wtorek, 20 grudnia 2011

Pewien drażliwy temat...


Drodzy Moi… Dziś nie będzie recenzji, a chwila zadumy i rozważań nad sensem wypowiadania osądów na temat przeczytanych przez nas (blogerów) książek.

1. Jakiś czas temu jeden z naszych blogowych kolegów zrecenzował książkę. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że autor owego tytułu mocno zbulwersował się krytyką i dał temu dosadny wyraz w komentarzach pod odpowiednim wpisem.
Nerwowość autora (choć do pewnego momentu zrozumiała) poruszyła blogerów…

2. Inna osoba zrobiła to samo – przeczytała książkę, zrecenzowała, wytknęła błędy i mocne niedociągnięcia. Autor również wyraził swe oburzenie. Gdy owy bloger nie odpowiedział na „zaczepkę”, pisarz posunął się o krok dalej…I zdecydowanie był to krok w niewłaściwą stronę, bo groźba i zastraszanie, bez wątpienia takim posunięciem jest…

Podobne sytuacje mają miejsce również wtedy, gdy komentujemy daną książkę polskiego autora na innym blogu. Tam również niektórzy pisarze oczekują pochwał. Jeśli ich nie otrzymają, odnajdują dane osoby, która konkretny komentarz wystawiła i cała akcja ma podobny przebieg, jak te opisane powyżej.

Do tej pory wydawało mi się, że jeżeli ktoś decyduje się na wydanie książki swojego autorstwa i pokazanie jej światu, to musi się liczyć z tym, że komuś może się nie spodobać, albo że owo dzieło może nie być idealne. Błędy są rzeczą ludzką i nie popełnia ich tylko ten, kto nic nie robi - zdawałoby się, że to logiczne i zrozumiałe stwierdzenie.
Jednak okazuje się, że nie dla wszystkich…
Rozumiem, że na pewno ciężko na sercu jest, gdy ktoś krytykuje dzieło, nad którym praca trwała długi czas, ale czy to oznacza, że recenzenci powinni zaniechać swojej działalności? A może powinien obowiązywać jakiś odgórny kodeks mówiący o tym, do czego można posunąć się w krytykowaniu danej pozycji a do czego nie? Czy nie wydaje Wam się, że w ten sposób pisarze tracą czytelników i działają przeciwko sobie samym? Przecież tak naprawdę robimy im na swoich blogach reklamę.

Co Wy o tym wszystkim myślicie? Czujecie jakąś presję z tytułu recenzowania naszych rodzimych pozycji? Myślicie czasem, że może lepiej byłoby na siłę doszukać się pozytywów danej książki lub negatywy celowo przemilczeć dla dobra Was samych? Jednak, co wtedy z rzetelnymi recenzjami? A może jedynym wyjściem z tej sytuacji jest całkowite zaniechanie czytania dzieł polskich autorów?  

39 komentarzy:

  1. Książki polskich autorów czytam bardzo rzadko (niestety!), ale nie widzę powodów, dlaczego miałabym "inaczej" recenzować owe utwory. Recenzja to recenzja - ma nie tylko przybliżyć zarys fabuły, ale także zawierać opinię recenzenta, niezależnie od tego, jaka ona jest. To normalne, że coś w danej książce może nam się nie spodobać, więc dlaczego nie wspomnieć o tym w naszej opinii? Skoro piszemy o elementach pozytywnych, równie dobrze można wspomnieć o tych negatywnych. Wymyślanie na siłę plusów i pochwał, a unikanie minusów, żeby tylko recenzję przyjemnie się czytało, to pewnego rodzaju oszukiwanie samego siebie (przede wszystkim siebie, bo przecież każdy czytelnik odbierze daną książkę na swój sposób i nie musi zgadzać się z recenzentem); w dodatku działanie, w którym nie widzę sensu. Albo piszemy to, co leży nam na sercu, albo nie piszemy wcale ;). Takie jest moje zdanie. I zgadzam się z Tobą co do piątego akapitu ;). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie to jest chore. Skoro dany autor decyduje się na wydanie książki to musi liczyć się z tym, że komuś jego książka nie przypadnie do gustu. Recenzent ma prawo w kulturalny sposób skrytykować książkę. Takie są prawa internetu. A groźby i szantaż to jest przestępstwo. Recenzent ma prawo zgłosić to na policje. Skoro autor nie znosi krytyki swoich prac to, po co w ogóle coś wydawać. Lepiej niech autor pisze do szuflady.
    Takie jest moje subiektywne zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Ten, kto nie spodziewa się mieć miliona czytelników, nie powinien zabierać się do pisania" Goethe.
    Ten cytat chyba najlepiej oddaje całą sprawę.

