Tym razem postanowiłam zafundować sobie mocną dawkę odstresowującej literatury. Szukałam czegoś, co szczerze rozbawiłoby mnie i zrelaksowało, ale jednocześnie nie zabrało poczucia realizmu wypływającego z toku fabuły. Nie oznacza to jednak, że sięgnęłam po banalne czytadło. Kto bowiem ośmieliłby się tak nazwać którąkolwiek z książek autorstwa Eduardo Mendozy? Podejrzewam, że nikt, ale jeśli znajdzie się śmiałek, niechaj wskaże mi inną drogę zrecenzowania pozycji, o którym mowa poniżej!
Zanim jednak zdecyduję się wyzwać kogoś na pojedynek i udam się na poszukiwanie zaufanego sekundanta, wrócę do sedna tego tekstu, a konkretnie do tematu numer jeden tej recenzji. Jest nim powieść „Przygoda fryzjera damskiego”. Choć tytuł tego nie zapowiada, to wierzcie mi lub nie, ale nie jest to byle jaka przygoda i nie dotyczy pierwszego lepszego fryzjera. Jeśli ktoś podejrzewa, że meritum fabuły opiera się na tym, jak to pewien (ledwie wiążący koniec z końcem) pracownik zakładu fryzjerskiego wznosi się nieoczekiwanie na wyżyny swego marnego losu, niech szybko tę wizję porzuci, bowiem droga głównego bohatera przez życie zawiodła ku samym nizinom człowieczeństwa. Dlaczego wiedzie ona aż tak bardzo w dół? Niech sam Wam opowie…
Bardzo chętnie bym Wam się przedstawił z imienia i nazwiska, ale nie zrobię tego. Nie z powodu mojej nieufności do świata i ludzi jakimi domniemam jesteście, a dlatego że brak jakiegokolwiek dokumentu tożsamości skutecznie utrudnia mi odczytanie zeń moich danych osobowych. Zresztą tam gdzie przebywałem przez wiele lat swego żywota, takie informacje nie były specjalnie nikomu potrzebne. W tym miejscu każdy miał tożsamość taką, jaką sobie wymarzył, obrał lub zerżnął od innego (żyjącego lub bardziej oziębłego) mieszkańca globu.
Preferuję, gdy mówi się, że byłem mieszkańcem domu dla reprezentantów inteligencji niedocenionej lub też niezrozumiałej dla reszty świata, ale ostatecznie i tak każdy (ignorant w rzeczy samej!) podsumowuje mój pobyt tam jako leczenie w ośrodku dla świrów…
Choć w miejscu tym nawet bakterie uciekały w popłochu przed serwowanym nam jedzeniem, brud i kurz zasnuwał co wolniejszych w poruszaniu się mieszkańców tegoż przybytku a jedyną formą rozrywki, jaką mieliśmy (nie licząc „cofniętego w rozwoju” telewizora) była prowizoryczna piłka wykonana ze szmat, drutów i gliny, to kochałem to miejsce jak swój własny dom. Moje marzenia o dożyciu tam sędziwej starości pewnego dnia rozwiał inny sędziwy starzec, dyrektor ośrodka – ledwie chodził, ledwie widział i w gruncie rzeczy ledwie zipał, ale z hukiem i na kopach mnie z niego wyrzucił.
Nie pozostało mi wtedy już nic innego jak udać się w podróż do miejsca, gdzie mógłbym rozpocząć swoje nowe życie. Za cel obrałem sobie Barcelonę a w niej moją dawno niewidzianą siostrę. Gdy już ją odnalazłem, poznałem jej męża oraz teściową, wysłuchałem dziejów życia siostry, dziejów najbardziej spektakularnych biegunek teściowej oraz homoseksualnych zapędów mojego szwagra, postanowiłem rozpocząć poszukiwanie pracy. Nie musiałem się specjalnie nachodzić, by ją znaleźć, a nawet nie musiałem wstawać z krzesła, bowiem mąż mej siostry zaproponował mi stanowisko w swym salonie fryzjerskim.
