niedziela, 30 września 2012

Niezapomniane lektury z naszego dzieciństwa - podsumowanie września






Witam Was drodzy moi! Przepraszam, że tak późno, ale czas nie pozwolił mi na wcześniejsze umieszczenie wpisu z podsumowaniem września odnośnie akcji "Niezapomniane lektury z naszego dzieciństwa". Za chwilkę podam garść informacji pt. kto, ile i jak dobrze zabrał się do wyzwania. Najpierw jednak odpowiedź na Wasze sugestie odnośnie jego zasad.

Serdecznie dziękujemy Wam za pomysły odnośnie zasad wyzwania. Wszystkie je dokładnie omówiliśmy,  a co postanowiliśmy? Ostatecznie zostajemy przy takim kształcie akcji jaka była do tej pory. Zależało nam by akcja miała charakter typowo szkolny i na tym chcemy poprzestać. Wprowadzenie możliwości wyboru lektury, która  nam się tylko zamarzy zmieni założony przez nas wygląd wyzwania, a tego nie chcemy.
Zmienia się jedynie to, że w tym miesiącu (jak i każdym kolejnym) linki do wpisów z tekstami związanymi z wyzwaniem dodajecie pod spisem lektur na bieżąco - tzn. dodajecie u siebie na blogu wpis i automatycznie potem link na moim blogu lub Legera (pod spisem lektur). Jeśli dopiero dołączacie do akcji to umieszczenie tegoż linku będzie równoznaczne z wyrażeniem chęci uczestnictwa  w niej.

A teraz przechodzę do rzeczy!

Do wyzwania przystąpiło aż 9 zawodników.
W ramach akcji zostały przeczytane aż 24 książki.
Opublikowano 17 postów z opiniami i recenzjami o książkach.

Oceny [ilość książek / ocena]:
1/+
2/++
3/3
4/4
5/5
Na koniec całej akcji zobaczymy, kto będzie najwyżej :) (Pięć plusów = 5)

Oceny: 
   1. Agathe ++ 
   2. avo_lusion +
   3. ejotek ++ 
   4. jjon ++ 
   5. Karriba +
   6. krainaczytania 3
   7. magdalenardo 5
   8. Melania 5
   9 Silwercross 3

Popularność lektur:
Miło jest mi zawiadomić, że każda książka została chociaż raz przeczytana. Przedstawiam Wam listę wszystkich książek:

   1. "Wiersze dla dzieci"                    2
   2. "Pilot i ja"                                  2
   3. "Jak Wojtek został strażakiem"    4
   4. "Nasza Mama Czarodziejka"       2
   5. "Cudaczek - Wyśmiewaczek"      2
   6. "Czarna Owieczka"                     2
   7. "Jacek, Wacek i Pankracek"        1
   8. "Kopciuszek"                             5
   9. "Plastusiowy Pamiętnik"             4

Z powyższej listy wynika, że najchętniej czytaną lekturą klasy pierwszej jest:
"Kopciuszek".

Razem z Legerem wpadliśmy na pomysł, by nagrodzić pewne osoby dyplomami. W tym miesiącu wzięliśmy pod uwagę trzy kwestie i wyłoniliśmy czterech zwycięzców.

1. Kategoria pierwsza. 
Nagrodziliśmy dwie osoby. Kategoria: "Najwięcej przeczytanych lektur". Dyplomy wędrują do magdalenardo i Melanii. Dziewczyny, przeczytałyście aż pięć lektur, co plasuje was na pierwszym miejscu.





2. Kategoria druga.
Tutaj chcieliśmy wybrać osobę, która najoryginalniej przedstawiała wyniki swej pracy. W 100% zgodziliśmy się, że w kategorii "Wyróżniające się oryginalnością teksty", dyplomik powędruje do avo_lusion:



3. Kategoria trzecia.
Obydwoje zwróciliśmy jeszcze uwagę na jeden tekst. Ta osoba przedstawiła lektury inaczej niż inni. Tak więc za "Pedagogiczne podejście do tematu" nagrodę otrzymuje Kraina Czytania:    



I to by było na tyle. Wszystkim serdecznie gratulujemy. Już jutro spis lektur na październik!!



czwartek, 27 września 2012

"Rudy. Prawo do życia" Jack Ketchum




Data premiery: wrzesień 2012 - recenzja przedpremierowa
Tytuł oryginału: Red / Right to life
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Format: 143x205 mm
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski, Marcin Kiszela
ISBN: 978-83-61386-19-3





"Zadać ból to rzecz ludzka, choć nieuprzejma…"


Rozpoczynając długo wyczekiwaną przeze mnie lekturę jednego z moich ulubionych pisarzy, nie spodziewałam się, że już na samym początku da mi ona tak wiele do myślenia. I nie tyle stało się to za sprawą samego autora książki, co Emily Dickinson, której słowa pozwolił sobie zacytować na pierwszych kartach:

Zadać ból to rzecz ludzka, choć nieuprzejma.