    Sama przyznam, że nigdy nie miałam zachamowań, by mówic to co odczuwam. Naszym zadaniem (przynajmniej ja to tak odbieram) jest powiedzenie nie tylko tego co się w książce znajduje, ale co nas urzekło, a co nam przeszkadzało. Autor musi już na samym początku liczyc się z tym, że wielu osobom to co on napisał się nie spodoba. Nigdy przecież nie dogodzimy wszystkim. Nie mam zamiaru też pisac czegoś co nie jest prawdą, bo czułabym, że oszukuję nie tylko samą siebie,ale i Czytelników. Mam tyle poświęcic dla jednej osoby?
    Oczywiście łatwo jest mi teraz to pisac, bo nie przeszłam tego co te osoby. Dlatego mój komentarz może byc zbyt egoistyczny, pewny siebie.
    Nie mam pojęcia, czy odstawiłabym polskich autorów, tylko dlatego, że zostałam uraczona TAKIM komentarzem. Wiem, że na razie to co tu napisałam, czuję:)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja wiem chyba, w czym tkwi problem. Po prostu ogromna ilość polskich książek jest po prostu fatalna. Wtórna, kiepsko napisana, w dodatku okropnym językiem, infantylna... Trudno, jeśli ktoś nie potrafi przyjąć krytyki, może nie powinien pisać książek? A, jeszcze coś. I może jeśli nie potrafi PISAĆ i nie ma pomysłu na książkę, niech się nie bierze za pisanie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nic nie robię na siłę. Piszę, co czuję. Czy to są moje prywatne kupione książki, czy te do recenzji, czy to jest polski autor, czy chiński - nie robi mi to różnicy. Jeśli ktoś nie potrafi się z tym pogodzić - nie dorósł do tego, żeby pisać. Oczywiście odpowiednia krytyka mojej krytyki ( ;) ) jest bardzo mile widziana. Jeśli autor chciałby się odnieść do jakiejś części mojej recenzji, napisać, że nie mam racji w sposób kulturalny - ja nie mam nic przeciwko. Byleby owi autorzy nie byli infantylni, chamscy i mściwi ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po części zgadzam się z limonką, po części jestem zdania, że każdy ma prawo krytykować to, co mu nie odpowiada, ale w kulturalnych słowach - wtedy atak ze strony autora świadczy po prostu o nim samym...

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przejmuje się tym, że autor danej powieści nie zgadza się z moja recenzją. To, co sądzie o jego dziele to moja prywatna opinia, do której mam pełne prawo. I dopóki wyrażam ją w sposób kulturalny to ignoruję zaczepki autorów. Odpisuję na komentarze czy maile do pewnego momentu. Gdy rozmowa wymyka się spod kontroli, a autor coraz bardziej się nakręca po prostu jego wiadomości ignoruję. Tak jak autorzy powinni być odporni na krytykę swoich książek, tak blogerzy muszą pogodzić się z tym, że ich recenzje nie zawsze będą dobrze przyjmowane.

