Pewnemu wybitnemu dziś pisarzowi w drugiej połowie 1949 roku przyszło stawiać pierwsze kroki w zawodzie reportera. W owym roku przystąpiono do likwidacji wiekowego klasztoru Zakonu Świętej Klary, a tym samym znajdujących się w nim krypt. Szef zlecił początkującemu dziennikarzowi udanie się do tego miejsca i wywęszenie ciekawych wątków do najnowszego numeru dziennika, w nadziei, że odkrywane nisze odsłonią długo skrywane tajemnice. I nie pomylił się.
Dla młodego reportera fascynującą zagadką okazała się być wspaniała kaskada rudych włosów, wypływająca z jednej z krypt. Im bardziej chciano się dostać do miejsca, w którym miały one swój początek, tym było ich więcej. I tylko skromny napis na nagrobku informował, że ta burza ognistych włosów, liczących sobie już ponad dwieście lat, należała ongiś do Siervy Marii de Todos los Angeles.
I tak oto w umyśle młodego Gabriela Garcii Marqueza zrodził się pomysł na fascynującą historię miłosną – „O miłości i innych demonach”. Wspomagając się legendą, zasłyszaną w latach dzieciństwa od babki, stworzył w gruncie rzeczy jej nową odsłonę.
W czasach, gdy zbijano fortuny na handlu niewolnikami, przedwcześnie i w trudach przyszła na świat dziewczynka, którą nazwano Sierva Maria de Todos los Angeles. Ponieważ los za wszelką cenę chciał jej odebrać życie, nim na dobre się ono zaczęło, kobieta zarządzająca domem Dominga de Adviento zaprzysięgła swym świętym, że jeśli tylko pozwolą jej żyć, Sierva nie zetnie swych włosów aż do nocy poślubnej.
Niestety życie młodej dziewczyny od początku nie było usłane różami. Odtrącona przez rodziców wychowywała się wśród niewolników. Pewnego dnia została ugryziona przez wściekłego psa, co dość szybko zinterpretował jeden z biskupów. Stwierdził on, że to demon pozoruje u dziewczynki chorobę, by przejąć kontrolę nad jej ciałem i umysłem. Rozbity wewnętrznie ojciec Siervy postanawia oddać ją do klasztoru, by tam przeprowadzono nad nią egzorcyzmy. Do tego zadania zostaje wyznaczony ojciec Cayetan Delaura. Początkowo niechętnie, jednak ostatecznie decyduje się na podjęcie wyzwania. Zdawało się, że nic nie stanie mu na przeszkodzie, ale ów trzydziestosześcioletni duchowny nie przewidział jednego…, iż zapała gorącym uczuciem do tej dwunastoletniej, opętanej przez demona, dziewczyny – uczuciem zakazanym.
Czy to historia ze szczęśliwym zakończeniem? Możecie próbować się domyślić, jednak sugerowałabym jej osobiste poznanie. Nie ma ona rozbudowanej fabuły, licznych wątków czy wartkiej akcji. To nie ten typ literatury. Jest to opowieść prosta w przekazie i bogata w emocje, które skrzętnie skrył w niej Marquez. Kto choć „przelotem” miał styczność z tytułami tego pisarza, pewnie kojarzy jego ujmujący styl i piękny język (choć w tym przypadku w dialogach bywa dosadny) – odnajdziecie te atuty i w tej pozycji.
Dzieła autorstwa Marqueza to bez wątpienia klasyka sama w sobie, po którą choć raz w życiu każdy powinien sięgnąć. Może nie w każdym momencie swojej czytelniczej drogi, gdyż zasługuje on na chwilę refleksji i oddania ze strony czytelnika, ale warto taką chwilę
w swoim życiu dla tego pisarza zarezerwować.
w swoim życiu dla tego pisarza zarezerwować.
Ocena: 4,5/6
Książka bardzo mnie poruszyła, pewnie dlatego, że jest taka inna od innych, specyficzna. Szału nie było, ale została na długo w pamięci. Masz rację, że to nie dla każdego i nie o każdej porze życia:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Isadoro - prawda?? Bardzo specyficzna pozycja, ale równie bardzo urokliwa choć "szału" nie ma jak zauważyłaś. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak miło poczytać u Ciebie o Marquezie :)
OdpowiedzUsuńWiele osób uważa go za pisarza wybitnego, aczkolwiek takiego, który w swoich utworach zalatuje tandetą i kiczem, a ja uważam, że właśnie w tym tkwi jego odmienność i siła.
Zresztą lit. ibero jest bardzo specyficzna i albo się ją uwielbia, albo nie :)
Nie miałam pojęcia, że na podst. tej książki powstała opera, słyszałam tylko o filmie.