Owszem, wysoce nieuprzejmym jest przytrzaśnięcie komuś palców drzwiami. Podobnie jak potrącenie kogoś w biegu tak, by ten upadając, złamał sobie rękę. A czy ból psychiczny po stracie bliskiej osoby, będzie wyrazem nieuprzejmości ze strony tego, co z pełną premedytacją przyczynił się do straty? Tak, to będzie wyjątkowej wagi nieuprzejmość…
I niech drży ten, który zostanie poddany szybkiej, acz brutalnej lekcji dobrych manier, a jego nauczycielem będzie sam pokrzywdzony.

Avery Allan Ludlow, bohater opowieści Jacka Ketchuma pt. „Rudy”, doskonale zna wagę słów cytowanej poetki. I jak nikomu innemu, zależało mu, by nauczyć grupkę młodych ludzi, dlaczego warto mówić prawdę… Pewnego dnia Ludlow wybrał się ze swoim psem (wabiącym się Rudy) powędkować nad rzekę. Nie sądził, że będą to ostanie chwile, jakie spędzi ze swoim pupilem i że straci ostatnią nić łączącą go z nieżyjąca już żoną. Nagle jakiś młodzieniec z zimną krwią zabija Rudego strzelając do niego z broni. Chłopiec wypiera się tego czynu, ale Avery jest gotowy zrobić wszystko, by usłyszeć z ust młodocianego mordercy zwierząt prawdę oraz słowa skruchy. Nie cofnie się nawet przed wykopaniem rozkładającego się truchła psa…

Bohaterka drugiego (a zarazem ostatniego) tekstu pt. „Prawo do życia”, który znalazł się w tym minizbiorze, ma na imię Sara. Poznajemy ją w momencie, kiedy wie już, że jest w ciąży ze swoim kochankiem (który jest dla niej kimś dużo ważniejszym) i udaje się do kliniki aborcyjnej. Nie dociera jednak na miejsce i wszelki słuch po niej ginie. Greg (ojciec dziecka) szuka jej bezskutecznie, tymczasem, gdzieś daleko Sara odzyskuje świadomość orientując się jednocześnie, że znajduje się wewnątrz czegoś niewiarygodnie ciasnego o drewnianych ściankach do złudzenia przypominającego trumnę…

Tyle, jeśli chodzi o krótkie przybliżenie fabuły tych dwóch opowieści – pora na kilka słów o odczuciach… Już dawno kończąc jakąś książkę, nie miałam w sobie takiego natłoku silnych wrażeń, by nie wiedzieć nawet od czego zacząć! Ketchum zaskoczył mnie po raz kolejny i tym razem zdecydowanie bardzo pozytywnie (w przeciwieństwie do średnio udanego "Potomstwa"). W przypadku „Rudego” pierwsze, co mnie uderzyło, to wyjątkowa, jak na Ketchuma, łagodność tego opowiadania. Nie ma tu tak charakterystycznej dla tego pisarza kondensacji brutalności, makabry, agresji czy wulgaryzmów – wszystko to występuje, owszem, ale w zdecydowanie słabszym natężeniu w porównaniu do innych jego tytułów. W przypadku „Rudego” dominują emocje, które wręcz wylewają się z kart tej opowieści – poczucie niesprawiedliwości i pragnienie jej przywrócenia, bólu po utracie bliskich, złość, bezsilność, osamotnienie… Mogłabym tak wymieniać długo. „Rudy” to niesamowita historia bardzo mocno chwytająca za serce i wyjątkowo trudna dla miłośników zwierząt.

