piątek, 14 czerwca 2013

"Joyland" Stephen King



tłumaczenie: Tomasz Wilusz
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: 6 czerwca 2013
ISBN: 9788378395355
liczba stron: 336


Gdy po raz pierwszy moim oczom ukazała się zapowiedź najnowszej powieści Stephena Kinga, liczyłam na wiele. Nie zamierzam tu udawać potulnej fanki pisarza, która jak młody pelikan łyknie wszystko to, co ten rzuci, i nie zamarudzi ni razu. Oczekiwania moje były pokaźnych rozmiarów wobec tego dzieła ze względu na umiejscowienie akcji. Co w pierwszej chwili może przyjść na myśl wytrawnemu fanowi Kinga, gdy usłyszy hasło „wesołe miasteczko”? Pewnie klaun… a jeśli klaun, to i absolutny klasyk pt. „To”… a jeśli „To”, to na pewno przerażająco wciągająca fabuła oraz potężna doza strachu. Liczyłam w duchu, że podobne wrażenia spotkają mnie również przy lekturze  powieści „Joyland”.

Cóż to ten cały Joyland? To właśnie wcześniej wspomniane wesołe miasteczko czy też park rozrywki, jak kto woli. To tam znalazł pracę główny bohater powieści, Devin Jones. Młody (dopiero wkraczający w dorosłość) chłopak, dwudziestojednoletni student, który postanowił sobie dorobić w czasie wakacji (a raczej zarobić na koszty związane z nauką). Joyland miał zapewnić Devinowi nie tylko zarobek, ale też ukojenie dla zranionego serca, gdyż Wendy, jego pierwsza wielka miłość, nie potraktowała go zbyt dobrze i praca w tym specyficznym miejscu miała pomóc w zatarciu śladów po szkodliwej działalności dziewczyny w życiu Jonesa. O pierwszej miłości na ogół się nie zapomina, Dev też nie zapomniał, jednak wydarzenia, które rozegrały się w tym miejscu „produkującym rozrywkę” (jak mawiał jeden z tamtejszych pracowników), bez wątpienia kazały skupić mu uwagę na czymś zgoła innym… Z jednej strony napiera na niego zasłyszana historia sprzed lat o brutalnym morderstwie na terenie Joylandu i chęć rozwikłania zagadki, kto jest mordercą, z drugiej zaś – więź z pewnym małym chłopcem i jego samotną matką. 


Jak łatwo się domyślić, King przedstawił nam bardzo uczuciowego bohatera. Emocje tego młodego mężczyzny wylewają się z kart powieści wprost – że użyję takiego obrazowego określenia – do naszych oczu i umysłów. Nie znaczy to jednak, że mamy tu do czynienia ze zniewieściałym mazgajem – co to, to nie. Dev wszak jest odważnym bohaterem, co udowodnił nie raz. Jednocześnie to zwyczajny chłopak, który dopiero wchodzi w dorosłość, dojrzewa na naszych oczach. A jeśli tak wiele można powiedzieć o bohaterze danego utworu, to może oznaczać to tylko jedno – doskonałą jego kreację (jak i większości innych postaci w tej powieści). Kingowi chyba nigdy nie można było zarzucić tworzenia nudnych, banalnych czy mdłych postaci – zawsze są wyraziste i dają się lubić (nawet jeśli w toku fabuły wyrżną tuzin przypadkowych ludzi).

Sama historia jest niczego sobie – całkiem dobry pomysł okraszony tym, co dla Kinga charakterystyczne, czyli słowolejstwem, gawędziarstwem. Ja to akurat kocham, inni nienawidzą – nie ma sensu na ten temat się dłużej rozwodzić, bo zdania są w tym przypadku podzielone chyba po równo.

Mamy plus, mamy neutral, teraz przyszła pora na minus. Zaskoczeni, że jakiś w moim mniemaniu jest? Ano jest. Oprócz wątku obyczajowego ze szczyptą morderstwa mamy też i ciut fantastyki. I tutaj się King nie przyłożył – trzeba to powiedzieć otwarcie. Wygląda to trochę tak, jakby napisał całość, a ktoś z jego otoczenia to przeczytał i powiedział: „Staaary, ale gdzie strachy? Weź tu dopisz coś, co ludzi z łóżek wyrwie, bo inaczej pomyślą, że to nie ty książkę napisałeś”. I King się wziął i posłuchał… na swoje nieszczęście, bo nikogo to z łóżek nie wyrwie. Baa, nawet stare bambosze dalej będą się mocno na nogach trzymać! Wątek ten poprowadzony jest bardzo kiepsko, mam wrażenie, że na tzw. „odczep się”. Panie King, trzeba było albo się postarać, albo całkiem sobie odpuścić ten element…

