Kochani, jutro zaczynamy świętowanie. Aura świątecznie nie nastraja (u mnie śniegu brak), ale mam nadzieję, że nastrój w Waszych sercach dopisuje. Na te Święta Bożego Narodzenia chciałabym Wam życzyć tego, co najlepsze, czyli zdrówka (bo ono jest najważniejsze - nigdy o tym nie zapominajcie), spokoju w rodzinie, szczęścia, wielu uśmiechów, smakowitego jedzonka (takiego, które lubicie najbardziej) i wspaniałych prezentów, w których dominować będą... tak, książki. :) I pamietajcie, by znaleźć choć chwilę na czytanie.
Ściskam Was wszystkich świątecznie i zostawiam ze spontanicznym tekstem nt. filmu, który może nie jest tym typowo świątecznym, ale na ten czas nadaje się wyśmienicie. Jest tak naładowany pozytywną energią, humorem i uczuciami, że największy smutas uśmiechnie się podczas tego seansu - gwarantuję! :)
***************
gatunek: dramat, komedia, romans
produkcja: USA
premiera: 16 kwietnia 1993
reżyseria: Jeremiah S. Chechik
scenariusz: Barry Berman
Piszę ten tekst pewnego
niedzielnego wieczoru. Od jakiejś godziny bliźniacy Craig i Charlie z The
Proclaimers głośno śpiewają mi w kółko wciąż tę samą piosenkę, pt. I Gonna Be (500 miles). Jest już
naprawdę późno, domownicy już śpią, więc lada chwila spodziewam się wizyty
policjantów pragnących upomnieć mnie za zakłócanie ciszy nocnej. Jeśli do tego
nie uda mi się powściągnąć przy nich moich paralitycznych pląsów, które w moim
głębokim przekonaniu są tańcem, to panowie ci najpewniej zadzwonią po posiłki rodem
z pobliskiego szpitala psychiatrycznego. Czasu jakby coraz mniej, więc do
rzeczy!
O co chodzi? O wariatów. O
miłość. O film. I Johnny’ego Deppa też. W sumie o niego rozchodzi się tu
najmocniej. Nie jest tajemnicą, że tego aktora kocham miłością bezwarunkową od
niepamiętnych czasów, za każda rolę, za styl, za ekscentryczność, za
c(i)ałokształt… Do dziś przekonana byłam, że miłość ta wyżej już wznieść się
nie może – błąd! Może i bezwstydnie pnie się ku niebiosom, zostawiając mnie tu,
na ziemi z jeszcze ciepłymi wspomnieniami po filmie pt. Benny i Joon w reżyserii Jeremiah S. Chechika. Benny (Aidan Quinn)
– to pracownik warsztatu samochodowego, który stara się jak może, by połączyć
pracę z koniecznością opieki nad swoją chorą psychicznie siostrą Joon (Mary Stuart
Masterson). Co rusz zatrudnia nowe opiekunki, które zajmują się dziewczyną w
godzinach jego pracy, ale te nigdy na dłużej nie zagrzewają miejsca w domu
rodzeństwa. A to jednej problematycznie pachną włosy, a to druga używa
kiepskich metafor… Krótko mówiąc, ciężko sprostać specyficznym wymaganiom i
potrzebom Joon. Zatem Benny znów musi szukać kogoś do pomocy, ale los sam
podsuwa mu rozwiązanie, kiedy to w ramach pokerowej przegranej musi przyjąć pod
swój dach Sama, kuzyna swojego przyjaciela (w tej roli: Johnny Depp). I
wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że Sam również ma problemy psychiczne i
między nim a dziewczyną rodzi się uczucie.
I czego tu chcieć więcej? Depp
grający zakochanego wariata – to kwintesencja tego filmu. Mało tego, on ten
obraz zwyczajnie ukradł. Gdy w jednej ze scen pojawia się Sam, pozostali
aktorzy giną jak we mgle – zdają się być niewidoczni. Jedynie Masterson usiłuje
dotrzymać kroku Deppowi, ale gdzie jej tam do Mistrza Ról Ekscentrycznych… Depp
z przeciętnego filmu o lekkim zabarwieniu humorystyczno-romantycznym robi
obraz, który bez wątpienia na długo zapada w pamięć. Johnny w tym filmie – to
pozytywny wariat, zakochany wariat, który może i do końca nie jest świadom, co
znaczy miłość, ale kocha całym sobą i nie krępuje się, by okazać to na różne
sposoby, skrajnie odbiegające od zasad zdroworozsądkowych. I ile przy tym budzi
pozytywnych emocji, dowie się tylko ten, kto sam zasiądzie przed ekranem i
prześledzi dokonania zakochanego młodzieńca z kapeluszem na głowie.