    OdpowiedzUsuń
  8. Poruszyłaś bardzo ważny temat. Co ja o tym sądzę? Sama nie wiem, mogę tylko napisać, jakie są prawa w świecie literatury. Autor oddając książkę do druku przestaje być jej "właścicielem". Od tego momentu jest to samodzielne dzieło, które mamy prawo interpretować i oceniać, bo jest ono dobrem publicznym. Polscy autorzy (bo nie wiem jak jest za granicą) są przewrażliwieni, reagują zbyt emocjonalnie, ale cóż. W końcu wydanie książki nie jest łatwe, to ukochane dziecko, które narażone jest na lincz - krytyka boli. Rozumiem debiutantów. Pierwsza książka to szok i powód do dumy.
    Ja wiem osobiście, jak bardzo autorzy przeżywają krytykę blogerów. Stawiam się na ich miejscu i wiem, że postępowałabym tak samo:( To silniejsze od nas. Myślę, że to polska mentalność.
    Jednak medal ma dwie strony - często krytyka postawiona pisarzowi opiera się nie na analizie, a na płytkich argumentach. Ktoś krytykuje dzieło tylko na podstawie: podobało mi się bądź nie. Dlatego ja mam taką zasadę, że nie oceniam książki pod względem tego, czy mnie wciągnęła, ale tego jak jest napisana. Jakie ma walory? Jakie porusza kwestie? Jak ukazuje bohaterów? Do czego nawiązuje? Czasem arcydziełem okazuje się coś, co mnie śmiertelnie znudziło...

    Ja nie boję się recenzować Polaków i wiem, że zawsze będę robiła to szczerze. Jednak mimo wszystko pozostaje ta myśl, że jednak mogę kogoś zranić. Pocieszam się myślą, że staram się być jednak profesjonalna.

    OdpowiedzUsuń
  9. Osobiście nie spotkałam się z taką krytyką i nie byłam świadkiem takiego zachowania na blogach czy forach. Mimo to uważam, że mamy wolność słowa i jeżeli dana książka nam nie pasuje, nie ważne czy z powodu okładki, treści, wielkości czcionki czy z innego kaprysu, to nie musimy się z tym ukrywać i możemy o tym jawnie i bezstresowo pisać. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że jakiś autor posuwa się do gróźb, obraźliwych wyzwisk czy podobnych rzeczy. No ludzie.. O co chodzi?? W głowie mi się to nie mieści, ale cóż... Okazuje się, że jeszcze niejedno mnie zaskoczy na tym świecie. Dla mnie najważniejsze, aby pisać z sercem. Jeżeli mi się podoba książka, to i opinia o niej będzie miała pozytywny wydźwięk. Gdy lektura mnie rozczaruje lub znudzi, to nie zamierzam mydlić nikomu oczu i napiszę to, co uważam za słuszne. To co czuję i myślę. Do tej pory tak robiłam i dalej będę robić. I Wam też tak polecam:). Inaczej czytanie, blogowanie i dzielenie się wrażeniami z innymi, przestanie mieć sens.
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Po przeczytaniu Twojego posta, stwierdzam, iż cieszę się, że nie czytam zbyt wielu współczesnych, polskich książek ;) Uważam, że szczerość to po umiejętności nazywania swoich uczuć najważniejsza cecha recenzenta, dlatego coś takiego nie mieści mi się po prostu w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Niestety, ale to, co napisała Ewa w niniejszym poście jest prawdą. Autorzy tak bardzo są przewrażliwieni na punkcie własnej twórczości, że posuwają się nawet do gróźb, które polegają na tym, że wręcz żądają oficjalnych przeprosin, bo jak nie to... Kiedy podejmuję się recenzji danej książki, to zwracam uwagę praktycznie na wszystko. Dla mnie nie tylko ważna jest fabuła powieści, ale także jej strona techniczna. Czasami jest tak, że książka jest całkiem dobra, jeśli chodzi o treść, ale bardzo źle przygotowana technicznie. Czasami czytelnik ma wrażenie, że to dzieło nigdy nie widziało korektora, choć wyszło z poważnego i dużego wydawnictwa. W takich sytuacjach autorzy bronią się, twierdząc, że jest to zwykłe "przeoczenie". Uważają na przykład, że fakt, iż główny bohater zmienia imię w co drugim rozdziale, nie ma znaczenia. Nie każdemu też będzie podobał się styl, jakim dana książka jest napisana. No ale stylu czepiać się nie wolno, bo inaczej trzeba będzie za to przepraszać szanownego autora. Przykro mi, że takie rzeczy mają miejsce, ale niestety taka jest prawda. Kiedy recenzent styka się z czymś takim i przeżywa to na własnej skórze, to wówczas zastanawia się, czy powinien nadal robić to, co robi. W pewnym momencie literatura i czytanie przestaje nieść radość. Dodatkowo dochodzi też strach, czy następnym razem, kiedy znów skrytykuje jakiegoś polskiego autora, nie spotka go to samo.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dopiero zaczynam recenzowanie i nie trafiła do mnie jeszcze żadna rodzima powieść, jednak prawdą jest, że czułabym chyba odrobinkę presji ze świadomością, iż autor może przeczytać moją recenzję. Jednak od tego jesteśmy; młodzi, starsi, Ci blogujący długi i krótko - pokochaliśmy książki, a wydawnictwa nam zaufały, co oznacza, że chyba mamy do powiedzenia coś konstruktywnego i wartego uwagi. Żaden portal nie wysłałby nam paczki powiedzmy wartości 150zł (nawet jeśli dla nich nie jest to kosmiczna cena), gdybyśmy pisali truistyczne brednie. Książki otrzymujemy w zamian za szczerość i wydaje mi się, że każdy autor, który nie toleruje krytyki, nie dojrzał w ogóle do pokazywania światu swojej twórczości...

