środa, 28 grudnia 2011

Konkursik!! :D



Kochani, dawno nie było u mnie konkursu, prawda? :) Zatem już nadrabiam i niniejszym ogłaszam kolejny konkurs na łamach mojego bloga. Do rzeczy...
Nagroda dla zwycięzcy do wyboru spośród książek (okładki książek są podlinkowane, wystarczy na nie najechać myszką i kliknąć by sprawdzić tematykę danego tytułu):



ZASADY KONKURSU, KTÓRYCH BEZWZGLĘDNIE PRZESTRZEGAMY:

1. Zgłaszamy się w komentarzu pod tym wpisem umieszczając w nim:
a) dowcip (kawał), który bawi Was od zawsze - UWAGA! tylko 1 (słownie: jeden);
b) tytuł książki jaki wybieramy jako nagrodę;
c) adres e-mail jeśli nie posiadamy bloga.
2. U siebie na blogu umieszczamy baner konkursowy, który jest pierwszym obrazkiem w tym wpisie. Kod HTML do niego:

<a href="http://ksiazkowka.blogspot.com/2011/12/konkursik-d.html"><img src="http://img4.imageshack.us/img4/948/cooltext615813013.gif" alt="" width="180" height="180" border="0" /></a>

3. Zgłaszamy się od tej chwili do 06.01.2012r. do północy.
4. Jeśli, któryś z warunków konkursu nie będzie spełniony (co sprawdzam) to osoba nieprzestrzegająca jego zasad zostanie z niego wykluczona bez prośby z mojej strony o nadrobienie braku.

Wyniki ogłoszę zapewne 07 stycznia 2012r. Zapraszam wszystkich do udziału w konkursie i miłej zabawy życzę (przede wszystkim sobie, tak egoistycznie rzecz biorąc ;)).

piątek, 23 grudnia 2011

"Wieści" William Wharton i nie tylko :)


Patrząc na stronę mojego bloga można by pomyśleć, że nie czuję ducha nadchodzących świąt, prawda? Nic bardziej mylnego! Otóż duch jest i ma się wyśmienicie, a swoje prawdziwe oblicze ukazuje tylko przed moją rodziną. Jest jednak coś, czym chciałam się z Wami podzielić. W bożonarodzeniowy klimat wprowadziła mnie pewna osoba.

Tym kimś jest nie kto inny jak William Wharton, którego utwory goszczą w mojej domowej biblioteczce już po raz trzeci. Tym razem pojawiła się tam iście świąteczna książka pt. „Wieści”. Poznajemy w niej bardzo zwyczajnych bohaterów – takich jak Ty, on czy ja. Nie są obdarzeni wspaniałymi talentami ani magicznymi mocami, choć sama forma, w jakiej Wharton opisuje ich losy, zdecydowanie ma w sobie coś czarodziejskiego.

Will to filozof, który chce spędzić cudowne święta w rodzinnym gronie. Choć jego rodzina stanowi zlepek bardzo różniących się od siebie osobowości, a tak sprzeczne charaktery nigdy nie są w stanie dojść do porozumienia,  bohater dwoi się i troi, by aktualne święta obchodzić w niezwykłym klimacie domowego ogniska. Warunki, w jakich mają je spędzić, zdecydowanie odbiegają od norm pięciogwiazdkowych hoteli. Są wręcz ekstremalne, gdyż zmuszają rodzinę do brania kąpieli w miednicy. Czar tego miejsca rekompensuje jednak  wszelkie niewygody. Mowa bowiem o starym młynie położonym w dolinie Morvandeon we Francji. Bożonarodzeniowe dekoracje zupełnie nie pasują do krajobrazu; nie nadaje się nawet choinka, którą rodzina Kelly, wedle tradycji, zwykle kradnie na święta. Niestrudzonemu Willowi nic jednak nie stanie na przeszkodzie! Zrobi wszystko w imię spędzenia kilku wspaniałych dni w gronie najbliższych mu osób… Czy powiedzie się cały plan Willa? Tego oczywiście nie zdradzę. Musicie sprawdzić sami.