I tak oto rozpocząłem swoją mozolną karierę przy codziennym pozbywaniu się gryzoni (regularnie podpijających mleczko do ciała) oraz włażeniu klientom w najodleglejsze części ich jestestwa. Nic nie zapowiadało by ten stan rzeczy miał się kiedyś zmienić, ale jednak stało się… Odkąd ta kobieta przekroczyła próg salonu, nic już nie było takie samo, a ja sam niedługo potem stałem się podejrzanym numer jeden w sprawie morderstwa ważnej szychy nazwiskiem Pardalot.
I tak oto rozpocząłem swoją mozolną karierę przy codziennym pozbywaniu się gryzoni (regularnie podpijających mleczko do ciała) oraz włażeniu klientom w najodleglejsze części ich jestestwa. Nic nie zapowiadało by ten stan rzeczy miał się kiedyś zmienić, ale jednak stało się… Odkąd ta kobieta przekroczyła próg salonu, nic już nie było takie samo, a ja sam niedługo potem stałem się podejrzanym numer jeden w sprawie morderstwa ważnej szychy nazwiskiem Pardalot.
Ponieważ nasz bohater to bardzo rozgadany człowiek, jestem zmuszona odebrać mu prawo głosu i uciąć jego wywód w obawie, że zdradzi Wam zbyt dużo z historii swego życia, a wierzcie mi - jest co studiować! Już sam Mendoza świetnie postarał się o to, by tę opowieść sprzedać w formie najlepszej z możliwych – kto zna specyficzne poczucie humoru autora, ten wie, o czym mówię. Jeśli jednak nie mieliście okazji poznać go jeszcze na własnej skórze, to mam nadzieję, że skusiłam Was próbką znakomitego stylu pisarza w powyższym fragmencie opowieści tytułowego fryzjera. A to zaledwie niewielki wycinek możliwości autora.
Co jeszcze znajdziecie w tej świetnej książce oprócz humoru? Przede wszystkim kryminał w bardzo krzywym zwierciadle – autor naigrywa się z gatunku tak, jak to tylko możliwe. Robi to w swym niezmiennie doskonałym stylu. Cóż jeszcze dodać… Niejeden polityk czy człowiek świata biznesu podczas lektury mógłby poczuć, jak pięknie gra się na jego nosie, wytykając błędy i wynosząc na piedestał najgorsze przywary (to akurat wątek aktualny w każdym zakątku świata, nie tylko w ojczyźnie Mendozy).
Wady? To zdaje się pojęcie mocno abstrakcyjne w kontekście twórczości autora „Przygód fryzjera damskiego”. Żywię głęboką nadzieję, że nigdy już nie zmienię zdania w tej kwestii. Zdaję sobie sprawę, że każdemu zdarzają się potknięcia – jednak oby nie Mendozie!
Tak jak sobie tego życzyłam – dostałam w trakcie lektury rzeczywistość w fikcyjnym i przezabawnym opakowaniu. Jeśli potrzebujecie czegoś podobnego, to zaprzestańcie poszukiwań, bo oto właśnie odpowiedni tytuł jawi się przed Wami. Szukacie lektury odpowiedniej na początek przygody z Mendozą? Voilà!
Ty to naprawdę potrafisz zachęcić do lektury! gdyby nie Twoja recenzja, dwa razy nie spojrzałabym nawet w stronę tej książki:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
No i wreszcie się doczekałam kolejnej Twojej recenzji! I to nie byle jakiej, bo naprawdę rewelacyjnej! :) Kurczę, Ty nie tylko potrafisz świetnie zachęcić człowieka do przeczytania książki, ale również wybierzesz z niej takie smaczki, że aż ma się ochotę zacząć ją czytać w TEJ chwili :)
OdpowiedzUsuńIsadoro - powiem Ci, że gdybym ja miała się kierować np. okładką, to też bym się pewnie na nią nie skusiła. :) Jednak to już moje drugie spotkanie z Mendozą i wiedziałam, że musi być dobrze, ale że aż tak...? Tego się nie spodziewałam. :) Naprawdę warto - choćby tylko dla samego pośmiania się. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMarteczko - znów lejesz miód na me serce i oczy. ;) Dziękuję Ci pięknie za miłe słowa. A co do zachęcania to wiedz, że i Ty mnie kusisz wielokrotnie swoimi recenzjami. :D Mendozę polecam Ci po stokroć! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu mam książkę na liście do przeczytania, ale nie udało mi się niestety na nią zapolować - widzę, że muszę bardziej postarać i bardziej za nią rozglądać ;)
OdpowiedzUsuńChcę przeczytać, ale okładka mi się nie podoba. Jednak po autorkach iberoamerykańskich nie można spodziewać się niczego innego niż świetna książka.