Przepełniona różnorakimi emocjami po zapoznaniu się z opowieścią o życiu Avery’ego Ludlowa, ale wyjątkowo rozluźniona po tak softowej fabule, kompletnie nie spodziewałam się tego, co po chwili następuje. Po lekturze „Prawa do życia” poczułam się tak, jakbym dostała obuchem w głowę! Tutaj Ketchum wrócił do swojego starego i dobrze znanego fanom stylu, gdzie opisywane sceny z przeżyć bohaterów przerażają dosłownością, brutalnością, przemocą i tym, co najgorsze w ludzkich instynktach. Autor w ostry sposób pozbawił Sarę człowieczeństwa, odarł ją z intymności i zafundował jej to, co dla wielu kobiet stanowiłoby najgorszy koszmar, jakiego można doświadczyć…

Tym, co według mnie łączy te dwie opowieści, jest sprawiedliwość – obie kończą się w taki sposób, w jaki wielu z nas by sobie życzyło (jakkolwiek szokująco to nie brzmi dla osób znających zakończenie). Co jeszcze je łączy? Zwierzęta. Mamy tu psa i kota, które okazują się być najlepszymi przyjaciółmi bohaterów. Bo tam, gdzie działy się dramaty i nie było pomocy z rąk innych ludzi, były zwierzęta i choć nie mogły pomóc w sposób doraźny czy pocieszyć słowem, to sama ich bliskość dodawała otuchy, a niekiedy ratowała życie.

Czy warto sięgnąć po „Rudy. Prawo dożycia” Ketchuma? Z całą pewnością tak! Nikt tak jak on nie potrafi nauczyć dobrych manier i uprzejmości, choćby to miało być okupione dużym cierpieniem i litrami utraconej krwi…


Ocena: 6/6




wtorek, 25 września 2012

"Instytut" Jakub Żulczyk



Dom jest dla ciebie ostoją? Oazą spokoju po burzliwym i pełnym energii dniu spędzonym poza nim? To miejsce będące symbolem bezpieczeństwa. Na ogół… Bo co, jeśli nagle ktoś cię w nim zamknie uniemożliwiając ucieczkę? Co, jeśli miejsce, które stanowiło azyl, nagle przeobrazi się w więzienie, z którego możliwe, że już nigdy nie wyjdziesz?

Mam na imię Agnieszka. Moje mieszkanie ma na imię Instytut. Dwanaście godzin temu zostałam w nim uwięziona. Jest takie powiedzenie: „mój dom to moja twierdza”. Tak mówią. Jednak od dwunastu godzin mój dom jest moim więzieniem. Nie mogę z niego wyjść. Nikt nie może do niego wejść. [1]

Agnieszka z racji swojego dość hulaszczego trybu życia często nie pamięta wydarzeń z poprzedniego wieczora i nocy. Nic więc dziwnego, że nie miała zielonego pojęcia o tym, w jaki sposób znalazła się wraz z siedmiorgiem przyjaciół w swoim mieszkaniu (zwanym Instytutem) zamknięta na cztery spusty. Co prawda drzwi mieszkania otwierały się, ale po wyjściu na korytarz każdego, kto chciałby opuścić to miejsce, ograniczała krata, a za nią zepsuta winda. Na nic zdały się krzyki przez okno, kopanie drzwi czy nastawianie muzyki na najwyższe wartości głośności. Zdawać by się mogło, że świat o nich zapomniał albo skutecznie ich ignoruje… Jedynym kontaktem z rzeczywistością były dla uwięzionych tajemnicze wiadomości, które na różne sposoby przesyłali im Oni – panowie i władcy ich wolności oraz życia… Jak wielką władzę mieli nad swymi więźniami szybko zaczęli pokazywać za pomocą coraz brutalniejszych metod… Czy chora gra ostatecznie skończy się happy endem, czy też będzie to opowieść o koszmarnej śmierci młodych ludzi?

Tego dowiecie się z lektury książki Jakuba Żulczyka pt. „Instytut”. Rzecz jasna, nie nastąpi to od razu – na definitywne rozwiązanie tej mrocznej zagadki przyjdzie Wam poczekać niemal do samego końca. A przedtem? Pierwsza połowa książki upływająca w specyficznym marazmie akcji, gdzie w zasadzie tylko poznajemy kolejno bohaterów i jesteśmy świadkami ich oswajania się z zastaną sytuacją – wszystko w dość przegadanym stylu. Natomiast potem akcja nabiera tempa, co rusz nas czymś zaskakując. Wszystko okraszone znaczną ilością wulgaryzmów… Wiem, że „rzucanie mięsem” dodaje fabule ostrości, wyrazu i wiarygodności, aczkolwiek uważam, że w tym przypadku autor zdecydowanie przesadził z ich ilością. Niestety mocno kłują w oczy.
Sam motyw zamknięcia grupki osób w jednym pomieszczeniu i uprawiania z nimi mrocznych gierek przez czarny charakter nie jest specjalnie innowacyjny, wielu z nas zna już takowe z innych powieści czy filmów. W „Instytucie” pomysł ten nie jest ukazany w specjalnie intrygujący sposób, nie powala oryginalnością. Są tu, co prawda, mocne momenty i chwile, w których naprawdę można poczuć siedzący strach na naszym ramieniu, ale to i tak nie czyni powieści Żulczyka majstersztykiem literatury grozy.

