wydawnictwo: Replika
data wydania: 16 kwietnia 2014
ISBN: 9788376742847
Dziwię się, naprawdę dziwię się, że
dopiero w tym roku ukazała się polska książka na temat twórczości Stephena
Kinga. Może nikt nie czuł się na siłach, by podjąć się tematu? Może ktoś już na
to czaił się, ale przerósł go pokaźny dorobek pisarza? Może powody były też
zupełnie inne, jednak ważne jest to, że w końcu ktoś podjął wyzwanie. Zrobił to
nie kto inny jak jeden z fanów Króla, mianowicie Robert Ziębiński. Trzeba tu
niezwłocznie zaznaczyć, że Ziębiński nie napisał typowej biografii Stephena,
choć wątków z często niełatwego życia pisarza w książce pt. Stephen King. Sprzedawca strachu nie
brakuje, szczególnie tych, które miały znaczący wpływ na jego twórczość. Autor
pokusił się o stworzenie książki będącej swoistym niezbędnikiem dla każdego,
kto chce zaznajomić się z ekranizacjami utworów Kinga.
Carrie |
Trzeba przyznać, że Ziębiński
zabrał się do rzeczy z głową, przemyślał, jak książka powinna wyglądać, by po
pierwsze, była jak najbardziej czytelna w przekazie, po drugie, nie nudziła a
po trzecie, nie wprowadzała zbędnego chaosu w opisie kolejnych ekranizacji
tytułów Kinga, których jest multum. Autor w swoim pokaźnych rozmiarów wstępie
tłumaczy nam, za co uwielbia Kinga i krok po kroku to uzasadnia. Potem
rozpoczyna dość zwięzłą, ale ciekawą podróż po tytułach Mistrza, które zostały
przeniesione na ekran kinowy lub telewizyjny. Nie mogło tu zabraknąć kilku słów
o nieśmiertelnej i jedynej w swoim rodzaju ekranizacji Carrie w reżyserii De Palmy (która tak naprawdę otworzyła pisarzowi
drzwi do kariery – nie sama książka), znienawidzonego przez samego Kinga Lśnienia Kubricka (Nicholson
zadeklarował, że już nigdy więcej nie wystąpi w adaptacji prozy Kinga i jak
dotąd słowa dotrzymuje), kultowego Cujo
czy Christine.
Lśnienie |
Ziębiński przypomina jakże
szczytną ideę zapoczątkowaną przez Mistrza, zwaną dolar babies. Najkrócej mówiąc, miała ona na celu wspieranie
młodych twórców poprzez odsprzedawanie im praw do tekstów Kinga, na podstawie
których powstawały filmy krótkometrażowe. Zliczenie wszystkich tych produkcji
jest nie lada wyzwaniem nawet dla wytrawnego fana pisarza, a już tym bardziej
obejrzenie ich i opisanie, co Ziębiński na szczęście sobie darował, wybierając
tylko kilka tytułów. Dalej autor wraca do kolejnych mniej lub bardziej
dochodowych obrazów pełnometrażowych, kierując się ku czasom, w których alkohol
i narkotyki stały się dla pisarza nieodzownym elementem codzienności.
W związku z uzależnieniem Kinga tym
bardziej szokuje mnie, że w tak trudnym dla niego okresie powstała tak dobra książka
jak Misery, która w momencie powstania
była swoistym wołaniem o pomoc (swoją drogą, wiedzieliście, że zakończenie
książki miało być dużo bardziej krwawsze i dramatyczne? Nie zdradzę Wam, jak
miało wyglądać, ale powiem tylko, że świnka, którą hodowała psychopatyczna
fanka pisarza, miałaby małe co nieco do przekąszenia…). Podobne odczucia mam
względem chyba cały czas niedocenianej u nas Dolores Claiborne, której jestem dozgonną fanką – świetna książka,
świetna ekranizacja ze znów mistrzowską rolą Kathy Bates.