OdpowiedzUsuńKamyczku - koniecznie, bo warto. :)
OdpowiedzUsuńScarlett - w tym przypadku akurat świetnie sprawdza się stare powiedzenie, że nie ocenia się książki po okładce. :) W przypadku Mendozy oglądanie strony graficznej można sobie w ogóle odpuścić, bo jaka ona by nie była i tak nie dorówna zawartości książki. :) Polecam i pozdrawiam. :)
Mam koleżankę, która ubóstwia tego autora. Dałaś szóstkę, więc książka naprawdę musi być dobra, bo jak Cię znam, to takich ocen za byle co nie stawiasz. Pewnie któregoś dnia sięgnę po tego autora, a póki co czytam Twojego S. Kinga i jak na razie mam ubaw po pachy. Nie wiem, czy moja reakcja jest prawidłowa, czy po prostu coś mi się stało. Nie ukrywam, że ten King zagościł u mnie pod Twoim wpływem. Dodam, że czytam "Mroczną połowę". Sorki, że druga część komentarza nie na temat, ale jakoś tak mi samo wyszło :-) Miłego weekendu :-)
OdpowiedzUsuńAgnieszko - Mendoza wg mnie na maksymalną ocenę naprawdę zasługuje...Za styl, za język, za poczucie humoru...Za całokształt! I nie dziwię się Twojej koleżance. :)
OdpowiedzUsuńCo do "Mrocznej połowy", to nie wypowiem się na jej temat, bo akurat tej książki jeszcze nie czytałam. Jak pewnie wiesz z moich recenzji, King jest pisarzem bardzo nierównym. Raz zdarzy mu się dzieło absolutne a raz szmira...:) Nie mogę się już doczekać Twojej recenzji na jej temat. ;) Nie żebym Cię popędzała, ale czytaj i pisz szybko, hihi... Również milutkiego weekendu Tobie życzę i pozdrawiam!
Mam ją w planach a po takiej recenzji to już koniecznie muszę przeczytać:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Kasandro - nie masz wyjścia, hihi. Ciekawa jestem Twojego zdania na jej temat. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNa autorze się trochę zawiodłam więc w chwili obecnej raczej nie sięgnę po proponowaną przez ciebie książkę :)
OdpowiedzUsuńBrzmi niby całkiem ciekawie i Twoja wysoka ocena niewątpliwie zachęca, aczkolwiek do Mendozy jestem trochę uprzedzona, więc sobie odpuszczę na dzień dzisiejszy. Chyba, że mi kiedyś przejdzie :) Pozdrawiam i zapraszam do mojego kącika recenzenckiego. :)
OdpowiedzUsuńhttp://recenzje-nati.blogspot.com/
Gabrielle - a na której z jego książek konkretnie?
OdpowiedzUsuńNati - w zasadzie Tobie mogę zadać podobne pytanie jak Gabrielle. :) Która z jego książek sprawiła, że uprzedziłaś się do Mendozy?
Ciekawa propozycja, ale na razie nie. Może kiedyś... :)
OdpowiedzUsuńEduardo jest niezastąpiony jako poprawiacz humoru:) Naprawdę uwielbiam tego autora. Cała trylogia o detektywie z "domu dla reprezentantów inteligencji niedocenionej" jest świetna, ale ja najbardziej lubię właśnie pierwszą część.
OdpowiedzUsuńI - wiem, że to nudne, ale co tam, napiszę znowu - kapitalna recenzja, taka bardzo w "mendozowskim" stylu ;)
Ja Mendozę bardzo lubię, więc chętnie przeczytam i to :)
OdpowiedzUsuńKarolko - jasne, nie na wszystko trzeba się "rzucać" od razu. :)
OdpowiedzUsuńPanie R. - bardzo mnie to cieszy. :) Pozdrawiam!
