Niedawno, a konkretnie dziewięć miesięcy temu, poznałam pewną osobliwą kobietę. Wtedy jeszcze panienkę (bardziej zgryźliwi przed panienką dodaliby określenie „starą”, ale ja na szczęście taka nie jestem), uściślając jej stan cywilny. Miała na imię Alexia, a nazwisko – ze względu na to, że było jednym z najbardziej dźwięcznych, jakie dane mi było w życiu wymawiać – mocno zapadło mi w pamięć. Brzmiało ono Tarabotti. Czy ktoś już może kojarzy, o kim mowa? Jeśli nie, to śpieszę z informacją, że chodzi o bohaterkę powieści Gail Carriger pt. „Bezduszna”. Panna Alexia tak mnie urzekła swoim specyficznym charakterem, stylem bycia i zamiłowaniem do okładania kogo popadnie ulubioną parasolką, że postanowiłam poznać jej dalsze losy.
I tak, całkiem niedawno, wpadła mi w ręce druga część z zapisu życia panny Tarabotti pt. „Bezzmienna”. O przepraszam! Teraz już pani Maccon (lub też lady Woolsey, jak kto woli) odkąd poślubiła pewnego osobliwego wilkołaka. Cóż u niej, zapytacie? Jak jej się wiedzie? Czy się zmieniła? Czy jej zwyczaj wpajania innym kultury za pomocą parasolki odszedł w zapomnienie? Odpowiedź na ostatnie pytanie przyszła szybciej, niż myślałam:
Jak śmiesz! Ty bezczelny – (łup!) – arogancki – (łup!) – nadęty – (łup!) – krótkowzroczny psie – (Łup, łup!).[1]
Czy uczy manier jakiegoś podrzędnego wilkołaka, czy majora Channinga z Channingów chesterfieldzkich – nie miało to już dla niej większego znaczenia. Zamążpójście zatem, nie wpłynęło na powściągnięcie bezpośredniości i ograniczenie zręczności lady Maccon w posługiwaniu się parasolką – to już wiem na pewno. A co dalej w jej burzliwym życiu?
Dalej, moi drodzy, doświadczyć możemy nad wyraz intrygującej podróży sterowcem do Szkocji, gdzie lady Woolsey miała wątpliwą przyjemność zażywania lotu po jego zewnętrznej stronie. Nie podróżowała, co prawda, tym sposobem przez cały czas, ale wierzcie mi, że skok na bungee może się przy tym schować…
Fakt, że udała się tam w poszukiwaniu swego męża w dość obszernym towarzystwie, wpłynął zbawiennie na jej zdolność zachowania funkcji życiowych. Co nie znaczy jednak, że na tym skończyło się dybanie losu na jej życie, a raczej nie losu, tylko zdrajcy, którego czym prędzej musiała zdemaskować. Jednak, jak go rozpoznać w tłumie, bądź co bądź, zadeklarowanych przyjaciół?
W tak zwichrowanym i niebezpiecznym stylu życia lady musiała mieć zapewnioną pomoc. Czyją? Wiadomo, parasolki! Ale nie takiej zwykłej, jak wcześniej, o niee… To parasolka stuningowana, wyposażona w rozliczne opcje unieszkodliwiania lub zabijania wroga. Do wyboru, do koloru! Zatrzymanie silnika parowego? Nie ma sprawy! Aplikowanie trucizny? Proszę bardzo! Wystarczy tylko dobrze opanować te wszystkie funkcje, by być panią życia i śmierci. Pod warunkiem oczywiście, że jej właściciel sam się nią przez przypadek nie unieszkodliwi…
Przygód w fabule nie brakuje, wierzcie mi. Poza walką o życie (choć o nieżycie chyba też) w powieści występuje także wątek zatrważającego pocałunku, który okazał się być… mokry (kto to widział takie rzeczy?!) albo niezwykle burżujską rozrywkę odwijania mumii. Chcecie więcej?
Chętnie opowiedziałabym jeszcze kilka innych fascynujących wątków, gdybym była pewna, że nie zabiorę Wam tym radości z czytania. A wierzcie mi, że podczas lektury na pewno jej nie zabraknie, bo sama wielokrotnie łapałam się na tym, że przed przystąpieniem do niej, uśmiechałam się do siebie w duchu na myśl o ponownym spotkaniu z lady Maccon, jej wilkołakowym i wiecznie nienasyconym erotycznie mężem oraz resztą bohaterów.