Powiem jedynie, że Wharton znów mnie nie zawiódł. Wręcz przeciwnie! Myślę, że z trojga powieści jego autorstwa jakie dane mi było przeczytać („Ptasiek”, „Szrapnel” i aktualnie „Wieści”), to najlepsza pozycja. Czym mnie zachwyciła? Na pewno nie wymyślną fabułą, bo tej tu nie znajdziecie. Na pewno nie zawrotną akcją – tej też się nie spodziewajcie. „Wieści” ujmują swoją prostotą i przedstawieniem świata ludzi tak podobnych do nas. Można odnieść wrażenie, że śledzimy serial obyczajowy o losach pewnej rodziny, ale oczywiście nie utrzymany w typowym dla telenowel kiczowatym stylu.

Nieustająco namawiam wszystkich do sięgania po lektury Whartona, bo jak mało kto, ten pisarz potrafi za pomocą słowa pisanego zjednoczyć się z czytelnikiem – zbliżyć swój wykreowany świat z Twoim, drogi książkofilu…

Ocena: 5/6


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kochani! Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam wszystkiego co najlepsze - smakołyków na stole, skompletowania jak największej liczby członków rodziny przy nim, radosnego klimatu tych dni, wielu uśmiechów, wspaniałych prezentów oraz spełnienia marzeń w nadchodzącym roku 2012.
Ach, bym zapomniała...Samych wartościowych lektur również Wam życzę, by jedna przebijała jakością kolejną...I by w Waszym życiu oraz sercach nigdy nie zabrakło miejsca na literaturę. :) 
Ściskam każdego z osobna bardzo mocno! :)

wtorek, 20 grudnia 2011

Pewien drażliwy temat...


Drodzy Moi… Dziś nie będzie recenzji, a chwila zadumy i rozważań nad sensem wypowiadania osądów na temat przeczytanych przez nas (blogerów) książek.

1. Jakiś czas temu jeden z naszych blogowych kolegów zrecenzował książkę. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że autor owego tytułu mocno zbulwersował się krytyką i dał temu dosadny wyraz w komentarzach pod odpowiednim wpisem.
Nerwowość autora (choć do pewnego momentu zrozumiała) poruszyła blogerów…

2. Inna osoba zrobiła to samo – przeczytała książkę, zrecenzowała, wytknęła błędy i mocne niedociągnięcia. Autor również wyraził swe oburzenie. Gdy owy bloger nie odpowiedział na „zaczepkę”, pisarz posunął się o krok dalej…I zdecydowanie był to krok w niewłaściwą stronę, bo groźba i zastraszanie, bez wątpienia takim posunięciem jest…

Podobne sytuacje mają miejsce również wtedy, gdy komentujemy daną książkę polskiego autora na innym blogu. Tam również niektórzy pisarze oczekują pochwał. Jeśli ich nie otrzymają, odnajdują dane osoby, która konkretny komentarz wystawiła i cała akcja ma podobny przebieg, jak te opisane powyżej.

Do tej pory wydawało mi się, że jeżeli ktoś decyduje się na wydanie książki swojego autorstwa i pokazanie jej światu, to musi się liczyć z tym, że komuś może się nie spodobać, albo że owo dzieło może nie być idealne. Błędy są rzeczą ludzką i nie popełnia ich tylko ten, kto nic nie robi - zdawałoby się, że to logiczne i zrozumiałe stwierdzenie.
Jednak okazuje się, że nie dla wszystkich…
Rozumiem, że na pewno ciężko na sercu jest, gdy ktoś krytykuje dzieło, nad którym praca trwała długi czas, ale czy to oznacza, że recenzenci powinni zaniechać swojej działalności? A może powinien obowiązywać jakiś odgórny kodeks mówiący o tym, do czego można posunąć się w krytykowaniu danej pozycji a do czego nie? Czy nie wydaje Wam się, że w ten sposób pisarze tracą czytelników i działają przeciwko sobie samym? Przecież tak naprawdę robimy im na swoich blogach reklamę.

