Dom jest dla ciebie ostoją? Oazą
spokoju po burzliwym i pełnym energii dniu spędzonym poza nim? To miejsce
będące symbolem bezpieczeństwa. Na ogół… Bo co, jeśli nagle ktoś cię w nim
zamknie uniemożliwiając ucieczkę? Co, jeśli miejsce, które stanowiło azyl,
nagle przeobrazi się w więzienie, z którego możliwe, że już nigdy nie
wyjdziesz?
Mam na imię Agnieszka. Moje mieszkanie ma na imię Instytut. Dwanaście godzin temu zostałam w nim uwięziona. Jest takie powiedzenie: „mój dom to moja twierdza”. Tak mówią. Jednak od dwunastu godzin mój dom jest moim więzieniem. Nie mogę z niego wyjść. Nikt nie może do niego wejść. [1]
Agnieszka z racji swojego dość
hulaszczego trybu życia często nie pamięta wydarzeń z poprzedniego wieczora i nocy. Nic więc dziwnego, że nie miała zielonego
pojęcia o tym, w jaki sposób znalazła się wraz z siedmiorgiem przyjaciół w swoim mieszkaniu
(zwanym Instytutem) zamknięta na cztery spusty. Co prawda drzwi mieszkania
otwierały się, ale po wyjściu na korytarz każdego, kto chciałby opuścić to
miejsce, ograniczała krata, a za nią zepsuta winda. Na nic zdały się krzyki
przez okno, kopanie drzwi czy nastawianie muzyki na najwyższe wartości
głośności. Zdawać by się mogło, że świat o nich zapomniał albo skutecznie ich
ignoruje… Jedynym kontaktem z rzeczywistością były dla uwięzionych tajemnicze
wiadomości, które na różne sposoby przesyłali im Oni – panowie i władcy ich wolności oraz życia… Jak wielką władzę mieli nad swymi więźniami
szybko zaczęli pokazywać za pomocą coraz brutalniejszych metod… Czy chora gra ostatecznie
skończy się happy endem, czy też będzie to opowieść o koszmarnej śmierci
młodych ludzi?
Tego dowiecie się z lektury
książki Jakuba Żulczyka pt. „Instytut”. Rzecz jasna, nie nastąpi to od razu –
na definitywne rozwiązanie tej mrocznej zagadki przyjdzie Wam poczekać niemal
do samego końca. A przedtem? Pierwsza połowa książki upływająca w specyficznym
marazmie akcji, gdzie w zasadzie tylko poznajemy kolejno bohaterów i jesteśmy
świadkami ich oswajania się z zastaną sytuacją – wszystko w dość przegadanym
stylu. Natomiast potem akcja nabiera tempa, co rusz nas czymś zaskakując.
Wszystko okraszone znaczną ilością wulgaryzmów… Wiem, że „rzucanie mięsem”
dodaje fabule ostrości, wyrazu i wiarygodności, aczkolwiek uważam, że w tym przypadku autor zdecydowanie
przesadził z ich ilością. Niestety mocno kłują w oczy.
Sam motyw zamknięcia grupki osób
w jednym pomieszczeniu i uprawiania z nimi mrocznych gierek przez czarny
charakter nie jest specjalnie innowacyjny, wielu z nas zna już takowe z innych powieści czy filmów. W „Instytucie” pomysł ten nie jest ukazany w
specjalnie intrygujący sposób, nie powala oryginalnością. Są tu, co prawda,
mocne momenty i chwile, w których naprawdę można poczuć siedzący strach na naszym ramieniu, ale to i
tak nie czyni powieści Żulczyka majstersztykiem literatury grozy.
Reasumując, jest dobrze, ale
spodziewałam się czegoś lepszego – co zresztą zapowiadał opis na okładce, jak i
ona sama. Wytrawni fani takich klimatów mogą poczuć się lekko zawiedzeni, ale
osoby niestykające się zbyt często z tego typu literaturą pewnie wsiąkną w koszmarny klimat „Instytutu”. Najlepiej sami oceńcie.
Ocena: 3,5/6
Czytając Twoją recenzję, w pierwszej chwili nasunął mi się na myśl "Azyl" z Jodie Foster. Ale to tylko dowodzi, że pomysł niezbyt oryginalny. Faktycznie okładka i zarys fabuły intryguje, ale po Twojej opinii widzę, że jednak to nic specjalnego.
OdpowiedzUsuńKornelio - tematyka już przerabiana miliony razy a i jej ujęcie wcale nie zaskakujące. Kolokwialnie mówiąc: szału nie ma. :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to też średniej jakości książka. Tak ją swego czasu zachwalano, i opis na okładce obiecuje wiele, ale niestety ja tez się zawiodłam.
OdpowiedzUsuńKamkap - a mogło być tak pięknie...Ech...
