"The Silver Linings Playbook" Matthew Quick
tłumaczenie: Maria Borzobohata-Sawicka, Joanna Dziubińska
tytuł oryginału: The Silver Linings Playbook
wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
data wydania: marzec 2013
ISBN: 9788375152647
liczba stron: 380
Troszkę dłużej niż miesiąc temu opowiadałam
Wam o filmie, którym ukoronowałam walentynkowy dzień. Obraz ten miał osiem
nominacji do Oscara, w tym za role pierwszoplanowe dla odtwórców dwóch głównych
ról, czyli Bradley’a Coopera i Jennifer Lawrence – mowa oczywiście o „Poradniku pozytywnego myślenia” w reżyserii Davida O. Russella. Ostatecznie to Jennifer
odebrała statuetkę (w dość spektakularny sposób) za swoją rolę i moim zdaniem
jest to bardzo zasłużona nagroda dla tej utalentowanej i wciąż rozwijającej się
aktorki.
Nic więc dziwnego, że po sukcesie, jaki
osiągnął ten film, przyszła pora na wyjście z cienia literackiego pierwowzoru,
który był inspiracją dla kinowego hitu. Powieść stworzył pisarz amerykańskiego
pochodzenia Matthew Quick i opatrzył ją wspomnianym już tytułem „Poradnik
pozytywnego myślenia”.
Fabuła w swej istocie niczym się
nie różni od ekranizacji. Przypomnijmy zatem, że głównym bohaterem jest Pat, który po wyjściu z
zamkniętego ośrodka (nazywa go „niedobrym miejscem”) stara się na nowo ułożyć
swoje życie, a motorem napędzającym go do pozytywnych zmian jest perspektywa
powrotu jego żony Nikki. Stara się dla niej jak może – traci zbędne kilogramy,
biegając codziennie w worku na śmieci, myśli o ekologii i przede wszystkim…
wierzy w to, że uda mu się osiągnąć swój upragniony cel. Jednak życie to pasmo
niespodzianek i tak na drodze Pata pojawia się ekscentryczna i bezpośrednia
Tiffany. A co może wydarzyć się, gdy spotka się dwoje tak nietypowych i
odstających od reszty społeczeństwa ludzi? Wierzcie mi -- bardzo wiele.
Jak się przekonałam, film w ogólnym zarysie
dobrze odzwierciedla powieść, jednak jest uboższy o kilka scen (np. mama Pata
wcale nie jest takim grzecznym aniołem, a listów od Nikki bohater dostał
znacznie więcej niż ten jeden, o którym była mowa w filmie). Kreacja bohaterów
i tu i tu jest bardzo dobra, choć naturalną koleją rzeczy emocje, których
doświadcza Pat, są nakreślone w książce znacznie mocniej, wyraziściej. Ekranowa
Tiffany bardzo przypadła mi do gustu --
jako postać konkretna, wiedząca, czego chce, dość ostra, ale jednocześnie
ujmująca swoją wrażliwością; w książce cechy te są spotęgowane.
Generalnie byłabym skłonna stwierdzić, że
książka znaczących wad nie ma i wypada w ogólnym rozrachunku równie dobrze co
film, ale… No właśnie, maleńkie „ale” musi się pojawić. Zauważyłam taką dziwną
(według mnie) tendencję niektórych amerykańskich autorów prozy do zbytniego
rozpisywania się na temat futbolu, jeśli akurat w ich książkach znajduje się
taki wątek. Zupełnie jakby zakładali, że większość ludzi na świecie w jakimś
stopniu fascynuje się tą dyscypliną sportu, a przecież tak nie jest. Matthew
Quick również serwuje czytelnikom porządną jego dawkę, co mnie -- szczerze
mówiąc -- trochę męczyło.
To jednak niewielki mankament (ale dla
wielu z Was może to być przecież atut) w porównaniu z całością. „Poradnik
pozytywnego myślenia” czyta się szybko i dobrze. Dodatkowo zauważyłam, że
opowieść ta wzbudziła we mnie przeświadczenie o tym, że jeśli uwierzymy w osiągnięcie
upragnionego celu, to naprawdę możemy tego dokonać przy pomocy uporu i zaangażowania.
