czwartek, 12 czerwca 2014

Konkurs! Wygraj "Pan Mercedes" Stephena Kinga!



Idąc za konkursowym ciosem oraz wykorzystując moją chwilową niemoc czytelniczą wywołaną zawirowaniami osobistymi, ogłaszam kolejny konkurs na Książkówce. Tym razem wygrać możecie jeszcze ciepłą nowość spod pióra Stephena Kinga, czyli "Pan Mercedes". Lada moment podzielę się z Wami moimi przemyśleniami nt. tej książki a teraz zapraszam do zapoznania się z regulaminem zabawy.


Regulamin konkursu:

  1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga: www.ksiazkowka.pl.
  2. Konkurs trwa od 11.06. do 30.06.2014 godz. 23:59.
  3. Nagrodą w konkursie jest jeden egzemplarz książki „Pan Mercedes” Stephena Kinga.
  4. By wziąć udział w konkursie należy umieścić banner konkursowy (osoby nieblogujące są z tego warunku zwolnione) na swoim blogu oraz wypełnić zadanie konkursowe.

Banner:



Zadanie konkursowe:

Opowiedz mi historię (krótką/długą), której fundamentem będzie to, co widzisz na okładce „Pana Mercedesa”.


  1. Osoby nieprowadzące bloga również mogą wziąć udział w konkursie.
  2. Zgłoszenie konkursowe należy umieścić w komentarzu pod tym postem i winno ono przedstawiać się tak:

Nick:
Adres e-mail:
Odpowiedź na zadanie konkursowe:


  1. Zwycięską odpowiedzią będzie ta, która najbardziej przypadnie mi do gustu.
  2. Jeśli Twoja praca nie mieści się w komentarzu ze względu na limit znaków, to wyślij ją na adres: ksiazkowka@gmail.com. W temacie wiadomości wpisz: „Konkurs PAN MERCEDES”.
  3. Wysyłka nagród obowiązuje na terenie kraju (Polska) i jej koszt ponosi właścicielka strony ksiazkowka.pl.
  4. Zwycięzca ma 7 dni na podanie adresu do wysyłki. Po upływie tego terminu zostanie wybrana inna osoba.  
  5. Udział w konkursie jest jednoznaczny ze zgodą na opublikowanie zwycięskiej pracy na łamach strony: www.ksiazkowka.pl.

Czekam na pierwsze zgłoszenia oraz życzę wszystkim powodzenia!

48 komentarzy:

  1. ja już mam, więc tylko po udostępniam informacje o konkursie! I życzę wszystkim powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nie mam, a bardzo chciałabym mieć. Na razie jednak weny brak, ale oczywiście udostępniłam informację o konkursie, a banerek już jest u mnie na blogu. Chwilowo jednak zastąpił reklamę Twojego kuferka, ale King ma takie przebicie... Zresztą sama rozumiesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy konkurs, lecz moja wena ostatnio leży gdzieś pogrzebana w jakimś rowie :)) Dlatego dam szansę innym uczestnikom zabawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbyś ją jednak odnalazła, odgrzebała to zapraszam. :)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzenie! ;) Z pewnością wezmę udział w konkursie, tylko muszę znaleźć czas, bo nagroda warta ogromnego przyłożenia się do pracy. Pozdrawiam! ;)

      Usuń
    2. Super! Czekam na pracę. :) Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Mój egzemplarz wkrótce będę trzymała w łapkach, więc ograniczę się do udostępnienia informacji o konkursie :)
    A poza tym, pozostając przy nazwisku Króla, autor ogłosił, że Pan Mercedes to pierwsza część trylogii... Kolejna część w przyszłym roku ma się ukazać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniała wiadomość. :) Zresztą ja się cieszę na każdą jego książkę tak samo mocno. :)

      Usuń
  6. Bardzo ciekawy konkurs. Szkoda, że nie posiadam bloga, aby wziąć w nim udział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już poprawiłam regulamin i możesz brać udział w konkursie. Zapraszam. :)

      Usuń
    2. W takim razie gdy tylko znajdę chwilę wytchnienia od egzaminów to chętnie przystąpię do udziału :)

      Usuń
  7. Ale nagroda! Wiesz że uwielbiam takie wyzwania, oby tylko wena dopisała :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i mam. ;-) Zgłoszenie poszło na maila bo oczywiście nie zmieściłabym się w limicie znaków ;-)

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Monia, zacieszasz, bo już masz pomysła w głowie? :)

      Usuń
  9. Jak coś ciekawego mi wpadnie do głowy, to się zgłoszę ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Nagroda jest wspaniała i jak tylko znajdę chwilkę westchnienia od codziennych obowiązków to na pewno wezmę udział bo takiej nagrody nie pogardzi prawdziwy czytelnik. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Widzę, że nikt się nie zgłosił, tzn nie wysłał odpowiedzi. Tak więc mam jakieś szanse! He, he. Musze tylko coś wymyślić.

