źródło okładki: wydawnictwo Jirafa Roja
Jak już zdarzało mi się wspominać tu i ówdzie, nie przepadam za opowiadaniami. Zdecydowanie preferuję dłuższą formę literacką by zżyć się z bohaterami, dobrze ich poznać i ostatecznie, dać radę określić czy historia zawarta w danym tytule jest godna uwagi.
Mimo to czasem trzeba zrobić wyjątek od reguły by nie było zbyt monotonnie. Na szczęście tym razem odstępstwo to zrobiłam nie tyle z nakazu sumienia, co zdecydowanie z czystej chęci, natchniona słowem wstępnym opowiadań, które ostatnio wpadły mi w ręce.
Mówię tu o utworach Marii Mostowskiej pt. „Wyjazd we dwoje i inne opowiadania”. Przyznam szczerze, że nazwisko tej pani nie było mi w ogóle znane. Informacja na tyle okładki też nie zdradza zbyt wiele poza rokiem urodzenia, miejscem zamieszkania i stwierdzeniem, że autorka jest wszechstronna w doświadczeniu zawodowym. Jednak ciepła i pozytywna zachęta (tak też zatytułowany jest wstęp) ze strony Jana Hartmana, utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto znów dać szansę mało lubianemu przeze mnie gatunkowi literackiemu i zapoznać się z twórczością tej autorki.
Co mnie tak urzekło we wstępie pana Hartmana? Te oto słowa: „Opowiadania Marii Mostowskiej(…) nie uwodzą pozorami, lecz dokumentują małe wycinki takiego życia, jakie autorka zna naprawdę. Żadnego zmyślania.”*
Po takich słowach można spodziewać się przede wszystkim jednego – prawdziwości czy też lepiej – autentyczności, a to ostatnimi czasy bardzo cenię w literaturze. Czy faktycznie to znalazłam w „Wyjazd we dwoje i inne opowiadania”?
Zawartość zbioru pokazała mi dziesięć różnych tekstów, które łączy jeden wspólny mianownik – życie. Ukazane na różne sposoby, z różnych perspektyw, sytuacji i ludzi przede wszystkim. W jednym z opowiadań poznałam parę, którą zdaje się więcej dzieli niż łączy. Chyba, że „fundamentem” ich związku można nazwać łóżko, w którym ich światopoglądy nie mają zbytnio szans na rozmijanie się.
Inne zaś, opowiada o tym jak dorosłemu człowiekowi może zawalić się wszystko to, co było dla niego niezaprzeczalnym pewnikiem i nie stanowiło źródła niepokoju – mowa tu o pochodzeniu. Życie dorosłej kobiety wywraca się do góry nogami, gdy okazuje się, że tak mało wie o swoim ojcu.
Jest też opowiadanie mówiące o kobiecie i jej niezbyt szczęśliwym życiu uczuciowym – jak to chciała kochać i być kochaną, a realizacja tego różnie się układała na przełomie lat jej życia.
Żeby nie było zbyt drętwo, pani Mostowska, daje także okazję do śmiechu. W jednej z historii grupa zakładowych sprzątaczek dostaje odgórny nakaz uzupełnienia swego wykształcenia – najpierw mają zdać maturę, a następnie udać się na studia z cleanologii. Ubaw przy tym przedni, bo jakże miałoby być inaczej, gdy proste kobiety z ledwością czytające, muszą wysłuchiwać wykładów profesorów i na koniec przy pomocy zdobytej wiedzy, napisać pracę licencjacką?
Jak widać, nudzić się raczej nie można dzięki autorce – postarała się o to. Zadbała też o prosty i przystępny język oraz dobry styl (podobał mi się szczególnie w pierwszym utworze). Czy znalazłam w nich ową prawdziwość, której się spodziewałam? Jak najbardziej, tak. W wielu z nich bez problemu odnalazłam cząstkę własnego życia, własnych przeżyć a nawet uczuć. Te teksty, które ze mną wiele wspólnego nie miały i tak dały mi się mocno odczuć – jak każdy tytuł z „życiem w tle” ten także daje do myślenia, ciężko przy nich nie wpaść w zadumę.