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochani, dziękuję Wam, że jednak nie przestraszyliście się tematu i komentujecie go. Przyznam, że obawiałam się troszkę milczenia z Waszej strony, ale widzę, że niesłusznie. :)

    W zasadzie z każdym z Was z osobna mogę się zgodzić i podpisać pod tym, co piszecie na ten drażliwy temat. Limonko - przykro mi bardzo, że...to prawda, co piszesz...Naprawdę mało jest dobrych i polskich tytułów...albo obie mamy wybitny "talent" do trafiania w większości na słabe pozycje...;) Te dobre, które naprawdę mnie ujęły fabułą, formą i jakością techniczną, mogłabym policzyć chyba na palcach jednej ręki (obym się jednak pomyliła i było ich więcej).

    Piszecie też, że ktoś kto nie potrafi pisać nie powinien tego robić - niby logiczne i oczywiste, ale są ludzie, którzy marzą o wydaniu swojego dziełka od dawna...Ich dzieło nie jest szczytem górnolotnej literatury, ale chcą je wydać, bo to marzenie ich życia i co wtedy?

    OdpowiedzUsuń
  14. No właśnie, Ewo, i co wtedy??? Sama się nad tym zastanawiam, bo jak wiesz jestem jedną z takich właśnie osób marzących o pisaniu. To że moim koleżankom-blogerkom spodobały się "Więzy rodzinne", wcale nie oznacza, że cała reszta podzieli ich zdanie. Myślisz, że nie boję się ewentualnej, przyszłej krytyki. Otóż, bardzo się boję. Boję się, że kiedyś będę musiała stawić czoła takiej właśnie sytuacji. Może to właśnie dlatego tak długo zwlekam z podjęciem kolejnego kroku w tym kierunku. Ale na litość boską, są pewne granice. Autor nie może straszyć recenzenta, nie może mu grozić!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak samo podchodzę do rodzimych autorów jak i zagranicznych, nie ma dla mnie znaczenia narodowość autora a to co chciał przekazać czytelnikowi. Nie opisuję swoich czytelniczych wrażeń pod upodobania twórcy.

    OdpowiedzUsuń
  16. Zgadzam sie że pisarz nie powinien wywierać presji na recenzencię gdy ten wytknie błędy w jego książcę, z drugiej strony nigdy jeszcze nie przytrafiła mi się taka sytuacja.

    OdpowiedzUsuń
  17. Krainoczytania - oczywiście, że są granice! Czy wg autorów ich samych one nie dotyczą?? Im wolno wszystko bo...co? Jakim prawem?

    Dodam jeszcze, że w obydwu przytoczonych przeze mnie przypadkach mowa o blogerach, którzy są naprawdę profesjonalni w tym co robią. I nie ma mowy w ich przypadku o niekulturalnym czy niestosownym stylu wyrażania swoich negatywnych osądów.