    OdpowiedzUsuń
  12. Marta, marta@kolonia.gda.pl

    Spojrzał w niebo.
    Chmury, jeszcze niedawno białe i puchate, teraz zaczynały brzydko szarzeć. Wiatr gonił je po niebie i już pewne było, że jeszcze przed wieczorem spadnie deszcz.
    Rzucił okiem na zegarek. Dochodziła szósta wieczorem. Znowu zasiedział się w biurze o półtorej godziny za długo. Był zły, bo auto stało nadal w warsztacie, a on nie wziął oczywiście parasola. Czekała go teraz gonitwa do tramwaju.
    Cholera... Jakie tłumy... Co ci wszyscy ludzie tu robią? Dlaczego nie siedzą w domach i nie szykują się właśnie do kolacji? Dlaczego nie przytulają swoich żon, kochanek, córek? Po co to biegać po ulicach o tej porze?
    Powiał przejmujący, chłodny wiatr.
    Lekka sportowa kurtka kiepsko chroniła przed zimnymi powiewami.
    Kiedy dotarł do przejścia dla pieszych, spadły pierwsze krople deszczu. Na razie pojedyncze, ale mimo to zadrżał. Ludzie stojący na przejściu przed nim, zaczynali w pośpiechu otwierać parasole. Pożałował, że nie miał swojego. Po chwili przed jego oczyma falował już ocean parasoli, szarych, beżowych, brązowych. Jeden z nich przyciągnął naraz jego uwagę. Miał kolor lazuru, zupełnie jak ciepłe, letnie morze gdzieś na południu Europy.
    Zapatrzony w ten niezwykły, wyróżniający się na tle tłumu innych, parasol, nie zauważył, że samochody na światłach wreszcie się zatrzymały.
    Uniósł głowę, kiedy stojąca obok niego kobieta, nagle cofnęła się i zaczęła biec w kierunku przeciwnym do przejścia. Tak samo zaczynali zachowywać się inni. Zdumiony spojrzał przed siebie.
    To, co zobaczył, ścięło mu krew w żyłach i na krótką, bolesną chwilę, zatrzymało serce.
    W ich stronę, z przerażającą prędkością, gnała mgła pełna czegoś, co przypominało czarno-zielonkawy dym. Już dotykała ludzi stojących najbliżej, tych, którzy nie zdążyli się odwrócić i stali sparaliżowani lękiem, blokowani przez innych. Po chwili mgła otuliła ich miękko, a oni padali jeden po drugim, kaszląc i rzężąc, dusząc się na oczach reszty przechodniów.
    Zbliżała się ku niemu coraz bardziej, szybciej. Wiedział, że już nie zdąży, ale mimo to rzucił się desperacko do ucieczki, kątem oka wyławiając padający na ziemię turkusowy parasol...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja przepraszam. To już koniec, czy też wyczerpała się liczba znaków?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniec :) Powinnam wpisać słówko "koniec"... ;)

      Usuń
  14. Nagroda jest bardzo atrakcyjna, dlatego zgłaszam się i ja.
    Nick: Czarne Espresso
    E-mail: czarneespresso@gmail.com
    Banerek umieściłam po prawej stronie na moim blogu:http://czarneespresso.blogspot.com/