Depp, jak niemal w każdej ze
swych ról, czaruje stylem gry aktorskiej, urzeka nietuzinkowością, charyzmą,
realizmem i stuprocentowym oddaniem się granej postaci. Patrząc na niego, nie
ma się wrażenia, że to aktor odgrywający rolę, za którą mu zapłacono. Ma się wrażenie,
że on naprawdę jest tą postacią – Johnny jest Samem, zwichrowanym psychicznie
młodzieńcem z iluzjonistycznym talentem, który robi tosty za pomocą żelazka.
- (...) do topienia sera lepiej używać ustawienia jak na wełnę.- Mówiłam mu.- Tak? A na co nastawił?- Na sztuczny jedwab[1].
Dobrze, więc mamy tu z lekka
ckliwą opowiastkę z humorystycznym zacięciem, ale czy można z niej wynieść coś
więcej? Jakiś morał, przesłanie, dobrą radę choćby? Nie można, a wręcz trzeba
to zrobić. Trzeba odkryć w sobie takiego pozytywnego wariata, choć przez chwilę
nim się poczuć i zapomnieć o racjonalizmie, powadze i do bólu ułożonym trybie
życia. Trzeba dać się ponieść emocjom i zwyczajnie czasem… zrobić coś głupiego.
Dla siebie, dla rodziny, dla partnera – tańczyć z kijem od szczotki przy
sprzątaniu, śpiewać do dezodorantu przed lustrem w łazience, usmażyć z rana
nago jajecznicę (uważając na pryskający tłuszcz!), dla lubego podśpiewując przy
tym I Gonna Be (500 miles)… Cokolwiek
– im większa tzw. korba w głowie, tym większy uśmiech na Twojej i czyjejś
twarzy.
I jakby ktoś jeszcze miał
wątpliwości, to Benny i Joon polecam
każdemu bez wyjątku, ale ostrzegam… Seans grozi dożywotnim zakochaniem się w
Deppie. A co z tymi, którzy już go kochają? Ci go kochać bardziej już nie mogą,
więc tylko wypolerują ramki na ołtarzyku z jego zdjęciami. Za co i ja się
wezmę, gdy pożegnam panów w niebieskich koszulach.
Dobry wieczór panom. Jak miło, że panowie wpadli!
[1] Benny i Joon, reż.
Jeremiah S. Chechik, 1993.
Uwaga! Ta piosenka uzależnia! :)
Ewuś, życzę Ci wspaniałych, pełnych magii Świąt:) Film znam i podpisuję się pod Twoimi słowami:) Pozdrawiam świątecznie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie i oczywiście wzajemnie, Olu. :) Pozdrowienia także dla córy, Kingomaniaczki. :)
UsuńO, dziękuję:) W swoim imieniu i oczywiście w imieniu córki:) Przekonuję się, że pasja bibliofilów-zbieraczy nigdy się nie kończy. Kiedy uzbierała kolekcję - zaczyna od początku... teraz będzie gromadzić w oryginale...
UsuńHaha, świetnie! Jeśli ma profil na FB to niech dołączy do grupy Stephen King Polska i pochwali nam się kolekcją. :) My, Kingoholicy chętnie i z wypiekami na twarzy podziwiamy zdobycze innych. :)
UsuńChętnie obejrzę, na pewno świetny film, bo masz dobry gust :) Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńO, jak miło. :) A film faktycznie dobry. Zresztą, skoro gra w nim Depp to inaczej być nie może. :) Wesołych! :)
UsuńŻyczę Ci wspaniałych, magicznych Świąt i wielu książkowych prezentów pod choinką!
OdpowiedzUsuńMam teraz straszną fazę na filmy i każdego dnia staram się jakiś obejrzeć, więc "Benny i Joon" już czeka w kolejce.