Co Wy o tym wszystkim myślicie? Czujecie jakąś presję z tytułu recenzowania naszych rodzimych pozycji? Myślicie czasem, że może lepiej byłoby na siłę doszukać się pozytywów danej książki lub negatywy celowo przemilczeć dla dobra Was samych? Jednak, co wtedy z rzetelnymi recenzjami? A może jedynym wyjściem z tej sytuacji jest całkowite zaniechanie czytania dzieł polskich autorów?  

środa, 14 grudnia 2011

"Sekretny język kwiatów" Vanessa Diffenbaugh


Na świecie funkcjonuje obecnie cała gama języków, przy pomocy których porozumiewają się ludzie. Są jednak momenty, w których jakiekolwiek słowa stają się zbędne, gdyż same czyny mają siłę, by o wszystkim powiedzieć. Nie brak też w naszym życiu chwil, kiedy nie trzeba nawet używać słów czy wyrażać myśli poprzez działanie – wystarczy bowiem tylko spojrzeć drugiej osobie głęboko w oczy i z nich czytać …
A gdyby tak coś innego mogło mówić za nas?

Oczywiście, coś takiego istnieje i przynajmniej raz w życiu każdy z Was zetknął się tą specyficzną mową. Kto nie dostał lub nie wręczył nigdy czerwonej róży wyrażającej płomienne uczucie? Zresztą wręczanie kwiatów, nawet bez znajomości ich symboliki, niesie ze sobą ogromne przesłanie. Pokazują one jak cenna jest dla nas osoba, którą nimi obdarowujemy.


Victoria, bohaterka mojej kolejnej lektury, doskonale o tym wie – zna siłę języka kwiatów. Sama porozumiewa się za ich pomocą z otaczającym ją światem. Najpierw nie do końca świadomie, ale z czasem co raz lepiej poznaje ich istotę, współistnieje z nimi, by następnie z pasją zdobywać wiedzę na ich temat, wyszukiwać wiadomości o nich niemal w każdej książce, w czasie rozmowy z każdą napotkaną osobą, która również zna ten język.

Skąd u Victorii taki a nie inny system wyrażania uczuć? Cóż… los nie był dla niej łaskawy. Jako dziecko została porzucona przez biologiczną matkę i odkąd sama pamięta, tułała się od jednej rodziny zastępczej do drugiej. Nie była łatwym dzieckiem i nie starała się, by któraś z tych rodzin zechciała ją zatrzymać na zawsze. W końcu trafiła na Elizabeth…

Losy Victorii nie są jednak opisane w schematyczny sposób – od dzieciństwa do dorosłości. Te dwa etapy przeplatają się nawzajem, co znacznie ułatwia zrozumienie krnąbrnego charakteru dziewczyny. I tak, lawirując pomiędzy jej wczesną młodością a dojrzałością, czytelnik dociera do momentu, w którym ta specjalistka od języka kwiatów poznaje swojego męskiego odpowiednika - Granta. Czy poczuje się zagrożona, gdy obcy mężczyzna wkroczy w jej sekretny świat, czy też może zawiąże się między nimi swoista nić porozumienia? Sprawdźcie sami…

Ja, kuszona ogromną ilością pozytywnych recenzji przeczytanych na temat tej książki, zaryzykowałam i sprawdziłam, jaki będzie bieg wydarzeń w życiu Victorii. I cóż…? Przepadłam w jej świecie... Książki co prawda nie charakteryzuje szczególny, poetycki styl, ale zdaje się bić z jej kartek jakieś przyjemne ciepło. „Sekretny język kwiatów” kryje niepowtarzalną magię, która jest w stanie poruszyć najczulsze struny serca chyba każdej kobiety (bo najlepiej przemówi ten tytuł właśnie do kobiet, ale mogę się mylić).