    Znowu pada. Wiadomo, że jak tylko jakaś impreza plenerowa odbywa się w mieście, będzie padało. Na początku było tylko zimno, potem niebo zaczęły zasnuwać chmury. Najpierw spadały pojedyncze krople, później deszcz przybrał na sile. Nie miałam parasola. Zupełnie nie przyszło mi do głowy, żeby go zabrać. Rozejrzałam się wokół i stwierdziłam, że nie tylko mnie. Ludzie wstawali i opuszczali Rynek, gdzie, mimo niesprzyjającej aury, artystka dawała z siebie wszystko. Pod sceną została garstka fanów ściśniętych pod parasolami, które tworzyły ochronną bańkę dla swych właścicieli. Przez chwilę kusiło mnie, aby również wstać i po prostu sobie pójść. Zwłaszcza, że za chwilę odjeżdżał mój autobus, a następny miałam za godzinę. Czekanie w deszczu na autobus to nie jest dobry pomysł. Jednak, gdy popatrzyłam na śpiewającą na scenie dziewczynę, postanowiłam zostać. To chyba kwestia szacunku dla artysty. Poza tym koncert mi się podobał. Poszłam na niego sama. Jestem introwertykiem i domatorem, więc wyjście samej trochę mnie kosztowało. Wyobrażałam sobie, że ludzie patrzyliby i obgadywali mnie: „Zobacz, nie ma przyjaciół, na imprezy chodzi sama”. Równocześnie zaś prześladowała mnie myśl, że przecież i tak nikogo to nie obchodzi. Paradoksalnie, siedząc w deszczu na mokrej ławce i słuchając głębokiego głosu wokalistki odczuwałam zadowolenie. Pogrążona w muzyce i własnych myślach nie zauważyłam, że deszcz już nie kapie na moje włosy. Uświadomiwszy sobie ten fakt rozejrzałam się nieco nieprzytomnie dookoła. Deszcz nadal padał. Jednak tuż obok usiadł chłopak osłaniając mnie swoim parasolem. Parasol był doprawdy imponujący – z łatwością mieściliśmy się oboje nawet nie dotykając się ramionami. Dodatkowo miał nietypowy kolor – optymistycznie niebieski, wyraźnie odcinał się od ciemnych parasoli pozostałych na Rynku ludzi. Chłopak, wyczuwszy mój wzrok, odwrócił się i napotkałam jasne spojrzenie niebieskich, łagodnych oczu. Nie był klasycznie przystojny, miał lekki zarost, nieco za duży nos i małą szramę na lewym policzku. No i był rudy. Może nie przypominał marchewki, jednak w czuprynie przebijały się wyraźnie miedziane refleksy. Nie odzywał się, tylko badał wzrokiem moją twarz. Mimo, iż mam opory przed bliskim kontaktem z drugim człowiekiem, nie odsunęłam się, ani nie odwróciłam wzroku. Czułam, że to może być początek czegoś pięknego.

    OdpowiedzUsuń
  15. Widzę, że nie mam szans. Nie potrafię tak pięknie wszystkiego "koloryzować".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj Marku, nigdy nic nie wiadomo. Może akurat Twoja praca spodoba mi się najbardziej. :)

      Usuń
  16. Ensorcelee Mija
    ensoorcelee@gmail.com
    http://my-blueberry-life.blogspot.com/
    Nie pamiętam, kiedy ostatnio pisałam opowiadanie, więc teraz trochę mnie poniosło, dlatego moją odpowiedź przesyłam w mailu :)
    Bannerek dodałam w zakładce "Konkursy" na moim blogu i udostępniłam na g+ i fb :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie lubimy się z Kingiem, więc nie skorzystam, ale innym życzę powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nick: Magdalena Kijewska
    Adres e-mail: magdalenakijewska@poczta.fm
    Baner umieszczony na blogu:)

    Znowu pada. Morze parasolów, a pod nimi ukryci ludzie. Pełni szarości, nijacy. Opuszczający głowy, w myślach przeklinający na ziąb i ulewy, które utrzymują się od kilku dni. Ulewy, które odbierają chęć na prowadzenie choćby czegoś co miałoby przypominać życie towarzyskie. Chłód przenika do szpiku kości, pozbawieni ludzkich odruchów pędzicie, byle jak najszybciej dotrzeć do swoich domów, byle poczuć ciepło centralnego ogrzewania, usiąść wygodnie z kubkiem gorącej herbaty i obejrzeć jakiś ogłupiający program. Morze parasoli zapewnia wszystkim anonimowość. Nie tylko zwykłym, nic nieznaczącym, biernym obywatelom, których jedynym celem jest przeżyć to życie i żeby było "jakoś". Morze parasoli zapewnia anonimowość i mnie. Mnie, któremu nie straszne ulewy i chłód, gdyż ja już od dawna jestem martwy. Deszcz zmywa wszystkie ślady. Wszyscy wyglądają tak samo pod morzem parasoli. Szarość zapewnia anonimowość. Czekam na ciebie. Chłód przeniknie do szpiku kości i zawładnie twoim ciałem.

