tłumaczenie: Tomasz Wilusz
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: 6 czerwca 2013
ISBN: 9788378395355
liczba stron: 336
Gdy po raz pierwszy moim oczom
ukazała się zapowiedź najnowszej powieści Stephena Kinga, liczyłam na wiele. Nie
zamierzam tu udawać potulnej fanki pisarza, która jak młody pelikan łyknie
wszystko to, co ten rzuci, i nie zamarudzi ni razu. Oczekiwania moje były
pokaźnych rozmiarów wobec tego dzieła ze względu na umiejscowienie akcji. Co w
pierwszej chwili może przyjść na myśl wytrawnemu fanowi Kinga, gdy usłyszy
hasło „wesołe miasteczko”? Pewnie klaun… a jeśli klaun, to i absolutny klasyk
pt. „To”… a jeśli „To”, to na pewno przerażająco wciągająca fabuła oraz potężna
doza strachu. Liczyłam w duchu, że podobne wrażenia spotkają mnie również przy
lekturze powieści „Joyland”.
Cóż to ten cały Joyland? To właśnie
wcześniej wspomniane wesołe miasteczko czy też park rozrywki, jak kto woli. To
tam znalazł pracę główny bohater powieści, Devin Jones. Młody (dopiero
wkraczający w dorosłość) chłopak, dwudziestojednoletni student, który
postanowił sobie dorobić w czasie wakacji (a raczej zarobić na koszty związane
z nauką). Joyland miał zapewnić Devinowi nie tylko zarobek, ale też ukojenie
dla zranionego serca, gdyż Wendy, jego pierwsza wielka miłość, nie potraktowała
go zbyt dobrze i praca w tym specyficznym miejscu miała pomóc w zatarciu śladów
po szkodliwej działalności dziewczyny w życiu Jonesa. O pierwszej miłości na
ogół się nie zapomina, Dev też nie zapomniał, jednak wydarzenia, które
rozegrały się w tym miejscu „produkującym rozrywkę” (jak mawiał jeden z
tamtejszych pracowników), bez wątpienia kazały skupić mu uwagę na czymś zgoła
innym… Z jednej strony napiera na niego zasłyszana historia sprzed lat o
brutalnym morderstwie na terenie Joylandu i chęć rozwikłania zagadki, kto jest
mordercą, z drugiej zaś – więź z pewnym małym chłopcem i jego samotną matką.
Jak łatwo się domyślić, King
przedstawił nam bardzo uczuciowego bohatera. Emocje tego młodego mężczyzny
wylewają się z kart powieści wprost – że użyję takiego obrazowego określenia – do
naszych oczu i umysłów. Nie znaczy to jednak, że mamy tu do czynienia ze zniewieściałym
mazgajem – co to, to nie. Dev wszak jest odważnym bohaterem, co udowodnił nie
raz. Jednocześnie to zwyczajny chłopak, który dopiero wchodzi w dorosłość,
dojrzewa na naszych oczach. A jeśli tak wiele można powiedzieć o bohaterze
danego utworu, to może oznaczać to tylko jedno – doskonałą jego kreację (jak i
większości innych postaci w tej powieści). Kingowi chyba nigdy nie można było
zarzucić tworzenia nudnych, banalnych czy mdłych postaci – zawsze są wyraziste
i dają się lubić (nawet jeśli w toku fabuły wyrżną tuzin przypadkowych ludzi).
Sama historia jest niczego sobie
– całkiem dobry pomysł okraszony tym, co dla Kinga charakterystyczne, czyli słowolejstwem,
gawędziarstwem. Ja to akurat kocham, inni nienawidzą – nie ma sensu na ten
temat się dłużej rozwodzić, bo zdania są w tym przypadku podzielone chyba po
równo.
Mamy plus, mamy neutral, teraz
przyszła pora na minus. Zaskoczeni, że jakiś w moim mniemaniu jest? Ano jest.