Styl drugiej części przygód tej nadzwyczajnej damy jest bardzo podobny do pierwszej – nadal ten sam bajeczny język, powalająca na kolana ironia, poczucie humoru przesiąknięte nutą sarkazmu, jak również otoczka czasów wiktoriańskich. Bywa, że druga część jakiejś serii mocno traci na wartości w porównaniu z pierwszą, jednak w przypadku „Bezzmiennej” jest to całkowicie wykluczone. Podczas tak pasjonującej lektury nie sposób się nie śmiać czy nudzić, niemożliwe jest po prostu niepokochanie Gail Carriger za wykreowanie tak cudownej postaci! Ach, jak pomyślę, że mam w zasięgu ręki kolejną część... to już mi się serce cieszy!
I wezmę ją, i przeczytam! Wbrew twierdzeniu jednej z bohaterek:
Ja unikam czytania, jeśli tylko mogę sobie na to pozwolić. Strasznie psuje wzrok. I czoło się od niego marszczy, o tutaj.[2]
A co mi tam! Niech się marszczy. Na botoks zacznę sobie odkładać…
Ocena: 6/6
Ubóstwiam Alexię. Dawka dobrego humoru i dobrej lektury gwarantowana :)
OdpowiedzUsuńGabrielle - nic dodać, nic ująć...:) Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńHehe, całkiem zabawne te cytaty;)) Może kiedyś uda mi się te książki zdobyć, choć u mnie w bibliotece chyba nie ma:/
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że wobec tego cyklu mam ambiwalentne odczucia. Raz mam ochotę, raz nie. Sama nie wiem dlaczego. Gdyby jednak wpadły mi w ręce, pewnie dam im szansę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Danusiu - to ciśnij kogo trzeba by ta seria u Ciebie w bibliotece się pojawiła jeśli jej nie ma. Jest warta zachodu, wierz mi. :)
OdpowiedzUsuńKasandro - ja początkowo, przed przeczytaniem "Bezdusznej" miałam podobne odczucia, ale wierz mi, że szybko mnie opuściły. :) Warto dać tej serii szansę. :) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńA to fakt, że się czoło marszczy od czytania :-) Mnie się tak bardziej pionowo zmarszczyło :-))) Chyba raczej nie trafię u siebie na tę serię, ale bardzo mnie nią zainteresowałaś :-)
OdpowiedzUsuńAgnieszko - pionowo mówisz, muszę to kiedyś zobaczyć. :D Cieszę się, że zainteresowałam, bo miałam to na celu. :)
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie mogę przekonać się do tej serii...Nie mogłam nawet przebrnąć przez pierwszą część...
OdpowiedzUsuńOlu - to wielka szkoda,ale...nie każdemu musi się wszystko podobać. :)
OdpowiedzUsuńZ tej serii miałam okazję przeczytać tylko pierwszą część, ale pozostałe mam w planach ;)
OdpowiedzUsuńTaki jest świat - to zupełnie tak jak ja jeśli chodzi o plany względem pozostałych części serii. :D
OdpowiedzUsuńHmmm... starałam się przeczytać pierwszą część, ale jakoś nie mogłam przejść przez początek, ale chyba dam tej serii jeszcze jedną szansę :)
OdpowiedzUsuńTristezza - i słusznie, daj jej szansę, później fabuła jest ciekawsza. :)
OdpowiedzUsuńMam tę serię na liście książkowych "must have" :)
OdpowiedzUsuńBishoujo - bardzo mnie ten fakt cieszy. :) Oby szybko się u Ciebie znalazła. :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna książka
OdpowiedzUsuńAlannado - trudno byłoby mi się nie zgodzić z tym stwierdzeniem. :)
OdpowiedzUsuńKolejna pozytywna recenzja... Muszę się w końcu zabrać za tą serię.
OdpowiedzUsuńChociaż ten pierwszy cytat brzmi bardzo wtórnie...
Immoro - zabierz się, zabierz...Ja nie żałowałam. :)
OdpowiedzUsuńTym razem spasuje, gdyż nie lubię wiktoriańskich klimatów a tutaj chyba takowe są niestety.
OdpowiedzUsuńCyrysiu - ale tylko symbolicznie są ukazane. Dodatkowo ja też takich klimatów nie znoszę, a tu sobie z nimi radzę. Są podane w bardzo przystępny sposób więc zastanów się jeszcze. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Alexię, a właściwie w ogóle prozę i postaci wykreowane przez Carriger. Ubaw po pachy! Cieszę się, że i Tobie się spodobało:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Isadoro - i kolejna fanka Carriger w kręgu, super! :) Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo fajna. Do końca nie jestem przekonany czy ta książka jest dla mnie... Ale jak przeczytam to się dowiem ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam tej trylogii (tak, trylogii?), jednak usilnie jej wypatruję w bibliotece.
OdpowiedzUsuńSzkicowniku - spróbuj, ale zacznij od "Bezdusznej". :)
OdpowiedzUsuńMery - to nie trylogia, części jest 5. Nie wiem czy będzie więcej. :) A wypatruj dzielnie, bo warto. :)
OdpowiedzUsuńByłam ciekawa jak Tobie przypadnie ta ksiązka do gustu :D No i widzę, że faktycznie musi coś w niej być skoro tak ciepło o niej piszesz! :) Koniecznie muszę się zabrać za tę serię.
