Rok wydania: 2012
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 320
ISBN: 978-83-7785-011-4
W ostatnim czasie na jednym z
blogów recenzenckich spotkałam się z opinią, że aby polubić gatunek literacki, wobec
którego od zawsze czujemy silny dystans i nie potrafimy się do niego przekonać,
należy po prostu trafić na odpowiedni tytuł, który ów gatunek reprezentuje. I
okazuje się, że to prawda, bo gdy tylko wpadły mi w ręce książki Billa Brysona,
zmieniłam znacząco stosunek do książek podróżniczych. Postanowiłam iść nawet o
krok dalej i zmierzyć się z zapisem z podróży jednego z polskich autorów –
podróży bardzo niezwykłej i w jeszcze bardziej niezwykły sposób ujętej. O kim
mowa?
Jak informuje okładka jego
ostatniej książki pt. „Czarnomorze. Wzdłuż wybrzeża, w poprzek gór”:
Michał Kruszona (ur. w 1964 roku w Poznaniu), historyk kultury,
muzeolog, okazjonalnie dziennikarz, od lat związany zawodowo z Muzeum Zamek
Górków w Szamotułach.
W wydawnictwie Zysk i S-ka ukazały się cztery jego książki: „Rumunia.
Podróże w poszukiwaniu diabła”, „Kulturalny atlas ptaków”, „Huculszczyzna.
Opowieść kabalistyczna” oraz „Uganda. Jak się masz, muzungu?”.
Opowiada on w swej książce o
fascynującej podróży po krajach położonych u wybrzeży Morza Czarnego. Zawitał
wraz z towarzyszami do Gruzji, Turcji, Rumunii i Mołdawii.
Jako że moda na zwiedzanie Gruzji
poprzez karty książek nie mija, również i ja postanowiłam poznać ten kraj
bliżej, zataczając nieco szersze koło i nie sięgając po osławione już tytuły
takie jak „Gaumardżos. Opowieści z Gruzji” czy świeżutką pozycję „Georgialiki.
Książka pakosińsko-gruzińska”, a decydując się na (jeszcze) mało komu znany
tytuł. Nie zgłębiałam przed lekturą zbyt wielu opisów dotyczących tej pozycji
Kruszony, by nieopatrznie nie odebrać sobie elementu niespodzianki – zabieg ten
udał się wyśmienicie, bowiem tak oto rozpoczyna się ta książka:
Śmierć w języku polskim jest kobietą. W większości pozostałych języków bywa mężczyzną. […] Kobieta życie raczej daruje, niż odbiera. Kobietami są Gruzja, Turcja, Ukraina, Mołdawia, Bułgaria i Rumunia… […] Włochy to przecież Italia. Niemcy są jak Stany Zjednoczone, Związek Radziecki, jak Rzym i Egipt. I choć Argentyna, Uganda, Kenia, ale i Japonia, nie są wcale przyjaźniejsze od Niemiec, Chin i Meksyku, to jednak ja wybieram te pierwsze, stawiając je ponad nieżeńskimi Węgrami czy Niemcami. Jeśli podzielasz ten sposób pojmowania świata, spodoba ci się ta książka[1].
Czego można się spodziewać po takim
początku? Na pewno opowieści niebanalnej, nieschematycznej, w której na próżno
szukać typowej relacji z podróży. Dominują tu opisy ze spotkań z mieszkańcami
odwiedzanych krajów, w które wplatane są opisy danych miejsc, ich aspekty
wizualne czy sytuacja ekonomiczna. Nie brak tu rysów historycznych owych krajów,
m.in. poznajemy Jana Nowego (średniowiecznego męczennika oraz prawosławnego
świętego), greckiego kupca, który został patronem Mołdawii. Przyglądamy się
„cichej” sprzedaży alkoholu w Turcji z nadzieją, że Allah wybaczy kupcowi drobną
słabość. Z kolei w Gori oglądamy zniszczenia po rosyjskich nalotach z 2008 roku.