Oprócz wątku obyczajowego ze szczyptą morderstwa mamy też i ciut fantastyki. I
tutaj się King nie przyłożył – trzeba to powiedzieć otwarcie. Wygląda to trochę
tak, jakby napisał całość, a ktoś z jego otoczenia to przeczytał i powiedział:
„Staaary, ale gdzie strachy? Weź tu dopisz coś, co ludzi z łóżek wyrwie, bo
inaczej pomyślą, że to nie ty książkę napisałeś”. I King się wziął i posłuchał…
na swoje nieszczęście, bo nikogo to z łóżek nie wyrwie. Baa, nawet stare
bambosze dalej będą się mocno na nogach trzymać! Wątek ten poprowadzony jest
bardzo kiepsko, mam wrażenie, że na tzw. „odczep się”. Panie King, trzeba było
albo się postarać, albo całkiem sobie odpuścić ten element…
I to by było na tyle, jeśli
chodzi o moje wrażenia po przeczytaniu najnowszego dzieła Kinga. Nie są podobne
do tych, które miałam po przeczytaniu powieści „To” – teraz nawet mi z lekka
wstyd, że przed lekturą ośmieliłam się powiązać te dwa utwory. Co i tak nie
zmienia mojej sympatii do twórczości jednego z moich ulubionych pisarzy. Czekam
teraz z utęsknieniem na nową dawkę wrażeń, których niewątpliwie dostarczy „Doctor Sleep”.
Ocena: 4/6
Przyznam się bez bicia - Kinga nigdy nie czytałam, bo horrory nie są w moim guście. Nie lubię się bać. Jednak myślę (wnioskując z Twojej opinii), że niejeden fan strachu spędziłby nad tą książką kilka przyjemnych minut.
OdpowiedzUsuńW tej książce jest tyle horroru...co w kiszonych ogórkach. :) Także śmiało, nie ma się czego obawiać. :)
UsuńJa również - Kinga jeszcze nie czytałem, pisze to już któryś raz, ale to się musi zmienić Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńwww.imperiumlektur.blogspot.com
Koniecznie musisz to zmienić, koniecznie... :)
UsuńFaktycznie u mnie też czeka na swoją kolej, tym bardziej, że mojego taty kolekcja stoi na półeczkach:))
UsuńJak masz ją na wyciągnięcie ręki to nie czekaj! :)
UsuńA ja się dalej powoli przekonuję do Kinga, ale chyba wybrałam złą lekturę na początek, bo zaczęłam od Dallas'63 i utknęłam w połowie i tak tkwię od roku.
OdpowiedzUsuńJa "Dallas'63" mam cały czas przed sobą, ale faktycznie jak na pierwsze spotkanie z Kingiem chyba nienajlepszy wybór- tak mi się wydaje. :) trzeba było zacząćod klasyki spod jego pióra. :)
UsuńKsiążka już za mną, lecz osobiście nie powaliła mnie na kolana. Myślałam, że będę miała do czynienia z horrorem a nie z powiescią obyczajową, stąd moje rozczarowanie.
