"Kryminał z morałem"
„Kochanie, gdybym tylko wiedział, że ten wieczór skończy się w taki sposób, to za żadne skarby świata nie pozwoliłbym Ci odejść samej od naszego stolika. Gdybym tylko wiedział, że za chwilę znikniesz, a kilkanaście godzin później będziesz poszukiwana przez policję, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Jestem głupcem, któremu alkohol odebrał chwilowo rozum i oderwał uwagę od tego, co liczy się w moim życiu najbardziej – od Ciebie i naszego, mającego na dniach się narodzić, dziecka...”
Właśnie tak mogłyby wyglądać myśli Tobby’ego, jednego z bohaterów książki Sofie Sarenbrant pt. „36 tydzień”, w chwili, gdy zaginięcie jego żony Agnes stało się ponurym faktem. Nie tak miał się zakończyć ich wakacyjny wypoczynek, na który wybrali się wraz z parą najlepszych przyjaciół (Johanną, również będącą w ciąży, i Erykiem), ale przecież nikt nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń. Najpierw sprzeczka Tobby’ego i Agnes, potem brak kontroli mężczyzny nad ilością spożywanego alkoholu i ostatecznie rezygnacja Agnes ze wspólnej zabawy. Następnego dnia rano Tobby z przerażaniem stwierdza, że jego żona zniknęła. Ponadto wszczęte dochodzenie w sprawie wskazuje, jakby on sam miał coś wspólnego z całym incydentem. Czy tok śledztwa biegnie w odpowiednim kierunku?
O tym każdy z Was może się przekonać na końcu tej trzymającej w napięciu lektury. Autorka długo każe czekać na jakiekolwiek wieści o stanie, w jakim znajduje się Agnes. Gdy już decyduje się na uchylenie rąbka tajemnicy, robi to w sposób bardzo niespodziewany. Od tego momentu nie sposób oderwać się od książki, bo chęć poznania trudnych losów bohaterki jest wprost niepohamowana. O tak, trzeba przyznać, że Sofie Sarenbrant potrafi budować napięcie; początkowo jest ono delikatne, a im dalej wchodzimy w głąb fabuły, tym mocniej przybiera na sile.
Koniecznie muszę też przyznać autorce ogromnego plusa za kreację emocji męża Agnes – są wyraziste, namacalne i bardzo prawdziwe, nie ma w nich krzty przesady czy ckliwości i przesłodzenia, bardzo dobrze oddają to, co może czuć zakochany mężczyzna, gdy miłość jego życia ginie w tajemniczych okolicznościach. Świetnie ukazuje jego zmagania z samym sobą, walkę z bezsilnością oraz przyznanie się do popełnianych błędów.
A zakończenie? Robi wrażenie! Jedna z ostatnich scen poruszyła mnie szczególnie, wywołując dreszcze na ciele. Sarenbrant pokazała, że wcale nie trzeba przyprawiać czytelnika o szybsze bicie serca już na starcie lektury. Można dawkować mocne doznania tak, by na koniec pozostawić najsilniejszą dawkę i sprawić, że odbiorca ma chęć na jeszcze.
Zazwyczaj po zakończonej lekturze sugeruję, kto powinien ją przeczytać, ale tym razem wskażę, kto nie powinien brać jej do rąk. Myślę o młodych mamach i tych kobietach, które dopiero nimi zostaną. Zdecydowanie to lektura zbyt ostra i brutalna (przypominam, że obie bohaterki są w ostatniej fazie ciąży), niektóre z opisanych tu scen mogłyby źle odbić się na samopoczuciu, zatem te panie proszę o odłożenie tej książki na późniejszy czas.
Polecam zaś „36 tydzień” osobom o mocnych nerwach i tym, którzy także w beletrystyce lubią doszukiwać się morałów. Jaki wypływa z tej pozycji? Nie żegnaj się z bliskimi Ci osobami w atmosferze złości i nie przyczyniaj się do czyjegoś smutku w sercu, bo może się nagle okazać, że nie będzie ci dane tego naprawić...
Właśnie tak mogłyby wyglądać myśli Tobby’ego, jednego z bohaterów książki Sofie Sarenbrant pt. „36 tydzień”, w chwili, gdy zaginięcie jego żony Agnes stało się ponurym faktem. Nie tak miał się zakończyć ich wakacyjny wypoczynek, na który wybrali się wraz z parą najlepszych przyjaciół (Johanną, również będącą w ciąży, i Erykiem), ale przecież nikt nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń. Najpierw sprzeczka Tobby’ego i Agnes, potem brak kontroli mężczyzny nad ilością spożywanego alkoholu i ostatecznie rezygnacja Agnes ze wspólnej zabawy. Następnego dnia rano Tobby z przerażaniem stwierdza, że jego żona zniknęła. Ponadto wszczęte dochodzenie w sprawie wskazuje, jakby on sam miał coś wspólnego z całym incydentem. Czy tok śledztwa biegnie w odpowiednim kierunku?