Jeśli ktoś z Was jeszcze tego filmu nie
widział, niech zacznie – obowiązkowo – od książki, a jeśli już go widzieliście
i myślicie, że nie ma sensu czytać powieści, to odrzućcie to błędne
przeświadczenie, bo jest ona świetnym uzupełnieniem kinowej wersji.
Ocena: 4/6
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Otwarte.
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: "Pochłaniam strony, bo kocham tomy!!!!" (380 stron).
Filmu nie oglądałam. Po książkę możliwe, że sięgnę :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo tym bardziej na książkę się skuś. :) Pozdrawiam!
UsuńFilm oglądałam i byłam nim absolutnie ZACHWYCONA. "Poradnik pozytywnego myślenia" już czeka na lekturę na mojej półce ;)
OdpowiedzUsuńSuper. :)
UsuńKsiążka nie powaliła mnie na kolana ale miło spędziłam przy niej czas, jest w niej cos naprawdę pozytywnego :-) Co do futbolu to ... nie jestem pewna czy Amerykanie potrafią pojąć że są na świecie kraje, które futbol ślednio interesuje ;-) Chyba nic na to nie poradzimy ;-)
OdpowiedzUsuńTeraz tak sobie pomyślałam, że może Amerykanie mają podobne "problemy" z europejskimi pisarzami, którzy rozczulają się nad piłką nożną? :)
UsuńZamierzam jednak obejrzeć filmowa wersje tej historii, gdyż na książkę chyba nie znajdę czasu.
OdpowiedzUsuńTeż dobry wybór. :)
UsuńOglądałam film i jestem pełna podziwu dla aktorów :) Książkę już też mam na półce - kupiona jako prezent dla taty na urodziny za 2 tygodnie, ale w tym czasie na pewno sama ją przeczytam, zanim on mi ją zabierze :P
OdpowiedzUsuńDobry pomysł. :)
UsuńFilm mnie nie zachwycił ani trochę, według mnie nie miał "tego czegoś"- nawet dokładnie nie potrafię określić czego.
OdpowiedzUsuńDlatego też chyba nie sięgnę po książkę, bo choć wiem, że książka zwykle jest po prostu lepsza, to tym razem cała historia jakoś mnie nie przekonała.
Mnie się film podobał, ale całego tego szumu wokół siebie zdecydowanie wart nie był. A już na pewno nie był wart Cooper nominacji do Oscara. Lawrence tak, ale nie on.
UsuńKsiążka zdecydowanie kładzie film na łopatki!
UsuńKsiążkę będę miała u siebie w tym tygodniu. Jak ją tylko przeczytam, to dopiero wtedy skuszę się na film :) Koniecznie w tej kolejności :)
OdpowiedzUsuńBardzo słuszna kolejność. :)
UsuńSłyszałam wiele dobrego o filmie :) Mam zamiar najpierw przeczytać książkę, a potem obejrzeć ekranizację :)
OdpowiedzUsuńPopieram! :)
UsuńNie widziałam i nie czytałam :)
OdpowiedzUsuńNadrób zaległości w wolnej chwili. :)
UsuńOstatnio ta książka jest wszędzie, więc pewnie w końcu i ja do niej zasiądę :) A futbol uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńOoo proszę, jak uwielbiasz to i w klimat książki łatwo się wciągniesz. :)
UsuńWłaśnie piszę recenzję tejże książki więc twoją przeczytałam pobieżnie, żeby się nią nie sugerować. Przeczytałam książkę, potem obejrzałam ekranizację i muszę powiedzieć, że czegoś mi w nich zabrakło. Niby pomysł dobry, wykonanie nie najgorsze a jednak spodziewałam się czegoś lepszego. Może po prostu wymagałam od pozycji zbyt wiele przez to, że film na jej podstawie zdobył tak wiele statuetek prestiżowych konkursów i aż 8 nominacji do oscara :)
OdpowiedzUsuńDokładnie mam takie same odczucia. Jak an tyle nagród film powinien wywoływać znacznie większe "łał" niż wywołuje.
UsuńIMO książka jest ciekawsza niż film i w kilku miejscach znacząco się różni. Polecam najpierw zapoznać się z filmem by nie psuć sobie przyjemności odkrywania tychże różnic. Warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńDla mnie obie wersje są podobne jakościowo. :)
UsuńMam w planach :) Świetna recenzja :)
OdpowiedzUsuńooo a miałam w planach najpierw film, ale dobrze wiedzieć, że lepiej jednak zacząć od książki :)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja miałam odwrotną kolejność i też dobrze było, ale gdybym mogła cofnąć czas to zaczęłabym od książki. :)
UsuńSame pozytywne opinie i o książce, i o filmie - chociaż pewnie szybciej zabiorę się za oglądanie.