I to by było na tyle, jeśli chodzi o moje wrażenia po przeczytaniu najnowszego dzieła Kinga. Nie są podobne do tych, które miałam po przeczytaniu powieści „To” – teraz nawet mi z lekka wstyd, że przed lekturą ośmieliłam się powiązać te dwa utwory. Co i tak nie zmienia mojej sympatii do twórczości jednego z moich ulubionych pisarzy. Czekam teraz z utęsknieniem na nową dawkę wrażeń, których niewątpliwie dostarczy „Doctor Sleep”.



Ocena: 4/6

Recenzja bierze udział w wyzwaniu: "Świat Stephena Kinga".

Recenzja bierze udział w wyzwaniu:


104 komentarze:

  1. Przyznam się bez bicia - Kinga nigdy nie czytałam, bo horrory nie są w moim guście. Nie lubię się bać. Jednak myślę (wnioskując z Twojej opinii), że niejeden fan strachu spędziłby nad tą książką kilka przyjemnych minut.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej książce jest tyle horroru...co w kiszonych ogórkach. :) Także śmiało, nie ma się czego obawiać. :)

      Usuń
  2. Ja również - Kinga jeszcze nie czytałem, pisze to już któryś raz, ale to się musi zmienić Pozdrawiam :)

    www.imperiumlektur.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie musisz to zmienić, koniecznie... :)

      Usuń
    2. Faktycznie u mnie też czeka na swoją kolej, tym bardziej, że mojego taty kolekcja stoi na półeczkach:))

      Usuń
    3. Jak masz ją na wyciągnięcie ręki to nie czekaj! :)

      Usuń
  3. A ja się dalej powoli przekonuję do Kinga, ale chyba wybrałam złą lekturę na początek, bo zaczęłam od Dallas'63 i utknęłam w połowie i tak tkwię od roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja "Dallas'63" mam cały czas przed sobą, ale faktycznie jak na pierwsze spotkanie z Kingiem chyba nienajlepszy wybór- tak mi się wydaje. :) trzeba było zacząćod klasyki spod jego pióra. :)

      Usuń
  4. Książka już za mną, lecz osobiście nie powaliła mnie na kolana. Myślałam, że będę miała do czynienia z horrorem a nie z powiescią obyczajową, stąd moje rozczarowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, w zasadzie mam bardzo podobne zdanie do twojego. Szkoda, ale Kingowi się to zdarza, że czasem zwyczajnie nie zachwyca. :)

      Usuń
  5. Już Ci mówiłam, że ja dopiero zamierzam zawrzeć bliższą znajomość z panem Kingiem, na razie mamy za sobą tylko krótki flirt w postaci "Zielonej mili", ale "Ręka mistrza" czeka na swoją kolej, a apetyt mam dużo większy. Być może "Joyland" też kiedyś przeczytam, ale jest wiele innych pozycji tego autora, które wyprzedzają ją w mojej kolejce czytelniczej:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja przygoda z Kingiem dopiero się zaczęła, bo jak na razie wypożyczyłam z biblioteki tylko opowiadania ("Wszystko jest względne") i hm... spodziewałam się trochę więcej po mistrzu horroru, ale jak na razie mało w tym horroru. Niczego nie skreślam, będę jeszcze próbowała powieści :) "Joyland" wygląda dość zachęcająco i uśmiecha się do nas z półek księgarni, ale skoro mówisz, że mało w nim horroru... Cóż, może po niego sięgnę, dla rozrywki, jeśli akurat wpadnie gdzieś w moje łapy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym raczej nie polecała zaczynania od opowiadań, chyba że od "Czarnej Bezwzględnej Nocy". :)

      Usuń
  7. Czyli nie ja jedna czepiłam się tego nieudanego wątku paranormalnego :) Ocena ciut niższa od mojej, ale w zasadzie miałyśmy chyba te same uwagi. Choć mi się bardzo podobało, nawet mimo (a może paradoksalnie przez) tę inność, Joyland dość mocno odbiega od standardowych powieści Kinga i... i dobrze. Bo mamy powiew świeżości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ale mnie tym niedociągnięciem z lekka (albo i z ciężka ;) ) zniesmaczył... :) Stąd punkcik mniej niż u Ciebie. :)