Reasumując, jest dobrze, ale spodziewałam się czegoś lepszego – co zresztą zapowiadał opis na okładce, jak i ona sama. Wytrawni fani takich klimatów mogą poczuć się lekko zawiedzeni, ale osoby niestykające się zbyt często z tego typu literaturą pewnie wsiąkną w koszmarny klimat „Instytutu”. Najlepiej sami oceńcie.


Ocena: 3,5/6




[1] J. Żulczyk, Instytut, Znak, Kraków 2010, s. 6.


czwartek, 20 września 2012

Przypominajka o konkursach

Moi drodzy, koniec września już za chwilę, więc przypominam Wam o konkursach, które kończą się dokładnie 30.09. 

Pierwszy z nich to konkurs literacki na Erze Krytyki - LINK. By zdobyć główną nagrodę, którą jest książka pt. "Niebezpieczne związki" należy napisać opowiadanie, którego tematem przewodnim będzie Wasze spotkanie z ulubioną postacią literacką.





Drugi konkurs, który zorganizowałam wspólnie z panem Krzysztofem Spadło polega na dokończeniu zdań: 

Marzę o ...
Pokutuję za ...

Do wygrania debiut autora pt. "Marzyciele i Pokutnicy" - wierzcie mi, że warto o tę książkę powalczyć. Szczegóły konkursu - LINK.





Na koniec przypominam jeszcze o wyzwaniu, które organizujemy wspólnie z Legerem, i w którym przypominacie sobie najpiękniejsze lektury z dzieciństwa. :) Niektórzy z was już wzięli w nim udział, co bardzo mnie cieszy, ale czekam na kolejne zgłoszenia. Pamiętajcie o linkach do wpisów w ramach wyzwania, które wklejacie pod spisem lektur na dany miesiąc. Zasady - LINK.



wtorek, 18 września 2012

"Prochy" Ilsa J. Bick



"Jeśli jutro skończy się świat..."

Media co rusz trąbią o mającym niebawem nadejść końcu świata. Co chwilę słyszy się o TEJ, magicznej dacie, która będzie początkiem końca wszystkiego. Ile takich newsów już było? Czy ktoś jest w stanie to zliczyć? Wątpię! Ale co, jeśli w końcu nadejdzie taki dzień? Może nie tyle koniec świata, co nadejście nowej epoki w miejsce starej. Możesz być tego świadkiem choćby jutro, więc niech nie dziwi Cię auto, które nie chce odpalić, choć wczoraj odebrałeś je od mechanika; telefon, który się nie włącza, mimo że przed chwilą skończyłeś go ładować. A jeśli po wyjściu z domu nadepniesz na coś o dziwnym kształcie i usłyszysz chrzęst miażdżonych kości, jednocześnie spostrzegając wokół całe morze martwych ptaków, wiedz, że TO już się zaczęło…

Choć życie Alex, siedemnastoletniej bohaterki książki Ilsy J. Bick pt. „Prochy”, miało niebawem zgasnąć z powodu ciężkiej choroby, to nie spodziewała się ona, że początek jego końca zbiegnie się z ostatnimi, być może, chwilami bytu całej ludzkości. W trakcie żmudnej i długiej wyprawy, jaką sobie zaplanowała, niebo nagle rozświetla oślepiający błysk, a ptaki padają na ziemię niczym rażone piorunem. Po chwili okazuje się, że również inne zwierzęta zachowują się dziwnie, wpadają na siebie zupełnie nic nie widząc i martwe spadają ze skarp. Wszystkie urządzenia elektroniczne przestają działać, jedynym środkiem lokomocji są własne nogi i zdaje się, że w promieniu wielu kilometrów nie ma żywego ducha prócz Alex i jej młodej towarzyszki Ellie, którą poznała zupełnie przypadkowo na chwilę przed wielkim rozbłyskiem. Szybko okazuje się, że jednak nie są same – oto w trakcie poszukiwań oznak jakiejkolwiek formy życia ich oczom ukazuje się zatrważający widok grupki dzikich ludzi oddających się kanibalistycznym praktykom. Nic więc dziwnego, że gdy na swojej drodze napotykają Toma (bardzo młodego żołnierza związanego zawodowo z Afganistanem) nie opuszcza ich początkowo skrajna podejrzliwość i brak zaufania. Okazuje się jednak, że jest on nie tylko jednym z „normalnych” ludzi, jacy pozostali przy życiu, ale także bardzo cennym towarzyszem próby okiełznania nowego, dzikiego świata…