OdpowiedzUsuńCóż, w zasadzie mam bardzo podobne zdanie do twojego. Szkoda, ale Kingowi się to zdarza, że czasem zwyczajnie nie zachwyca. :)
UsuńJuż Ci mówiłam, że ja dopiero zamierzam zawrzeć bliższą znajomość z panem Kingiem, na razie mamy za sobą tylko krótki flirt w postaci "Zielonej mili", ale "Ręka mistrza" czeka na swoją kolej, a apetyt mam dużo większy. Być może "Joyland" też kiedyś przeczytam, ale jest wiele innych pozycji tego autora, które wyprzedzają ją w mojej kolejce czytelniczej:)
OdpowiedzUsuńFlirtuj z nim częściej, bo mimo wszystko warto. :)
UsuńMoja przygoda z Kingiem dopiero się zaczęła, bo jak na razie wypożyczyłam z biblioteki tylko opowiadania ("Wszystko jest względne") i hm... spodziewałam się trochę więcej po mistrzu horroru, ale jak na razie mało w tym horroru. Niczego nie skreślam, będę jeszcze próbowała powieści :) "Joyland" wygląda dość zachęcająco i uśmiecha się do nas z półek księgarni, ale skoro mówisz, że mało w nim horroru... Cóż, może po niego sięgnę, dla rozrywki, jeśli akurat wpadnie gdzieś w moje łapy :)
OdpowiedzUsuńJa bym raczej nie polecała zaczynania od opowiadań, chyba że od "Czarnej Bezwzględnej Nocy". :)
UsuńCzyli nie ja jedna czepiłam się tego nieudanego wątku paranormalnego :) Ocena ciut niższa od mojej, ale w zasadzie miałyśmy chyba te same uwagi. Choć mi się bardzo podobało, nawet mimo (a może paradoksalnie przez) tę inność, Joyland dość mocno odbiega od standardowych powieści Kinga i... i dobrze. Bo mamy powiew świeżości :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale mnie tym niedociągnięciem z lekka (albo i z ciężka ;) ) zniesmaczył... :) Stąd punkcik mniej niż u Ciebie. :)
UsuńTwórczość tego autora jest mi również jeszcze obca i przyznam szczerze,że mi trochę wstyd bo jego książki mam w swoich zbiorach,a jeszcze ani jednej nie przeczytałam ale po Twojej recenzji Ewo mam świetną motywację, by się za nie zabrać:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za motywację:),
Pozdrawiam serdecznie:)
Cieszę się, jeśli Cię motywuję do czytania książek Kinga - naprawdę warto poświęcić im czas. :) Pozdrawiam! :)
UsuńNajpierw Paulina, teraz Ty o "Joyland" piszecie... Trzeba będzie w końcu mi samej się przekonać czy faktycznie wątek paranormalny jest aż tak zły, niekingowy wręcz ;)
OdpowiedzUsuńOj jest, ale sprawdź sama. :)
UsuńKing moim ulubionym autorem na pewno nie jest, jego książki jak dla mnie są raczej przeciętne, albo co najwyżej dobre. Po tę powieść na pewno nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńmoże kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńNo! I to jest prawdziwie profesjonalna recenzja profesjonalnej fanki - krytyczna w mądry sposób.
OdpowiedzUsuńPóki co u mnie wielki stos do przeczytania, do którego nic nie dokładam.
Pozdrawiam :)
Dzięki Olu! :) A do tego stosu to i ja się chyba dołożyłam. ;) Cze3kam na recenzję "Dźwięków kolorów" Liao. :)
UsuńOj, dołożyłaś się, dołożyłaś :-)
UsuńJa na razie czekam na lekturę tejże - na razie śmieje się do mnie z półki, ustawiłam ją okładką z przodu, nie brzegiem. Rozkosz czekania :-) Chciałabym się w nią wsmakować, wtopić - bez pośpiechu.
A "Nic nie trwa wiecznie" na razie mama czyta i jej się podoba.
:)
"Nic nie trwa wiecznie" to dość lekka lektura, typowo kobieca, więc nic dziwnego, że się jej podoba. :) Co do "Dźwięków kolorów" to nie ma tam zbyt wiele tekstu, w który można by się weń wtopić, ale jeśli uzupełnić to o te ilustracje...Mistrzostwo!:)
UsuńWiem :) Ale miałam na myśli właśnie to połączenie: tekst + ilustracje. No i ten tekst to nie jest taka zwykła proza. To raczej poezja, a ta jest bezdenna :)
UsuńPięknie powiedziane, bezdenna proza... Już czuję, że ta recenzja będzie hitem. :)
Usuńoj tam, oj tam :-)
Usuń:))
,,Joyland" do mnie pocztowo nadciąga i już nie mogę się doczekać lekury! Z wcześniejszych recenzji zagranicznych jak i polskich uczuliłam się właśnie na to, że ,,Joyland" horrorem nie jest i ma w sobie dużo z ,,obyczajówki", więc na straszenie się nie nastawiam.
OdpowiedzUsuńRównież czekam na ,,Doctor Sleep" i mam nadzieję, że autor nie zawiedzie, w końcu tworzyć coś w cieniu ,,Lśnienia" nie jest łatwo.