A wiecie może, która z książek
(jak i ekranizacji) Kinga uchodzi za najgorszą? Pewnie część z Was domyśla się,
że chodzi o Stukostrachy – książkę
worek, do której wrzucono niemal wszystko, co można było wrzucić – z UFO na
czele. Sam Mistrz uważa tę pozycję za jedną ze swoich najsłabszych, ale po
trosze może to tłumaczyć fakt, iż pisana była w narkotyczno-alkoholowym transie
(nie każdemu twórcy stan odmiennej świadomości może służyć).
Misery |
Ziębiński – a propos omawiania
wielkiego kinowego hitu, czyli Zielonej
mili – zwraca na pewną jakże znaną mi a jednak nieporuszaną jak dotąd
kwestię. Znacie tych „wielkich znawców” i „fanów” twórczości Kinga, którzy
zapytani o to, które z jego tytułów lubią najbardziej odpowiadają, że Zieloną milę, Skazanych na Shawshank i od biedy Lśnienie a więcej tytułów nie są w stanie sobie przypomnieć? To –
jak pisze autor – „niedzielni fani Kinga”. Ja do ich grona dorzuciłabym jeszcze
tych jakże „wielce obeznanych”, którzy nierzadko, próbując zabłysnąć w
towarzystwie znajomością prozy Króla, ochoczo rozprawiają, jak bardzo podobała
im się opowieść o nawiedzonym samochodzie, pt. Carrie…
Przyznam, że rozbawiła mnie
wzmianka Ziębińskiego o „niedzielnych fanach Kinga” jak i wiele innych
anegdotek związanych z moim ulubionym pisarzem i jego twórczością. Kiedy jednak
trzeba, autor potrafi zachować powagę i odnieść się do niektórych wątków z
życia Króla w sposób odpowiednio stonowany, np. do kwestii nałogu czy wypadku,
po którym pisarz skazany był na długą i żmudną rehabilitację. Zrozumiałe jest także
to, że Ziębiński przy każdym omawianym przez siebie tytule dodaje kilka słów
własnego zdania, choć nie mogę powiedzieć, bym z większością jego wniosków czy
osądów zgadzała się, bo np. osobiście jestem fanką Skazanych na Shawshank i Zielonej mili i nie byłabym w stanie tak spłaszczyć ich roli w dorobku Kinga, jak
zrobił to autor. Z drugiej strony zaś popieram zdanie o wyższości Carrie De Palmy nad innymi wersjami czy
znakomitości Dolores Claiborne i
kiczowatości Podpalaczki 2.
Plusem książki Ziębińskiego jest
lekki i niewymagający styl, a także bardzo potoczny, codzienny i niewyszukany
język. Bawią niektóre powtórzenia autora (bo nie mogę powiedzieć, by mi jakoś
szczególnie przeszkadzały) jak np. „ale o tym później”, na który to zwrot natknęłam
się ładnych kilka razy.
Ostatecznie z lektury jestem
bardzo zadowolona – dostałam to, czego po niej spodziewałam się. Cieszę się
też, że autor (lub odpowiednia osoba z wydawnictwa) pamiętał o umieszczeniu
spisów filmów na końcu książki, bo w razie potrzeby szybciutko można odszukać
interesujący nas film.
Każdemu zainteresowanemu tematem
śmiało mogę polecić książkę Stephen King.
Sprzedawca strachu – jako ciekawostkę, uzupełnienie wiedzy o Kingu i
wspomniany już przeze mnie niezbędnik dla każdego, kto chce zatopić się w filmowy
świat opowieści Stephena Kinga.
Ocena: 5/6
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Replika.