Jak bardzo dziki jest to świat? Rozpoczynając tę lekturę, nie spodziewałam się, że aż tak. Niby opis na tyle okładki sugerował, że historia zapisana na kartach tej powieści może być okrutna, jednak z zaskoczeniem przyjęłam tak częste opisy brutalnych napadów, aktów kanibalizmu, agresji wobec zwierząt czy morderstw. Przyznam szczerze, że z lekka byłam zdziwiona grupą docelową książki, którą jest młodzież. Nie jestem przekonana, by dobrym pomysłem było karmienie młodych ludzi taką ilością agresji i taką liczbą ostrych scen; wydaje mi się, że to zbyt mocna pozycja dla młodzieży poniżej szesnastego roku życia. Niektóre wątki są opisywane z precyzją godną wyjątkowo mocnych horrorów, zatem drodzy czytelnicy, zastanówcie się przed lekturą, czy na pewno macie na to wszystko chęci i siły…
Plusy powieści? To bez wątpienia fantastycznie poprowadzona akcja, w której nie ma przestojów i nie da się nudzić, a niemal każdy rozdział jest zwieńczony suspensem, wynikiem czego z trudem można oderwać się od tego tytułu.

Ilsa J. Bick z tematu starego jak świat i przerobionego przez innych pisarzy na wszelkie możliwe sposoby stworzyła całkiem dobrą opowieść o mrocznej wizji naszej cywilizacji. Nie zabrakło w niej elementów związanych z dojrzewaniem młodego człowieka, czyli lęków, wewnętrznej walki skrajnych emocji, jak i pierwszej młodzieńczej miłości. Słowem, jest wszystko to, czym nastolatek może się zainteresować, jednak ze zbyt dużą dawką brutalnych scen, dlatego „Prochy” polecam raczej starszej młodzieży.

Ocena: 4/6


poniedziałek, 10 września 2012

"Czarny styczeń" Sylwester Latkowski



"Trudne dobrego początki..."

Czasem po latach brodzenia w błocie mrocznego świata, taplania się w odmętach ciemnych interesów i spotykania na swojej drodze najgorszych przedstawicieli marginesu społeczeństwa przychodzi moment, by powiedzieć wreszcie głośno i wyraźnie: DOŚĆ! Wtedy wiadomo już, że psychika nie wytrzyma więcej, nie udźwignie bogacenia się na cierpieniu i naiwności innych, a zagrożenie utraty zdrowia czy nawet życia skutecznie spędza sen z powiek. Tylko czy można na zawołanie zerwać z niechlubną przeszłością?

Filip Kosiński, bohater książki Sylwestra Latkowskiego pt. "Czarny styczeń", nie znał odpowiedzi na to pytanie, ale postanowił podjąć próbę zerwania z kryminalną przeszłością tuż po wyjściu z więzienia. Jak to jednak w życiu bywa trudne są dobrego początki… Przeszłość dość szybko zapukała do drzwi i nieproszona wtargnęła do mieszkania, burząc harmonijny plan ustatkowania się Filipa. Przyszła pod postacią starego znajomego spod celi, Roberta, który rozpaczliwie szuka intymnego azylu w obawie przed prześladującymi go ludźmi. Filip, bardzo niechętnie, ale jednak decyduje się pomóc znajomemu. Czy słusznie? Szybko okazuje się, że popełnia błąd. Wkrótce pojawiają się pierwsze śmiertelne ofiary skomplikowanej sprawy, w której ugrzązł Robert, a na domiar złego sam Kosiński staje się podejrzanym numer jeden w sprawie śmierci jednej z nich. Czy uda mu się wybrnąć z zagrażającej życiu sytuacji?