OdpowiedzUsuńP.S. Serdeczne dzięki za życzenia ;*
Marteczko - baaardzo mi się spodobała. :) I już się cieszę na lekturę kolejnej części. :)
OdpowiedzUsuńTyle osób chwali tę serię, a ja jeszcze jej nie znam. Jestem bardzo ciekawa tego humoru, o którym piszesz, myślę, że muszę zapoznać się z główną bohaterką :)
OdpowiedzUsuńMiałam 1 część. Panna Alexia i lord Macon i owszem, fajni i dla nich przeczytałam. Fabuła jednak nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńDosiaku - polecam Ci to po stokroć! Warto! :)
OdpowiedzUsuńZorijo - no szkoda, wielka szkoda, ale może spróbuj jeszcze raz po pewnym czasie? :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dopiero doszedł do mnie pakiet z książkami, pierwsze 3 tomy, 4 też mam..tylko czasu ostatnio mało na czytanie :( szkoda, że nie wystarczą mi 2 godziny snu na funkcjonowanie..wtedy czytałabym w nocy :))
OdpowiedzUsuńTetiisheri - świat młodej mamy rządzi się swoimi prawami. :) I rozumiem, że na książki czasu mało tym bardziej, że musisz dużo wypoczywać teraz. :) Jeszcze sobie to odbijesz. :)
OdpowiedzUsuńPierwsza część bardzo mi się podobała i druga już czeka na półce, dlatego cieszę się, że nie zawiodła Twoich oczekiwań ;) Mam nadzieję, że mnie także się spodoba :D
OdpowiedzUsuńCatalino - jeśli pierwsza część Ci się spodobała to nie ma szans by z drugą było inaczej. :)
OdpowiedzUsuńnie do końca moje klimaty, ale pomimo tego przeczytam, żeby się przekonać skąd się biorą te wszystkie zachwyty nad książką :)
OdpowiedzUsuńMagdo - moje klimaty to też nie były, nie przepadam za czasami wiktoriańskimi w literaturze, ale tu są tak łagodnie podane, że aż milo się czyta. Zacznij od "Bezdusznej". :)
OdpowiedzUsuńRozglądam się za pierwszą częścią tejże serii. Sil tak o niej pisze, że sama muszę to sprawdzić ;)
OdpowiedzUsuńBujaczku - rozglądaj się mocno i czytaj jak tylko wpadnie Ci do rąk. :)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu Twojej recenzji i ja mam ochotę poznać "Bezduszną". Jak ją gdzieś znajdę to nie będę się zastanawiała, tylko zaraz przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńAch, wszyscy tylko kuszą tą serią, a ja wciąż nie mogę się do niej dostać! :( Muszę się wziąć w garść, bo widzę, że omija mnie pyszna zabawa!
OdpowiedzUsuńNati - szukaj, szukaj bo warto. :)
OdpowiedzUsuńCinnamon - czy tak wszyscy? tego bym nie powiedziała, ale ja ze swojej strony polecam książki Gail Carriger. :)
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie przeczytać tę książkę Ewo:)) Oj i zrobię już to za niedługo. Tak się składa że posiadam całą trylogię o "Pani z parasolką":)))Niedawno pojawiła się czwarta książka z serii, ehh tyle frajdy mnie czeka:)))
OdpowiedzUsuńmaRku - masz całą trylogię?? Zaskoczyłeś mnie. :) Ciekawa jestem Twoich wrażeń. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że ja byłem bardziej zaskoczony, gdy zobaczyłem tą książkę u Ciebie;)) Nie sądziłem, że zapuszczasz się w tego typu lektury:))))
OdpowiedzUsuńmaRku - gdyby ktoś mi tej książki nie pożyczył to pewnie bym jej nigdy nie przeczytała, bo jak słusznie zauważyłeś raczej się w takie rejony nie zapuszczam. Jednak przeczytałam i nie żałuję. :)
OdpowiedzUsuńA ja mam część czwartą i... nie zawaham się jej przeczytać! Zaraz po PLO III!!!
OdpowiedzUsuńMagda - O Ty...szczęściaro! ;) Pożyczysz za czas jakiś????? (mina kota ze Shreka) :)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, nie wiem... pewnie się w jakiejś paczusze zmieści ;)
OdpowiedzUsuńTo ja muszę czym prędzej za pierwszy tom się zabrać bo jeszcze ( łup )po głowie ( łup ) dostanę :)
OdpowiedzUsuńDalio - panna Tarabotti, a raczej w tym przypadku już pani Maccon, jest zdolna do wszystkiego. ;)
OdpowiedzUsuń