Ponadto wiele tu odniesień do literatury
– spotkamy się często z nazwiskiem Orhan Pamuk (turecki pisarz i zdobywca
Nagrody Nobla w dziedzinie literatury). Nie brak tu bliskich spotkań ze
śmiercią, duchami (w sposób mniej lub bardziej dosłowny) i metafizyką, która
daje chwilami poczucie zacierania się granic między światem rzeczywistym a nierealnym.
Wszystko to okraszone naprawdę pokaźną liczbą fotografii, mocno przyciągających
uwagę swoją zróżnicowaną tematyką. Czyżby żadnych wad? – chciałoby się zapytać.
A nie. Jakoś dziwnie czuję się, mając do czynienia z książką traktującą o
wyprawach, w której nie zamieszczono choćby jednej mapki – pomogłaby ona w
usystematyzowaniu sobie poszczególnych etapów podróży.
Jest to mniejsza lub większa wada
tej pozycji (w zależności od tego, kto będzie odbiorcą), ale i tak nie odbiera
ona książce oryginalności, ciekawego podejścia do relacji z podróży i przede
wszystkim – radości z poznawania tych w dużej mierze bardzo przyjaznych Polakom
rejonów świata. Polecam zainteresowanym.
Ocena: 5/6
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Książka przeczytana w ramach wyzwania: "Polacy nie gęsi,czyli czytajmy polską literaturę!"
Ja też nie lubiłem książek podróżniczych, dopóki nie przeczytałem "Gringo Wśród Dzikich Plemion" Cejrowskiego. Wtedy zmieniłem swoje nastawienie do tego typu pozycji. Tą też przeczytam jak tylko wpadnie w moje ręce.
OdpowiedzUsuńA tak! Cejrowski pisze świetnie, w ogóle jako podróżnik to świetny człowiek. :)
UsuńZ prawdziwą przyjemnością czytam o tym, jak zmienia się Twoje nastawienie:) A "Czarnomorze..." to coś idealnie dla mnie:)
OdpowiedzUsuńZatem czekam na recenzje tej książki u Ciebie. :)
UsuńTeż mi się wydawało, że w książkach podróżniczych powinna być mapka. Takie miałam wyobrażenie przynajmniej. Osobiście nie czytam podróżnych powieści, ale moja siostra je uwielbia i ma dość pokaźną biblioteczkę, dlatego popytam się jej o w/w pozycje. Może akurat będzie miała, to przeczytam z czystej ciekawości.
OdpowiedzUsuńKoniecznie podpytaj i jak najdzie Cię ochota na zwiedzenie tego kawałka świata (choć tylko na papierze) to skuś się. :)
UsuńNaprawdę tak wysoko oceniłaś książkę Kruszony? Ja miałam zdecydowanie traumatyczne przeżycia z jego "Rumunią" :D No cóż, wypada przekonać się, czy to był jednorazowy wybryk, czy też po prostu Tobie bardziej niż mnie odpowiada styl autora:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Wiesz, tu i ówdzie czytałam recenzje "Rumunii" i też nie były specjalnie pochlebne, więc wychodzi na to, że ten tytuł tak już ma. ;) "Czarnomorze..." mnie się podobało, choć uprzedzam z góry, że jest specyficzne. :) Pozdrawiam!
UsuńJa też pozytywnie odebrałam tę książkę, mimo iż "Rumunia" nie przypadła mi do gustu. Co do mapki - w tej książce nie byłoby sensu takowej zamieszczać. Książki nie zaliczyłabym do typowej (czyt. popularnej) literatury podróżniczej - wykracza poza te ramy. Ponadto chronologia została naruszona (przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie), w związku z czym co tu śledzić na mapie :) ? Mapka ma sens w przypadku czytania typowych relacji z przemierzania kolejnych kilometrów, tutaj chodzi o coś więcej niż "puste" nabijanie licznika.
