wtorek, 2 września 2014

Jeśli powiesz mi, bym przyszedł, rzucę wszystko i przyjdę... ale musisz mnie poprosić - Albert Espinosa





tłumaczenie: Jerzy Żebrowski
tytuł oryginału: Si tú me dices ven lo dejo todo... pero dime ven
wydawnictwo: Albatros
data wydania: kwiecień 2014
ISBN: 9788378856375
liczba stron: 208


Nauczona doświadczeniem wiem już od jakiegoś czasu, że po książkach autorów hiszpańskojęzycznych nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać. Bardzo często zaskakują, intrygują i zapadają w pamięć jako te wyjątkowe. Tak było w przypadku powieści Esther Garcia Llovet pt. Surowe, której jakże oryginalna forma utknęła mi w głowie chyba na zawsze. Inaczej natomiast było z ostatnią moją lekturą rodem z Hiszpanii, czyli Jeśli powiesz mi, bym przyszedł, rzucę wszystko i przyjdę… ale musisz mnie poprosić autorstwa Alberta Espinosy.

Podobnie jak Surowe, powieść Espinosy nie grzeszy objętością – mamy tu raptem trochę ponad dwieście stron zawierających bardzo krótkie rozdziały i pokaźnych rozmiarów czcionkę (jak mniemam, to celowy zabieg wydawnictwa, by dodać książce nieco rozmiaru). Historia weń zawarta nie jest szalenie intrygująca, nie spotkacie się tu z konkretną fabułą i nie dającą chwili wytchnienia akcją. Spotkacie za to głównego bohatera, który oryginalnością bije na głowę wielu innych, bowiem jest nim karzeł na co dzień parający się pracą detektywa. W dodatku zlecenia, jakich się podejmuje, nie są pierwsze lepsze – podchodzi do nich bardzo rygorystycznie i wybiera wedle własnego uznania. Poszukuje zaginionych dzieci.

W dzień, w którym na głowę wali mu się jego prywatny świat i jego ukochana postanawia go opuścić, dostaje kolejne zlecenie i być może dla dobra związku by je odrzucił, gdyby nie miejsce, w jakie będzie musiał się udać, by sprawa ruszyła z miejsca. Jest to Capri, które nierozerwalnie związane jest z detektywem za sprawą jego młodzieńczych lat.

I tak rozpoczyna się podróż bohatera pomiędzy czasem teraźniejszym a całym mnóstwem retrospekcji, które wiodą czytelnika do lat jego dzieciństwa. Po drodze nasz bohater kilkakrotnie próbuje zacząć temat swoich niepowodzeń na polu uczuciowym i gdy już prawie zaczyna zdradzać nam, dlaczego ukochana postanowiła się z nim rozstać, znów wraca pamięcią do lat szczenięcych. Byłam już niemal pewna, że ostatecznie nie dowiem się, co wpłynęło na rozstanie się tych dwojga i że autor zrobi mnie w bambuko, ale… na szczęście tak się nie stało.

Koniec tej krótkiej powieści przynosi odpowiedź na wszystkie pytania. I nawet po epilogu nie jestem w stanie zmienić zdania i powiedzieć, bym miała za sobą opowieść wyjątkową, choć przyznaję, że z początku zachłysnęłam się filozoficznymi wstawkami autora, które oscylują wokół życiowych tematów dotyczących każdego z nas. Myślałam, że im dalej w las, tym owe mądrości czymś mnie zaskoczą, a przede wszystkim odkryją przede mną swą głębię, ale nic takiego nie wydarzyło się. Wszystkie prawidła podane tu w bardzo przystępnym i lekkim stylu są zwyczajnie płytkie i nie niosą ze sobą nic nadzwyczajnego czy odkrywczego.

Jest to świetna lektura na jeden wieczór, jeden niezobowiązujący raz. W mojej pamięci na pewno na długo nie zostanie, ale być może jest ktoś wśród Was, kto doceni jej walory znacznie bardziej niż ja.

Ocena: 3/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Albatros A. Kuryłowicz.