Dokładnie! "Doctor Sleep" wzbudzi pewnie znacznie większe emocje. :)
UsuńAutor wydała już tyle książek, a ja miałam okazję zobaczyć jedynie ekranizację jednej z nich. Cóż, nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Co do tej pozycji, to chętnie bym ja przeczytała. xD
OdpowiedzUsuńEkranizacja, której z jego książek to była?:)
UsuńKurczę, czuję rozczarowanie... czyżby King zapomniał, jak przestraszyć i oczarować czytelnika jednocześnie?
OdpowiedzUsuńChyba mu się troszkę zapomniało... :)
UsuńChyba w końcu dzisiaj idę po swój egzemplarz i nie mogę doczekać się czytania...Jestem nastawiona zarówno optymistycznie, jak i trochę sceptycznie, więc zobaczymy. A "To" nic już nie przebije :D
OdpowiedzUsuńŚwietne tło:))
Oj tak, "Tło" nie ma sobie równych...Chociaż..."Bastion" jest równie dobry. ;)
Usuń"Tło", mówisz...;)
UsuńOj przepraszam. ;) Jak się człowiek śpieszy to mu wychodzi Tło zamiast To. ;)
UsuńPrzeczytałam do tej pory tylko dwie książki Kinga, więc jakichś wielkich porównań i oczekiwań nie mam. Ale "Joyland" kusi i to bardzo. Mam też w planach "TO", ale przeczytam pewnie po tej najnowszej ;)
OdpowiedzUsuńI dobrze, bo jak najpierw przeczytasz "To" a potem "Joyland" to ta druga mocno starci w Twoich oczach - tak mniemam. :)
UsuńKażda kolejna recenzja książki Kinga przypomina mi o tym, że MUSZĘ w końcu poznać prozę tego autora! Nawet się zastanawiałam, czy tej swojej przygody nie zacząć właśnie od Joylandu, ale chyba jednak skuszę się na którąś ze starszych książek tego autora.
OdpowiedzUsuńJa też bym polecała zacząć od którejś ze starszych jego książek a z nowszych może "Ręka mistrza". :)
UsuńZdecydowanie zacznę od starszej, myślę o "Lśnieniu", bo film uwielbiam i chętnie poznałabym pierwowzór :-)
UsuńBardzo dobry pomysł! Zwłaszcza, że w tym roku wychodzi powieść Kinga, która dużo ze "Lśnieniem" będzie miała wspólnego. :)
UsuńNono a ja myślałam, że będzie Twoje wielkie ŁAŁ! Przeczytam ją tak czy siak :) ale... kiedyś tam.
OdpowiedzUsuńNiestety ŁAŁ nie było. :) Nie tym razem.
UsuńDo tej pory przeczytałam tylko jedną powieść pana King'a :) I bardzo mi się podobała. Tej nawet na oczy nie widziałam, ale przeczytam żeby się przekonac czy rzeczywiscie jest taka zła :)
OdpowiedzUsuńZła ta książka nie jest. :) Ma tylko niedopracowany wątek fantastyczny, ot wszystko. :)
UsuńCzytałam wiele pozytywnych opinii o tej książce. Jak mi znów przyjdzie ochota na Kinga, a pewnie tak będzie, to sięgnę po nowość ;)
OdpowiedzUsuńMiłej lektury. :)
UsuńJak na razie czytałam tylko Cujo tego autora. Spodobało mi się i po tę książkę też z pewnością sięgnę. Szkoda, że jednak nie jest taka wspaniała jak myślałam
OdpowiedzUsuńAno wg mnie nie jest, ale może akurat Tobie się spodoba. :) Poziom "Cujo" to jednak nie jest...
Usuń''To'' jest faktycznie genialne, szkoda że Joyland nie jest tak dobre no ale cóż. Kinga uwielbiam mimo ze czytałam go ostatnio... nawet nie pamiętam kiedy. Chyba pora powrócić do mistrza;)
OdpowiedzUsuńNa powrót do czytania książek Mistrza zawsze jest dobra pora. :)
UsuńJako że jestem zakochana, niemalże w twórczości tego pana, jego najnowszą książkę na pewno przeczytam- ale po seji ;)
OdpowiedzUsuńWitam w klubie zakochanych. :)
UsuńTo już druga recenzja "Joylandu", na którą się natknęłam. Również dosyć pozytywna. Myślę, że wkrótce uda mi się sięgnąć po tę powieść.
