akcję śledzimy z perspektywy Bena we współpracy z adwokat Catherine Lockhart, Elliota Rosenzweiga jak i z doskoku samej Catherine, przyglądając się jej życiu osobistemu. Raz śledzimy akcję w czasie teraźniejszym, a raz – w przeszłym. I tu autorowi powinęła się nieco noga od strony technicznej, bowiem w momencie, gdy stosował retrospekcję, nie trzymał się raz obranego przez siebie czasu. W jednym z akapitów – przykładowo – opowiada o zdarzeniach w wojennym Zamościu, a w kolejnym jest już mowa o teraźniejszości. Podobnie w sytuacji odwrotnej, gdy akcja dzieje się w czasie obecnym, a za chwilę, ni stąd ni zowąd, przenosimy się wstecz. Niby autor stara się to jakoś związać, stawiając panią adwokat jako słuchaczkę opowieści Bena, któremu z kolei zdarza się też znienacka odpływać myślami gdzieś daleko, ale to i tak nie zmienia silnego wrażenia o niekonsekwencji autora.

Mam też delikatne zastrzeżenia do klimatu powieści. W momencie, gdy Ben wraca we wspomnieniach do czasów wojny, naprawdę nie czuć tu jej dramatyzmu. Bohater niby opowiada wszystko szczegółowo i starannie, ale jednocześnie dość oschle i mało emocjonalnie.

Są to jednak drobne uszczerbki, które nie wpływają negatywnie na całość tytułu, który czyta się naprawdę świetnie, który nie daje chwili wytchnienia i który – jak wiele mu podobnych – mimo że jest fikcją literacką, daje mocno do myślenia. Autor, pod wpływem emocji wyniesionych ze śledzenia wojennej historii Polski, z poznawania Holocaustu i dramatu z nim związanego, wyraża swój sprzeciw wobec faktu, że tak wielu nazistów nigdy nie doczekało się zasłużonej kary za swoją zbrodniczą działalność (np. Josef Mengele). W pełni to rozumiem i popieram każdy, choćby najmniejszy wyraz sprzeciwu wobec tej niesprawiedliwości, nawet jeśli ma się on wyrażać tylko (albo aż) za pośrednictwem książek takich jak Kiedyś byliśmy braćmi. Warto o tym pisać, warto czytać dla wspomnianej już kultury pamięci i dla tych, którzy tego dramatu zasmakowali.

Jest wiele powodów, aby poznawać Holocaust i o nim nauczać, ale chyba najważniejszym jest niedopuszczenie do tego, żeby się powtórzył[2].

Ocena: 5/6




[1] E. Springer, Milczenie żywych, Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau, Oświęcim 2001, s. 16.
[2] R. H. Balson, Kiedyś byliśmy braćmi, Świat Książki, Warszawa 2014, s. 228.


Oficja;na recenzja dla portalu Lubimy Czytać - LINK.


49 komentarzy:

  1. Czasy II wojny światowej to moje ulubione czasy w literaturze. Fabuła mnie zachęciła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje również. :) Polecam Ci tę książkę gorąco. :)

      Usuń
  2. Jeszcze nie czytałam, ale książka idealnie wpisuje się w moje gusta, więc na pewno po nowym roku przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Od czasu do czasu sięgam po podobne powieści, wiec tytuł sobie zapamiętam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może kiedyś po nią sięgnę, chociaż przyznam, że raczej nie nadaję się do czytania tego typu książek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uważam, że takie książki trzeba czytać i nie można o tym trudnym temacie zapomnieć. Chętnie poznam tę historię.

    OdpowiedzUsuń
  6. Warto się zasmakować, powiadasz. To może popróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba spasuję i nie sięgnę i nie przeczytam. Nie przepadam za takimi typu pozycjami, gdyż mi się strasznie ciężko czyta takie pozycje i męczę się z takimi historiami. Wolę zupełnie coś innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tego typu tematyki nie lubisz to nic na siłę. :)

      Usuń
  8. Mam ją na oku od zapowiedzi i wiem na pewno, że przeczytam. Temat, który doprowadza mnie do szału, wkurza, dołuje i same negatywne emocje wzbudza. Ciągle sobie obiecuję, że przestanę je czytać. I czytam, bo masz rację, trzeba sobie i innym przypominać, do czego nasz rodzaj jest zdolny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nigdy chyba ten temat nie przestanie na Ciebie tak mocno wpływać... Nic dziwnego zresztą...