OdpowiedzUsuńJakoś nie natykałam się do tej pory na duże dawki futbolu, ale często takie sportowe wstawki chociażby u Kinga troszkę mnie nudzą:)
No właśnie i tu autor też sobie pofolgował na sportowo. ;)
UsuńFilm podobał mi się bardziej. Książka nieco infantylna, ale i tak pełna pozytywnych emocji, przez które czyta się ją z przyjemnością:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dla mnie obie wersje są podobne pod względem jakości. :)
UsuńJeśli już, to pewnie potowarzyszę Narzeczonemu w oglądaniu filmu, ale generalnie jakoś nie jestem przekonana do tej historii, nie wiem, czemu. ;)
OdpowiedzUsuńNic na siłę. :)
UsuńAmerykanie piszą o futbolu, bo u nich to sport narodowy i są nim zafascynowani, tylko zapominają, że ich książki idą w świat i trafiają też do państw, gdzie futbol jest mało znany. Tylko nie wiem czy dobrze rozumiem. Autor pisze o futbolu amerykańskim czy o piłce nożnej? Bo to są dwa różne sporty :-)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej o futbolu amerykańskim. :) W filmie to już z deczka nużyło a w książce to już w ogóle...
UsuńChcę najpierw przeczytać książkę, potem wziąć się za film, więc w odpowiedniej kolejności :) Tylko ten futbol mnie jakoś zniechęca... Czasami autorzy rzeczywiście za bardzo skupiają się na jakimś temacie, po czym wątek poboczny stanowi nudny wykład na jakiś temat, ale da radę to w sumie przeżyć - skoro ostatnio czytałam bez mrugnięcia okiem o boksie w "Czarnej Dalii", to i futbol zniosę :)
OdpowiedzUsuńDasz radę na pewno, sama dałam a o futbolu wiem tyle co o fizyce kwantowej. ;)
UsuńChcę! Pewnie sobie sprawię :)
OdpowiedzUsuńA spraw sobie! A co?! ;)
UsuńA sprawię! Już nawet szukam w rozsądnej cenie ;)
UsuńSzkoda, ze nie wiedziałam wcześniej, że masz na nią chęć, bo bym Ci ją sprezenciła. ;)
UsuńKsiążkę zamierzam przeczytać, ale najpierw chyba obejrzę film. Słyszałam, że jest naprawdę niezły. :)
OdpowiedzUsuńNiezły - tak, ale nie wart tylu nagród. Takie jest moje zdanie. :)
UsuńMam w planach film - książkę chyba nie koniecznie, chociaż nie wykluczam, że film mi się tak spodoba, iż sięgnięcie po książkę będzie nieuniknione ;)
OdpowiedzUsuńTo się okaże. :)
UsuńNo ja właśnie należę do tych, co myślą, że już nie ma sensu sięgać po ksiązkę, ale czytając kolejne jej recenzje, dochodzę do wniosku, że najzwyczajniej w świecie jestem w błędzie.
OdpowiedzUsuńWiesz, książka w kilku momentach znacznie się różni od filmu i choćby dlatego warto. :)
UsuńJa wyjątkowo chyba jednak najpierw skuszę się na film;)
OdpowiedzUsuńJa też tak zrobiłam, choć takiej kolejności nie planowałam. :)
UsuńNo właśnie niedawno dowiedziałem się, że ten film powstał na podstawie książki O_o... No ale chyba to nie zaburzyło mojego światopoglądu ;).
OdpowiedzUsuńNiestety ja podziękuję za tę pozycję. Rzadko mi się to zdarza, lecz wybiorę film zamiast książki ;P.
Pozdrawiam!
Melon
Nie namawiam zatem. :) Pozdrawiam!
UsuńKsiążka bardzo mnie ciekawi ;) Przeciągam w nieskończoność chęć obejrzenia filmu właśnie ze względu na chęć przeczytania książki! :)
OdpowiedzUsuńTo szukaj jej namiętnie. :)
UsuńFilm obejrzałam, nawet recenzję spłodziłam :P I właśnie po jego obejrzeniu, tak sobie pomyślałam: "Hej, fajnie byłoby przeczytać tą książkę!" :) No, ale jeszcze nie przeczytałam.
