źródło okładki: wydawnictwo MAG
Spokój, cisza i upragniony chłód po kilku dniach przytłaczających upałów. Nic nie może zmącić tego poczucia sielskości…Nawet owady, które (tak jak ludzie) otrząsnęły się już z wysoko temperaturowego otumanienia, nie zepsują błogości tej chwili…Chociaż…mogłyby z łaski swojej znaleźć sobie inny obiekt do napastowania! Sio! Zatem, na czym to ja skończyłam? A, tak! Na uroku chwili, która…A sio! Nie, nie wytrzymam dłużej…! Gdzie ta packa?! Poczekaj ty latająca bestio! Zaraz cie przegonię na cztery wiatry…! Tylko się mi pokaż…Aaa, tam się schowałaś…Za łóżkiem…Idę po ciebie, drżyj!
Jeśli można osiągnąć stan, w którym oddech zamiera i puls staje się niewyczuwalny, a mimo to zachowuje się funkcje życiowe to ja bez wątpienia dostąpiłam tego zaszczytu…Nie wiem czy możliwe jest poruszenie ciała w którąkolwiek ze stron, choćby o milimetr, gdy patrzy się na dużą, kościstą dłoń z czerwonymi szponami, zmierzającą w naszą stronę…Czy to ten twór przed chwilą muskał moje ramię?! To niemożliwe, żeby literacka fikcja rodem z najokropniejszych horrorów tak po prostu się ziściła! Już po mnie! Ona za chwilę zaciśnie się na moim gardle…Jednak…o dziwo ta, nie wykazywała żadnej formy agresji, stanęła tylko przede mną (zakładając, że dłoń może stać) i pokiwała mi przywołującą palcem wskazującym – ewidentnie chciała bym ruszyła za nią…Mając na uwadze dobro własnego życia, nie pozostało mi już nic innego jak ulec sugestii.
Po krótkiej przechadzce zatrzymała się przed lustrem i znów przy pomocy palca nakazała mi spojrzeć w nie. Jak na zawołanie w moim domu zrobiło się smoliście ciemno, mimo iż wiedziałam, że na zegarze za chwilę wybije południe. Zaraz po tym lustro zaczęło falować niczym woda w jeziorze by ostatecznie ukazać mi obraz, który dłoń tak chciała mi pokazać. Zobaczyłam w nim dziewczynkę, która właśnie otwierała jedne z wielu drzwi w jej domu. Dziwiło mnie jej pełne skupienie i zaangażowanie przy spoglądaniu za nie, w końcu, co fascynującego może być w ścianie z cegieł, która znajdowała się tuż za nimi? Mrugnęłam powiekami raz i drugi, przetarłam oczy i w tej samej chwili straciłam zaufanie do swojego wzroku…Przed chwilą była tam ściana a teraz jest korytarz! Dziewczynka weszła weń i po kilku krokach obie usłyszałyśmy wołanie: Koralino, kochanie?!* Gdy sama analizowałam w myślach jej imię i możliwość przesłyszenia się, Koralina w tym samym momencie zaczęła odczuwać dużą ulgę i opadający zeń strach – to przecież głos jej matki ją wołał. Uśmiechała się szczerze, stojąc tuż za nią i już miała ją złapać beztrosko za rękę, gdy matka odwróciła się do niej przodem…Choć to, co w tej chwili się jej objawiło głosem do złudzenia przypominało jej rodzicielkę to zdecydowanie było CZYMŚ innym. Przemawiało za tym kilka szczegółów jej wyglądu, ale tym, który zrobił na Koralinie największe wrażenie były oczy – ich funkcje pełniły dwa czarne guziki. W tym momencie dziewczynka już wiedziała, że z jej rodzicami stało się coś złego i tylko w niej nadzieja na uratowanie ich. Tylko gdzie oni są? Gdzie ich szukać? I czy puste spojrzenie drugiej matki zgodnie z podejrzeniami oznacza nadchodzące kłopoty? No i wreszcie, skąd się wzięła ta ręka? Z mojej wyobraźni? Nie…Wzięła się z…Zresztą, co ja się tu będę…To historia Koraliny, niech ona Wam opowie.
Uch, dałam się ponieść fantazji Neil’a Gaiman’a, prawda? Przepraszam za to odpłynięcie od rzeczywistości, ale nie da się inaczej czytając „Koralinę”. Choć z jej autorem spotkałam się dopiero po raz pierwszy to już wiem, że bez wątpienia nie po raz ostatni! Ta baśń spowita grozą pochłonęła mnie bez reszty! Wciągnęła w swój magiczny świat i nie chciała wypuścić, zresztą, po co miałaby to robić? Świat w niej, choć momentami przerażający jest maksymalnie intrygujący i magiczny – aż nie chce się wracać do szarej codzienności. Ideał literacki, zapytacie? Nie do końca. Ogromną wadą (choć jednocześnie malutką) jest to, że pan Gaiman nie zdecydował się na rozwinięcie tej historii i zbudowanie obszernej, wielowątkowej powieści fantasy – wierzcie mi, że w „Koralinie” zawarł on tylko samą esencję swojego pomysłu. Gdyby tak to rozbudować, ach, jak było by pięknie i o ile więcej magicznych przygód! A, tak? Zostaje się tylko oblizać niczym, po odrobinie ulubionego deseru ekskluzywnej marki i liczyć, że kolejny będzie jeszcze lepszy oraz, że da się smakować znacznie dłużej!