Dziękuję! Super, daj znać czy film Ci się podobał (ale jakoś nie wątpię, że tak będzie). :)
UsuńMelduję, że film bardzo mi się podobał i poprawił mi humor:)
UsuńO! Cieszę się bardzo. :) Prawda, że nastraja pozytywnie? :)
UsuńDokładnie tak, bardzo pozytywny film:)
UsuńSamych przyjemnych chwil w te Święta Ewo:)
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie. :)
UsuńNa film jednak się nie skuszę, ale dziękuję za życzenia i wzajemnie życzę czarodziejskich chwil, ciepłej rodzinnej atmosfery, uśmiechów, zdrówka, pyszności na stole, cudownych prezencików i spełnienia wszystkich marzeń.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i wzajemnie. Najlepszości! :)
UsuńJa Tobie również życzę Kochana cudownych Świąt!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. :)
UsuńW najbliższych dniach na pewno nie obejrzę tego filmu, z braku czasu. Ale może kiedyś. Bogatego książkowego Mikołaja!
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie! :)
UsuńJeżeli gra tam Johny Deep to mnie już niczym innym zachęcać nie trzeba :)
OdpowiedzUsuńI taki komentarz bardzo mi się podoba. ;);)
UsuńEwo, magicznych Świąt życzę :-)) A filmu nie znam, ale... bardzo mi się marzy już... :-)) Serdeczności :-))
OdpowiedzUsuńDziękuje i wzajemnie. :) A film gorąco polecam. :)
UsuńWesołych Świąt! :) Filmu nie oglądałam, ale może kiedyś zerknę na niego.
OdpowiedzUsuńDzięki i wzajemnie. :)
UsuńWszystkiego, co najlepsze, na te Święta i Nowy Rok:)
OdpowiedzUsuńDziękuje i wzajemnie! :)
UsuńŻyczenia świąteczne zawsze najlepiej składać osobiście, jednak ponieważ nie mam takiej możliwości, postanowiłam zrezygnować z oklepanych formułek i dla wszystkich moli książkowych przygotować w tym roku coś specjalnego :). Zapraszam na mojego bloga, na którym znajdziesz filmik, który możesz potraktować jako kartkę świąteczną w wersji deluxe ;). Mam nadzieję, że Ci się spodoba i WESOŁYCH ŚWIĄT! :)
Pozdrawiam,
Esa
Lecę oglądać. :D
UsuńCudownych, radosnych Świąt i wszystkiego dobrego w nowym roku :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie i nawzajem. :)
UsuńEwcia! Wszystkiego dobrego na Święta i cały Nowy Rok :) A film po prostu uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńHa! Wcale się nie dziwię, że go uwielbiasz. :) Ja też! :) Dziękuję i nawzajem. :)
UsuńI dla Ciebie - zdrowych, spokojnych i w rodzinnym gronie świąt Bożego Narodzenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. :)
UsuńNo po takiej entuzjastycznej opinii nie mogłabym nie zwrócić uwagi na ten film. Fajnie jest czasami obejrzeć coś superpozytywnego i optymistycznego, będę pamiętać o tym filmie :D
OdpowiedzUsuńPewnie, że fajnie. :) Nakręca pozytywnie ten film. :)
UsuńDziękuję za piękne życzenia. :)Zaryzykowałam i słucham piosenki... Jestem ciekawa, czy będzie za mną chodzić przez całe Święta. :)
OdpowiedzUsuńFilm chętnie obejrzę. Faktycznie to świetna propozycja, szczególnie na ten okres.
Życzę Ci trochę zaczytanych, ale przede wszystkim bardzo magicznych Świąt, cieszenia się z małych i dużych szczęść. Pozdrawiam!
Dziękuję bardzo i wzajemnie oczywiście. :) Znajdź chwilkę dla książki. :)
UsuńZatem ciepła w sercu życzę i białego puchu na zewnątrrz :)
OdpowiedzUsuńZ puchem może być marnie, ale ciepło już jest. :) Dziękuję i wzajemnie! :)
UsuńZdrowych i Pogodnych Świąt! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie. :)
UsuńTobie Także spokojnych i pogodnych Świąt :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie :)
Usuń"Benny i Joon" to rzeczywiście zwariowany film :) Zresztą ja lubię chyba każdy film z Deepem, choćby najdziwaczniejszy :)
OdpowiedzUsuńJa podobnie. ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńFilm z Deep'em wydaje się być kuszący.
OdpowiedzUsuńWydaje??? On taki jest. :)
Usuń