Historia, którą opisujesz, jest fascynująca! Może to skłoni mnie do sięgnięcia po tego pisarza, bo nigdy jakoś nie przekonałam się, żeby przeczytać coś Marqueza.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie, więc może kiedyś przeczytam :D
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawiła mnie już sama fabuła. A jeśli to Marquez, to nie musisz mnie przekonywać. Mam nadzieję, że do przeczytania okazja mi się nadarzy.
OdpowiedzUsuńNie czuje jakiegoś wielkiego zaciekawienia tą książką, ale jak będę w bibliotece, to chociaż z ciekawości o nią zapytam i przejrzę.
OdpowiedzUsuńLubię Marqueza, więc na pewno przeczytam:))
OdpowiedzUsuńJakoś ostatnio mam ochotę na klasykę, tak więc dzięki za przypomnienie o Marquez'e. Bardzo podobała mi się jego "Miłość w czasach zarazy". Może i ta książka przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Nemeni - masz 100% rację. Niby "O miłości..." jest historią prostą, nie wywołującą Bóg wie jakich doznań literackich, ale swój niebywały urok ma...:) Marquez ma coś w sobie i już...:)
OdpowiedzUsuńDanusiu - myślę, że to dobry wybór na początek bo pokazuje styl Marqueza dokładnie. :) Bez "ochów" i "achów", ale z tym charakterystycznym dla niego klimatem. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKarolko - polecam. :)
OdpowiedzUsuńOlu - kogo jak kogo, ale Ciebie w szczególności widzę jako czytelniczkę "O miłości..." Pasujesz mi do tego tytułu idealnie i myślę, że wyciśniesz z niego (w recenzji) maksimum tego co w nim najcenniejsze. :)
Cyrysiu - na taką klasykę trzeba mieć, że się tak wyrażę w danym momencie "fazę". :) Wtedy się spodoba. Na siłę lub by przeczytać dla samego przeczytania nie ma sensu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKasandro, Karolko - spróbujcie i posmakujcie...:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMiło mi :-)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o tej książce, ale nie jestem pewna czy bym się na nią skusiła. Jakoś tematyka mi nie za bardzo podchodzi. No ale cóż, o gustach się nie dyskutuje, prawda? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie mówię nie, a recenzja baardzo intrygująca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ew - dokładnie tak, tym bardziej, że Marquez pisze dość specyficznie. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBlueberry - dziękuje i polecam Marqueza. :)
Jak do tej pory nie czytałam nic tego autora, jednak na półce czeka na mnie "Miłość w czasach zarazy". Przyznam, że strasznie mnie kręci ta książka i już nie mogę się doczekać, kiedy ją przeczytam. Twoja recenzja zachęcająca, więc czuję, że i obok tej książki nie przejdę obojętnie :-)))
OdpowiedzUsuńAgnieszko - bardzo mnie to cieszy. :) Ciekawa jestem Twoich wrażeń po Marquezie. :)
OdpowiedzUsuńNawet więcej niż chwilę warto poświęcić temu autorowi. Czasem dopiero za kolejnym podejściem docenia się jego talent :)
OdpowiedzUsuńTaki jest świat - zgadzam się, to było moje drugie podejście do tego pisarza. :)
OdpowiedzUsuńJa już raz próbowałam, to było "Sto lat samotności" chyba (rany, już nawet nie pamiętam :p), ale jakoś nie przebrnęłam. A zawsze starałam się kończyć to, co zaczynałam. Ale odczekałam parę lat i może niedługo spróbuję znowu, tylko coś innego...
OdpowiedzUsuńKsiążkozaur - też zaczynałam od "Stu lat samotności" i też nie skończyłam. A "O miłości..." już tak więc na wszystko musi przyjść odpowiedni czas... :)
OdpowiedzUsuńMarquez kusi mnie od dawana... Może czas wreszcie dać mu szansę? Próbowałam w gimnazjum, ale był jeszcze wtedy chyba trochę za trudny... Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńNati - trzeba trafić na odpowiedni czas w życiu by docenić jego twórczość dlatego warto poczekać tę chwilę dłużej nim zdecydujemy się na jego lektury. :)
OdpowiedzUsuńMnie paręnaście lat temu zachwyciła - pewnie dlatego, że to był dobry moment na Marqueza. Teraz pewnie inaczej bym ja odebrała, na razie czeka na powtórkę, podobnie jak np. King, czy Wharton, którymi się zaczytywałam w liceum.