O tym każdy z Was może się przekonać na końcu tej trzymającej w napięciu lektury. Autorka długo każe czekać na jakiekolwiek wieści o stanie, w jakim znajduje się Agnes. Gdy już decyduje się na uchylenie rąbka tajemnicy, robi to w sposób bardzo niespodziewany. Od tego momentu nie sposób oderwać się od książki, bo chęć poznania trudnych losów bohaterki jest wprost niepohamowana. O tak, trzeba przyznać, że Sofie Sarenbrant potrafi budować napięcie; początkowo jest ono delikatne, a im dalej wchodzimy w głąb fabuły, tym mocniej przybiera na sile.
Koniecznie muszę też przyznać autorce ogromnego plusa za kreację emocji męża Agnes – są wyraziste, namacalne i bardzo prawdziwe, nie ma w nich krzty przesady czy ckliwości i przesłodzenia, bardzo dobrze oddają to, co może czuć zakochany mężczyzna, gdy miłość jego życia ginie w tajemniczych okolicznościach. Świetnie ukazuje jego zmagania z samym sobą, walkę z bezsilnością oraz przyznanie się do popełnianych błędów.
A zakończenie? Robi wrażenie! Jedna z ostatnich scen poruszyła mnie szczególnie, wywołując dreszcze na ciele. Sarenbrant pokazała, że wcale nie trzeba przyprawiać czytelnika o szybsze bicie serca już na starcie lektury. Można dawkować mocne doznania tak, by na koniec pozostawić najsilniejszą dawkę i sprawić, że odbiorca ma chęć na jeszcze.
Zazwyczaj po zakończonej lekturze sugeruję, kto powinien ją przeczytać, ale tym razem wskażę, kto nie powinien brać jej do rąk. Myślę o młodych mamach i tych kobietach, które dopiero nimi zostaną. Zdecydowanie to lektura zbyt ostra i brutalna (przypominam, że obie bohaterki są w ostatniej fazie ciąży), niektóre z opisanych tu scen mogłyby źle odbić się na samopoczuciu, zatem te panie proszę o odłożenie tej książki na późniejszy czas.
Polecam zaś „36 tydzień” osobom o mocnych nerwach i tym, którzy także w beletrystyce lubią doszukiwać się morałów. Jaki wypływa z tej pozycji? Nie żegnaj się z bliskimi Ci osobami w atmosferze złości i nie przyczyniaj się do czyjegoś smutku w sercu, bo może się nagle okazać, że nie będzie ci dane tego naprawić...
Ocena: 5/6
Oficjalna recenzja dla portalu lubimyczytac.pl: http://lubimyczytac.pl/profil/1636/ewa-ksiazkowka/oficjalne-recenzje/1/1107/kryminal-z-moralem
Lubię książki z morałem ;)
OdpowiedzUsuńMocny kryminał z intrygującą fabułą to jest to! Zachęciłaś mnie, i to porządnie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Magdo, Isadoro - ta książka zdecydowanie ma coś w sobie. :) Polecam! Pozdrawiam ciepło. :)
OdpowiedzUsuńJeśli jeszcze będę miała chęć sięgnąć po kryminał, to wybiorę właśnie ten, bardzo mnie zachęciłaś :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie uświadomiłam sobie, z jak wielką niecierpliwością czekam na każdą Twoją kolejną recenzję :)
OdpowiedzUsuń"36 tydzień" jakiś czas temu wypatrzyłam w księgarni. Już wtedy pomyślałam, że muszę mieć tę książkę, a Twoja recenzja tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu :)
Ciekawy przekaz i intrygująca recenzja :)
OdpowiedzUsuńSymtuastic - cieszy mnie to ogromnie. :)
OdpowiedzUsuńTaki jest świat - dziękuję. :)
Jenah - bardzo miło mi to czytać. :):) A książkę naprawdę polecam. :) Pozdrawiam ciepło. :)
OdpowiedzUsuńOstatnimi czasy polubiłam kryminały, zatem może mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńTen morał taki trochę płytki, bo występuje w wielu książkach i filmach... Ale ta pozycja i tak jest w gronie moich zainteresowań, w końcu to Czarna Seria :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci, że czytasz kolejnego autora z Czarnej Serii! :) Ja mam na nich ogromną ochotę i mam nadzieję, że będę miała okazję nadrobić zaległości. "36 tydzień" wydaje się być idealną lekturą dla mnie.