    OdpowiedzUsuń
  19. Pytanie pozakonkursowe brzmi: Czym różni się parasol od parasolki?

    OdpowiedzUsuń
  20. To nie jest właściwa odpowiedź. Przykro mi, nie wygrałaś internetu:)))

    OdpowiedzUsuń
  21. mArek
    marasniemalpa@o2.pl
    Zgłaszam się drogą mailową ponieważ się wstydzę.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ajzedejbiielej
    izabella_rob@wp.pl
    Zgłaszam się, jednak napiszę w mailu :D
    Powodzenia wszystkim ^.^

    OdpowiedzUsuń
  23. Ciekawy konkurs, pomyślę nad wzięciem udziału.

    OdpowiedzUsuń
  24. Nick: Fenko
    Adres e-mail: t.awanturnica@gmail.com
    Odpowiedź na zadanie konkursowe: WYSŁANE NA MAILA - nie zmieściło się ;)

    (www.krolowamoli.blogspot.com - banerek)

    OdpowiedzUsuń
  25. Opowiadanie zamieściłam w e-mailu :) Nie zmieściło sie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Nick: patrycja marika
    E-mail: mentally887@gmail.com

    Znowu zostaliśmy zmuszeni stać na ulicach naszego zapchlonego miasta w wielkiej ulewie. Coraz częściej zaczynam się zastanawiać czy oni robią to specjalnie? Czy celowo wybierają tak brzydkie dni na swoje manifestację? Czy pragną nas wykończyć w jeszcze szybszym tempie niż dotychczas?
    Morze parasoli wylewa się na wszystkich głównych ulicach i uliczkach w pobliżu wielkiego placu. Nad podium rozciągnięto śliski materiał z jakiegoś tworzywa sztucznego, którzy nasi ludzie przejęli po dawnych mieszkańcach ziemi. Obiecywali nam pełną modernizację, polepszenie warunków życia, a jedyne co się zmieniło to fakt, że żyjemy jak szczury ściśnięte w małych klitkach. Daleko nam do doskonałości, a dokładniej naszym władcą. Słyszałam, że w dawnych czasach piecze nad państwami sprawowali prezydenci oraz królowie. Ale w naszych czasach, w moich, władzę sprawuje tylko jeden mężczyzna, który przyjął tytuł Pana i tak właśnie każe się nazywać. To wydaje mi się śmieszne, ale lepiej zachowywać spokój jeśli nie chcę się skończyć na placu stracenia lub w przepełnionych karcerach. Nie którzy ludzie nie mają tyle szczęścia by posiadać jakikolwiek parasol, dlatego wiele osób ciśnie się pod jednym nawet w piątkę. Inni utworzyli swoje własne, prowizoryczne okrycie przed deszczem w postaci względnie nieprzemakalnego materiału. Wszystkie parasolki są praktycznie w odcieniach czerni i szarości, ale jak zwykle na tle innych wyróżnia się jeden w odcieniu wesołego niebieskiego. Za każdym razem mnie intryguję, ale zawsze kiedy zbliżam się do jego właściciela, on znika mi z oczu, jakby najzwyczajniej rozpuścił się w powietrzu.
    Przeciskam się naprzód przez tłum ludzi, którzy posyłają w moją stronę niemiłe uszczypliwości, którymi nawet nie mam czasu się przejąć. Muszę poznać właściciela tego parasola kimkolwiek jest
    - Tym razem mi nie uciekniesz. - Szepcze do siebie w myślach. Jestem coraz bliżej. Ludzie cisną się na mnie niemiłosiernie, ale przepycham się dalej. Już miałam zrezygnować z dalszych poszukiwań kiedy przed moim nosem wyrasta kobieta w brązowym płaszczu w prawej ręce trzymająca rączkę parasola. Postać wydaję mi się jakaś znajoma. Blond włosy opadające lekko na jej ramionach, również wydają się dziwnie znajome. Zerkam w bok na swoje włosy i z przerażeniem stwierdzam, że to są te same identyczne włosy, ten sam płaszcz, nawet mamy te same buty tyle, że moje są bardziej zabrudzone. Chwytam kobietę za rękaw płaszcz i delikatnie szturcham, aby zwróciła na mnie uwagę. Kiedy obraca się do mnie - zamieram. Ona to ja, ja to ona. Jak to możliwe?
    Mój umysł zalewają powracające wspomnienia: stęchły odór zgnilizny, który wyczuwam w powietrzu. Miarowe kapanie wody z sufitu odmierzające kolejne sekundy, które słyszę gdzieś za sobą. Zaklinowane ręce i stopy, którymi nie mogę nawet poruszyć. Otwieram oczy i znowu budzę się w koszmarze, który dzieje się na jawie. Zaczynam panikować, a jedyne co wychodzi z moich ust to przeraźliwy krzyk, którego i tak nikt nie usłyszy. Nikt, nigdy go nie słyszy.