Nemeni - pięknie dziękuję za milutkie słowa. :) Cieszę się, że obie tak dobrze "czujemy" Mendozę - wspaniały pisarz. :) W niedługim czasie zapewne znów do niego wrócę. :) Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i świetnie się bawiłam. Lubię humor Mendozy.
OdpowiedzUsuńPS. Ładny brązik ;-) Aż nabrałam ochoty na skrawek gorzkiej czekolady ;-)
Intrygująca pozycja, chętnie się z nią zapoznam bliżej.
OdpowiedzUsuńAgnesto - heh akurat gorzka czekolada to samo zdrowie więc śmiało! ;)
OdpowiedzUsuńCyrysiu - koniecznie...:D
Cytat przezabawny, podobnie jak tytuł. Zapowiada się świetna zabawa!! Jak ja lubię takie książki!! Idealna na weekend, choć czytam teraz coś równie interesującego :*
OdpowiedzUsuńJedyna książka (a raczej książeczka) Mendozy jaką do tej pory czytałem, jakoś wcale mnie nie bawiła, a ponoć miała. Mam na myśli "Brak wiadomości od Gurba". Jest to jednak specyficzna książka, więc być może "Damski fryzjer" bardziej przypadłby mi do gustu i nie czuł bym się po niej wręcz "oszukany" Obawiam się że następna książka Mendozy będzie objętości ulotki... Eduardo wstydź się!
OdpowiedzUsuńCzytałam i mam podobną opinię :)
OdpowiedzUsuńZawsze czułam, że Mendoza ma potencjał :) Okładka rzeczywiście nie zachęca, za to sama treść wydaje się być bardzo intrygująca. Szukam i czytam :) a Ciebie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCzytałam. Podobała mi się, ale myślę, że to trochę nie moje poczucie humoru. Bardziej bawi mnie Moore - mam chyba do niego słabość.
OdpowiedzUsuńAle fryzjer był naprawdę fajny... ;)
Danusiu - to nie cytat a moja próba uszczknięcia stylu Mendozy. :) A Mendoza to...Mendoza. :) Ciężko go nie lubić. :)
OdpowiedzUsuńMarku - każdy ma swoje poczucie humoru. :) Może "Przygoda..." bardziej by Cię rozbawiła, kto wie?:)
OdpowiedzUsuńTaki jest świat - super, cieszę się! :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńInes - oj ma potencjał, ma...:) Ogromny! :) Pozdrawiam i ja Ciebie...:)
Beatrix - wiadomo, każdego bawi co innego. :) Mnie osobiście bawi i Mendoza i Moore. :)
OdpowiedzUsuńOkładka nie zachęca? To co powiedzieć o książce "Elling mamusin synek"? Ona wręcz wywołuje mdłości. Treść natomiast całkiem dobra.
OdpowiedzUsuńMoore to Moore, klasa sama w sobie:;)
Gdyby nie Twoja opinia to nie zwróciłabym na nią uwagi.Zapowiada się interesująca lektura, tak samo jak czytanie twojej recenzji było niezwykle interesujące
OdpowiedzUsuńMarku - nie mów, okładka "Elling..." przynajmniej robi wrażenie...złe, ale robi. ;) Heh...
OdpowiedzUsuńJusssi - cieszę się, że Cię zachęciłam. :) Lubię jak Mendoza zyskuje nowych czytelników. :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam ani jednej książki tego autora i jak widzę koniecznie muszę to nadrobić :) Jak zwykle świetna recenzja! :*
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to się stało, ale chyba nie czytałam jeszcze żadnej książki Mendozy! A to przecież taki znany pisarz. Muszę to nadrobić. Przedstawiona przez Ciebie brzmi świetnie. Może właśnie po nią sięgnę na początek:)
OdpowiedzUsuńCassiel - dziękuję a nadrobić zaległości koniecznie musisz. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKarolko - to będzie wg mnie bardzo dobry wybór jak na początek. :) Pozdrawiam!