    OdpowiedzUsuń
  18. Hm, mogę przyjrzeć się temu problemowi od drugiej strony, bowiem sama miałam małą przygodę na początku tego roku, kiedy wydałam ebooka. Niby nic, ale był już gdzieś zamieszczony, a więc wystawiony do oceny i pojawiały się pierwsze głosy. Nie znałam wtedy środowiska blogerów-recenzentów, for itd., nie wiedziałam "z czym to się je". Może gdybym wcześniej poznała całą strukturę byłabym inaczej nastawiona, ale na początku też poraziły mnie uwagi i złe komentarze. Ale w moim przypadku było inaczej, nie chcę już w to wchodzić, ale chodziło raczej o docinki osób, które nie czytały i nagonkę, jaka rozpętała się później, ale na szczęście wszystko wkrótce ucichło i ja też zrozumiałam, że każdy ma prawo do własnego zdania.
    Nigdy jednak nie posunęłabym się do takich akcji, do grożenia, do podtrzymywania awantur bez końca. Jest to dla mnie do pomyślenia i nie wiedziałam, że do takich sytuacji w naszym środowisku dochodzi...
    Nie chcę usprawiedliwiać autorów ale rozumiem jak to boli, gdy skrytykuje się coś, czemu oni poświęcili wiele trudu i pracy. Jednak każdy może odbierać książkę po swojemu, recenzja to subiektywna ocena i nikt nie ma prawa na nią wpływać, a zwłaszcza autor. Smutne, ale co zrobić? Lepiej przeczekać i po prostu nie odpowiadać na zaczepki.
    Oczywiście pomijamy sytuacje, gdy bloger czuje osobisty niesmak do autora i celowo, nieprofesjonalnie "gnębi"jego utwór, ale myślę, że takie sytuacje mają miejsce niezwykle rzadko, jeśli nie wcale.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja wychodzę z założenia że każdy ma prawo do własnej opinii, ale... również każdy z nas powinien brać poprawkę na to ile ktoś włożył pracy w napisanie książki. Prócz tego pamiętać należy że nie każdemu wszytsko się podoba. Mnie zdarza się trafić na pozycje które wg mnie są po prostu żenujące. Ale nie piszę o tym, bo szanuje czyjąś pracę. Mogę powiedzieć komuś o tym co myślę tak zupełnie ale nie na forum publicum bo w końcu komuś akurat to może się podobać co mi się nie podoba wcale. No i nie wystawiam oceny 1 i nigdy nie piszę dno. Nie jestem krytykiem literackim by móc takie opinie wystawiać.

    OdpowiedzUsuń
  20. Sil - w przypadku owej żenującej pozycji jak postępujesz? Odpuszczasz w ogóle recenzję danej książki czy przemilczasz jej minusy?

    OdpowiedzUsuń
  21. Ale się pieknie "wstrzeliłaś" z tym tematem:-) Tak się przypadkowo składa, że jest on dla mnie osobiście bardzo na czasie. A dlaczego? Otórz sama "padłam ofiarą", jak przypuszczam rozgoryczonego autora (pewności nie mam, bo komentarze są anonimowe), ale wszystkie znaki na nibie i ziemi wskazują właśnie na niego. Po zamieszczonej na blogu dość krytycznej recenzji pewnej książki, pewnego autora otrzymałam kilkanaście komentarzy obrażających mnie, straszących, szkalujących - krótko mówiąc nie nadających się do publikacji. Tak jak napisałam mogę się tylko domyślać, nie mając jednak pewności, że komentarze te były kierowane od autora, mam jednak pewność, że pisała je ta sama osoba, mimo, iż w swojej "przebiegłości" i zawiści próbowała podszywać się pod kilku anonimowych czytelników mojego bloga. Szkoda tylko, że brakło jej odwagi, aby się podpisać pod swoimi wypowiedziami.

    Rozumiem, że autorzy mogą być rozgoryczeni, czy też rozczarowani, że dzieło ich życia nie podoba się odbiorcy, ale z drugiej strony dlaczego ma się podobać każdemu? Każdy z nas ma prawo wyrazić własne zdanie na temat przeczytanej książki, a skoro mi się nie podobała, nie mam zamiaru głosić peanów na jej cześć tylko dlatego, że autor może czuć się urażony.