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj, nic nie stoi Ci na przeszkodzie. :)
Usuńksiążkę już sobie kupiłam i czeka na półce na swoją kolej, mam nadzieję, że będzie się ją przyjemnie czytać, pomimo, że ekranizację już widziałam :)
OdpowiedzUsuńJa nie mialam z tym problemu. :)
UsuńZawsze jestem ciekawa Twojego punktu widzenia. Odkąd przeczytałam Twoją recenzję Chłopca w pasiaste piżamie, wiem że mimo iż przeczytałam tysiące recenzji Twoja będzie inna, tzn będzie się wyróżniać na tle innych. I jak zwykle świetna recenzja. Zastanawia mnie, czy masz jakąś ulubioną recenzję swoją?
OdpowiedzUsuńOj, cieszy mnie to ogromnie i bardzo dziękuję za te miłe słowa. :) Aż się zaczerwieniłam. :) Czy mam ulubioną recenzję? Hmmm...Dużym sentymentem darzę własnie tę "Chłopca..." :) Zresztą najbliższe memu sercu recenzje to te tyczące się książek, które bardzo mi się podobały i wryły mi się w pamięć - o takich zawsze pisze się najłatwiej i najlepiej,prosto z serca. :)
Usuń:)
UsuńPostaram się najpierw przeczytać książkę a później zapoznać się z filmem, ale nie wiem czy to się uda. Tak czy inaczej, ten tytuł jest na mojej liście :)
OdpowiedzUsuńJak zrobisz odwrotnie to nic złego się nie stanie. W końcu aj sama zaczęłam od filmu. :)
UsuńNie widziałam filmu, więc chętnie zabiorę się najpierw za książkę. Fabuła zapowiada się naprawdę sympatycznie i oryginalnie :)
OdpowiedzUsuńSympatyczna jest...oryginalna? Tu można by polemizować. :) Zresztą - sama sprawdź. :)
UsuńJakoś mnie nie ciągnie ani do filmu ani do książki.
OdpowiedzUsuńfilmu nie widziałam jeszcze więc z checia najpierw książkę przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPatrząc na to, z jak wielką przyjemnością oglądało mi się film, będę musiała poprosić o tą książkę jako o prezent, bo kolejka w bibliotece jest tak długa, że mogę nie doczekać :)
OdpowiedzUsuńPoproś jakiegoś mikołaja. :) Na pewno Ci ją podaruje. :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst. Fajnie, że napisałaś go od innej strony, czyli porównując do filmu. Mi jak na razie nie zdarzyło się najpierw opisywać ekranizacji, ale wszystko przede mną. Może to dziwne jak na kobietę, ale wątek sportowy mnie zaciekawił i to bardzo.
UsuńDzięki. :) A jeśli takie wątki lubisz to tym bardziej powinnaś tę książkę przeczytać, choć przyznaję, że ja raczej widzę Cię wśród ambitniejszych książek niż ta. :)
UsuńNo tak, o męskim sporcie to potrafi pisać tylko Pat Conroy tak, żebym nie zaczęła ziewać:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNic jeszcze jego autorstwa nie czytałam, ale "Książę przypływów" za mną chodzi. :)
UsuńA to mnie zaskoczyłaś. Dotychczas widziałam gorsze oceny tej książki. Pomimo wszystko raczej nie przeczytam, bo zwyczajnie nie znajdę czasu, ale bardzo chętnie obejrzę film :)
OdpowiedzUsuńJa uważam, że książka utrzymuje poziom filmu. :)
UsuńChętnie zobaczę film. Książki nie czytałam, jednak zaciekawiło mnie i jedno i drugie. Ja osobiście lubię oglądać film po dość długim czasie od przeczytania książki, w momencie, gdy to co pamiętam po przeczytaniu już się nieco zatrze. Wtedy film oglądam z przyjemnością i nie wydaje mi się zbyt okrojony i ubogi. Wielokrotnie już tego doświadczyłam i teraz staram się odczekać jakiś czas od przeczytania do obejrzenia, aby uniknąc rozczarowania:)
OdpowiedzUsuńFajna metoda i faktycznie dobrze działa. :)
UsuńDużo szumu się zrobiło wokół tego filmu i ja się w to wszystko wciągnęłam :) Chcę go zobaczyć, ale najpierw wolałabym przeczytać książkę.