* Neil Gaiman „Koralina”; str. 70
Ocena 5,5/6
Nie no recenzja wspaniała, może jakąś książkę napiszesz już się zapisuję na listę :).
OdpowiedzUsuńAgnieszko - dziękuję, ale to tylko i wyłącznie zasługa Gaimana, że tak mnie porwał. :D Polecam !
OdpowiedzUsuńNie bądź taka skromna każda Twoja recenzja to cud,miód i orzeszki. I proszę się nie sprzeczać bo starsza jestem ;D
OdpowiedzUsuńWow, jaka recenzja. Aż ja odpłynęłam razem z tobą. Koniecznie muszę sięgnąć po tę książkę, gdyż już zawczasu udzieliły mi się jej emocje.
OdpowiedzUsuńHeh, Agnieszko, nie przesadzaj...:) Ale dziękuję za miłe słowa. :*
OdpowiedzUsuńCyrysiu- dziękuję. :D A "Koralinę" polecam po stokroć. :)
Świetna recenzja :) Muszę koniecznie dorwać Karolcię :)
OdpowiedzUsuńMadlen - dziękuję a "Koralinę" polecam jak najbardziej. :)
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco, a po tak wspaniałej i zachęcającej recenzji aż grzechem byłoby nie przeczytać ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBarbielle - dzięki. :D Fakt, grzech tej książki nie przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńAle kusisz:)). Książkę mam w planach i teraz jeszcze mocniej jej zapragnęłam:)
OdpowiedzUsuńKasandro - i bardzo dobrze!:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Koralinę" - i może to dziwne, ale nawet trochę bardziej wolę film - który w moim domu raz na dwa tygodnie oglądają moje córki, wielkie fanki ;))) Koraliny.
OdpowiedzUsuńBeatrix - ja muszę jeszcze nadrobić szybciutko braki w oglądaniu "Koraliny" na ekranie. :) Mam nadzieję, że jest równie dobra (albo lepsza) od książki. :)
OdpowiedzUsuńRecenzja świetna :)
OdpowiedzUsuńJa Gaimana kocham po porostu za nastrój, jaki tworzy.
Co do Koraliny - oglądałam film, zaliczony do kategorii bez ograniczeń. W kinie byli rodzice z czterolatkami i ja z mężem. Po seansie, utrzymanym w mrocznym, burtonowskim klimacie, oddałam się refleksji, że akutalnie całkiem sporo dzieci na świecie boi się guzików - ja odczuwałam lekki dyskomfort, mój mąż też uznał, że to mocna rzecz...
A książkę mam w planach, jak tylko zapomnę zakończenie.
Magda - dzięki. :) Ja jeszcze ekranizacji nie widziałam, ale będę się starać jak najszybciej to zmienić, bo też jestem jej bardzo ciekawa. :) No i za resztę książek Gaimana też się wezmę, bo widzę, że naprawdę warto. :) Jest świetny.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że kiedyś widziałam tę powieść w bibliotece, ale ani okładka, ani treść specjalnie mnie nie przyciągnęły do niej. Jednak po twojej recenzji postaram się dać jej szansę, choć niewielką. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ice Fire - a ja polecam dać jej jednak wielką szansę, bo naprawdę na to zasługuje. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo i jak tu zachować czytelniczą wstrzemięźliwość? Po takiej recenzji po prostu muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Isadoro - przed tą książką nie ma się co wzbraniać, to wręcz zakazane! :D Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo proszę taka niby mała książeczka dla dzieci ... a recenzja długa (pozytywnie) i bardzo dobra! Ciekawi mnie czy znalazłabym ją w bibliotece. Jeśli tak - to na pewno wypożyczę!
OdpowiedzUsuńMarta - oj, nie tylko dla dzieci, oj nie...:) Zapoluj na nią, bo warto. :)
OdpowiedzUsuńOj, tak, po takiej recenzji po prostu wstydem byłoby nie przeczytać. Dlatego ja również będę szukać. Nie mogę się już jej doczekać!