OdpowiedzUsuńŻyczę by Ci się udało. :)
UsuńSłyszałam już, że wielkiej grozy w tej powieści nie ma. Na wątek fantastyczny też się skarżono, więc spodziewałam się, że nie będziesz mogła zachwycić się "Joylandem". No trudno, kiedyś przeczytam, ale najpierw jednak wezmę się za stare, dobre, kingowskie horrory :)
OdpowiedzUsuńI bardzo słusznie Dosiaku, takie podejście do sprawy bardzo mi się podoba. :)
UsuńUch, a u mnie wstyd, bo nadrabiam zaległości z klasyki, w związku z tym... Kinga jeszcze nie czytałam. Ale nadrobię to, chociaż od tej powieści na pewno nie zacznę.
OdpowiedzUsuńPrzy klasyce takie zaległości to absolutnie nie jest wstyd. :)
UsuńNie miałam jeszcze przyjemności poznać twórczości pana Kinga i po przeczytaniu Twojej recenzji, wiem że przygody z tym autorem nie zacznę od "Joylandu". Wolę sięgnąć po jakąś ze starszych jego książek:)
OdpowiedzUsuńBardzo mądra decyzja! :)
UsuńNa "Doctora Sleep" też mocno czekam :) Już tak dawno Kinga nie czytałam, że muszę w końcu coś wypożyczyć. Zastanawiam się nad "Pod kopułą" i "Dallas '63".
OdpowiedzUsuń"Dallas '63" Ci nie doradzę, bo sama nie znam jeszcze. :) "Pod kopułą" jest całkiem ok. :)
UsuńZakupiłem w dniu premiery - ogólnie książka prezentuje się bardzo dobrze, a co tam w środku i jak to odbiorę? Mam nadzieję, że dowiem się tego w wakacje ;)
OdpowiedzUsuńOby Tobie się spodobała. :)
UsuńMoże książka straszna nie jest, ale autora na zdjęciu można się przestraszyć zdecydowanie;)
OdpowiedzUsuńHehe, taak King ma specyficzną urodę. ;);)
UsuńNapaliłam się na tę książkę jeszcze przed premierą, ale powolutku mój entuzjazm gaśnie.
OdpowiedzUsuńAle i tak daj jej szansę...zła nie jest. Tylko mała wadę ma. ;)
UsuńNie czytałem żadnej powieści Kinga i nie wiem, od której zacząć :( Po przeczytaniu wielu recenzji chyba zacznę od "To", bo to do mnie najbardziej przemawia ;)
OdpowiedzUsuńhttp://recenzje-daniela.blogspot.com/
Jeśli tylko nie odstrasza Cię długość "To" to jak najbardziej. :)
UsuńJak nadrobię zaległości z wszcześniejszych książek S. Kinga, a przed wszystkim "Cztery pory roku" ;) to będę szukać "Joylanda" ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I słusznie. Pozdrawiam. :)
UsuńMój mąż zaczytuje się Kingiem i już zaciera ręce na tę książkę, chyba mu ją sprezentuję - tak bez okazji :)
OdpowiedzUsuńBędzie wniebowzięty. :)
UsuńJeżeli wszystko dobrze pójdzie to niedługo zamówię "Joyland". Normalnie moja radość nie zna granic :P. Uwielbiam klimaty wesołego miasteczka... i uwielbiam Pennywise'a tańczącego clowna ;3!
OdpowiedzUsuńAle mam pytanie, bo często słyszałem, że "Joyland" jest tak samo emocjonalne jak "Zielona mila"... prawda to, czy nie :D?
Pozdrawiam!
Melon
Nie no, moim zdaniem "Zielona mila" to większy wyciskacz łez. :) Mocniej działa. "Joyland" też wzrusza, ale nie tak jak "Zielona...". :) Pozdrowionka!