OdpowiedzUsuńMam chrapkę na tę książkę. Zdecydowanie:)
OdpowiedzUsuńOj to chyba nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńSylwia - sprawdź koniecznie. :)
OdpowiedzUsuńImmoro - no właśnie, w końcu to Czarna Seria. :)
Marto - i tego Ci życzę. :)
OdpowiedzUsuńKasandro - wcale mnie to nie dziwi. :)
Laryso - chyba nie lubisz kryminałów. ;)
Już jakiś czas temu ta książka rzuciła mi się w oczy.. Wydaje się bardzo interesująca, więc chętnie zapoznam się z nią.
OdpowiedzUsuńbrzmi ciekawie, mogłoby mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńSylwuch, Miłośniczko - śmiało czytajcie "36 tydzień". :)
OdpowiedzUsuńA ja chętnie przeczytałabym ten kryminał. Choć mamą jeszcze nie jestem, to jednak nie przeraża mnie to, przed czym ostrzegasz. Bo widzisz, Ewciu, ja mam taką przypadłość, że potrafię świetnie oddzielać fikcję od prawdy. Rozumiem, że kwestie poruszane w książkach wielokrotnie zapożyczone są z życia realnego, jednak mnie to zupełnie nie rusza. Nawet jak coś usłyszę czy przeczytam, to nigdy nie odnoszę tego do siebie. Bo to, co przydarzyło się komuś, wcale nie musi przydarzyć się nam. Może brutalne przekonanie, ale dzięki temu moja psychika nadal funkcjonuje prawidłowo :-) Tak więc książką mnie zainteresowałaś, więc będę się rozglądać :-)
OdpowiedzUsuńTo coś dla mnie. Natomiast ta wielka żółta naklejka z nazwiskiem obcej autorki to przesada, przesadzona promocja.
OdpowiedzUsuńNiedawno wygrałam tę książkę. Jestem młodą mamą i przyznam, ze nieco się boję tej powieści. Może odczekam trochę.
OdpowiedzUsuńDobry kryminał z morałem? Kupuję to. :)
OdpowiedzUsuńAha, i żeby nie było, że skoro coś tam mnie nie rusza, to nie potrafię współczuć, i że generalnie to taka jędza jestem ;-) Nic z tych rzeczy. Cierpienie i ludzkie tragedie naprawdę mnie dotykają, tylko wychodzę z założenia, że są sprawy, na które nie mamy wpływu i nic nie da, jeśli będziemy rozpaczać. Takie jest życie i trzeba je zaakceptować. Tak pofilozofowałam troszkę dzisiaj :-)
OdpowiedzUsuńAgnieszko - bardzo słuszne podejście do sprawy. :) Sama mam podobne. :) Jednak z doświadczenia blogowego wiem, że wiele kobiet boi się czytać o takich rzeczach w momencie, gdy stają się matkami lub za chwilę nimi będą. Niektórzy nazbyt emocjonalnie odbierają lektury i szanuję to, dlatego wolałam uprzedzić niektóre z pań czytających "36 tydzień". :)
OdpowiedzUsuńNa prawdę ciekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńEwciu, ja rozumiem, że chciałaś ostrzec i bardzo dobrze zrobiłaś. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma tak mocną psychikę jak ja, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo może jednak jest coś, co któregoś dnia zupełnie mnie powali i już się nie podniosę. Liczbę się z tym, bo życie jest brutalne. Jednak staram się panować nad emocjami związanymi z otaczającymi nas nieszczęściami, ponieważ z obserwacji wiem, że takie nabieranie sobie do głowy rozmaitych rzeczy wpływa niesamowicie destrukcyjnie na psychikę człowieka. I tego chciałabym u siebie uniknąć :-) Czasami ludzie wręcz czekają na to, że wreszcie spotka ich jakieś nieszczęście. Tak można czekać w nieskończoność i w ten sposób zatracić poczucie rzeczywistości i przeżyć życie biernie. Dobra, już się nie wymądrzam :-) Miłego weekendu, Siostro :-)))
OdpowiedzUsuńKolejny ciekawy kryminał - trzeba się będzie za niego zabrać :) Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńOj teraz jeszcze bardziej chcę przeczytać tą książkę! Tylko niestety trochę sobię zaspoilerowałam czytając opis kolejnej książki pani Sarenbrandt.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Powiem, że gdybym nawet nie czytała Twojej opinii to i tak chciałabym bardzo przeczytać te książkę, już sama okładka do mnie krzyczy - przeczytaj mnie :) Czuję że spodoba mi się. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńW oczy rzuca się okładkowa deklaracja 'dla wielbicieli Camilli Lackberg' :) Tak się składa, że lubię tę autorkę ;)