UsuńFakt, książka typowa nie jest, ale właśnie z powodu braku chronologii ja wolałabym mapkę widzieć. Mnie byłoby łatwiej śledzić tę podróż. Pozdrawiam. :)
UsuńUwielbiam czytać książki podróżnicze, zawsze za nimi przepadałam Niestety ostatnio czytam ich coraz mniej:( Kruszony nic jeszcze nie czytałam, ale słyszałam o tym pisarzu i podróżniku.
OdpowiedzUsuńTeż tak mam tyle, że w przypadku innych gatunków, więc wiem co czujesz. Kiedyś zrób sobie wielki powrót do książek podróżniczych. :)
UsuńTym razem jednak książka nie dla mnie. Podróżnicze książki to nie mój ulubiony gatunek, mimo że uwielbiam podróżować. To chyba dlatego, że wolę czynność, niż bierne poznawanie kraju.
OdpowiedzUsuńAaaa chyba każdy by tak wolał, ale ten kto nie ma możliwości podróżować naprawdę musi się zadowolić książką. :)
UsuńKsiążki podróżnicze mają to do siebie, że lepiej przeczytać o kraju do którego się wybieramy by wiedzieć jaki jest ten kraj i jego mieszkańcy. Skoro tak ciepło zachwalasz książkę to z pewnością jest coś w niej co warte jest uwagi. Niczym w pokerze;) Sprawdzam Kruszona:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA nie zawsze tylko o tym, do którego się wybieramy. :) Czasami o jakimś marzymy a nie mamy możliwości by go odwiedzić, więc zawsze można się pokrzepić lekturą. :) Pozdrawiam!
UsuńKsiążek podróżniczych nie czytam, bo jakoś nie mogę się przełamać. Może ta książka zachęciłaby mnie do tego gatunku?
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz się przełamać to spróbuj Brysona. :) Ta książka nie jest odpowiednia jak na początek. :)
UsuńRównież nie przepadam za książkami podróżniczymi, ale też postanowiłam się przekonać i sięgnąć po lekturę tego typu. Myślałam o książkach Pawlikowskiej, ale "Czarnomorza" też nie odrzucam :)
OdpowiedzUsuńPawlikowska, Cejrowski, Bryson - to trójca, którą na początek polecam po stokroć. :) Kruszone proponuję w dalszej przyszłości. :)
UsuńZmieniłaś stosunek do książek podróżniczych po lekturze książki Brysona, a ja odkryłam literaturę podróżniczą po przeczytaniu 'Rio Anaconda' Cejrowskiego :)
OdpowiedzUsuńJak widać, trzeba poszerzać horyzonty ;)
Za 'Czarnomorzem' z pewnością się rozejrzę, właściwie to dopiero u Ciebie dowiedziałam się o istnieniu tej książki. Naprawdę szkoda, że nie pokuszono się o zamieszczenie map.
Tak, to minus książki zwłaszcza, że autor lawiruje w swoich opowieściach między jednym miejscem a drugim - przydałyby się bardzo, ale cóż. :) Cejrowski w ogóle nie mieści się w skali mojej oceny książek podróżniczych - on już jej najwyższe wartości dawno temu przekroczył. :)
UsuńMnie nikt nie musi przekonywać do literatury podróżniczej. Do książek Kruszony również. Polecam "Rumunię...":)
OdpowiedzUsuńTo jesteś jedną z pierwszych, które "Rumunię" mi polecają a nie odradzają. :)
UsuńCóż, książki podróżnicze zdecydowanie mnie nudzą, ale nie mówię im "nie". Zgadzam się jednak z tym, że aby pokochać gatunek, należy po prostu na dobrego jego reprezentanta. Tak było u mnie z fantastyką. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
A widzisz, czyli reguła się potwierdza. :)
UsuńO, wygrałam tą książkę w Matrasie :) Więc już czeka na półeczce na przeczytanie, cieszę się, ze jest niezła! Bo słyszałam o niej niedobre rzeczy :( Może więc niesłusznie się zniechęciłam :)
OdpowiedzUsuńSą gusta i guściki. Mnie się podobało nietypowe ujęcie tej podróży, ale domyślam się, że nie każdemu się musi spodobać. :)
UsuńJa lubie książki podróżnicze w wydaniu Martyny Wojciechowskiej :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic jej autorstwa, ale na pewno to nadrobię kiedyś. :)
UsuńJa się podpisuję pod komentarzem Simon - "Gringo Wśród Dzikich Plemion" był wyśmienitą lekturą :)
OdpowiedzUsuńCóż, jestem wielkim domatorem, więc i literatura podróżnicza mnie nie pociąga tam mocno. Ale Twoją recenzję przeczytałam z przyjemnością.