OdpowiedzUsuńMery - polecam, polecam i jeszcze raz polecam. :)
OdpowiedzUsuńWspaniała recenzja! "Koralinę" chcę przeczytać od dłuższego czasu, ale nie mogę jej zdobyć...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Cinnamonku - ja swój egzemplarz mam z wymiany akurat, ale może poszukaj na aukcjach. Widywałam "Koralinę" w przyzwoitych cenach. :) Dzięki za miłe słowa. :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNiedopisanie - ja też trochę czekałam na możliwość przeczytania jej, ale opłacało się czekać. :) Mam nadzieję, że twoje owady nie okażą się być tym o czym mówi moja recenzja. ;D Chyba, że będzie równie przyjacielska. :)
OdpowiedzUsuńWciągnęła mnie twoja recenzja i jeśli ta książka jest naprawdę tak dobra, to nie zostaję mi nic innego jak jej poszukać i delektować się światem ,,Koraliny,,.
OdpowiedzUsuńOdnośnie owadów: u mnie już temperatura lekko je wystraszyła :) Tak, więc spodziewaj się podobnej sytuacji w najbliższym czasie :)
Super recenzja :-) Jak ją czytałam to też trochę odpłynęłam od rzeczywistości :-) Dlaczego jest tyle ciekawych i fajnych książek, a ja tylko jedna? :-(
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, jednak jeszcze nie mam pojęcia kiedy znajdę dla niej czas XD No i skąd ją wytrzasnę :D
OdpowiedzUsuńBiedronko - jest dobra, za krótka i za słabo rozwinięta, ale jednak dobra. :)
OdpowiedzUsuńAgnieszko - heh, mam podobne dylematy bardzo często...:) Dzięki za miłe słowa. :)
OdpowiedzUsuńTristezzo - poszukaj w bibliotece, ewentualnie na aukcjach internetowych. :) A czas myślę, że znajdziesz, bo długa nie jest. :) Nie ma nawet 200 stron (przynajmniej moje wydanie).
OdpowiedzUsuńRecenzja na serio genialna i miłe odejście od rzeczywistości. Aż mi się zachciało!! Podoba mi się też okładka, lubię takie ;)
OdpowiedzUsuńDanusiu, dziękuję. :) A książka była wydawana już kilkukrotnie, więc wersji okładkowych jest trochę do wyboru. :) Ta, która jest u mnie na blogu jest wersją filmową.
OdpowiedzUsuńAle mnie wciągnęło - na kilka chwil zapomniałam o rzeczywistości i teleportowałam się do świata Koraliny :) Recenzja fantastyczna!!
OdpowiedzUsuńNemeni - to samo stało się ze mną. :) Dzięki!:*
OdpowiedzUsuńPiękne słowa napisałaś :) Książki JESZCZE nie czytałam, film widziałam i aż ciekawa jestem, ile rzeczy zostało ominiętych!
OdpowiedzUsuńPS Gwoli wyjaśnienia (by nie być posądzoną o plagiat blogowy), niedawno założyłam bloga przeczytana.blogspot.com, widniałam w podpisie jako szajajaba. Niestety z kilku powodów musiałam bloga usunąć (co wyjaśniam na nowym) i od dzisiaj, wraz z całą przeniesioną zawartością, występuję w blogowym świecie jako Smaczna Książka właśnie. Pozdrawiam cieplutko :)
Smaczna Książeczko (jak to apetycznie brzmi ;) ) - dziękuję za słowa uznania. :) Tez mam nadzieję, że niedługo to porównam jak obejrzę ekranizację. P.S. Zmiany przyjęłam do wiadomości i zanotowałam. :)
OdpowiedzUsuńJak o się dzieje, że Twoje recenzje cały czas mnie hipnotyzują? Świetna! A po książkę muszę się sięgnąć.
OdpowiedzUsuńBujaczku - oj dziękuję za takie miłe słowa, a książkę polecam! :)
OdpowiedzUsuńTeż dałam się ponieść niedawno fantazji Neil’a Gaiman’a tylko w bardziej obszernej formie ;)
OdpowiedzUsuńBibliofilko - i ja mam nadzieję niebawem to zrobić. :) "Księga cmentarna" już do mnie leci. ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam, bardzo mi się podobała, fajna książka godna polecenia ;)
OdpowiedzUsuńPiękna recenzja! Na pewno przeczytam. Oglądałam film "Koralina" i już od dawna przymierzam się do przeczytania książki. Twoja recenzja jest dla mnie swojego rodzaju bodźcem. Chyba wybiorę się niedługo do księgarni...
OdpowiedzUsuńJak pisałam uwielbiam jego książki i ta także mnie wciągnęła w swój świat...niestety nie mogę tego samego powiedzieć o ekranizacji w formie filmu animowanego...
OdpowiedzUsuńJa filmu nie widziałam, ale skoro jest gorszy jak piszesz to na siłę szukała go nie będę. :)
Usuńto zależy czy lubi się tego typu bajki...ja wolę je w innej formie;)
Usuń