    OdpowiedzUsuń
  27. Nick: MarcelinaCzyta
    Adres e-mail: marcelinaczyta@gmail.com
    Baner na blogu: marcelinaczyta.blogspot.com (Konkursy i wyzwania)
    Odpowiedź na zadanie konkursowe:
    To był pochmurny dzień, ale nie zaprzestałam nad poszukiwaniami. Dzień wcześniej znalazłam informację o Nim i wiedziałam, że tego dnia uda mi się natrafić na jakiś trop. Żmudne szperanie w starych gazetach i odkrywanie bezwartościowych informacji nie przyniosły większych efektów, dlatego pozwoliłam sobie udać się na krótki spacer. Pamiętałam jego twarz, tygodniowy zarost i ciemne okulary. Moja głowa cały czas była przepełniona jego portretem. Chciałam wyrzucić to z siebie i zacząć od nowa, ale chęć zemsty była o wiele silniejsza. Czy był on tego wart? On nie, ale ja z pewnością tak. Sobotni przepych na ulicach uniemożliwił mi jakikolwiek odpoczynek i chwilę relaksu. Obraz tego dnia, masa ludzi i setki samochodów w centrum miasta. Nagle zaczęło padać, wszyscy w pośpiechu wyciągali swoje parasole, a inni szukali schronienia w budynkach. Taki los osoby nieposiadającej auta – pomyślałam wtedy i dołączyłam do grona parasolotrzymaczy. Roztargnienie, bądź nieprzyjemna pogoda była czynnikiem niezbyt pozytywnego nastawienia tego dnia. Cały czas on, jego twarz – wszędzie. W jednej chwili naprawdę myślałam, że go zobaczyłam. Zmienił się, pozbył się zarostu, założył stary kapelusz. – Nie, nie, to niemożliwe. I znowu, znowu to samo. Ta sama twarz. Tym razem mnie zauważył, byłam tego pewna. – Byłam nieostrożna? Nie pozwolę sobie na to drugi raz. Znajdę go.
    Szukałam i szukałam, dekoncentracja nie dawała mi spokoju. Kilkadziesiąt ciemnych parasoli obok siebie. - Czy jest szansa by go odnaleźć? Czy uda mi się od Niego uwolnić? Znajdę go. Biegłam, mijając nieznane twarze – szukając jednej, która na zawsze utkwiła mi w pamięci. – Czy to ma sens? Minęło tyle lat. Chwila zwątpienia w takim momencie. Nie zaprzestałam w biegu. Ciemny stary kapelusz. Ciemny stary kapelusz. I nic.
    - Musiało mi się przewidzieć, za dużo mam na głowie. – myślałam. Obraz Jego sylwetki pomiędzy setkami parasoli. – Nie. To nie mógł być On.
    Pozdrawiam, Marcelina ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Nick: Aleksandra S
    Email: ex.aleksandras@wp.pl


    Rok 2230

    Godzina 11:57
    Skrzyżowanie w sektorze Laze
    Temperatura powietrza:
    15 stopni Celsjusza