Ooo, coś dla mnie. Szczególnie, że Mendozę od dawna mam w planach:)
OdpowiedzUsuńMery - to koniecznie poluj np. na "Przygodę..." i zdaj relację jak Ci się podobało. :)
OdpowiedzUsuńJest w planach, już od jakiegoś czasu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Magdo - czekam na Twoje wrażenia! :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że nie znam żadnej powieści tego autora. Pora to zmienić :)
OdpowiedzUsuńwyglada na to, ze i ja musze w najblizszej przyszlosci przeczytac ta ksiazke, zapowiada sie ciekawie...
OdpowiedzUsuńTetiisheri, Alison2 - dziewczyny, polecam Wam tę porządną dawkę humoru, warto. :) Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńDo mnie ta książka kompletnie nie przemówiła. Nie wiem dlaczego ;/
OdpowiedzUsuńDominiko Anno - może to po prostu nie Twój typ poczucia humoru, nie każdego bawi to samo. :) Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńJuż wcześniej rozbudziłaś moją ciekawość względem Eduarda Mendozy przy okazji recenzji "Niezwykłej podróży Pomponiusza Flatusa". Nie daruję sobie, jeżeli w najbliższym czasie nie przeczytam którejś z jego powieści!
OdpowiedzUsuńTo już teraz będę wiedzieć, po jaką kolejną książkę Mandozy sięgnąć. Czytałam "Niewinność zagubiona w deszczu" i miałam bardzo pozytywne wrażenia.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja - z konceptem! :)
Ja pojedynkować się w tej kwestii nie zamierzam :)
Pozdrawiam CIEPŁO!! :)
Cinnamonku - i bardzo mnie to cieszy. :) Ciekawa jestem jak odbierzesz Mendozę. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńOlu - ja za to "Niewinności..." nie czytałam zatem może ona będzie kolejna?:) Dziękuję za miłe słowa i lecę poczytać o Twoich wrażeniach po spotkaniu z Jodi. :) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńbardzo, baaaaardzo chciałabym to przeczytać ;-)
OdpowiedzUsuńEwo, te Twoje recenzje są przefantastyczne!
Niedoczytana - a ja baaaaardzo Ci dziękuję za tak mile słowa. :) Aż chce się dzięki nim czytać i pisać...:) Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńRecenzja jak zawsze pierwszorzędna i znowu mam poczucie, że coś mnie omija... koniecznie muszę przeczytać coś tego autora. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMadlen - dziękuję pięknie! :D A "Przygoda..." jak na początek zapoznawania się z Mendozą będzie świetnym wyborem jakby co. ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńEwuś - informuję, że sesję zdałam haha :D Pierwsza sesja za mną!
OdpowiedzUsuńMarto - ha! Wiedziałam, że moje kciuki pomogą! ;) Że tak nieskromnie powiem. ;) Moje gratulacje!! Teraz upragniony relaksik. :)
OdpowiedzUsuńMam w domu, muszę w takim razie przeczytać.
OdpowiedzUsuńZorijo - koniecznie. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do zabawy! Szczegóły u mnie na blogu.
OdpowiedzUsuńwidzę, ze dobrze się bawicie, wpadłem na ten blog przypadkowo, ale już mi się podoba.