Dziękuję bardzo a co do Cejrowskiego oczywiście się zgadzam. :)
UsuńTak właśnie zrobię :)
OdpowiedzUsuńAjjj... Tym razem jednak nie dla mnie:(
OdpowiedzUsuńNie namawiam. :)
UsuńZdecydowanie lubię literaturę podróżniczą, ale o tym panu nawet nie słyszałam. Mam chrapkę na wspomnianego przez Ciebie Brysona, a Kruszona dodam do listy i być może też przeczytam (jak nabiorę ochoty na wyprawę w rejony Morza Czarnego;) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZdradzę Ci pewien sekret, że książka Brysona będzie u mnie wkrótce do wygrania, ale jakby ktoś pytał to nic o tym nie wiesz jeszcze. ;) Bądź czujna. :)
UsuńLubię książki podróżnicze, więc może tak także przypadnie mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńMoże, może...Sprawdź. :)
Usuńw takim razie i ja muszę poszukać czegoś z tej dziedziny dla siebie żeby ją polubić
OdpowiedzUsuńKoniecznie! :)
UsuńU Ciebie znów podróże :) Fajnie! Ale ja jeszcze mam przed sobą wcześniejszego Amerykanina ;))) A ten to... nie wiem do końca. Może i specyficzne podejście do raportowania z podróży jest potrzebne, bo książek tego typu jest cała masa - niemniej nie wiem, czy 'dorosłam' na tyle w kwestii książek podróżniczych, by się wziąć i za tą. Mam przed sobą zaległości u Wojciechowskiej, Cejrowskiego, Pawlikowskiej, Halika... Czy nawet najnowszą książkę Mariusza Szczygła (kocham, kocham, kocham). Ostatnio przeczytałam książkę Manna i Materny. Jakoś bardziej mnie przekonują polskie książki podróżnicze (to dziwne, bo generalnie nie czytuję polskich autorów, wiem wiem - staram się to naprawić:)), niż obcojęzyczne - może to kwestia przekładu. Zobaczymy, co z tym "Czarnomorzem" ;) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńJak masz tak przyjemne zaległości jak książki Cejrowskiego (super są!) itd. to za nie się bierz w pierwszej kolejności, bo Kruszona tworzy zupełnie inny klimat. Totalnie nieporównywalny z tymi najbardziej znanymi podróżnikami. Pozdrawiam. :)
UsuńOstatnio coraz częściej sięgam po tego rodzaju lekturę, czasem jest to odskocznia od poważnej i trudnej literatury. Jeśli będziesz miała okazje to przeczytaj "Georgialiki: K. Pakosińskiej, bardzo mi się podobała. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLubię autorkę jako osobę, więc tym bardziej pewnie kiedyś się skuszę. :) Pozdrawiam!
UsuńPodróżniczych książek czytam mało, praktycznie wcale. Ale jeśli miałabym już po jakąś sięgnąć, to byłby to Cejrowski albo Pawlikowska :-)
OdpowiedzUsuńI bardzo słusznie. :) Kruszona to troszkę wyższa szkoła jazdy, że się tak wyrażę i nie każdemu przypadnie do gustu. :) Cejrowski i Pawlikowska są zdecydowanie łatwiejsi w odbiorze.
Usuń