Nie dziwi mnie już wcale powszechny zachwyt pozycją pani Diffenbaugh. Bardzo klimatyczna fabuła, interesujące postaci, a całość utworu zamknięta w pięknej oprawie graficznej po prostu muszą zrobić wrażenie! Kto się jeszcze nad tą lekturą zastanawia, niech natychmiast przestanie i czym prędzej rozpocznie jej poszukiwania. A panowie? Proszę, obdarujcie tą książką swoje kobiety i dołączcie do niej kwiaty…

Ocena: 6/6

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Prezentów czas już nadszedł. :D

Do Świąt jeszcze niespełna dwa tygodnie, ale dziś odebrałam już swoje pierwsze prezenty! :D
Pierwszy nadszedł dzięki akcji świątecznej na blogu Książek zbójeckichA obdarowała mnie Maria. :)


Czym prędzej musiałam uwinąć się ze zrobieniem zdjęcia bo kasztankowa czekolada żywcem pchała mi się do ust. ;) Ciekawe skąd Maria wiedziała, że kocham kasztanki? ;) Kobieca intuicja pewnie. ;) Za słodkości i kryminał ślicznie dziękuję. :):*


I cudna zakładka jeszcze! :D



Drugi prezencik jaki wywołał dziś u mnie ogromny uśmiech na twarzy to ten od Marty. Droga mi koleżanka z blogowego świata pomyślała po prostu o wszystkim...;) Nawet o tym bym dobrze widziała przez moje krecikowe "patrzałki" (czyt. okulary). ;) Marto, dziękuję Ci ogromnie za tę pakę przyjemności. :*



A Wszystkich moich Czytelników najmocniej przepraszam za brak recenzji w minionym tygodniu - życie pędzi mi niemiłosiernie a czasu jak na złość coraz mniej... :( Na czytanie ochotę mam ogromną i jestem w trakcie wspaniałej lektury, ale zwyczajnie nie mam kiedy tego robić...Podczytuję z doskoku tylko...Jednak w tym tygodniu recenzja na pewno będzie. Zatem - do zobaczenia!

piątek, 9 grudnia 2011

Syndykat Zbrodni w Bibliotece



Kochani, gdyby ktoś jeszcze o tym nie słyszał/nie czytał, a byłby zainteresowany wymianą banerów między Waszymi blogami a serwisem Zbrodnia w Bibliotece (i nie tylko tym!), to ja uprzejmie informuję, co należy zrobić by z tego dobrodziejstwa skorzystać. :)

Posłużę się tutaj wpisem z bloga Słowa Duże i Małe, który tej tematyki właśnie się tyczy.

"Powstał Syndykat Zbrodni w Bibliotece mający na celu propagowanie wśród czytelników literatury z gatunku: kryminał, thriller, horror wraz z różnymi ich miksami z innymi gatunkami literackimi. Oczywiście na tym nie kończymy, bo SZwB ma też inne cele. Chcemy by wszyscy poznali Zbrodnię i by wszyscy fani Zbrodni poznali jej propagatorów, czyli nas - blogerów. W związku z tym na portalu Zbrodnia w Bibliotece stworzona zostanie specjalna podstrona, na której każdy bloger przystępujący do Syndykatu będzie posiadał swoją wizytówkę, na której na bieżąco uaktualniane będą linki do recenzji zbrodniczych książek.
Planujemy ogrom konkursów, w tym wybieranie recenzji miesiąca, a jak się SZwB rozwinie, to może nawet recenzji tygodnia i roku. Będzie wybieranie najlepszych kryminałów i inne szalone akcje, w których do wygrania będzie oczywiście zbrodnicza literatura i inne cudne nagrody.
Zaintrygowani?
Chętni?
Żądni wiedzy na temat Syndykatu?
 Jeśli tak, proszę o kontakt pod adresem syndykat@zbrodniawbibliotece.pl
Chętnych proszę o przesłanie adresu bloga i namiarów na siebie.
 Odpowiemy na wszystkie pojawiające się pytania i chętnie zapiszemy Was do Syndykatu. Liczę, że poinformujecie o nowym tworze, czyli SZwB swoich znajomych, bo wiecie, w grupie raźniej :)"