OdpowiedzUsuńOj, gdyby nie te wulgaryzmy... Nie cierpię jak jest ich za dużo, a jeszcze do tego jak są rzucane na oślep byle tylko były. Właśnie skończyłam taką jedną książkę, gdzie wulgaryzmów w dosłownym tego słowa znaczeniu nie ma, ale mimo wszystko wulgaryzm jest w niej obecny średnio w co drugim zdaniu. Trochę zagmatwane :-) Nie lubię takich książek i już.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w końcu mogłam poznać Twoją opinię o tej książce. Sama oceniłam jąą trochę lepiej, ale o dziwo ze wszystkimi Twoimi argumentami się zgadzam z perspektywy czasu. Może nieco dojrzałam przez ten rok?
OdpowiedzUsuńAgnieszko - tu jest ich zdecydowanie za dużo i nie uważam, by miały w większości jakieś sensowne uzasadnienie swojego występowania w książce...Wiadomo, czasem wulgaryzmy są potrzebne, ale tutaj...
OdpowiedzUsuńAnulko - może, może...Czasem po czasie troszkę inaczej patrzy się na dany tytuł, może to dlatego. :)
OdpowiedzUsuńChyba nie dla mnie, jakoś jej nie czuje, ale nie mówię, może kiedyś ...
OdpowiedzUsuńOkładka jest bardzo ciekawa i zastanowię się nad tą książką. Może akurat spodoba mi się?
OdpowiedzUsuńJak widzę książka nie zachwyca ani nie porywa, więc na razie się wstrzymam. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTosiu - zastanów się. :)
OdpowiedzUsuńKingo - no właśnie, może Ci się spodoba?:)
Kasandro - ano rewelacji nie ma. :)
Cóż, do specjalistki w tym gatunku jeszcze mi daleko, temat, choć tak znany to i tak ciekawy, chyba mimo wszystko bym się skusiła ;-)
OdpowiedzUsuńNapiszę szczerze, że zaczęłam jakiś czas temu czytać tę książkę, ale jakoś mnie ona nie zaciekawiła aż tak bardzo i zostawiłam ją w połowie na rzecz innej powieści. Może jeszcze do niej wrócę, ale na chwilę obecną nie czuje takiej chęci.
OdpowiedzUsuńOj ja nie lubię wulgaryzmów, jakaś taka nie współczesna jestem :) :)
OdpowiedzUsuńTemat mógłby być ciekawy ale raczej nie w tym wydaniu - wolałabym np. skopiowane mieszkanie i przeniesienie bohaterów na statek kosmiczny :) Ale to już byłaby inna opowieść pewnie , bo raczej w tej książce autor kosmitów nie uwzględnił ;) A tak poważnie , pozycja nie dla mnie - zdecydowanie !
Alison - ciekawe czy wycisnęłabyś z niej więcej pozytywów ode mnie. ;) Przeczytaj to się dowiemy. :)
OdpowiedzUsuńCyrysiu - jakoś mnie to nie dziwi, że odłożyłaś książkę na półkę...
Dalio - nie ma się co zmuszać...:)
Zaintrygowała mnie początkowo, ale po Twojej recenzji nie będę po nią raczej sięgać
OdpowiedzUsuńNo cóż, przynajmniej kilka tytułów filmów nasunęło mi się na myśl podczas czytania Twojej recenzji. Nie lubię powielania czyichś pomysłów, w dodatku w sposób pozostawiający wiele do życzenia, tak że raczej podziękuję:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Natasho - nie namawiam. :)
OdpowiedzUsuńIsadoro - właśnie, to już było...Nie namawiam. :) Pozdrawiam!
Ech :( A fabuła zapowiadała się naprawdę rewelacyjnie i bardzo ciekawie. Szkoda, że całość niestety nie sprostała Twoim oczekiwaniom, zakładam, że odebrałabym tę książkę podobnie.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że to będzie drugi Jakub Małecki czyli b.dobry pisarz literatury grozy z Polski, a mało mamy gatunkowo takich pisarzy. Oglądałam kiedyś wywiad z Żulczykiem, dość ciekawie się wypowiadał (może dlatego go zapamiętałam) i na pewno po jego książkę sięgnę, ale po twojej recenzji raczej zawaham się z jej kupnem i poczekam jak będzie w bibliotece.
OdpowiedzUsuńPodczas czytania recenzji również nasunęło mi się sporo podobnych przykładów, chociażby "Dajcie mi jednego z was" J.Getnera czy po prostu filmowych horrorów. Chyba spasuję... :)
OdpowiedzUsuńMarto - ja też się zawiodłam i to mocno. Okazało się, że książka jest zwyczajnie przereklamowana.