      Usuń
  8. Twórczość tego autora jest mi również jeszcze obca i przyznam szczerze,że mi trochę wstyd bo jego książki mam w swoich zbiorach,a jeszcze ani jednej nie przeczytałam ale po Twojej recenzji Ewo mam świetną motywację, by się za nie zabrać:)
    Dziękuję za motywację:),
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, jeśli Cię motywuję do czytania książek Kinga - naprawdę warto poświęcić im czas. :) Pozdrawiam! :)

      Usuń
  9. Najpierw Paulina, teraz Ty o "Joyland" piszecie... Trzeba będzie w końcu mi samej się przekonać czy faktycznie wątek paranormalny jest aż tak zły, niekingowy wręcz ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. King moim ulubionym autorem na pewno nie jest, jego książki jak dla mnie są raczej przeciętne, albo co najwyżej dobre. Po tę powieść na pewno nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  11. No! I to jest prawdziwie profesjonalna recenzja profesjonalnej fanki - krytyczna w mądry sposób.
    Póki co u mnie wielki stos do przeczytania, do którego nic nie dokładam.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Olu! :) A do tego stosu to i ja się chyba dołożyłam. ;) Cze3kam na recenzję "Dźwięków kolorów" Liao. :)

      Usuń
    2. Oj, dołożyłaś się, dołożyłaś :-)
      Ja na razie czekam na lekturę tejże - na razie śmieje się do mnie z półki, ustawiłam ją okładką z przodu, nie brzegiem. Rozkosz czekania :-) Chciałabym się w nią wsmakować, wtopić - bez pośpiechu.

      A "Nic nie trwa wiecznie" na razie mama czyta i jej się podoba.

      :)

      Usuń
    3. "Nic nie trwa wiecznie" to dość lekka lektura, typowo kobieca, więc nic dziwnego, że się jej podoba. :) Co do "Dźwięków kolorów" to nie ma tam zbyt wiele tekstu, w który można by się weń wtopić, ale jeśli uzupełnić to o te ilustracje...Mistrzostwo!:)

      Usuń
    4. Wiem :) Ale miałam na myśli właśnie to połączenie: tekst + ilustracje. No i ten tekst to nie jest taka zwykła proza. To raczej poezja, a ta jest bezdenna :)

      Usuń
    5. Pięknie powiedziane, bezdenna proza... Już czuję, że ta recenzja będzie hitem. :)

      Usuń
  12. ,,Joyland" do mnie pocztowo nadciąga i już nie mogę się doczekać lekury! Z wcześniejszych recenzji zagranicznych jak i polskich uczuliłam się właśnie na to, że ,,Joyland" horrorem nie jest i ma w sobie dużo z ,,obyczajówki", więc na straszenie się nie nastawiam.

    Również czekam na ,,Doctor Sleep" i mam nadzieję, że autor nie zawiedzie, w końcu tworzyć coś w cieniu ,,Lśnienia" nie jest łatwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! "Doctor Sleep" wzbudzi pewnie znacznie większe emocje. :)

      Usuń
  13. Autor wydała już tyle książek, a ja miałam okazję zobaczyć jedynie ekranizację jednej z nich. Cóż, nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Co do tej pozycji, to chętnie bym ja przeczytała. xD

    OdpowiedzUsuń
  14. Kurczę, czuję rozczarowanie... czyżby King zapomniał, jak przestraszyć i oczarować czytelnika jednocześnie?

    OdpowiedzUsuń
  15. Chyba w końcu dzisiaj idę po swój egzemplarz i nie mogę doczekać się czytania...Jestem nastawiona zarówno optymistycznie, jak i trochę sceptycznie, więc zobaczymy. A "To" nic już nie przebije :D
    Świetne tło:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, "Tło" nie ma sobie równych...Chociaż..."Bastion" jest równie dobry. ;)

      Usuń
    2. Oj przepraszam. ;) Jak się człowiek śpieszy to mu wychodzi Tło zamiast To. ;)

      Usuń
  16. Przeczytałam do tej pory tylko dwie książki Kinga, więc jakichś wielkich porównań i oczekiwań nie mam. Ale "Joyland" kusi i to bardzo. Mam też w planach "TO", ale przeczytam pewnie po tej najnowszej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze, bo jak najpierw przeczytasz "To" a potem "Joyland" to ta druga mocno starci w Twoich oczach - tak mniemam. :)

      Usuń
  17. Każda kolejna recenzja książki Kinga przypomina mi o tym, że MUSZĘ w końcu poznać prozę tego autora! Nawet się zastanawiałam, czy tej swojej przygody nie zacząć właśnie od Joylandu, ale chyba jednak skuszę się na którąś ze starszych książek tego autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bym polecała zacząć od którejś ze starszych jego książek a z nowszych może "Ręka mistrza". :)

