Recenzja bierze udział w konkursie na Recenzję Roku 2011 portalu Zbrodnia w Bibliotece
Powoli wybudzasz się z głębokiego snu. To znajome Tobie uczucie, gdy świadomość ożywa i wiesz, że już pora otworzyć oczy, ale coś Cię jednak powstrzymuje. W gruncie rzeczy nie chcesz tego robić, bo czujesz się błogo – ciepło otula Cię z każdej strony, a otaczająca ciemność wydaje się niemal namacalna. Jednak nagle pojawia się coś, co powoli, choć zdecydowanie, odbiera Ci poczucie bezpieczeństwa. Czujesz jakieś fizyczne ograniczenie, zupełnie jakby mrok zaciskał wokół Ciebie swoje macki i stopniowo zabierał coraz więcej powietrza. Łykasz je łapczywie jak wodę, ale czujesz jakby tlenu w nim było mniej i mniej… Nagle uświadamiasz sobie, że już dawno wybudziłeś się ze snu, i że to nie on Cię więzi, a przestrzeń, w której się znajdujesz. Zaczynasz krzyczeć, prosząc o pomoc, ale dźwięk staje się głuchy i stłumiony – nikt Cię nie słyszy. Okazujesz się być w pełni świadomym więźniem własnego grobu…
Brzmi jak nocny koszmar albo scenariusz najgorszego horroru, jaki kiedykolwiek widzieliście? Zapewne tak, bo chyba nie ma nikogo, kto nie bałby się pogrzebania żywcem. Dlatego też ta tematyka jest tak chwytliwa i chętnie wykorzystywana we wszelkich formach przekazu. Ma tego świadomość również i Simon Beckett, dlatego właśnie ten wątek uczynił przewodnim w najnowszej powieści pt. „Wołanie grobu”. Nie obawiajcie się, że właśnie zdradziłam najciekawszy moment niniejszej książki, bo wcale tak nie jest – Beckett zaprezentował temat w troszkę innej odsłonie i nie tak oczywistej, jak to przedstawiłam w swoim wstępie.
Nikogo, kto zna twórczość tego pisarza, nie zdziwi, że najważniejszym bohaterem „Wołania grobu” staje się po raz kolejny doktor David Hunter – znany i ceniony w środowisku antropolog sądowy. A kto styka się z powieściami Becketta po raz pierwszy, ten będzie miał możliwość przyjrzenia się dość dobrze postaci tego bardzo inteligentnego i specyficznego człowieka, nawet jeśli nie zna jego poprzednich przygód (jednym z wielu plusów książek Becketta jest możliwość czytania ich w dowolnej kolejności).
Hunter jako szczęśliwy mąż i ojciec zostaje poproszony o pomoc w śledztwie dotyczącym seryjnego mordercy i gwałciciela – jego ofiarami stały się młode kobiety, których ciał nigdy nie odnaleziono. Gdy pojawia się szansa, że sam morderca, zdecydowany na współpracę, pomoże śledczym w rozwikłaniu tej ponurej zagadki, nagle życie doktora Huntera wywraca się do góry nogami – świat traci dla niego sens i nic już nie ma dłużej takiej wartości, jak przed tragicznymi wydarzeniami. Po czasie jednak przeszłość sama upomina się o doktora, wciągając go ponownie w wir sprawy sprzed lat. Hunter musi zmierzyć się z seryjnym mordercą, przeanalizować jego wersję wydarzeń w niekoniecznie komfortowych warunkach…Zrobi to tam, gdzie powietrza jest zdecydowanie zbyt mało, aby skupić rozproszone myśli…
No właśnie, nie tyle skromne zasoby powietrza daje się wyczuć w toku akcji, co …brak konkretnego pomysłu ze strony autora na należyte jej rozwinięcie. Sama się sobie dziwię, że piszę tak o pisarzu, którego pokochałam od pierwszego przeczytania. Niestety odnoszę wrażenie, że autor śpieszył się z tworzeniem „Wołania grobu” i nie dopracował fabuły tak, jak zwykł to robić w przypadku wcześniejszych powieści. Zabrakło mi tu tego charakterystycznego dla Becketta „kopa” na zakończenie, kiedy to finałowe sceny wgniatają w fotel i przyprawiają o zawrót głowy – tym razem bowiem siła oddziaływania całej historii była znikoma, żeby nie powiedzieć marna. Na domiar złego, rozwój wydarzeń dość łatwo przewidzieć. Domyślenie się kto jest czarnym charakterem powieści to dla czytelnika banalne zadanie. Ponadto, tematyka grzebania żywcem jest świetną inspiracją dla literatury grozy, ale należy odpowiednio wykorzystać jej potencjał, czego Beckett nie zrobił – niestety. Jakby minusów było jeszcze mało, co rusz trafiałam na literówki, a nawet „połknięte” wyrazy.