Przy pomocy tej książki można rozebrać życie na czynniki pierwsze i spojrzeć na nie pod różnymi kątami, tak by lepiej je zrozumieć (albo przynajmniej spróbować to zrobić).
* „Wyjazd we dwoje i inne opowiadania” Maria Mostowska; str. 7
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Jirafa Roja.
Ocena 4/6
Za opowiadaniami również nie przepadam... Może kiedyś. Nie jestem do końca do tej książki przekonana, ale nie mówię jej "nie";)
OdpowiedzUsuńSpróbuję się z nią zmierzyć...póki co czuję się zachęcona:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Kasandro - spróbuj, są naprawdę na przyzwoitym poziomie i życiowym. :)
OdpowiedzUsuńIsadoro - i bardzo dobrze. :) Pozdrawiam
Ja podobnie jak ty też nie przepadam za opowiadaniami, dlatego raczej sobie odpuszczę tę pozycję. Może na inną książkę się skuszę z twoich proponowanych, ale tej podziękuje.
OdpowiedzUsuńCyrysiu - nie namawiam. :)
OdpowiedzUsuńRównież nie przepadam za opowiadaniami, ale sądzę, że tę książkę mogłabym przetestować i w jakiejś przyszłości przeczytać...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Ja też jak większość nie przepadam za opowiadaniami, choć czasem robię wyjątki, to nie wiem czy akurat na tą książkę mam chęć :)
OdpowiedzUsuńNie jestem fajną opowiadań, ale wychodzę z założenia, że dobre opowiadanie jest lepsze niż słaba powieść. Niewiele przeczytałam tomów opowiadań, ale niektóe mi się podobały np. Steinbecka.
OdpowiedzUsuńA ja przyznam, że nawet lubię opowiadania. Wydaje mi się, że książka powinna trafić w mój gust, także będę jej szukała. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńNie gustuje za bardzo w romantycznych opowiadaniach, ale to o sprzataczkach bym przeczytal ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio przeczytałam książkę z 6 opowiadaniami i podobała mi się taka forma więc myślę, że sięgnę po tę książkę. :))
OdpowiedzUsuńCinnamon - a pewnie, że tak. ;)
OdpowiedzUsuńTośka - jak trafi Ci w ręce to daj jej szansę. :)
Aneto - ja mam identycznie, ale te autorstwa pani Mostowskiej nie są złe. :)
Irytacjo - heh, wreszcie jakiś wyjątek wśród nielubiących opowiadań. ;) Jak trafisz to przeczytaj koniecznie. :) Również pozdrawiam.
Szkicowniku - te opowiadania nie są ckliwe ani trochę,z typową romantycznością też wiele wspólnego nie mają. :) To są po prostu życiowe opowieści. :)
Cassiel - tym bardziej polecam. :)
A ja od jakiegoś czasu próbuję czytać opowiadania i przyznam, że nawet z dobrym skutkiem, choć jeszcze do niedawna zarzekałam się, że ich nie lubię. Dlatego jak tylko "Wyjazd we dwoje..." wpadnie mi w ręce, to na pewno przeczytam :-)
OdpowiedzUsuńAgnieszko - na szczęście można trafić na dobre opowiadania i mile się zaskoczyć. :)
OdpowiedzUsuńOpowiadania również nie należą do moich ulubionych gatunków literackich, ale nie przeczę, że czasami warto się przekonać i po nie sięgnąć, a Twoja recenzja mnie zachęciła, więc może kiedyś...:) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMadlen - dokładnie tak, czasem można się mile zaskoczyć. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też średnio lubię opowiadania, ale skoro to taka perełka, to chętnie kiedyś skorzystam:)
OdpowiedzUsuńAvo - "perełka" to może za dużo powiedziane, ale dobrze się je czyta. :)
OdpowiedzUsuńTo ja jestem w takim razie w mniejszości, bo opowiadania lubię i czytam często :)
OdpowiedzUsuńO M. Mostowskiej też słyszę po raz pierwszy, ale może warto będzie się z tą panią "zapoznać" bliżej :) Zwłaszcza jedno z opowiadań o cleanologii wydaje się być niezwykle oryginalnym pomysłem.To panie te po ukończeniu studiów będą czymś w rodzaju "designerek" albo wizażystek powierzchni płaskich :D
A tak już na poważnie - bardzo lubię i cenię, gdy autor chce być w swoich utworach prawdziwy, bez zmyśleń. To wbrew pozorom trudna sztuka.