      Usuń
  9. Historia podobna do "The Collini case" Ferdinanda von Schirach, nota bene wnuczka nazistowskiego burmistrza Wiednia odpowiedzialnego za deportację wiedenskich zydów do Terezina. Nie wiem, czy przetlumaczona na polski. A "Kiedys bylismy bracmi" poszukam. Dzięki za rekomendację. Podzielam w pelni Twoje odczucia co do tego tematu. Nie moglas tego lepiej wyrazic!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor pomógł mi w wyrażeniu tego, co myślę. Sam - podejrzewam - ma podobne przemyślenia, stąd jego książka, którą gorąco polecam.

      Usuń
  10. Bardzo mądra myśl. Faktycznie - czytamy takie książki nie z powodów masochistycznych, bo lubimy się nimi katować, tylko dlatego, aby pamiętać, że kiedyś ktoś katował innych w sposób jaki jest opisany. Niemniej na TAKIE książki trzeba mieć odpowiednią chwilę. Ja nie potrafię ich czytać ot tak, muszą być starannie dobrane w czasie i miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, zgadzam się. sama też nigdy nie brałam do ręki tego typu książek w każdym momencie. Musiała przyjść na to odpowiednia chwila. Tego typu książki łatwe nie są pod względem emocjonalnym, no ale... trzeba je czytać. Po prostu trzeba.

      Usuń
  11. Mnie interesuja tego typu książki, więc pozycja trafia na moją listę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że książka przypadłaby Ci do gustu Aniu. :)

      Usuń
  12. Jak to dlaczego? ;) Powody są dwa: ludzie, którzy czynią zło i ludzie dobrzy, którzy powstrzymują się od działania. A tak wracając do tematu: bardzo sobie cenię literaturę traktującą o Holokauście i generalnie nigdy nie przepuszczam okazji, by sięgnąć po kolejny tytuł. Książka przez Ciebie proponowana zapowiada się intrygująco wręcz, chętnie skorzystam z rekomendacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komu jak komu, ale Tobie w szczególności polecam tę książkę. Znam już nieco Twój gust i wiem, że na tym polu był bardzo podobny do mojego. Także, czytaj śmiało. :)

      Usuń
  13. Za każdym razem jak czytam u Ciebie recenzję książki opowiadającej o zbrodniach z okresu II wojny światowej, to odczuwam wyrzuty sumienia, że dodaje tytuły tych książek na listę, ale potem zapominam o nich i w efekcie nie czytam. Postaram się jednak to zmienić i naprawdę niedługo poznać historię napisaną przez Balsona, mimo że autor nie ustrzegł się pewnych wpadek. Mam jednak wrażenie, że w książce o takiej tematyce, drobne minusy nie są w ogóle istotne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, to są tak maleńkie błędy w obliczu świetnej całości, że nie ma co się nimi sugerować. A samą książkę polecam gorąco Tobie i każdemu.

      Usuń
  14. Jak sobie pomyślę, ilu zbrodniarzy uniknęło kary i wyjechało sobie do Argentyny, to mnie krew zalewa po prostu. Książka trafia w moje gusta i chętnie ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak... To tak przerażające, tak niesprawiedliwe, że zwyczajnie brak słów...

      Usuń
  15. Ja mam podobnie jak Ty, ilekroć sięgam po książki nawiązujące do tematyki do czasów II wojny światowej, Holocaustu i zbrodni nazistów, zadaje sobie pytanie; dlaczego Bóg na to wszystko pozwolił? Niestety, nie znajduje na to odpowiedzi :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem Ci cytatem właśnie z tej książki:

      "Mogę zadać panu oczywiste pytanie?(...) Skoro Bóg istnieje i są na to niepodważalne dowody, dlaczego dopuścił do Holocaustu? Gdzie wtedy był?(...) Moja odpowiedź brzmi tak: Bóg tam był, Catherine, był i płakał."