Ponoć mafia nigdy nie wybacza, a już na pewno nie zapomina o zdradzie, którą bez wątpienia jest próba odcięcia się od grupy. Policja również nie traci czasu i depcze Kosińskiemu po piętach. A sam bohater tego kryminału robi wszystko, by dociec prawdy, staje się detektywem w sprawie, by ocalić własna skórę. I to ciekawy zabieg autora, wszak nie często zdarza się w powieściach kryminalnych, by bohater będący ofiarą niesprzyjającego mu losu, przyjmował tę rolę. Latkowski przy pomocy swojego bohatera dogłębnie wnika w świat ciemnych interesów – handlu narkotykami, ludźmi, prostytucji czy korupcji. Tyle że sam Filip zdaje mi się być taki mało wyraźny, nie do końca wiadomo, co chodzi mu po głowie. Akcja jest poprowadzona dobrze, w iście detektywistycznym – choć do pewnego momentu jednak z lekka sennym – stylu, ale bez licznych zwrotów akcji. Sytuacja zmienia się nieco bliżej zakończenia kryminału, ale ostatecznie nie przyprawia o zawrót głowy.

W licznych recenzjach dotyczących "Czarnego stycznia", jakie zdarzyło mi się do tej pory przeczytać, padały spostrzeżenia jakoby język bohaterów był zbyt delikatny jak na rzecz o mafii i ludziach z nią związanych. Przyznaję, że i ja miałam z tego powodu odczucia swoistej nierealności tej fabuły. Naturalnie nie spodziewałam się tu dialogów najeżonych wulgaryzmami rodem z "Psów" Pasikowskiego, aczkolwiek można by je bardziej podrasować. Akcja powieści nie byłaby wtedy tak grzeczna i delikatna.

Ostatecznie uznaję "Czarny styczeń" za dobry i udany czarny kryminał z całkiem pokaźną dozą wątku detektywistycznego, dlatego fanom takiego połączenia polecam ten tytuł szczególnie. Wiem, że takich smakoszy nie brakuje, zwłaszcza wśród starszych wiekiem czytelników.

Ocena: 4/6




niedziela, 9 września 2012

Konkurs Krzysztof Spadło & Książkówka

Czy jest na sali ktoś kto nie czytał jeszcze "Marzycieli i Pokutników" (moja recenzja) autorstwa Krzysztofa Spadło, a bardzo by chciał? Ręka do góry! Wszystkich chętnych zapraszam do udziału w konkursie, który organizujemy wspólnie z panem Krzysztofem. Do rzeczy!

Zadanie konkursowe polega na dokończeniu zdań:

Marzę o ...
Pokutuję za ...

Regulamin konkursu:
1. Każdy, kto chce wziąć udział w konkursie ma za zadanie dokończyć powyższe zdania zgodnie z własną inwencją twórczą, wpisując odpowiedź w komentarzu pod tym postem.
2. Pod dokończonymi zdaniami należy wpisać swój nick jakim posługujecie się w blogosferze oraz adres e-mail do ewentualnego kontaktu. Przykładowo zgłoszenie powinno wyglądać tak:

Marzę o (tutaj dalszy ciąg zdania).
Pokutuję za (dalszy ciąg zdania)

Książkówka, ksiazkowka@gmail.com

3. Jeśli posiadacie bloga umieszczacie na nim baner konkursowy.


<p align="center"><a href="http://ksiazkowka.blogspot.com/2012/09/konkurs-krzysztof-spado-ksiazkowka.html"><img src=" http://www.loogix.com/img/res/1/3/4/6/9/3/13469302622886962.gif" width="180" height="240"/></a></p>

4. Konkurs trwa od tej chwili (09.09) do 30.09. włącznie. Ogłoszenie wyników nastąpi niebawem po zakończeniu konkursu (w ciągu kilku dni).
5. Zwycięzcę wyłonimy wspólnie z panem Krzysztofem.
6. Nagrodą w konkursie jest egzemplarz książki "Marzyciele i Pokutnicy".

Czekam na pierwsze zgłoszenia i życzę wszystkim powodzenia! :)

czwartek, 6 września 2012

"Dziennik Bridget Jones" Helen Fielding



Marudne, humorzaste, złe, apodyktyczne, zagubione, roztrzepane, rozkojarzone, niepotrafiące czytać map, nieumiejące w sposób klarowny wytłumaczyć zagubionemu drogi do celu, rzadko znające się na motoryzacji i innych typowo „męskich sprawach” – są takie istoty na świecie! Często dużo wymagają, bywają despotyczne i w oczach wielu osobników płci brzydkiej stanowią zło tego świata. Jednak czy ten potrafiłby się obejść bez nich? Najprawdopodobniej nie, bo to właśnie KOBIETY są jego siłą napędową (moja zgryźliwa natura nakazuje mi dodać, że tuż obok pieniędzy i seksu, ale nie… nie powstrzymam się… ;)).