    Moje oczy znajdują się na wysokości łopatek mężczyzn stojących przede mną, odwracając głowę w prawo bądź lewo ujrzałabym także niezachwycający obrazek sztywnych ramion. Najprawdopodobniej za mną znajduje się ktoś równie wysoki, ponieważ czyjaś klatka piersiowa napiera na mnie w sposób mocno przekraczający mój komfort. Walczę ze sobą, by go nie odepchnąć. Nie mogę, nie w takim tłumie, nie w takich okolicznościach...
    Wszyscy zlewają się w jedną zwartą masę czarnych ubrań. Mamy krótko przystrzyżone włosy, na ramionach ciążą nam ciemne teczki, a w dłoniach każdy trzyma własny parasol w identycznym smolistym kolorze. Nie jestem w stanie nawet odróżnić płci osób będących parę metrów dalej.
    Chcąc wyeliminować indywidualność człowieczeństwa jak i wolną wolę, Republika stworzyła z nas jeden wielki organizm ograniczony prawami i podlegający ostrym zasadom osób trzecich.
    To nie jest moje życie. To życie Prezydenta Wesleya.
    Jestem jego marionetką.
    Zdaję sobie sprawę, że mocno zaciskam szczęki. Nie powinnam się poruszać, muszę stać na baczność jak reszta tłumu. Jestem zmuszona, aby wpatrywać sie w czerwony kolor światła, który irytująco razi w oczy. Przez brak rozmów słyszę głośny szum urządzeń, potęgujący moje rozdrażnienie.
    W przypływie złości, podejmuję błyskawiczną decyzję, wiedząc, iż narażę się Strażnikom. Odwracam się, gotowa wyprowadzić silne uderzenie w stronę człowieka za mną. Jednak zamieram z pięścią w górze.
    Po lewej stronie dostrzegam chłopaka, który uśmiecha się do mnie szeroko. To właśnie jego wzrok pochwyciłam i stanęłam jak skała.
    W sektorze Laze obowiązuje zakaz okazywania emocji.
    Nagle pobrzmiewa donośny sygnał. Dwunasta-czas nawadniania. W sekundę niebo przysłaniają wszystkie parasolki tworząc mroczną ochronę przed deszczem, lecz ja ani drgnę. Wpatruję się w śmiejącego się teraz bruneta. On także otwiera parasol...
    Niebieski.
    Odwzajemniam uśmiech.
    On podnosi pięść, a ja patrzę na swoją, która nadal zawisa w przestrzeni.
    Wyrzucam ją wyżej i śmieję się w rytm śmiechu nieznajomego.
    Pięść-znak oporu!

    OdpowiedzUsuń
  29. pandeMonia
    dmonika@inea.pl

    Odpowiedź na pytanie konkursowe została wysłana na maila :)
    Post udostępniony na fb.
    Bannerek na blogu.
    Serce w plecaku.
    Głowa na karku.

    Melduję wykonanie zadania!
    Serdeczności!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Nick: Inwentaryzacja Krotochwil
    Adres e-mail:inwentaryzacjakrotochwil@gmail.com
    Odpowiedź na zadanie konkursowe:

    Kiedy pan Stefan po raz ostatni przed weekendem przypominał o czekającej jego podopiecznych poniedziałkowej wycieczce, wspomniał też o konieczności zabrania ciepłych kapotek i...parasolek.
    - Pan chyba żartuje! – wykrzyknęła mała Królewska z pierwszej ławki. – To najcieplejszy, najbardziej upalny czerwiec od lat!
    - Zobaczymy – mruknął pan Stefan.
    Oczywiście w poniedziałek żadne z dzieci nie przyniosło ze sobą parasolki, mimo, iż od rana niebo było pochmurne, ołowiane. Pan Stefan był zmuszony rozdać całej klasie jednakowe, czarne parasole szkolne. Tylko jedna jedyna Królewska miała ukrytą w tornistrze śliczną, niebieską parasolkę, ale pan Stefan odebrał ją dziewczynce stanowczo, wręczając nieodróżniający się od innych parasol.
    - Dla dobra ogółu – powiedział oschle.
    Zanim wyruszyli ze szkoły rozpadało się na dobre. Kiedy już stali przed drzwiami wyjściowymi, pan Stefan przekrzykując grzmoty i szum ulewnego deszczu nawoływał:
    - Uformować zwarty szyk! Parasole razem!
    Wyobrażał sobie, iż dowodzi armią małych żołnierzy, która tarczami osłaniała się przed gradem mokrych strzał z nieba.
    - Podążać za niebieską parasolką! – wrzeszczał, kiedy ruszyli i podniósł niebieską parasolkę Królewskiej trochę wyżej, żeby dzieci ją widziały.
    Pan Stefan całe życie uczył przysposobienia obronnego i nie miał zamiaru się poddawać czemuś tak banalnemu jak zła pogoda. A o deszczu zawsze wiedział wcześniej, bo go łamało w kościach.

    Pozdrowienia dla wszystkich uczestników! :)

    OdpowiedzUsuń