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę na '36 tydzień', nie ma to jak dobry kryminał w środku lata ;)
Aguś - faktycznie, niektórzy po prostu chyba lubią w ten sposób utrudniać sobie życie. :) Dziękuję i Tobie również życzę udanego weekendu. :) Trzymaj kciuki za ładną pogodę u mnie, bo bardzo mi jej trzeba. :)
OdpowiedzUsuńDanusiu - ano taki przykry chwyt marketingowy...Mam takie samo zdanie o informacjach typu: bestseller wg New York Timesa itd. :/
OdpowiedzUsuńAgnesto - jeśli bardzo emocjonalnie podchodzisz do tego co czytasz to faktycznie lepiej odłóż "36 tydzień" na inny czas. :) Dla spokoju ducha. :)
Nati - super. :)
OdpowiedzUsuńNa Zielonym Wzgórzu - się zapowiada i tak jest. :)
Vandenesse - obowiązkowo. :) Dziękuję. :)
Agato - uuu troszkę nie fajnie, ale i tak wszystkich szczegółów nie poznałaś, więc śmiało. :)
OdpowiedzUsuńMelanio - super, książka jest warta poświęconego jej czasu. :)
Evito - oj tak, akcja też toczy się latem, więc można się nieźle w nią wczuć. :)
Książkę muszę, muszę koniecznie poznać.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie zrecenzowałaś ten kryminał.Z chęcią po niego sięgnę.
OdpowiedzUsuńKryminał z morałem - a to ci dopiero ;) intrygująco brzmi!
OdpowiedzUsuńRobi wrażenie !!! Muszę ją mieć !!!
OdpowiedzUsuńW ciąży nie jestem, mocne kryminały lubię, więc nic mnie nie powstrzyma przed czytaniem :D Takie historie od razu wzbudzają moją ciekawość, książka już jest na liście :)
OdpowiedzUsuńOlu - koniecznie :)
OdpowiedzUsuńNightingale - super,cieszę się. :)
Bibliofilko - i taki jest :)
Tosiu - koniecznie! :)
OdpowiedzUsuńDosiaku - skoro nie widzisz przeciwwskazań...to śmiało! :)
Widziałam tę książkę w Empiku i dołączyła do mojej listy książek, które muszę przeczytać;)
OdpowiedzUsuńCiarolko - cieszę się, nie powinnaś żałować. :)
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam dobrego kryminału, który porusza przy czytaniu. W dodatku "dla osób o mocnych nerwach". Zdecydowanie poszukam.;]
OdpowiedzUsuńNiko - świetnie, bo warto. :)
OdpowiedzUsuńMocne nerwy mam i rzadko jest w stanie coś mnie ,,ruszyć'', dlatego z ogromną ciekawością chętnie przeczytam tę ksiązkę.
OdpowiedzUsuńCyrysiu - w takim układzie nic nie stoi Ci na przeszkodzie. :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za kryminałami, ale ten ma w sobie coś intrygującego. W dodatku pisany jest z punktu widzenia mężczyzny, a uwielbiam zagłębiać się w psychikę, więc myślę, że sięgnę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że czytasz w wakacje i stale publikujesz. Tym bardziej, że nie lubię czytadeł na taki czas, dlatego Twoje recenzje są szczególnie dla mnie interesujące. Chociaż - nad czym ubolewam - nie zawsze mam czas, by to pokazać w komentarzu. Ale widzę, że bez względu na czas Twój blog cieszy się stałą popularnością, więc masz z kim pogadać :)
Ostatnio odświeżyłam bloga i dodałam kilka nowych działów. W tym "Lata 50, lata 60". Z racji tego, że jesteś osobą oczytaną, mam nadzieję, że zerkniesz tam i być może dałabyś mi małą wskazówkę - jest to dla mnie naprawdę ważne! Nie mam zamiaru zmuszać, w końcu to tylko dobra wola z Twojej strony, ale naprawdę będę wdzięczna, jeśli okaże się, że naskrobiesz kilka słów odnośnie zawartych tam informacji.
Pozdrawiam serdecznie, Herma.
To może być dobre!
