W jednej ze swoich ostatnich recenzji wspominałam o najgorszym koszmarze, jaki może spotkać rodzica – utracie dziecka („Małe miasteczko” Adama Zalewskiego). Znów przyszło mi zetknąć się z tym problemem; po raz wtóry wraz z matką przeżywałam horror, który nie ma sobie równych. Sielankowe życie kobiety doskonale spełniającej się w roli matki staje się istną katorgą – nagle jej ukochany synek zaginął.
Gdy Diana, bohaterka książki Anny Reszeli pt. „Dla ratowania życia”, wraca do domu z pięcioletnim Damianem nie spodziewa się, że to będą ostatnie spokojne chwile z nim spędzone. Im bliżej mieszkania, tym mocniej kobieta odczuwa niepokój i nadchodzące niebezpieczeństwo. Chwilę później budzi się po utracie świadomości i spostrzega, że jej syn zniknął. Jedyne, co pozostało jej w pamięci, to głos porywacza, który – o dziwo – dawał jej nadzieję na to, że Damianowi nic złego się nie stanie. Po co więc porwano dziecko?
Sprawa jest dużo bardziej skomplikowana, niżby można się było spodziewać. I tu muszę powiedzieć o pierwszym rozczarowaniu, którego doznałam, jak mniemam, z winy wydawcy. Opis książki zdradza zdecydowanie zbyt wiele szczegółów; została w nim ujęta większość najciekawszych wątków, dlatego proszę, nie czytajcie go przed rozpoczęciem lektury. Niech dostępne w Internecie recenzje wystarczą Wam za wprowadzenie do fabuły.
Co do samej książki, to muszę też powiedzieć, że według mnie akcja została zbyt gładko poprowadzona, poszczególne wydarzenia i samo śledztwo toczą się po linii prostej. Co prawda wielu odbiorców może to poczytać za plus, bo nie sposób zgubić wątek, jednak jak dla mnie jest to mały mankament – ale za to jedyny. Sam pomysł na fabułę jest wyśmienity i bardzo aktualny (niestety słyszy się coraz częściej o zaginięciach dzieci i innych problemach, które są tematem pozostałych wątków, dlatego ich nie zdradzę), świetnie oddziałuje na emocje czytelnika. Język powieści jest prosty i niewymagający, zatem każdy wgryzie się w nią bez problemu. Kolejnym, ogromnym plusem tego debiutu jest tempo akcji, w zasadzie ciągle coś się dzieje, dzięki czemu trudno się od niego oderwać.
Jak na debiut autorka spisała się świetnie. Wróżę Annie Reszeli jeszcze wiele udanych powieści. Wiem od niej samej, że już niedługo na naszym rynku ukaże się nowy tytuł jej autorstwa, co bardzo mnie cieszy. Chętnie się z nim zapoznam, by prześledzić rozwój warsztatu pisarki, która skrywa w sobie bez wątpienia ogromny potencjał!
Ocena: 4/6
Za możliwość przeczytania książki dziękuję jej autorce Annie Reszeli.
Chociaż to nie do końca moja tematyka, zainteresowałaś mnie. Zapraszam Cię do mnie na konkurs :)
OdpowiedzUsuńImmoro - cieszę się. :) Dziękuję za zaproszenie, zaraz do Ciebie zajrzę.
OdpowiedzUsuńTematyka raczej nie dla mnie :-)
OdpowiedzUsuńChyba nie miałabym siły do przeczytania takiej książki. Od kiedy mam swoje dziecko, takie historie poruszają mnie jeszcze bardziej. Pamiętam początkowe informacje na temat małej Madzi (napad na matkę, porwanie). Od razu myślałam sobie, co czuje matka, której ktoś porwał dziecko. Tutaj mamy oczywiście do czynienia z fikcją literacką ale i tak chyba nie byłabym w stanie przeczytać takiej książki.
OdpowiedzUsuńScarlett - nic na siłę. :)
OdpowiedzUsuńDoroto - wcale mnie to nie dziwi zwłaszcza, że jesteś matką. Ja nią nie jestem, a tematyka była dla mnie trudna...Mimo wszystko namawiam Cie do tej lektury choćby za parę lat. Pozdrawiam
Czytałam niedawno pochlebna recenzję i książkę dodałam na listę do przeczytania. Mimo że śledztwo toczy się zbyt gładko to i tak dam tej powieści szansę. Co do opisów na okładkach to chyba nigdy nie skończą się te spoilery. Naprawdę, co za ludzie to piszą?