Żałuję, że tak dobry pisarz tym razem nie dał z siebie tyle, ile potrafi dać – a potrafi bez wątpienia wiele. Tłumaczę sobie to tym, że nawet najlepszym zdarzają się wpadki i dlatego życzę Beckettowi, by było ich jak najmniej.
Za niezmienny styl, klimat (choć tym razem kiepskiej jakości) jak i za to, że Becketta bardzo lubię, wystawiam „Wołaniu grobu” ocenę „dobrą”. A rozpoczynającym przygodę z tym autorem, polecam sięgnąć po którąkolwiek z jego wcześniejszych powieści („Chemia śmierci”, „Zapisane w kościach” czy „Szepty zmarłych”).
Ocena: (lekko naciągane) 4/6
Zaciekawiłaś mnie tą recenzją, ale zdecydowanie sięgnę po któraś z wcześniejszych części :)
OdpowiedzUsuńMotyw zakopywania żywcem kojarzy mi się z dość znaną sprawą Wampira z Zagłębia.
Wstrząsające, że take typu zdarzenia to nie tylko fikcja literacka ;/
Biedronko - bardzo mądra decyzja. :) A o sprawie Wampira chyba coś słyszałam, ale chętnie sobie przypomnę dokładniej.
OdpowiedzUsuńMam już za sobą całą serię o Davidzie Hunterze i muszę powiedzieć, iż mimo drobnych niedociągnięć dalej bardzo lubię twórczość Becketta.
OdpowiedzUsuńCyrysiu - ja podobnie. :)
OdpowiedzUsuńKochana - czapki z głów, ten wstęp mnie zmroził i zaskoczył! Wspaniała recenzja. A autora, jak wiesz, bardzo lubię;)))
OdpowiedzUsuńDanusiu - pięknie dziękuję. :D Ja również cenię Becketta, ale w tym przypadku niestety mnie zawiódł - oby ostatni raz. :)
OdpowiedzUsuńPozbawiłaś mnie powietrza tym wstępem, koniecznie pomyśl nad napisaniem jakiegoś thrillera, czy innego horroru:) A wracając do książki, chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńMadlen - hihi, dzięki, pomyślę o tym. ;) A książkę mimo wszystko warto przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńGenialna recenzja! Nie miałam jeszcze styczności z tym autorem, ale chętnie się z nim zapoznam ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka mi się podobała i była moim zdaniem lepsza niż pierwszy tom serii:))
OdpowiedzUsuńWampir z Zagłębia nie zakopywał kobiet żywcem, tylko uderzał w głowę, bił ofiarę aż do jej zabicia, po czym gwałcił. Pochodzę z Zagłębia, więc znam tę historię dość dobrze.
OdpowiedzUsuńA Simon Beckett pisze fantastyczne książki i bardzo go lubię :) tej jeszcze nie czytałam, ale to się na pewno niedługo zmieni ;))
A ja bym chyba po takiej książce nie mogła przez tydzień spać :P Wolę sobie nie wyobrażac nawet takiej sytuacji, tym bardziej o niej czytać. Wiem, że nakręcono film, który w całości dzieje się pod ziemią w zamknietej trumnie - oczywiście też nie dałam rady obejrzeć ;D
OdpowiedzUsuńCzytałam książkę, ale nie czułam niedosytu, wręcz przeciwnie, podobał mi się klimat powieści, bagniste wrzosowiska działały na wyobraźnię no i potwór nie był tylko....ale o tym cicho sza. Dla mnie bomba :)
OdpowiedzUsuńRecenzja świetna :) A książka jeżeli "wpadnie" w moje ręce pewnie i tak będzie przeczytana ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiła twoja recenzja. Nie czytałam nigdy książki tego pisarza, chętnie po nią sięgnę..:P
OdpowiedzUsuńMam wielką chęćna tę książkę :)
OdpowiedzUsuńCatalino - dziękuję a za Becketta się weź. :) Tylko może zacznij od innej z jego książek. :)
OdpowiedzUsuńKsandro - a pozostałe dwie czytałaś oprócz "Chemii śmierci" i "Wołania grobu"?:)
OdpowiedzUsuńLimonko - widzę, że już nie muszę sobie tej sprawy przypominać, ale może to i lepiej. ;) Co do Becketta - nic dodać i nic ująć. :)