UsuńDzielę go na "starego" i "nowego" Kinga - stare są rewelacyjne, a nowe już nierówne. Dla mnie jak na razie najsłabsza okazała się "Komórka" - nawet nie doczytałam. Miałam też problem z "Historią Lisey", ale do niej muszę zrobić drugie podejście.
OdpowiedzUsuńW tych starych też zdarzają się gorsze tytuły. Nie dziwię się, że te dwa tytuły nie bardzo przypadły Ci do gustu - ja też nie jestem ich fanką.
UsuńJa jeszcze "Joyland" nie zaczęłam czytać, ale czeka mnie to :))
OdpowiedzUsuńCzekam zatem na recenzję. :)
UsuńNie byłam tak do końca przekonana tą książką, ale ty w zupełności mnie do niej przekonałaś. Mam zamiar ją kupić. :>
OdpowiedzUsuńKierując się tym, co jest napisane na dole:
http://czytelniczka-akihiko.blogspot.com/ zostawiam link do swojego nowo powstałego bloga. :)
Serdecznie pozdrawiam Akihiko. :)
No to cieszę się. ;)
UsuńWstyd się przyznać, ale Kinga wciąż jeszcze nie spróbowałam. Na szczęście na półce stoi "Kopuła", więc może już wkrótce to się zmieni. :)
OdpowiedzUsuńRaczej "Pod kopułą'. :) Przyjemnie się czyta i szybko. :)
UsuńCo prawda liczyłem na jeszcze bardziej pozytywną opinię, ale i tak jest nieźle, bo podskórnie obawiałem się, że jednak King zawiedzie. Książkę oczywiście już mam w swojej kolekcji, tylko jeszcze nie mam czasu się za nią zabrać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ano zachwycić mnie nie zachwycił...:) Ale nie było tak źle. :)
UsuńSkoro prawdziwa znawczyni prozy Kinga daje tej książce 4, to mogę się spokojnie zabierać za czytanie. ;)
OdpowiedzUsuńTak, ale ma w swoim dorobku lepsze tytuły. :)
UsuńUwielbiam Kinga, więc i tę książkę polubiłam. Nie mogło być inaczej;))
OdpowiedzUsuńJa też, choć tej akurat nie pokochałam całym sercem. ;)
Usuńrecenzja świetna! jeszcze nie czytałam tej pozycji, ale pewnie sięgnę niedługo. Kinga przeczytałam ostatnio Wielki Marsz i muszę przyznać, że ta lektura mną wstrząsnęła, więc się pewnie na jej temat wypowiem. Pozdrawiam ciepło w tak upalny dzień;))
OdpowiedzUsuńAaaaa "Wielki marsz" to jedna z moich ulubionych książek Kinga, dlatego baaardzo się cieszę, że przypadła Ci do gustu. :) Najbardziej chyba poraża jej..realizm...To, że zdarzenia w niej opisywane naprawdę mogłyby się wydarzyć...Pozdrawiam! :)
UsuńI kolejny tytuł, który muszę zamieścić na swojej liście książek do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńnie jestem wielkim fanem horrorów, ale te w wersji ksiązkowej bardziej do mnie przemawiają. Jestem ciekawa kolejnego dzieła pana Kinga. Obym się nie zawiodła :)
OdpowiedzUsuńAkurat w "Joylandzie" jest tyle hororu co kot napłakał. :)
OdpowiedzUsuńPodobała mi się, choć nie tak bardzo jak "Dallas 63", ale strasznie urzekła mnie okładka oryginalnego wydania:) jest tak przepięknie "pulpowata" i dokłądnie w stylu lat 60':) U nas King nie ma szcześcia do okładek:(
OdpowiedzUsuńTo fakt, ale i tak okładki Prószyńskiego są znacznie lepsze od Albatrosa. ;)
UsuńJoyland.... hmmmm....dla mnie zbyt spokojny i nudny. Jak na Kinga oczywiście :)
OdpowiedzUsuńTym razem się mogę z Tobą zgodzić. ;)
Usuń