    Ech... szkoda, bo takie sytuacje zniechęcają do sięgania po książki polskich autorów, dodam początkujących autorów, dla których recenzja na blogu powinna być nobilitacją, w myśl zasady "nie ważne jak piszą, ważne by pisali". Tak więc twórcom książek wszelakich więcej dystansu do swej twórczości życzę. Amen.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Jestem za tym, żeby czytać, bo wiele mamy dobrych powieści, uważniej selekcjonowac, bo jeśli autor nam nie podchodzi to należy mu się jedna więcej szansa i tyle, nie pastwić się jeśli nam ogólnie jego styl nie odpowiada. A jeśli nie podoba się, merytorycznie powiedzieć co i tyle, bez chamstwa (nie spotkałam się, ale piszę tak hipotetycznie). Przed atakami autorów bronić się 'godnościom osobistom'. Dla mnie taki autor jest spalony, nie czytałabym więcej, gdyby mnie zaatakował, albo gdybym była świadkiem takiego ataku.

    OdpowiedzUsuń
  23. Kasiu - mam podobne zdanie. Gdy dowiedziałam się o jakiego autora chodzi w jednym z tych dwóch przypadków stwierdziłam, że nigdy nie wezmę do ręki książki jego autorstwa, bo brzydzę się takim zachowaniem. Nie chcę w żaden sposób poznawać twórcy, dla którego granice w tej materii nie istnieją...

    OdpowiedzUsuń
  24. Wszystko co istotne zostału już chyba powiedziane. Dodam jeszcze od siebie, że zaskakujące bywają spotkania "na żywo" z autorami. Zdarzyło mi się na przykład, że pozytywna w sumie recenzja mojego autorstwa, została bardzo emecjonalnie przyjęta przez panią autorkę. Sztuką jednak jest podziękować za szczerą, nawet negatywną, opinię. To świadczy o poziomie autora.

    Proponuję postawić się analogicznie w takiej sytuacji w pracy zawodowej, jaką większość z nas wykonuje. Niezależnie od profesji każdy z nas podlega ocenie, czy to przez pracodawcę, klienta, czy partnera w interesach. Jakbyśmy wyglądali, gdybyśmy na krytykę reagowali "pełną gębą"? Czy to jest profesjonalne zachowanie? My sprzedajemy swoją pracę tak samo jak autor swoją książkę.

    Na zakończenie elaboratu zacytuję jeszcze powiedzonko, które od małego było mi wpajane:

    "Pokorne cielę, dwie matki ssie".

    OdpowiedzUsuń
  25. A ja problem zilustruję "przypowieścią" ;)

    Pewien ojciec miał syna i osła. Któregoś dnia wybrali się na targ. Ojciec posadził syna na osiłku i ruszyli w drogę.Przechodząca obok starsza kobieta powiedziała:
    -Co za niewychowane dziecko, zero szacunku dla starszych, pozwala biednemu, staremu ojcu iść piechotą, a sam sobie wygodnie siedzi!

    Po czym ojciec zsadził syna z osiołka, sam na niego wsiadł i ruszyli dalej.Przechodząca obok młoda kobieta powiedziała:
    -Co z niego za rodzic! Zmusza biedne dziecko do marszu, gdy sam sobie wygodnie siedzi!

    Po czym ojciec wsadził syna na osiołka i razem pojechali dalej. Przechodzący obok obrońca praw zwierząt powiedział:
    -Co za znieczulica, jaki wyzysk, wykorzystywać biedne zwierze!

    Po czym oboje zeszli z osiołka i podążyli dalej. Przechodzące obok dziecko powiedziało:
    -Co za idioci! Mają osła, a idą piechotą!

    WNIOSEK - chyba jasny, dopóki młodzi autorzy i początkujący pisarze nie wezmą sobie tego do serca, niestety będą na straconej pozycji.

    Każde nasze zachowanie, wyrażanie zdania, czy napisanie powieści niesie za sobą ryzyko krytyki i niezrozumienia. Bo zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie miał odmienne zdanie i widział wszystko w "swoich barwach".

    A przyjmowanie krytyki, szczególnie tej konstruktywnej - to bezcenna umiejętność.