A jak one się na to zapatrują? Pewnie wiele pań zgodzi się ze mną, że świat dla płci pięknej jest jak dzika i niebezpieczna dżungla, gdzie na każdym kroku czyhają zasadzki, a w tej dżungli najgroźniejszymi drapieżnikami są… oczywiście mężczyźni! Nieustająca wojna płci od zawsze była źródłem literackich dywagacji. Czy to na poważnie, czy z przymrużeniem oka – nieważne. Ważne, że tego tematu nie sposób wyczerpać ani się nim znudzić.

Pewnie między innymi z tego powodu „Dziennik Bridget Jones” autorstwa Helen Fielding cieszy się niesłabnącym powodzeniem od chwili pojawienia się na rynku, a ekranizacja chyba już na dobre umocniła książkę w kanonie lektur rozrywkowych. Jednak czy powinno się ją rozpatrywać tylko w kategorii rozrywki? O tym za chwilę. Najpierw kilka słów o samej fabule, którą i tak pewnie większość czytelników mojego bloga już zna, ale na wypadek, gdyby znalazł się jeszcze jakiś rodzynek…

Bridget Jones to trzydziestokilkuletnia stara panna lub singielka (jak kto woli), ale niekoniecznie z wyboru. Bridget bardzo chciałaby poznać mężczyznę swego życia, lecz jej zwichrowana natura albo zły, okrutny i nieustępliwy los ciągle podsuwa jej emocjonalnych (i nie tylko) popaprańców, którzy zdają się czyhać na dogodną chwilę, by zapolować z maczetą na jej delikatne i wątłe serce. Owe zamachy kończą się zazwyczaj sukcesem, a biedna Bridget znów zaczyna studiować poradniki tyczące się relacji damsko-męskich, zapijając sowicie cierpienie alkoholem, trując je dużą dawką nikotyny i atakując zmasowaną ilością słodkości. Kończy się to zwykle dantejskimi scenami po bliskim spotkaniu z wagą, która niewzruszona rozpaczą bohaterki pokazuje coraz to wyższe wartości. Zatem jaki może być finał zakochania i romansu z szefem, który jest (delikatnie rzecz ujmując) wyjątkowo kochliwy i wrażliwy na kobiece wdzięki? No cóż… sprawdźcie sami.

Gwarantuję, że ta gorzko-wesoła historia pisana w formie pamiętnika nie pozwoli Wam się nudzić i wywoła naprawdę wiele chwil z uśmiechem na twarzy. Ta nieporadna, roztrzepana, chwilami infantylna i dziecinna kobieta ma tak niebywały urok, że nie sposób mu się oprzeć. Zabawna i z pozoru niewnosząca nic wartościowego w życie czytelnika historia, tak naprawdę okazuje się być świetną formą autoterapii w chwilach zwątpienia i w tzw. gorszych dniach. Przypomina nam, że wszystko, co złe, kiedyś wreszcie musi się skończyć, bo szczęście w końcu puka do drzwi i każdy na nie zasługuje. Mówi także o tym, że nie ma wśród nas ideałów, że każdy ma swoje wady, w każdym z nas można też odnaleźć większą lub mniejszą cząstkę Bridget Jones. Wszak ona jest prawdziwa, pełnokrwista – jak my.

Przeciwnicy „Dzienika Bridget Jones” – krzyczący że to dno, wodorosty i sto metrów mułu – niech mówią, co chcą. Ja chyba już zawsze będę cenić sobie tę pozycję za chwile radości, które potrafią dać nadzieję na lepsze jutro. A Wy? Lubicie tę kobietkę?

Ocena: 4,5/6


wtorek, 4 września 2012

eBuka 2012

Pewnie znaczna część z Was wie już, że niedawno została wyłoniona finałowa dziesiątka blogów kandydujących do tytułu eBuki 2012. Gratuluję serdecznie wszystkim wyróżnionym, ale przede wszystkim tym blogom (i ich założycielom), które są mi szczególnie bliskie, czyli: Książki Zbójeckie * Myśli, Wrażenia, Interpretacje oraz Lektury wiejskiej nauczycielki. Dziewczyny, gratuluję Wam z całego serca! Oby nagroda główna przypadła którejś z Was. :)

Natomiast jeśli o mój skromny blog chodzi to widnieje on na liście tych, na które możecie głosować Wy, czyli jego Czytelnicy. :) Jeśli tylko macie ochotę oddać na mnie swój cenny głos to wyślijcie proszę e-mail na adres konkursy@duzeka.pl w jego tytule wpisując tytuł mojego bloga, czyli po prostu Książkówka. :) Nic więcej nie musicie robić. :) Głosować można do 21.10.2012r. Więcej szczegółów dotyczących tegorocznej edycji eBuki TUTAJ.