OdpowiedzUsuńBloczku - i wpadaj częściej! :)
OdpowiedzUsuńMi ten fragment wystarczy aby stwierdzić iż styl pisania i humor pana Mendozy jak najbardziej do mnie przemawiają. No i oczywiście taka pochlebna recenzja ,także wielce zachęcająca :)
OdpowiedzUsuńdalio - Mendoza jest nie do pobicia...po prostu... ;) Mówiąc kolokwialnie, Mendoza wymiata. ;)
OdpowiedzUsuńEwo wyzywam Ciebie na słowny pojedynek- szukaj sekundanta odkurz swoje recenzencie pióro (l'arme est- fr. broń się). Tak się składa, że również czytałem tą samą książkę i mało tego omawiałem ją na forum klubu książki. Nie mam o niej ciepłych słów. Znudziła mnie, a sama opowieść fryzjera przyprawiała moją skórę o cierpkość i raczej zniechęciła do do dalszego umilania czasu z Panem Mendozą. Jedyny plus to Twoja recenzja, która przyćmiewa słabość fabuły i wyciąga z niej całą esencję, której ja nie potrafiłem z niej wykrzesać przez cały czas poświęcony na lekturę i za raz po niej(nawet teraz). By nie być gołosłownym moje zdanie o Mendozie podzielają także inni czytelnicy, z którymi rozmawiałem na temat tej pozycji. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPatryku drogi... ;) Moim zdaniem siła i piękno pisarstwa Mendozy nie tkwi (przynajmniej w tym wypadku) w niezwykle fascynującej fabule, a w tym co Mendoza usiłuje przy jej pomocy przekazać czytelnikowi. To jak z lekka satyryczny sposób ukazuje społeczeństwo, władzę panującą. Przy tym używa swojego charakterystycznego stylu przesiąkniętego humorem - fakt, że ten nie każdemu musi przypaść do gustu, każdy poczucie humoru ma inne. :) Mnie się bardzo podoba. :) W jego powieściach trzeba doszukiwać się raczej drugiego dna, sama fabuła jest tak naprawdę tylko tłem do tego co Mendoza chce powiedzieć czytelnikowi. :) Nooo...I tak wygląda pokrótce moje zdanie. :)
OdpowiedzUsuńEwo droga...:) szanuję Twoje zdanie i nie ukrywam, e podjąłem rękawice z jednego acz ważnego powodu. Polemizowanie zTobą na teamt Mendozy i jego punktu widzenia jest poezją dla moich oczu:). Masz rację, e widzi on społeczeństwo w krzywym zwierciadle. Najwidoczniej nie ujął mnie za serce swoim groteskową i upupioną wizją światopoglądową. Mnie wystarczy fakt, że dzięki niemu mamy możliwość wypowiadać się na forum Towjgo sławnego bloga. To już mi wystarczy by ukłonić się oddając w ten sposób hołd wielkiemu pisarstwu jakie reprezentuje:).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Patryku - cieszę się, że mimo iż książka nie przypadła Ci do gustu to cenisz talent Mendozy. To świadczy o dojrzałości. :) Mam podobnie z pisarstwem Terrego Pratchetta, który mnie jak do tej pory nie powalił...aczkolwiek jestem świadoma jego talentu. :) Czytałeś innego jego tytuły? Bo nie pamiętam w tej chwili, choć śledzę Cię na blogu i LC. :)
OdpowiedzUsuńEwo nie jestem typem człowieka, który dyskredytuje pisarzy i ich twórczość tylko z powodu chęci ponarzekania na kiepską literaturę. By coś docenić trzeba się z tym zapoznać. Z tego względu nie stronię od książek, które mogą mnie nie zainteresować chociaż z tego powodu by wyrobić sobie zdanie na ten temat. Masz rację, że to kwestia dojrzałości i wyrobionego gustu. Piękno oceniania polega na tym, że jesteśmy różni i każdy może wnieść ciekawe spostrzeżenie do tej samej książki. Co do innych książek Mendozy próbowałem zmierzyć się z Niezwykła podróż Pomponiusza Flatusa. Nie podołałem, ale to było zanim przystąpiłem do klubu książki. To właśnie jest fajne, gdy dzielisz się wrażeniami po przeczytanej książce. Na mnie działają tego typu bodźce. Nie ukrywam, że jeszcze powrócę do Pana Mendozy i przeczytam powieści, od których do tej pory stroniłem. Dojrzewa we mnie przekonanie, że najlepsze przede mną w odkrywaniu jego kunsztu. Miło, że mnie obserwujesz i vice versa. To przyjemność czytać Twoje świetne recenzje. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:)
Patryku - świetne podsumowanie naszej potyczki słownej odnośnie Pana Mendozy. :) Wróć jeszcze kiedyś do niego-nie teraz, ale za jakiś czas...:) Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńNa książkę natknęłam się niedawno - dostałam ją na koniec roku szkolnego. Ale jeszcze po nią nie sięgnęłam, nie wiem co mnie zniechęca. Po twoich słowach mam zamiar w najbliższym czasie ją przeczytać, pozytywna opinia zawsze daje napędu. To będzie moja pierwsza lektura tego autora i mam nadzieje, że się nie zawiodę.
OdpowiedzUsuń