      Usuń
    2. Zdecydowanie zacznę od starszej, myślę o "Lśnieniu", bo film uwielbiam i chętnie poznałabym pierwowzór :-)

      Usuń
    3. Bardzo dobry pomysł! Zwłaszcza, że w tym roku wychodzi powieść Kinga, która dużo ze "Lśnieniem" będzie miała wspólnego. :)

      Usuń
  18. Nono a ja myślałam, że będzie Twoje wielkie ŁAŁ! Przeczytam ją tak czy siak :) ale... kiedyś tam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Do tej pory przeczytałam tylko jedną powieść pana King'a :) I bardzo mi się podobała. Tej nawet na oczy nie widziałam, ale przeczytam żeby się przekonac czy rzeczywiscie jest taka zła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zła ta książka nie jest. :) Ma tylko niedopracowany wątek fantastyczny, ot wszystko. :)

      Usuń
  20. Czytałam wiele pozytywnych opinii o tej książce. Jak mi znów przyjdzie ochota na Kinga, a pewnie tak będzie, to sięgnę po nowość ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak na razie czytałam tylko Cujo tego autora. Spodobało mi się i po tę książkę też z pewnością sięgnę. Szkoda, że jednak nie jest taka wspaniała jak myślałam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano wg mnie nie jest, ale może akurat Tobie się spodoba. :) Poziom "Cujo" to jednak nie jest...

      Usuń
  22. ''To'' jest faktycznie genialne, szkoda że Joyland nie jest tak dobre no ale cóż. Kinga uwielbiam mimo ze czytałam go ostatnio... nawet nie pamiętam kiedy. Chyba pora powrócić do mistrza;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na powrót do czytania książek Mistrza zawsze jest dobra pora. :)

      Usuń
  23. Jako że jestem zakochana, niemalże w twórczości tego pana, jego najnowszą książkę na pewno przeczytam- ale po seji ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. To już druga recenzja "Joylandu", na którą się natknęłam. Również dosyć pozytywna. Myślę, że wkrótce uda mi się sięgnąć po tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
  25. Słyszałam już, że wielkiej grozy w tej powieści nie ma. Na wątek fantastyczny też się skarżono, więc spodziewałam się, że nie będziesz mogła zachwycić się "Joylandem". No trudno, kiedyś przeczytam, ale najpierw jednak wezmę się za stare, dobre, kingowskie horrory :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo słusznie Dosiaku, takie podejście do sprawy bardzo mi się podoba. :)

      Usuń
  26. Uch, a u mnie wstyd, bo nadrabiam zaległości z klasyki, w związku z tym... Kinga jeszcze nie czytałam. Ale nadrobię to, chociaż od tej powieści na pewno nie zacznę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy klasyce takie zaległości to absolutnie nie jest wstyd. :)

      Usuń
  27. Nie miałam jeszcze przyjemności poznać twórczości pana Kinga i po przeczytaniu Twojej recenzji, wiem że przygody z tym autorem nie zacznę od "Joylandu". Wolę sięgnąć po jakąś ze starszych jego książek:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Na "Doctora Sleep" też mocno czekam :) Już tak dawno Kinga nie czytałam, że muszę w końcu coś wypożyczyć. Zastanawiam się nad "Pod kopułą" i "Dallas '63".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dallas '63" Ci nie doradzę, bo sama nie znam jeszcze. :) "Pod kopułą" jest całkiem ok. :)

      Usuń
  29. Zakupiłem w dniu premiery - ogólnie książka prezentuje się bardzo dobrze, a co tam w środku i jak to odbiorę? Mam nadzieję, że dowiem się tego w wakacje ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Może książka straszna nie jest, ale autora na zdjęciu można się przestraszyć zdecydowanie;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Napaliłam się na tę książkę jeszcze przed premierą, ale powolutku mój entuzjazm gaśnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale i tak daj jej szansę...zła nie jest. Tylko mała wadę ma. ;)

      Usuń
  32. Nie czytałem żadnej powieści Kinga i nie wiem, od której zacząć :( Po przeczytaniu wielu recenzji chyba zacznę od "To", bo to do mnie najbardziej przemawia ;)

    http://recenzje-daniela.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tylko nie odstrasza Cię długość "To" to jak najbardziej. :)

      Usuń
  33. Jak nadrobię zaległości z wszcześniejszych książek S. Kinga, a przed wszystkim "Cztery pory roku" ;) to będę szukać "Joylanda" ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  34. Mój mąż zaczytuje się Kingiem i już zaciera ręce na tę książkę, chyba mu ją sprezentuję - tak bez okazji :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie to niedługo zamówię "Joyland". Normalnie moja radość nie zna granic :P. Uwielbiam klimaty wesołego miasteczka... i uwielbiam Pennywise'a tańczącego clowna ;3!