OdpowiedzUsuńCóż za wspaniała recenzja i to kolejna:) Brawo. Niech Cię ten zapał nie opuszcza Evo;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki tego autora, ale widzę, że dużo tracę i równie dużo mam do nadrobienia. Bardzo mnie zachęciłaś swoją piękną i profesjonalną recenzją Ewa :*
OdpowiedzUsuńNa półce mam dwie książki autorstwa Marqueza, ale ciągle brak mi czasu na ich przeczytanie. Tym bardziej, że chcę się za nie zabrać w odpowiednim momencie, kiedy będę mieć mniej obowiązków żeby rozkoszować się tą literaturą :)
OdpowiedzUsuńMagdo - być może tak...Myślę, że w pewnym wieku "O miłości..." robi znacznie większe wrażenie. :)
OdpowiedzUsuńMaRku - dziękuję Ci bardzo. :)
OdpowiedzUsuńMiqo - nadrób to koniecznie bo warto. :) A za miłe słowa dziękuję pięknie. :):*
OdpowiedzUsuńDosiaku - ciekawi mnie jakie masz konkretnie jego tytuły na półce. :) Może zdradzisz?
OdpowiedzUsuńNie wiem, dlaczego, ale kiedy widzę tą dziewczynę na zdjęciu, to pierwsze, co myślę, to: Chcę mieć takie włosy! ;D
OdpowiedzUsuńNo dobrze, ale na serio, o książce słyszałam dużo dobrego. Po Twojej recenzji stwierdzam również, że motyw egzorcyzmów i zakazanego uczucia duchownego do dwunastolatki przypadłyby mi do gustu, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi.;) Wzbudziłaś moją ciekawość. ;)
Pozdrowienia!
Niko - pozornie nie ma w tej historii czegoś nadzwyczaj ujmującego, ale swój urok ma...:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja jakoś nie przepadam za Márquezem, mam urazę do książki "Miłość w czasach zarazy"
OdpowiedzUsuńNaprawdę? A zapowiadała się tak dobrze. Mimo to jestem jej ciekawa. Może mnie bardziej przypadnie do gustu.;)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Bibliofilko - może musisz zrobić do niego drugie podejście tak jak ja?:)
OdpowiedzUsuńNiko - nie mówię, że "O miłości" jest nudna czy po prostu "zła" - co to, to nie. :) Zwyczajnie to dość "prosta" opowieść, ale w charakterystycznym stylu dla Marqueza. :) Zresztą jak przeczytasz to sama ocenisz. :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze styczności z tym autorem, więc spróbuję.:)
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogłam przebrnąc przez "Sto lat samotności" tego autora. Nie podobał mi się. Jednak chętnie dam mu drugą szansę.
OdpowiedzUsuńMery - daj koniecznie mu drugą szansę. Ja też zaczynałam od "Sto lat samotności" i też nie skończyłam. :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w prozie Marqeza odkąd w liceum przeczytałam "Sto lat samotności".
OdpowiedzUsuńZorijo - tak to już jest z talentem Marqueza, albo się go kocha albo nie cierpi. :) Obojętnie obok niego chyba nie da się przejść. :)
OdpowiedzUsuńBardzo popularny autor, choć jeszcze styczności z nim nie miałam, ale po Twojej recenzji zamierzam to zmienić. :) Może nie zacznę od "O miłości...", ale po inną jego powieść chętnie sięgnę. :D
OdpowiedzUsuńJuliette - cieszę się, a od czego zaczniesz to już Twój wybór. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPokochałam Marqueza po lekturze "Stu lat samotności", którą pochłonęłam w zaledwie kilka zimowych nocy. Pięknie pisze ten pan, a realizm magiczny zawsze będzie mi w jakiś sposób bliski. O powyższej książce słyszałam naprawdę różne opinie, także odrobinę się zdystansowałam. Ale spróbuję, ufając Twej czytelniczej intuicji :)
OdpowiedzUsuńAlu - ja na "Stu latach samotności" ugrzęzłam i jakoś skończyć nie mogłam. Nie żeby mi się nie podobało, po prostu chyba zabrałam się za ten tytuł w złym momencie. Na pewno jeszcze do tej lektury wrócę. :)
OdpowiedzUsuńZapałałam chęcią przeczytania :) Piękna recenzja
OdpowiedzUsuńDalio - dziękuję, ale to Marquez...Marquez ma piękny styl. :)
OdpowiedzUsuńMarquez nie rozczarowałby mnie nawet jeśli napisałbym smutny i nieciekawy pamflet. Jego styl opiera się na symbolicznym przekazie i poruszaniu zmysłów. Nie obawia się przy tym poruszać trudnych i drażliwych tematów. Za to jestem mu wdzięczny i z chęci,ą zagłębie swoje potargane myśli w jego kolejnej książce. Dziękuję Ewo za przypomnienie tego tytułu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPatryku - tak, Marquez nawet jak napisałby ode do kotleta to zrobił by to z mistrzowską precyzją i przepięknym stylu. ;) Sama muszę znów do niego wrócić. :)
OdpowiedzUsuńMarquez ciekawie piszę. Będę musiał w końcu coś zrecenzować, zapewne przeczytać ponownie, bo taki mam zwyczaj.
OdpowiedzUsuń