poniedziałek, 3 września 2012

Kuferkowe rozdanie nr 3 i przypomnienie o konkursie


Zgodnie z obietnicą tym razem typuję dwie osoby, do których powędrują książki. Tak z okazji końca wakacji. :) Na pocieszenie. :) Patronat sierpniowy nad kuferkiem obejmują:



Dosiak

i


Mavericus

Serdecznie Wam obojgu gratuluję i czekam na adresy do wysyłki książek. Ślijcie je mailowo czym prędzej, bo jutro mam okazję nadać do Was przesyłki. A w kuferku? Dwa nowe tytuły. :)

*******************************************************

Pamiętacie może konkurs literacki w ramach, którego należało opisać swoje spotkanie z wybranym bohaterem literackim? Jeśli nie to właśnie Wam o nim przypominam i informuję, że termin nadsyłania prac został przedłużony do 30.09.2012r. Czekam na Wasze opowieści. :)


*******************************************************

niedziela, 2 września 2012

Niezapomniane lektury z naszego dzieciństwa - LEKTURY NA WRZESIEŃ


Zasady akcji: TUTAJ (KLIK).

Lista lektur klasy pierwszej szkoły podstawowej na miesiąc wrzesień:

1. "Wiersze dla dzieci" Julian Tuwim
2. "Pilot i ja" - Adam Bahdaj
3. "Jak Wojtek został strażakiem" - Czesław Janczarski
4. "Nasza mama czarodziejka" - Joanna Papuzińska
5. "Cudaczek - Wyśmiewaczek" - Julia Puszyńska
6. "Czarna owieczka" - Jan Grabowski
7. "Jacek, Wacek i Pankracek" - Mira Jaworowicz
8. "Kopciuszek" Hanna Januszewska
9. "Plastusiowy pamiętnik" Maria Kownacka

Kolejność czytania jest dowolna, tak samo jak ilość czytanych pozycji. 
Proszę w komentarzu wyrazić chęć wzięcia udziału w akcji. Link do bloga, gdzie powinny znaleźć się opinie o książkach, proszę podawać w komentarzach do 27.09.2012r. włącznie. Podsumowanie miesiąca nastąpi 30.09.2012r. Powodzenia.  :)



Niezapomniane lektury z naszego dzieciństwa - REGULAMIN


Zgodnie z obietnicą zamieszczam regulamin akcji "Niezapomniane lektury z naszego dzieciństwa". Jeśli macie pytania odnośnie akcji to zadawajcie je mnie, gdyż Kuba nie będzie mógł tego chwilowo robić.


Zasady akcji:

1. Na początku każdego miesiąca uczestnikom konkursu jest przedstawiona lista lektur.
2. W każdym miesiącu czytamy lektury kolejnej klasy szkoły podstawowej. We wrześniu - klasa pierwsza, a każdy kolejny miesiąc - kolejna klasa.
3. Każdy uczestnik wyraża chęć udziału w akcji pod postem informującym o liście lektur odpowiadającej każdemu miesiącowi.
4. Dołączyć do zabawy można w dowolnym momencie do tygodnia przed zakończeniem czytania lektur którejkolwiek klasy.
5. W zabawie mogą brać udział osoby posiadające bloga.
6. Blogerzy (blogi o książkach) muszą zamieścić recenzje (bądź krótkie opinie, ale o przyzwoitej długości) o przeczytanej lekturze.
7. Pod każdą opinią / recenzją musi znaleźć się informacja, że daną książkę przeczytało się w ramach akcji "Niezapomniane lektury z naszego dzieciństwa". Należy umieścić podlinkowany baner akcji. 





Link powinien odsyłać na bloga:  http://ksiazki-legera.blogspot.com/ 
8. Czyta się tyle pozycji, ile się zdoła. Nie trzeba czytać każdej książki, ale jeśli tylko macie na to ochotę i czas to śmiało.
9. Pod koniec każdego miesiąca uczestnicy muszą podać pod postem z listami lektur link (lub linki) do wpisu (wpisów) z recenzją (recenzjami) w ramach akcji.
10. Im więcej przeczytanych książek, tym wyższa ocena w rankingu, podsumowującym miesiąc.

Tyle odnośnie zasad. Za chwilę pojawi się wpis z listą lektur. :)