    OdpowiedzUsuń
  26. Moje zdanie to byłaby kalka Twojej wypowiedzi. Jasna sprawa, że każdy pisarz, zwłaszcza młody, oczekuje by jego książki były chwalone i by się o nich nieustannie mówiło. Niestety ilu odbiorców, tyle opinii i z tym faktem ci młodzi pisarze powinni się pogodzić. Zwracam uwagę na słowo młodzi pisarze, bo nie wydaje mi się, by ktoś specjalizujący się pisaniem, przejmował się jedną czy dwoma negatywnymi recenzjami. Tu chodzi też o pisarską dojrzałość. Po drugie, co reprezentuje sobą taki pisarz, krytykujący recenzenta? Dla mnie to dziecinada i zachowanie żałosne...

    OdpowiedzUsuń
  27. A ja bardzo lubię polską literaturę i czytam ją z przyjemnością. Dla mnie nazwiska takie jak Chwin, Myśliwski, Dehnel (i wielu innych - akurat Ci trzej mi wpadli do głowy), są synonimem wszystkiego co dobre w polskiej powieści współczesnej. Czasem jednak mam ochotę sięgnąć po innych autorów (głównie tych debiutujących), których książki są sprzedawane na pniu, a ja ich nie znam. I choć tematyka może mi się nie podobać (że o całości nie wspomnę), to piszę rzetelną opinię. Jestem nowicjuszką wśród blogerów, wiele muszę się jeszcze nauczyć, ale moja podstawowa zasada brzmi: pisz prawdę, nie oszukuj! I chociaż miałoby się obrazić wydawnictwo luba sam twórca, piszę w zgodzie z własnym sumieniem. Mam do tego prawo i wewnętrznie czuję, że jest to także mój obowiązek - by zwrócić uwagę na pewne rzeczy, niedociągnięcia, etc. Poza tym uważam, że czasem negatywna (ale obiektywna ocena, bez chamstwa, dotykania osoby samego autora) może zachęcić większą liczbę czytelników, którzy na własnej skórze zechcą się przekonać, ile jest prawdy w gorzkim słowie recenzenta. Uff, koniec :)

    PS Ależ mnie skręca z ciekawości, który to pisarz tak się zbulwersował opinią swego dziełka... Jakaś wskazówka, Ewo?

    OdpowiedzUsuń
  28. Pablo - heh...gdybym ja miała tak reagować na krytykę w pracy, to już dawno bym zzieleniała ze złości chyba. :)

    Bibliofilko - wstrzeliłaś się z tą przypowieścią idealnie. :D Nic dodać, nic ująć. :)

    Marto - krytyka krytyką, ale groźby...zastraszanie?? Ech...

    OdpowiedzUsuń
  29. Ines - słuszna uwaga! Sama kiedyś zasugerowałam się przy wyborze danej lektury właśnie negatywną opinią. Paradoksalnie. :) O kogo chodzi zdradzić nie mogę - obiecałam to osobie, której sytuację opisałam we wpisie, a jam ci jest słowna. :D

    OdpowiedzUsuń
  30. Ewa,
    ja uważam, że recenzje powinny być szczere i płynąć z serca. Czy się to komu podoba, czy nie.

    Kwestią klasy i kultury osobistej natomiast jest umiejętność przyjmowania krytyki i wyciągania z niej wniosków - i tyle na temat.

    Osobiście spotkałam się z podziękowaniem za miłe słowa - zarówno w formie kilku maili wymienionych z autorem, wspomnienia o mnie na stronie internetowej, jak również osobistego poznania przy kawie - było to naprawdę miłe i dzięki tym drobnym gestom poczułam się doceniona - tak jak autor. Na szczęście nie znalazłam się dotąd w sytuacji odwrotnej.

    Taka nieumiejętność radzenia sobie z krytyką jednak nie tylko autorów dotyczy - osobiście spotkałam się z zakończeniem współpracy z wydawnictwem, któremu nie spodobała się moja krytyka ich pozycji... ale to inna historia.

    OdpowiedzUsuń
  31. "Nie ma krytyki szkodliwej, tylko brak krytyki przynosi szkodę" Kisielewski( bodajże).
    Generalnie zgadzam się z większością przedmówców.