OdpowiedzUsuńTo pożądana kolejność. :)
UsuńJakoś nie jestem przekonana ani do książki, ani do filmu. To chyba jeszcze nie czas dla mnie. Nie wiem czy też tak masz, ale ja przy wyborze lektury kieruję się tzw. intuicją. I nigdy mnie w takich sprawach nie zawodzi. :) Prawdopodobnie kiedyś sięgnę po Poradnik pozytywnego myślenia, ale chyba jeszcze nie teraz :)
OdpowiedzUsuńJa przy wyborze lektury też kieruję się intuicją,a le nie tylko nią. :)
Usuń4 to nie jest oszałamiająco wysoka ocena. Hm, a ja tak się napaliłam na tę książkę. Leży na stosie i czeka na swoją kolej. Nic to, może mi się spodoba. Nawet futbol nie jest mi straszny. Grunt to pozytywne nastawienie. :P
OdpowiedzUsuńMoże Tobie książka spodoba się bardziej? Któż to wie. :)
Usuń:) Dzięki Twojej recenzji wiem, że to powieść, a nie poradnik :) Nie napalam się, ale może jeśli sama mi wejdzie w drogę.. :) Gdybym myślał, iż to poradnik, ominąłbym szerokim łukiem, a tak... Kto wie? :)
OdpowiedzUsuńNa ogół poradników nie czytam - bardzo rzadko robię wyjątki. :)
UsuńOch, strasznie chciałabym przeczytać tę książkę. Mam nadzieję, że kiedyś na nią trafię :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za to byś wygrała w konkursie!
Szans już raczej nie mam, ale dziękuję. :)
UsuńByłam w kinie na filmie i był naprawdę interesujący, więc może się skuszę na przeczytanie tej książki.Zobaczymy..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na moją pierwszą recenzje na http://kraina--sztuki.blogspot.com/;)
Więc książka jest równie dobra co film - według mojej oceny oczywiście. :)
UsuńPrzyznaję, że miałam okazję poznać tę książkę i świadomie zrezygnowałam. Nie wiem. Jakoś nie ciągnie mnie do tej książki. Może za jakiś czas się o zmieni;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Spróbuj kiedyś, ale nic na siłę. Pozdrawiam! :)
Usuńja się zastanawiam nad przeczytaniem tej książki, bo nie lubię typowych amerykańskich poradników, ale słuchałam opinii w telewizji i bardzo mnie zachęciła. Teraz ty też piszesz pozytywnie, a aspekt futbolu na pewno by mi nie przeszkadzał, bo ja jestem fankom sportów drużynowych. więc chyba sobie kupię.
OdpowiedzUsuńTa książka z poradnikiem nie ma zbyt wiele wspólnego. ;)
UsuńW takim razie żałuję, że obejrzałam już film :) Ale mimo to chętnie zapoznam się kiedyś z literackim pierwowzorem.
OdpowiedzUsuńNic straconego, ja też zaczęłam od filmu. :)
UsuńSłyszałam wiele opinii na temat tej książki - zarówno dobrych, jak i tych gorszych. Ale jeżeli już, to najpierw książka, potem film.;)
OdpowiedzUsuńTak, spektakularny odbiór statuetki przez Lawrence. Idealnie to ujęłaś.;) Mając na sobie taką kieckę pewnie też bym się przewróciła.;)
Prawda? Musiała (sukienka) ważyć tonę. :)
UsuńFilm mi się nie podobał, więc po książkę tez pewnie nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie spotkałam się z tak skrajnie negatywnym odbiorem filmu. Co Ci się nie podobało? :)
UsuńA ja właśnie zamierzam się skusić do przeczytania tej pozycji. Mam nadzieję, że nie minie zbyt wiele czasu, jak książka wpadnie mi w łapki.
OdpowiedzUsuńTego Ci życzę. :)
UsuńWidziałam film, średnio mi się podobał, ale właśnie słyszałam już, że książka jest dużo lepsza, więc pewnie z ciekawości po nią wkrótce sięgnę.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie obie wersje wypadają podobnie, czyli dobrze. :)
Usuń