OdpowiedzUsuńDosiaku - już dawno nie widziałam aż tak obnażającego fabułę opisu...Koszmar jakiś. Książka jest naprawdę dobra, tematyka świetna, choć trudna, więc warto dać jej szansę. :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie to akurat książka dla mnie. Po tytule wnioskowałabym raczej, że to książka o walce z chorobą. W trakcie czytania Twojej recenzji nasunęło mi się pytanie w jakim nurcie umieścić tę książkę. To bardziej książka o cierpieniu matki, czy raczej początek kryminału?
OdpowiedzUsuńAnulko - to bardziej thriller o podłożu psychologicznym. :) Niełatwa tematyka, ale bardzo wciągająca. Polecam.
OdpowiedzUsuńOkładka niezbyt interesująca. A z fabuły zdradziłaś niewiele :-). Ale to lepiej niż za dużo :-).
OdpowiedzUsuńFelicjo - owszem, niewiele i to celowo, bo opis zdradzał przebrzydle dużo. ;)
OdpowiedzUsuńostatnio coraz więcej pojawia sie takich książek, że w opisie za dużo wydawcy zdradzają. nie lubię tego, dlatego czasem czytam tylko kilka zdań ;)
OdpowiedzUsuńTym razem się wstrzymam. Jakoś nie jestem do końca przekonana do tej książki a i czasu brakuje mi na lektury, które mam na półce. Za to recenzja jak zawsze świetna:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Czytałam też tę książkę i również mam podobne odczucia po jej lekturze, tak jak ty.
OdpowiedzUsuńKiedyś napewno :)
OdpowiedzUsuńBsz - i dobrze robisz, wezmę z Ciebie przykład. :)
OdpowiedzUsuńKasandro - oj wiem co znaczy brak czasu na lektury z własnej półki, ojjj. ;) Dzięki i pozdrawiam. :)
Cyrysiu - tak, pamiętam też twoją recenzję tej książki. :)
Hibou - skuś się kiedyś. :)
Do mnie Twoja recenzja przemawia, a temat rzeczywiście jak najbardziej na czasie.
OdpowiedzUsuńKsiążka sama w sobie może być ciekawa, choć przeżycia bohaterów tam umieszczonych nie należą do przyjemniejszych. Czasem lubię poczytać takie historie. Sprawiają one, że ponownie jestem człowiekiem z krwi i kości, z sercem, a nie kamieniem. ;)
OdpowiedzUsuńMagdalenardo - cieszę się. :)
OdpowiedzUsuńAneto - pięknie zakończyłaś swój komentarz. :) Właśnie po to są potrzebne tego typu książki. :)
Lubię dawać szansę nowym polskim autorom, jeszcze się na nich nie zawiodłam. Tematyka książki bardzo aktualna i całkiem ciekawa. Być może kiedyś po nią sięgnę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBezrobotna - bardzo ładne podejście, które pochwalam. :) Nie wszyscy lubią dawać szanse nowym twórcom. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo chyba dla mnie byłby plus, że nie sposób się zgubić w akcji, bo ja po pięciu minutach filmu sensacyjnego już pytam Męża, kto jest kto ;)
OdpowiedzUsuńCo do samej książki, nie jestem przekonana - to zabrzmi trochę strasznie, ale tego typu historie wolę czytać, gdy są prawdziwe/oparte na faktach. Inna sprawa, że na pewno mocno by do mnie przemówiła - ale chyba na razie nie potrzebuję tego typu wstrząsów, dość mam własnych wzruszeń i niepokojów ;)
Gdzieś już słyszałam to nazwisko, ale na chwilę obecną sobie nie przypomnę. Piszesz, że to debiut, więc skąd znam tę Panią??? :-) Tematyka bardzo ciekawa i trudna. Gdybym nie miała tego ogromnego STOSU w domu, który muszę pochłonąć, to z pewnością już zaczęłabym się rozglądać za tą pozycją. A tak, musi jeszcze zaczekać. Poza tym wczoraj spotkała mnie tak wielka niespodzianka czytelnicza (jeśli mogę tak to nazwać) że już nie mogę się doczekać, kiedy się za nią zabiorę ;-)
OdpowiedzUsuńKsiążkozaurze - ano tak to bywa, że to co dla jednych jest minusem, dla drugich jest plusem. ;) Do książki nie namawiam jeśli nie czujesz się na silach do takiej tematyki. :)
OdpowiedzUsuńCzuję się zaintrygowana książką :) Jak tylko trafi w moje ręce, to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńAguś - to ja Ci podpowiem, gdzie słyszałaś albo raczej czytałaś. ;) Pewnie u Cyrysi, bo ona nie tak całkiem dawno temu również pisała o "Dla ratowania życia". :)
OdpowiedzUsuńCo to za wielka niespodzianka czytelnicza? Opowiadaj. :)
Olu - świetnie! :)
Oj, chyba nie dałabym rady przeczytać tej książki. Sama jestem matką Damiana, który za dwa miesiące skończy właśnie pięć lat. Zbyt duża zbieżność, bym mogła udźwignąć temat.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś...