43 komentarze:

  1. widzę, że mnie nie przypadła by do gustu, ale tytuł rzeczywiście przydługi, mimo to nadal będę poszukiwać dobrej hiszpańskiej literatury;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam thriller Antonia Hilla pt. "Lato martwych zabawek". :)

      Usuń
  2. Po książkę chyba nie sięgnę , ale tytuł mnie powalił. Początkowo myślałam, że gdzieś wyjeżdżasz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh...Nie, nie zanosi się u mnie w najbliższym czasie na podróże. ;)

      Usuń
  3. Przeczytalam to jakie a 2 lata temu. Moja opinia- badziewie ladnie opakowane. Intryguje mnie ilosc tlumaczen z hiszpanskiego na polski- odnoszę wrazenie, ze się tlumaczy i wydaje wszystko, co tylko wyjdzie w Hiszpanii w wersji papierowej. Szkoda, ze w Hiszpanii o literaturze polskiej malo kto slyszal. A jest naprawdę lepsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytałam w zasadzie tylko jedną książkę hiszpańskiego autora (współczesnego dodam), która naprawdę mi się podobała, ale był to kryminał i thriller w jednym. :)

      Usuń
    2. Jest kilka nazwisk, które warto znac- Muñoz Molina, Javier Marías (choc za nim nie przepadam), moze Mendoza. Ale nie jakiekolwiek badziewie, bo napisal je Hiszpan. Ildefonso Falcones na przyklad- hiszpanski Ken Follet, ale bez talentu Walijczyka. Dla mnie totalna miernota. A teraz Espinosa, haha. Polecam za to Dolores Redondo i "Niewidzialnego straznika"- porządnie napisany kryminal, choc z niepotrzebną moim zdaniem wstawką magii. Ale i tu Bonda rozklada Hiszpankę na lopatki.

      Usuń
    3. Bonda lepsza?? To nie wiem czy zaryzykuję...Zastanowię się. :) Mendozę lubię.

      Usuń
  4. Nieproporcjonalny tytuł, ale przykuwający uwagę;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tytuł jest ekstremalnie intrygujący :D Masz rację, że po literaturze hiszpańskojęzycznej nigdy nic nie wiadomo - oscyluje na granicach kilku gatunków właśnie i tak sobie myślę, że mogłaby być osobną kategorią w ogóle :) A sama powieść brzmi bardzo godnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem, co byś o tej książce powiedziała... :)

      Usuń
  6. hmmm, zastanowię się jeszcze, ale w sumie jak na 1 wieczór, to może akurat kiedyś przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę, że szału wielkiego nie ma. Zatem chyba dam sobie spokój, bo obecnie szukam takiej książki, która dosłownie wbiłaby mnie w fotel :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, szkoda, że to tak słaba pozycja. Ten tytuł jest intrygujący. Nie spotkałam się chyba z żadną skiażką, która miałaby taki długi tytuł hehe

    OdpowiedzUsuń
  9. Tytuł nieco barokowy, choć nazwisko autora (gdyby pominąć E na początku), mogłoby się kojarzyć ze średniowieczną filozofią. A tu coś w rodzaju - no właśnie - Coelho?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc tak, to coś w rodzaju Coelho... Tylko fabuła marniejsza. ;)

      Usuń
  10. Tytuł interesujący, ale wnętrze nie w moim guście.

    OdpowiedzUsuń
  11. Moje autorskie wyzwanie - ZAPRASZAM!
    http://monweg.blog.onet.pl/2014/09/02/moje-autorskie-wyzwanie/

    OdpowiedzUsuń
  12. Wygląda na to, że tytuł to jedyna interesująca rzecz jaka przytrafiła się tej książce ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tytuł jest piękny! I byłabym skłonna zaryzykować i przeczytać tę książkę, może faktycznie do mnie by trafiła, kto wie? :) Jak ją zobaczę w bibliotece to przygarnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, myślę, że Ty wyciągnęłabyś z niej wiele dobrego. :)

      Usuń
  14. Moja znajoma jest zachwycona, ale ona zaczytuje się właśnie w tego typu opowiastkach :) Dla mnie zupełnie nieatrakcyjna tematyka, ale myślę, że dla miłośnika tego typu historii coś naprawdę ciekawego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, jeśli ktoś lubi tego typu tytułu to dla niego pozycja idealna. :)

      Usuń
  15. sama nie wiem, recenzja fajnie napisana, ale co do ksiązki nie jestem pewna.

    OdpowiedzUsuń
  16. Już sam przydługi tytuł wydaje się mało interesujący. I proszę, wnętrze książki też bez zaskoczenia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. To jednak lektura nie dla mnie. Jakoś nic mnie zbytnio w niej nie zainteresowało.

    OdpowiedzUsuń
  18. Więc chyba nie mam po co po nią sięgać. Ostatnio przeczytałam 2 dość krótkie książki i w sumie mało co wnoszące, przynajmniej dla mnie i na razie mi wystarczy. Ale ten tytuł... z dłuższym się chyba wcześniej nie spotkałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jaki "krótki" ten tytuł ;) Raczej się nie skuszę na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  20. Mnie intryguje ten niecodzienny, kosmicznie długi tytuł:)

    OdpowiedzUsuń

SPAM, reklamy, wulgaryzmy oraz komentarze niezwiązane z tematyką wpisu bezwzględnie usuwam.