Co byście powiedzieli na propozycję podróży autokarem po całej Europie? Wystarczyłoby „jedynie” wziąć urlop w pracy (ewentualnie „wymiksować się” z obowiązków szkolnych lub uczelnianych), spakować najpotrzebniejsze rzeczy, podjąć trochę gotówki i zająć sobie odpowiednie miejsce w autobusie. Naturalnie nie jechalibyście sami – towarzyszyliby Wam ludzie o podobnym światopoglądzie, zbliżonych problemach życiowych i przede wszystkim – bardzo Wam przyjaźni. Kusząca perspektywa, prawda? Jest tylko jeden mały haczyk. Otóż, przejechalibyście Europę wzdłuż i wszerz ze świadomością, że na końcu tej osobliwej wycieczki wszyscy razem popełnicie samobójstwo.
Już słyszę te wyrazy oburzenia i podejrzenia mnie o doszczętne postradanie zdrowego rozsądku. Rozumiem więc, że ze wspólnej wycieczki nici? A tak już bardziej poważnie, to wyobrażacie sobie w ogóle taki scenariusz? Przyznam szczerze, że ja jak dotąd nie, dopóki nie wpadła mi w ręce książka jednego z fińskich pisarzy nazwiskiem Arto Paasilinna pt. „Fantastyczne samobójstwo zbiorowe”.
Swoją opowieść zaczyna on od historii dyrektora Onniego Rellonema, który kierowany niepowodzeniami na polu zawodowym oraz rozpadem małżeństwa postanawia popełnić samobójstwo. Bierze do ręki broń i udaje się w stronę starej i opuszczonej stodoły. Jednak na miejscu okazuje się, że nie jest w niej sam. Towarzyszem niedoli okazał się być były wojskowy Hermanni Kemppainen. Fakt, iż Onni zastał pułkownika z pętlą na szyi był bardzo jasnym sygnałem, że ten udał się w do opuszczonego budynku dokładnie w tym samym celu. Obaj wybrali to samo miejsce, by zakończyć swój żywot – choć każdym powodowało coś innego.
Po nieudanym akcie samobójczym postanowili, że niebawem znów wrócą do swego założonego planu pozbawienia się życia, jednak rozważając o nastrojach psychicznych swych rodaków doszli do wniosku, że takich ludzi jak oni jest w Finlandii na pewno więcej. Zatem dlaczego by nie skrzyknąć większej grupy w celu przeprowadzenia samobójstwa zbiorowego?
Jak pomyśleli, tak zrobili. Na dniach ukazało się adekwatne do zamiaru ogłoszenie w prasie. A potem? Potem już tylko podróż po różnych zakątkach Europy z myślą, że na samym jej końcu wszyscy razem odejdą z tego padołu. Jednak, jak na grupę prawdziwych nieudaczników życiowych przystało, trzeba się spodziewać licznych komplikacji po drodze. Ostatecznie sprawa śmierci wcale nie jest jeszcze przesądzona. Czy dopięli swego? Kto będzie chciał, ten sam sprawdzi. Ja mogę jedynie napomknąć o swoich wrażeniach z lektury, które były wyjątkowo… mieszane.
Jakiś czas temu, gdy po raz pierwszy zetknęłam się z opisem tej książki, wpadłam niemal w zachwyt. Przeczuwałam, że mam przed sobą coś zupełnie innego od dotychczasowych powieści, a mimo ciężkiej tematyki jest więcej niż pewne, że tytuł ten podbije moje serce.
Istota „Fantastycznego samobójstwa zbiorowego” nie okazała się być jednak trudna. Była początkowo intrygująca, przez cały tok akcji delikatnie zabawna, ale przede wszystkim... nużąca. Po fabule spodziewałam się natłoku skrajnych emocji wprost się zeń wylewających, a w gruncie rzeczy otrzymałam taką sobie humorystyczną opowiastkę. Niby przygody, na jakie napotykają uczestnicy eskapady są liczne i dość interesujące, ale nie na tyle, by odpędzić natrętnie powracające pytanie: – To popełnią w końcu to samobójstwo czy nie? – Przyznaję, że autor tej powieści niczym szczególnym mnie nie ujął – tempo akcji jest miarowe, a o jakieś wybitne jej zwroty tu ciężko; język jest zwyczajny, dla każdego zrozumiały, nie zaskakuje; humor bardzo delikatny, może gdyby tak podnieść jego natężenie byłoby lepiej? Ale to już tylko moje gdybanie…
Ostatecznie publikację tę można uznać za świetny przerywnik, niezobowiązującą lekturę na jeden wieczór, ale uniesień nie ma się co spodziewać.
Ocena: 3,5/6