Ewciu, masz rację :-) U to było u Cyrysi. Dzięki za przypomnienie :-)) A niespodzianką to się pochwalę mailowo ;-)
OdpowiedzUsuńJenah - o jejku, faktycznie niesamowita zbieżność. W związku z tym nie namawiam do lektury.
OdpowiedzUsuńAguś - ok, czekam. :)
brzmi zachęcająco
OdpowiedzUsuńi masz rację, często jest tak, że opis z tyłu za dużo zdradza, sama się kilka razy spotkałam z czymś takim, a to denerwuje :/
Poszukam jej
OdpowiedzUsuńMiłośniczko - ano niektóre wydawnictwa faktycznie przesadzają, ale co zrobić? :/
OdpowiedzUsuńChabrowa - super! :)
Temat zaginięcia dziecka jest dość często spotykany w literaturze, mimo, że takie historie wywołują wiele emocji, to ja te emocje lubię :)
OdpowiedzUsuńJest to debiut rodzimej pisarki, myślę, że z chęcią sięgnę po tę pozycję jeśli będę miała okazję.
Dobrze, że ostrzegłaś przed zbyt wiele zdradzającym opisem, to potrafi zepsuć przyjemność z lektury.
Evito - zatem życzę Ci, by ta okazja trafiła Ci się czym prędzej. :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńTeraz nie mam ochoty na smutne historie.
OdpowiedzUsuńSuper recenzja, ale książka raczej nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńYllla - świetnie, cieszę się. :)
OdpowiedzUsuńMagdaleno, Selenko - rozumiem. :)
A więc Polacy po raz kolejny górą:) Super:)
OdpowiedzUsuńDanusiu - tak i również mnie to cieszy. :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja i książka :)
OdpowiedzUsuńNormalnie nie sięgnęłabym po książkę o takiej tematyce, ale zrecenzowałaś ją tak, że naszła mnie wielka ochota :) Ten porywacz dający nadzieję zaintrygował chyba najbardziej ;)
OdpowiedzUsuńCóż, nie tylko dzieci są porywane - mama mojej znajomej została ponad dwa lata temu uznana za zaginioną (na pewno nie wyszła z domu z postanowieniem porzucenia rodziny, wyszła po prostu po chleb do pobliskiego sklepu). Poszukiwania nie dawały żadnych nadziei, aż na początku zimy została znaleziona u brzegu Wisły - oczywiście nieżywa...
OdpowiedzUsuńAle dość o tym, w końcu książka różni się od smutnej historii mojej znajomej. Dzięki za ostrzeżenie dotyczące noty od wydawcy - zapoznam się z nią dopiero po przeczytanej lekturze, o ile będę miała taką możliwość. Tym razem cieszę się, ze nie ma tu żadnych zawiłości, ale wiadomo - to debiut autorki, więc ma jeszcze czas na wyrobienie się ;) Jedynie okładka bardzo mi się nie podoba...
Pozdrawiam!