    Ale mam pytanie, bo często słyszałem, że "Joyland" jest tak samo emocjonalne jak "Zielona mila"... prawda to, czy nie :D?

    Pozdrawiam!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, moim zdaniem "Zielona mila" to większy wyciskacz łez. :) Mocniej działa. "Joyland" też wzrusza, ale nie tak jak "Zielona...". :) Pozdrowionka!

      Usuń
  36. Dzielę go na "starego" i "nowego" Kinga - stare są rewelacyjne, a nowe już nierówne. Dla mnie jak na razie najsłabsza okazała się "Komórka" - nawet nie doczytałam. Miałam też problem z "Historią Lisey", ale do niej muszę zrobić drugie podejście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tych starych też zdarzają się gorsze tytuły. Nie dziwię się, że te dwa tytuły nie bardzo przypadły Ci do gustu - ja też nie jestem ich fanką.

      Usuń
  37. Ja jeszcze "Joyland" nie zaczęłam czytać, ale czeka mnie to :))

    OdpowiedzUsuń
  38. Nie byłam tak do końca przekonana tą książką, ale ty w zupełności mnie do niej przekonałaś. Mam zamiar ją kupić. :>


    Kierując się tym, co jest napisane na dole:
    http://czytelniczka-akihiko.blogspot.com/ zostawiam link do swojego nowo powstałego bloga. :)

    Serdecznie pozdrawiam Akihiko. :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Wstyd się przyznać, ale Kinga wciąż jeszcze nie spróbowałam. Na szczęście na półce stoi "Kopuła", więc może już wkrótce to się zmieni. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej "Pod kopułą'. :) Przyjemnie się czyta i szybko. :)

      Usuń
  40. Co prawda liczyłem na jeszcze bardziej pozytywną opinię, ale i tak jest nieźle, bo podskórnie obawiałem się, że jednak King zawiedzie. Książkę oczywiście już mam w swojej kolekcji, tylko jeszcze nie mam czasu się za nią zabrać :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano zachwycić mnie nie zachwycił...:) Ale nie było tak źle. :)

      Usuń
  41. Skoro prawdziwa znawczyni prozy Kinga daje tej książce 4, to mogę się spokojnie zabierać za czytanie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  42. Uwielbiam Kinga, więc i tę książkę polubiłam. Nie mogło być inaczej;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, choć tej akurat nie pokochałam całym sercem. ;)

      Usuń
  43. recenzja świetna! jeszcze nie czytałam tej pozycji, ale pewnie sięgnę niedługo. Kinga przeczytałam ostatnio Wielki Marsz i muszę przyznać, że ta lektura mną wstrząsnęła, więc się pewnie na jej temat wypowiem. Pozdrawiam ciepło w tak upalny dzień;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaa "Wielki marsz" to jedna z moich ulubionych książek Kinga, dlatego baaardzo się cieszę, że przypadła Ci do gustu. :) Najbardziej chyba poraża jej..realizm...To, że zdarzenia w niej opisywane naprawdę mogłyby się wydarzyć...Pozdrawiam! :)

      Usuń
  44. I kolejny tytuł, który muszę zamieścić na swojej liście książek do przeczytania ;)

    OdpowiedzUsuń
  45. nie jestem wielkim fanem horrorów, ale te w wersji ksiązkowej bardziej do mnie przemawiają. Jestem ciekawa kolejnego dzieła pana Kinga. Obym się nie zawiodła :)

    OdpowiedzUsuń
  46. Akurat w "Joylandzie" jest tyle hororu co kot napłakał. :)

    OdpowiedzUsuń
  47. Podobała mi się, choć nie tak bardzo jak "Dallas 63", ale strasznie urzekła mnie okładka oryginalnego wydania:) jest tak przepięknie "pulpowata" i dokłądnie w stylu lat 60':) U nas King nie ma szcześcia do okładek:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, ale i tak okładki Prószyńskiego są znacznie lepsze od Albatrosa. ;)

      Usuń
  48. Joyland.... hmmmm....dla mnie zbyt spokojny i nudny. Jak na Kinga oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń

SPAM, reklamy, wulgaryzmy oraz komentarze niezwiązane z tematyką wpisu bezwzględnie usuwam.