    OdpowiedzUsuń
  32. Padły już nazwiska: Myśliwski, Dehnel, Chwin Dorzucam - zupełnie chaotycznie i z różnych bajek: Tokarczuk, Kuczoka, Tochmana, Cejrowskiego, Annę Bolecką, Mirosława Sośnickiego, Sonię Raduńską, Barbarę Piórkowską, Annę Janko, Katarzynę Enerlich, Antoniego Liberę, Jolantę Stefko, Jana Grzegorczyka, Andrzeja Szczypiorskiego, Terakowską, Górską, Pilcha, Krall, Tryznę, Kapuścińskiego.... Tak - chaotycznie, uogólniająco i z różnych bajek, z różnych półek - ambitnych mniej i bardziej, ale dobrych i bardzo dobrych, i świetnych, wartych grzechu. Oczywiście to moja chaotyczna, naprędce zredagowana lista - na pewno o wielu zapomniałam.
    Chciałam przez to powiedzieć, że nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że w polskiej literaturze jest mało dobrych tytułów :-)

    A co do reszty dyskusji - już chyba niczego nowego nie dodam. Recenzja ma być szczera. Krytyka ma być zasadna. Zachowanie autora, które opisujesz, jest co najmniej żenujące i nie należy się go w żadnym razie obawiać, a już na pewno za jego przyczyną nie zaczynać słodzić!

    Ważny, odważny, słuszny post.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę częstszego natrafiania na dobre polskie książki! :-)

    OdpowiedzUsuń
  33. Oooo to mnie teraz zaskoczyłaś.
    Naprawdę, nie rozumiem, jak można krytykować innych za to, że skrytykują jakąś szmirę.
    Pisarz pokazał po prostu swój brak klasy i tyle.
    Szczerze mówiąc to zgadzam się z przedmówcami: większość polskich książek jest okropna. I dlatego niezbyt często zdarza mi się po takową sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  34. Oleńko - dzięki za "ściągę". :) Wiele z tych nazwisk znam,a niektóre mam nadzieję szybko poznać. :) Pozdrawiam serdecznie. :)

    Panie R - cóż, nic dodać, nic ująć. :)

    OdpowiedzUsuń
  35. To dla mnie niepojęte, przecież nie może wszystko mi się podobać...
    Jeżeli książka jest kiepska to nie pisać o niej, bo autor włożył w nią wiele wysiłku? Cóż to za argument? Przecież w każdej dziedzinie coś jest chwalone, coś krytykowane - filmy, muzyka, przedstawienia teatralne - wszystko podlega jakiejś ocenie.
    Chyba po polskich autorów trzeba naprawdę ostrożnie sięgać. Za współczesną obyczajową prozą polską nie przepadam. "Lanie wody" za przeproszeniem.... Natomiast lubię bardzo polską klasykę. A ze współczesnych autorów to nigdy nie zawiodłam się na O.Tokarczuk, D.Terakowskiej i A.Stasiuku.
    Moją ulubioną książką (w ogóle) jest "Madame" A.Libery - więc polskiego autora. Pozostanę chyba wierna tym autorom i kilku innym, których pewnie zapomniałam wymienić. Nowych znajomości nie będę raczej zawierała. ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  36. Mam nadzieję, Ewo, że nie odebrałaś mojego komentarza opacznie: nie było jego celem wytykanie Ci nieznajomości czegokolwiek, (bo nie zakładam, że tych nazwisk nie znasz) tylko po prostu - poparcie mojej tezy przykładami :)

    Pozdrawiam świątecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Oleńko - nie, oczywiście, że nie. :) A przykłady jak już pisałam bardzo mi się przydadzą. :) Pozdrawiam!

    Beatrix - może to też jest wyjście "Pozostanę chyba wierna tym autorom i kilku innym, których pewnie zapomniałam wymienić." :)

    OdpowiedzUsuń
  38. "Choć ciężka to praca, tak ludzi nawracać.
    Gdy komuś wygarnę, to humor mi wraca.
    Człek czuje się lepszy, jak innych opieprzy"
    - tak kiedyś śpiewał kabaret "POTEM", i tak jakoś mi się to przypomina, gdy czytam to co widnieje powyżej... Buhahahaa.
    Pozdrawiam serdecznie i zarazem świątecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
  39. Marku - stary dobry POTEM prawdę Ci powie. ;) Wesołych Świąt życzę.

    OdpowiedzUsuń

SPAM, reklamy, wulgaryzmy oraz komentarze niezwiązane z tematyką wpisu bezwzględnie usuwam.