OdpowiedzUsuńBsz - na moje oko myślę, że podołałabyś tej książce, bo nie jest aż tak "mocna" jak mogłoby się wydawać. :)
OdpowiedzUsuńNatulo - to pewnie ja mam już umysł "przeżarty" mocnymi lekturami i dlatego słabe wrażenie zrobiło na mnie "Wołanie grobu". ;)
OdpowiedzUsuńTaki jest świat - dziękuję za miłe słowa, a książkę polecam. :)
OdpowiedzUsuńAwiolu, Olu - nie ma się co zastanawiać, trzeba czytać. :D Beckett zasługuje na czas mu poświęcony. :)
OdpowiedzUsuńNie mogę tej książki odpuścić, niestety, jestem też do tyłu z "Szeptami zmarłych"... kiedy ja to nadrobię?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Isadoro - pewnie jak dobę wydłużą. ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo nie wiem,jakoś za bardzo mnie nie zaciekawiła.. Może kiedyś? Kto wie;)
OdpowiedzUsuńMiravelle - nic na siłę. :)
OdpowiedzUsuńHmmm faktycznie może lepiej zacząć od innej książki tego autora :P Dzięki za ostrzeżenie, bo mam zamiar już od jakiegoś czasu coś Becketta przeczytać i nie chcę się zrazić ;)
OdpowiedzUsuńNie mam porównania dla książek tego autora, ponieważ jeszcze żadnej nie czytałam, ale byłabym bardzo chętna na "Wołanie grobu", gdyby nie przewidywalność fabuły... Szkoda, bo okładka mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie znam tego Autora, nie znam książki i ciężko mi cokolwiek napisać. Gdybym gdzieś tę książkę znalazła, to myślę, że zaintrygowałby mnie już sam tytuł. Jakiś taki mroczny :-)
OdpowiedzUsuńBardzo wiele dobrego słyszałam o "chemii śmierci" tegoż autora, a że bardzo lubię książki tego typu to poszukam i "wołania grobu" ;)
OdpowiedzUsuńZaczytana w chmurach - to zdążyłam w samą porę. ;D Łap się an początek każdej innej z książek Becketta. :)
OdpowiedzUsuńCinnamon - nic straconego, bo reszta jego książek jest równie intrygująca pod względem okładek a znacznie bardziej pod względem zawartości. :)
OdpowiedzUsuńAgnieszko - zawsze możesz stan rzeczy zmienić, chociaż obawiam się, że "zjechałabyś" tę książkę mocno za masę błędów literowych itd. ;) Jak Cię znam. ;)
OdpowiedzUsuńGabrielle - zatem do dzieła! :)
OdpowiedzUsuńEwa heh postaram się ;D
OdpowiedzUsuńBeckett [kręcę nosem] jakoś się na niego nie potarfię zdecydować no:)
OdpowiedzUsuńJa też należę do tej części, która jeszcze nie miała przyjemności przeczytać żadnej książki S. Becketta. Ale zaciekawiłaś mnie ogromnie. Zresztą - nic w tym dziwnego, potrafisz zawsze sprawić, że przy czytaniu Twoich recenzji thrillerów przechodzą mnie ciarki :) Jeśli jednak będę zaczynać literacką przygodę z Beckettem, to zacznę od innych pozycji, tak jak radzisz :)
OdpowiedzUsuńCzyli raczej będę rozglądała się za tymi wcześniejszymi książkami...
OdpowiedzUsuńMożliwe, że kiedyś sięgnę ;) Zapowiada się ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńPablo - nie kręć tylko skuś się na którąś z wcześniejszych jego książek. :)
OdpowiedzUsuńNemeni - dziękuję. :D A Twoja decyzja jest bardzo mądra. ;) Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńMery, Bujaczku -polecam Wam Becketta mocno. :)
OdpowiedzUsuńEwuś zapraszam Cię do mnie na wyniki :)
OdpowiedzUsuńA co do Becketta to myślałam jednak,że ta część okaże się lepsza... Ale mimo wszystko chcę w dalszym ciągu dokończyć ten cykl!
to ja jednak Becketta ruszę najpierw od innej strony ;-) o ile mi w ręce wpadnie...