      Usuń
    2. Jaki piękny cytat wzruszyłam się

      Usuń
  16. Sądzę, że cytat, który przedstawiłaś w swojej recenzji, odpowiadając na pytanie: "Dlaczego ciągle wracasz do tego trudnego tematu", trafia w sedno. Ja także sięgam po takiej książki, by pamiętać. To ważne!
    Sama recenzją sprawiła, że książka "Kiedyś byliśmy braćmi" koniecznie musi się znaleźć w mojej biblioteczce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dysiu, koniecznie. Myślę, że byłabyś zachwycona lekturą, tak jak ja.

      Usuń
  17. Cieszę się, że współcześni autorzy co i rusz powracają do tych trudnych tematów - niestety ale mam wrażenie, że w młodszych rocznikach temat drugiej wojny światowej i dramatu całego świata jest całkowicie obojętna. Teraz mają w zasadzie wszystko na wyciągnięcie ręki. Pamiętam jak czytałam Kobieta w Berlinie, pierwsze wydanie wiele lat temu, do dziś wspomnienia tej książki we mnie żyją. Ważne, żeby "opływając w luksusach" pamiętać o tych, dzięki którym dzisiaj możemy być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to niestety prawda. Młodzież (są wyjątki) ma za nic ten wycinek historii, nie pamięta o tym dramacie i za pewnik bierze to, że wszystko to, co ma teraz będzie miała zawsze a tej pewności jakby coraz mniej w obliczu obecnych wydarzeń na świecie...

      Usuń
  18. Szukałam ciekawego prezentu dla mojej mamy na imieniny i dzięki twojej recenzji już mam. Z chęcią ją kupię a potem podkradnę do przeczytania. Nigdy nie mogłam zrozumieć dlaczego ludzie zrobili krzywdę drugim ludziom i gdy byłam w Oświęcimiu przeżyłam ogromny szok jak tak można było traktować ludzi JAK? Z chęcią po katuje tą książką mojego 12 letniego syna niech wie co się działo i zrozumie czemu warto szanować drugiego człowieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry pomysł na prezent, bo tu temat poruszony jest w delikatny i nienachalny sposób, nieostry, a mimo wszystko daje do myślenia. Jedna z lepszych książek, które w tym roku czytałam, więc kupuj śmiało. :)

      Usuń
    2. Z pewnością kupię. Dziękuje za tą recenzje

      Usuń
  19. Odpowiedzi
    1. Przy okazji zachęcam do wzięcia udziału w moim konkursie:
      http://literaturomania.blogspot.com/2014/12/pomikoajkowy-konkurs-ksiazkowy.html

      Usuń
  20. Ciekawa pozycja. Ja sama też ciągle wracam do II wojny światowej w swoich lekturach, choć nigdy nie zastanawiałam się dlaczego. Może faktycznie masz rację, że to kwestia takiej mentalnej asekuracji - pamiętając jak było, nie zapomnimy, że to może wrócić.

    booklovinbypas.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja również nie mogę sobie wyobrazić całego tego ogromu tragedii, nienawiści, głupoty... Ale wracam do literatury wojennej z takich samym pobudek - i tu cytat, który przytoczyłaś idealnie odnosi się do mojego przypadku. Zdecydowanie sięgnę po ten tytuł, nie przeraża mnie drobna niekonsekwencja autora odnosząca się do opisów teraźniejszości i przeszłości, z całą resztą także sobie poradzę. Dziękuję za pokazanie tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko taki maleńki uszczerbek, o którym wspomniałam, bo mam czepliwą naturę. ;) Sama książka w całokształcie jest świetna i naprawdę szczerze ją polecam. Będziesz zadowolona z lektury. :)

      Usuń
  22. Zdecydowanie jest to książka dla mnie. Chociaż każda tego typu lektura wzbudza we mnie tak ogromne emocje, że potem muszę to "odchorować". Nie jestem w stanie tak po prostu przejść nad tymi wydarzeniami do porządku dziennego. Poczekam na odpowiedni moment i po nowym roku rozejrzę się za nią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, tu nie ma typowo obozowej tematyki, tej najcięższej, więc nie masz się czego obawiać. Książka robi wrażenie, ale daleko jej do typowo obozowych relacji.

      Usuń
  23. One mają szczególną wartość, zawsze płyną przez nie łzy. Ból i cierpienie...przyjaźń, wszystko w nich jest. Odwieczne pragnienie istnienia i niemoc.

    OdpowiedzUsuń

SPAM, reklamy, wulgaryzmy oraz komentarze niezwiązane z tematyką wpisu bezwzględnie usuwam.