OdpowiedzUsuńNailo - to jest dobre. :)
OdpowiedzUsuńHermo - bardzo cieszą mnie Twoje słowa. Nie kryję, że i moja werwa do pisania recenzji oraz czytania ciut się osłabiła w tym okresie, ale to chyba normalne. Staram się jednak mimo wszystko utrzymywać jako taką regularność w publikowaniu wpisów. Na pewno Cię odwiedzę lada moment. :) Pozdrawiam ciepło. :)
Czyli po raz kolejny prezentujesz coś w stu procentach dla mnie! Za niedługo zabraknie mi miejsca na mojej liście książek 'do przeczytania' :D
OdpowiedzUsuńGabrielle - prawda jest taka, że na tej liście miejsce nigdy się nie kończy. ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz, chociaż bardziej chodziło mi o zapytanie, czy wiesz coś na temat lat 50, 60 w USA? Jakieś książki, filmy, muzykę, spojrzenie Amerykanów na Europę, ile czerpali z naszej kultury? Jesteś osobą bardzo oczytaną i masz kontakt (m.in. dzięki temu, że prowadzisz bloga) z wieloma osobami, dlatego chciałam delikatnie zasugerować, czy mogłabyś podzielić się swoją wiedzą. Jeśli nic nie przychodzi Ci do głowy, nie szkodzi :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, to dzięki Twojej recenzji "Pokój" został przeze mnie przeczytany. Pamiętam, że miała to być tylko krótka wizyta w bibliotece, z racji przygotowań do 60-lecia mojej szkoły i mnóstwa sprawdzianów. Patrzę, a tu książka polecona przez Książkówkę. "Pewnie szybko tutaj jej nie zobaczę, a skoro taką dobrą ocenę jej wystawiła, to muszę przeczytać". Jak widać, Twoje recenzje faktycznie pomagają:)
Hermo - cieszę się. :) Dobrze wiedzieć, że to co robię komuś pomaga. A co do lat 50 i 60...to tak jak pisałam u Ciebie na blogu. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu twojej recenzji jestem pewna, że - choć książka może być naprawdę fajna - nie jest to pozycja dla mnie. Nie przepadam za thrillerami ani kryminałami, choć serię o Lily Bard wchłonęłam bardzo szybko. Myślę, że nie mam zbyt mocnych nerwów jak na tę książkę, dlatego też nie znajdzie się na mojej półce: do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;]
Selenko - nic na siłę, nie ma sensu się zmuszać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńgdyby nie to, że w księgarni był uszkodzony egzemplarz to już bym ją miała na swojej półce ;)
OdpowiedzUsuńKatalino - jak pech to pech, ale co się odwlecze...:)
OdpowiedzUsuńOj widzę, że lato sprzyja czytaniu kryminałów. Ja bardzo chętnie zapoznam się z "36 tygodniem", bo ostatnio brakuje mi właśnie mocnych wrażeń. ;)
OdpowiedzUsuńMalutka - oj tak, prawdziwy wysyp u mnie kryminałów. ;) Mam do nich wenę. :)
OdpowiedzUsuńWpadłam! jak nic musze przeczytać tą ksiązkę
OdpowiedzUsuńWspaniała recencja
pozdrawiam
Alojko - koniecznie, książka jest warta uwagi. :) Dziękuje i pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńMyślimy i zastanawiamy się nad stratą bliskich nam osób, nie zdając sobie sprawy ile dla nas znaczą, póki ich nie zabraknie z pewnością po Twojej recenzji tym bardziej warto sięgnąć po ta książkę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPatryku - bardzo mądre i prawdziwe słowa. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale po twoim opisie zamierzam ją przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńEwo - słuszny wybór. :)
OdpowiedzUsuńw sumie to niezbyt mam ostatnio ochotę na kryminały, ale jak Ty już napiszesz recenzję... muszę iść na kompromis i zapisuję sobie tytuł.
OdpowiedzUsuńNiedoczytana - uwielbiam takie kompromisy. :)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że to Twoja recenzja (na lubimyczytac.pl) skusiła mnie żeby zamówić "36 tydzień"? Inna sprawa, że zupełnie i kompletnie nie przypadła mi do gustu ;)
OdpowiedzUsuńAle masz moc zachęcania! :D
Miss Kitsch - heh to ciekawe. :) Cieszę się, że Cię zachęciłam, ale szkoda, że książka Ci się nie spodobała. :) No ale, każdy ma swój gust jednak...:)
OdpowiedzUsuńA mnie ta książka nie porwała, jednak zainteresowała mnie na tyle, ze sięgnęłam po kontynuację - "Zamiast Ciebie". Tu już jak dla mnie akcja toczy się szybciej i jest bardziej zaskakująca.
OdpowiedzUsuń