Nemeni - haha, wizażystki powierzchni płaskich, padłam. ;) Prawdziwości tym opowiadaniom nie brakuje i tym właśnie wygrywają dlatego polecam je Tobie. :)
OdpowiedzUsuńJa na razie mam urwanie głowy w pracy i będzie tak do połowy września, więc na razie czytam tylko książki z listy priorytetowej. Ale jak się rozluźni dam szansę :)
OdpowiedzUsuńAgnieszko - pewnie, nie trzeba czytać wszystkiego od razu. :)
OdpowiedzUsuńzawsze się zastanawiam, czy jak ktoś pisze, że książka go bawiła i rozśmieszała, to czy znaczy to, że człowiek siedzi, czyta i rechocze do zapisanych kartek? Czytałam książki, które były sympatyczne, nawet zabawne, ale nigdy jeszcze się nie śmiałam podczas czytania. Może "Wyjazd we dwoje..." to wreszcie zmieni? Zobaczymy ;)
OdpowiedzUsuńKingo - heh, w moim mniemaniu tak jest. ;) Zdarzyło mi się już, jak piszesz, rechotać do kartek, tyle że nie było to w przypadku tej książki. :) W przypadku tych opowiadań zabawne jest szczególnie jedno - "Cleanologia". :)
OdpowiedzUsuńEwa!
OdpowiedzUsuńDzisiejszym komentarzem zdobyłaś moją nagrodę na 1000 komentarz! :D Gratulacje! :)
Niedługo dodam post z informacją oficjalną - i będziesz mogła wybrać sobie książkę :) Muszę teraz zdecydować jakie książki oddać :D
Pozdrawiam!
O, rany!!! Jak się cieszę!! Jaki fuks...;) Super!! dziękuję pięknie, choć jeszcze to powtórzę pod Twoim wpisem na blogu. :D :):):):*
OdpowiedzUsuńA ja nawet lubię opowiadania, szczególnie Tomasza Manna, i to zawsze taka odskocznia przy czytaniu "objętościowych" książek ;)
OdpowiedzUsuńBibliofilko - właśnie, chwila wytchnienia. A opowiadań Manna jeszcze nie znam.
OdpowiedzUsuńJejku, ale ja mam zaległości w komentowaniu twoich postów. Z resztą nie tylko twoich. Zaraz nadrobię ;D
OdpowiedzUsuńJa również nie przepadam za opowiadaniami. Do tej książki nie jestem do końca przekonana. Ale kto wie, może kiedyś sięgnę ;) U mnie nn. Pozdrawiam!
Gabrielle - nadrabiaj, nadrabiaj, chętnie poczytam. :)
OdpowiedzUsuńJak trafisz na te opowiadania to daj im szansę. :) Nic na siłę. :)
Hej, wysłałam ci maila, wybacz, że tu o tym piszę ;)
OdpowiedzUsuńNie gniewam się Danusiu. :) Już odpisałam.
OdpowiedzUsuńA ja lubię opowiadania, ale tematyka tej powieści mnie nie zainteresowała;)
OdpowiedzUsuńSarenko - opowiadanie te są po prostu życiowe. :) I gdy ma się na takowe ochotę, można przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie opowiadaniu nierówne, dlatego nigdy definitywnie nie stwierdzam, czy lubię je czy też nie. Uwielbiam na przykład opowiadania Hermanna Hesse'a. W każdym bądź razie książka wydaje się być smakowitym kąskiem, choć nie na teraz. Jeśli kiedyś najdzie mnie ochota na coś podobnego, obiecuję o niej pamiętać :)
OdpowiedzUsuńPS.Tak, tak to ta sama Sara :) Jeśli bajka tak Ci się spodobała musisz koniecznie sięgnąć po tą książkę- jest o niebo lepsza! :D
Pozdrawiam ciepło
Alu - masz rację, opowiadanie a opowiadanie to czasem kolosalna różnica. A, co do Sary, to muszę przeczytać koniecznie tę książkę! :)
OdpowiedzUsuń