Wiedźminko - :)
OdpowiedzUsuńPaulo - tak, ten wątek jest bardzo interesujący, wierz mi. :)
Cinnamon - straszna historia mamy znajomej. :( Współczuję. W zasadzie trzeba uważać na każdym kroku...Co do książki to okładka faktycznie nie jest zbyt udana, ale...Grunt, że zawartość jest dobra. :)
Nienawidzę, kiedy opisy z tyłu okładki zdradzają niemal całą fabułę. Czytanie nie daje wtedy takiej samej frajdy, jak wcześniej. Ale historia wydaje się być naprawdę interesująca, choć rzadko czytam książki tego typu. Prosta, zwyczajna okładka musi skrywać piękną treść. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)
Niko - piękną to za dużo powiedziane, ale na pewno interesującą - dużo bardziej niż okładka. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie, mam ochotę sięgnąć po tą książkę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo niestety nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńCałkiem możliwe, że coś takiego przeczytam. Ostatnio naczytałem się samych pozytywnych, pięknych, przesłodzonych historii. Taka odskocznia może mi się przydać.
OdpowiedzUsuńPS: Jeżeli jest pani nadal zainteresowana udziałem w moim konkursie, może to pani już zrobić. Miałem pewne problemy z moimi blogami, ale już wszystko w porządku, więc zapraszam :)
http://ksiazki-legera.blogspot.com/2012/07/konkurs.html
Pozdrawiam :)
Jakoś tak nie wiem, nie do końca jestem przekonana, mimo że Twoja recenzja jest bardzo zachęcająca i pozytywna. Chyba po prostu nie mam na razie ochoty na taką książkę.
OdpowiedzUsuńMeanio - super. :)
OdpowiedzUsuńLaryso, Marto - ok, rozumiem. :)
Leger - przeczytaj, warto. :) Możesz się do mnie śmiało zwracać per Ewa, pani jest zbędna. :)
Zgadzam się w zupełności, że temat jest aktualny - niestety - aż ciarki przechodzą, tak jak sprawa tej biednej Madzi drążona przez media...Mnie przerażają książki o krzywdzie dziecka i uparcie trzymam się od nich z daleka. Oczywiście dobrze, że takie książki są i recenzja jest bardzo dobra. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWidzę, że pojawiła się kolejna świetnie rokująca pisarka. Już sam problem podejmowany przez Annę Reszelę budzi mimowolne zainteresowanie. Chętnie przeczytam tę książkę :)
OdpowiedzUsuńOlu - wcale mnie nie dziwi, że nie chcesz czytać takich książek, ich tematyka jest naprawdę trudna i nie dla każdego, mimo że w tym wypadku to fikcja literacka. Ja jestem czytelniczą masochistką niestety. ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMalutka_ska - owszem, pani Reszela dobrze rokuje. :) Potrzeba jej jeszcze czasu na wyrobienie warsztatu, ale potencjał ma duży. :)
OdpowiedzUsuńNa swój sposób jestem ciekawa tej książki. Tematyka mnie interesuje, ale w tego typu książka wolę, gdy akcja jest nieco bardziej zawiła, poplątana. Oczywiście też z umiarem. Na razie się wstrzymam. Pożyjemy, zobaczymy. :)
OdpowiedzUsuńNati - jasne, może z czasem nabierzesz do niej większej ochoty. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPo niedawnej lekturze tej książki, a więc póki pamięć mnie nie zawodzi, muszę przyznać, że zgadzam się z powyższą opinią całkowicie. I również ciekawa jestem kolejnej powieści tejże autorki :). Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTajus - zatem czekamy na kolejną książkę. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńtym razem spasuje.
OdpowiedzUsuńTo jest książka zdecydowanie dla mnie
OdpowiedzUsuńAnne18 - rozumiem.
OdpowiedzUsuńKingo - polecam. :)
Bardzo ciekawy opis. Faktycznie problem zaginionych dzieci jest bardzo aktualny i bardzo wstrząsający. Z chęcią sięgnę po książkę.
OdpowiedzUsuńNightingale - super, polecam. :)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś!! ale masz rację, to duzy zawód gdy na okładce jest zamiast krótkiego opisu dla zainteresowania streszczenie odbierjące potem chęć przeczytania
OdpowiedzUsuńAlojko - ano właśnie...:( dlatego przestrzegam potencjalnych czytelników tej książki.
OdpowiedzUsuń