OdpowiedzUsuńMarto - ja też jestem rozczarowana, ale jednak warto przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńKasiek - bardzo słusznie. ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam i też mnie nie zachwyciło. Jakoś brakowało napięcia i emocji.
OdpowiedzUsuńZorija - dokładnie mam takie samo zdanie, szkoda...:)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że to właśnie o Tobie myślałam (mając w pamięci którąś z Twoich poprzednich opinii) pisząc to zdanie? Miałam nadzieję, że zdołam kogoś na to porównanie przyciągnąć, bo naprawdę książka jest bardzo, bardzo dobra. Szczególnie dwa pierwsze tomy (ja nawet polecałabym odpuszczenie trzeciego, bo komuś, kto nie będzie potrafił ich sobie rozdzielić, może popsuć ogólne wrażenie). Ale to tak na marginesie :)
OdpowiedzUsuńAch, no i Ewuniu, dziękuję Ci za tak miłe słowa, aż się zarumieniłam! :*
Odnosząc się jeszcze do Twojej dzisiejszej recenzji, to sam zamysł wydaje się być wręcz idealny dla książki grozy. (Zresztą czytając początek przypomniał mi się artykuł właśnie o grzebaniu żywcem w pewnym okresie w historii i aż mnie przeszły ciarki). Skoro jednak nawet Ty, wielka fanka tego pisarza (a wiadomo, że swoim ulubieńcom wybaczamy wiele :)) dostrzegasz błędy, potknięcia, a i wrażenie ogólnie nie jest pozytywne, to tym bardziej ja nie mam co za nią chwytać. Chociaż poprzednie pozycje autora z chęcią bym poznała. Pozdrawiam Cię ciepło!
Alu - i zachęcam Cię do przeczytania choć jednej z książek Becketta (wcześniejszych). :) Ma on talent powiem Ci...;)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza dwie pierwsze były super.
OdpowiedzUsuńA ja właśnie dorwałem "Chemię śmierci". Zobaczymy jak się autor spodoba. Jeśli tak, to pewnie sięgnę i po "Wołanie z grobu". :)
OdpowiedzUsuńOkładki wyglądają całkiem kusząco, trzeba przyznać :)
Panie R - jak już zacząłeś od pierwszej z jego książek to leć po kolei. :) Daj znać czy Ci się podobało. :)
OdpowiedzUsuńKażdy kiedyś się wypala, cóż...
OdpowiedzUsuńZauważyłem, że książki Becketta sprzedają się nie tylko jak świeże bułeczki, ale też sprzedawane są jak piwo ( w czteropakach):))) To chyba z myślą o prezentach choinkowych... mam nadzieję...
OdpowiedzUsuńMarku - tak właśnie jest, zresztą wcale mnie to nie dziwi. :)
OdpowiedzUsuńkoniecznie muszę przeczytać, moja lista książek "chcę przeczytać" nieustannie się zwiększa..nigdy w życiu nie będę się nudzić :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że ty tez nie masz czasu na umieszczanie notek ;) A co do książki to wydaje się być ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńTetiisheri - i bardzo dobrze! Tak właśnie powinno być :)
OdpowiedzUsuńSzkicowniku - ech, coraz go mniej... :(
OdpowiedzUsuńMnie się książka bardzo podobała, nie czułam się rozczarowana ani fabułą, ani zakończeniem. Becketta uwielbiam i pewnie nie potrafię już być obiektywna w ocenie jego twórczości. Jedyne czego mi brakowało w "Wołaniu grobu" to opisu rozkładających się ciał i tych wszystkich medycznych ciekawostek. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDosiaku - to chyba ja już jestem tak "przeżarta" mocnymi lekturami, że "Wołanie grobu" specjalnie mnie nie ruszyło. ;) Może tak być. ;)
OdpowiedzUsuńAutor obił się mi o uszy i z pewnością będę chciał odnaleźć jego książki, bo intrygują mnie recenzje jakie do tej pory czytałem odnoszące się do jego twórczości. Zaskoczyło mnie, że autor już odpuścił sobie pisanie na równym poziomie, ale może to tylko "chwilowe" i kolejna książka będzie dużo lepsza od "Wołanie grobu". Twoja recenzja z pewnością zachęciła mnie do sięgnięcia powieści Becketta.
OdpowiedzUsuńPatryku - ja Becketta uwielbiam, mimo że "Wołanie grobu" mnie na kolana nie powaliło. Ten pan ma talent i potrafi go dobrze wykorzystać. :)
OdpowiedzUsuń