OdpowiedzUsuńSaro - ostatecznie nie ma co pisarza skreślać, napisał też kilka innych książek. Może tamte są znacznie lepsze? Trzeba sprawdzić. :)
Jenah - każdy miałby po kilka skojarzeń po zakończonej lekturze zapewne. :) Nie namawiam... :)
Książka czeka na mnie na półce :)
OdpowiedzUsuńPowieść dostała dość niską ocenę, ale ja jestem jej ciekawa, bo niedawno czytałam "Zmorojewo" Jakuba Żulczyka i podobało mi się :) Pomysł nie jest zbyt oryginalny, ale ja lubię takie klimaty :)
OdpowiedzUsuńOkładka niesamowita, w sumie jakby się znalazła ta książka w bibliotece to czemu nie :D
OdpowiedzUsuńTaki jest świat - czekam na Twoją recenzję. :)
OdpowiedzUsuńDosiaku - to ja może skuszę się na "Zmrojewo".:) Może ten tytuł bardziej przypadnie mi do gustu. :)
Sheti - tak, okładka robi wrażenie. :)
Czytałam "Instytut" już jakiś czas temu i pamiętam, że naprawdę podobał mi się. Nie czułam się zawiedziona, ponieważ niezbyt często sięgam po taką literaturę, więc wiele sytuacji potrafiło mnie zaskoczyć, a nawet przestraszyć.
OdpowiedzUsuńSylwuch - jeśli nie często sięgasz po tego typu literaturę to nic dziwnego. :) Ja wątek opisany w "Instytucie" przerabiałam już na wiele sposobów. :) Czy to w książkach, czy w filmach...:)
OdpowiedzUsuńPewnie z ciekawości sięgnęłabym po tę książkę, ale zastanowię się bo nie lubię przesadnych wulgaryzmów w książce.
OdpowiedzUsuńraczej po nią nie sięgnę, niby nie najgorsza, ale jednak szukam obecnie czegoś innego
OdpowiedzUsuńMelanio - zastanów się poważnie, bo wulgaryzmów jest naprawdę dużo.
OdpowiedzUsuńMiłośniczko - rozumiem. :)
Filmu z taką fabułą raczej bym nie obejrzała, ale po książkę chętnie sięgnę jak tylko uda mi się ją gdzieś wypatrzeć.
OdpowiedzUsuńTego typu książki pobudzają we mnie refleksje jak wiele zła skrywa się w nas samych. Nie doceniamy innych i to nas gubi. Stajemy się podatni na manipulację i w czyiś rękach możemy przeistoczyć się w marionetkę. Może fabuła na zaskakuje Ewo, ale pewnością powinni to przeczytać Ci, który mogą być w tego typu opałach. Pozdrawiam i dopisuję do swojej listy książek, które powinienem przeczytać.
OdpowiedzUsuńHm, rzeczywiście - okładka obiecuje mocną i ciekawą lekturę... Ale tak to bywa z okładkami;)) Mistrzowie grafiki potrafią nas omamić!!
OdpowiedzUsuńA u Ciebie znowu "mroczna lektura". Musisz miec wielki spokój w sobie, że lubisz tego typu książki. Ciekawe...:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Słyszałam wiele pozytywnych recenzji tej książki. Aż dziwne, że oceniasz ją tak nisko... No cóż, to kwestia gustu.;) Ja jednak nadal mam chęć sięgnąć po tą książkę - z czystej ciekawości i z miłości do powieści tego typu.;)
OdpowiedzUsuńAnnRK - spróbuj, może Tobie przypadnie do gustu. :)
OdpowiedzUsuńPatryku - zatem czekam na twoją recenzję. :)
Danusiu - ooo tak, potrafią wiele...:)
OdpowiedzUsuńOlu - w sobie może i mam, ale wokół niekoniecznie... ;)
Niko - przeczytaj i sprawdź czy Ci się spodoba. :)
Książka ta jest już od jakiegoś czasu na mojej liście do przeczytania. Po Twojej recenzji mój zapał ciut opadł ale i tak mam zamiar ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńBędę się raczej wystrzegać.
OdpowiedzUsuńTrudno jest mi przekonać się do książek spod pióra polskich autorów. Rezygnując z lektury "Instytutu" raczej niewiele stracę.
OdpowiedzUsuńBlackRose - każdy zasługuje na szansę. :)
OdpowiedzUsuńLaryso - ok. :)
Versatile - niektóre są naprawdę dobre, więc nie warto skreślać wszystkich polskich autorów. :)
bardzo ciekawy opis, ale książka chyba nie w moim stylu. ;)
OdpowiedzUsuńChociaż książka jest w 100% w moim guście, to wcześniej spotykałam się z "motywem zamknięcia" tylko w filmach, może więc mnie by jednak zaskoczyła. Juz kiedyś się uparłam na tę lekturę hm... teraz zadałaś mi klina bo nie wiem czy się kusić czy nie... ;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
oliwkowe pasje - nic na siłę. :)
OdpowiedzUsuńFuzjo - nie stawiałam bym tej książki na podium listy priorytetów raczej. :) W wolnej chwili możesz się skusić. :)