Poczułam się niemal jak niedzielna fanka ;) Zielona mila, Carrie i Joyland to jedyne książki Kinga, które czytałam, a pozostałych troszkę się obawiam. Świnka, która by jadła coś krwawego załatwiła mi śniadanie... Choć np taki Joyland zapewnił mi miłą porcję rozrywki, pewnie dlatego, że nie było w nim nic nadto przerażającego. Muszę przyznać, że Ziębiński podjął trudne wyzwanie. Pisać o Królu i to tak, by fani (czyli np Ty) byli zadowoleni to nie lada sztuka. Może nawet sięgnę po tę pozycję, spojlery nie powinny mi przeszkadzać ;)
OdpowiedzUsuńAkurat "Joyland" to wg mnie jedna ze słabszych powieści Króla. :) Tak, autor podjął się nie lada wyzwania, ale podołał mu zgrabnie. :) W końcu kto napisze lepiej książkę o Kingu niż jego fan? :)
UsuńA co mogłabyś mi polecić? Tylko błagam, bez jedzenie elementów ciała...;)
UsuńHeh... :) To może coś krótkiego? Np. "Wielki marsz"? A jeśli lubisz się zatopić w lekturze na dłużej to koniecznie "Ręka mistrza". :)
UsuńMoże na początek coś krótszego ;) Dzieki. Zobacze zaraz czy biblioteka posiada.
UsuńDo "Dolores Claiborne" też bym Cię gorąco namawiała (też jest dość krótka). :)
UsuńPoczekaj, bo zaraz wróce z 3 książkami, a naprawdę powinnam skupić się na tych, które mam na półce ;) Wrócę po radę, jak mi się spodoba ;) Dzięki!
UsuńDaj znać co udało Ci się upolować. :) Pozdrawiam!
UsuńJa to jestem taką "niedzielną fanką Kinga", ale mam nadzieję przy Tobie kochana Książkówko się podszkolić :)
OdpowiedzUsuńNo, no! Książki Króla warto poznawać. :)
UsuńJuż wiem, chcę :)
OdpowiedzUsuńSłuszna decyzja. :D
UsuńTo faktycznie może być fajna lektura ;)
OdpowiedzUsuńNie tyle może być co jest. Polecam. :)
UsuńPoczułam się jak ignorantka - nie czytałam jeszcze książek Kinga. Tak wiele słyszałam o jego utworach dobrego. Od dłuższego czasu obiecuję sobie, że w końcu przeczytam którąś z jego publikacji. Jak do tej pory jednak mi się nie udało...
OdpowiedzUsuńNajwyższa pora moja droga, by zaległości nadrobić. :)
UsuńBardzo chętnie tę książkę przeczytam, ale najpierw muszę poznać więcej książek Kinga i obejrzeć ekranizacje. Jestem zaskoczona tym, że pisarzowi nie podoba się "Lśnienie" Kubricka, bo moim zdaniem to właśnie jedna z lepszych ekranizacji. Ale może jako na razie początkujący fan dzieł mistrza nie dostrzegam pewnych rzeczy. W każdym razie kupię tę książkę, a potem odłożę ją na długi czas. Chyba, że będę nadrabiać zaległości w ekspresowym tempie :)
OdpowiedzUsuńKubrick zrobił tę ekranizację bardzo po swojemu, pominął kilka ważnych kwestii i King przez to za tym dziełem nie przepada. Osobiście ekranizację jak i książkę bardzo lubię. :)
UsuńNo fakt, ekranizacja różni się od książki, ale dla mnie właśnie w tym tkwi jej siła. Jednak rozumiem, że King mógł się buntować :P
UsuńJak tylko doczytam te książki Kinga, których jeszcze nie czytałam, zabiorę się i za tą pozycję. Jest bowiem warta uwagi.
OdpowiedzUsuńmyślę, ze dla fanów Kinga to fajna lektura, coś co może pozwoli usystematyzować, spojrzeć inaczej! jeśli chodzi o mnie to za mało czytałam by do niej zajrzeć, ale nie mówię, że nie zrobię tego w przyszłości;)
OdpowiedzUsuńJa polecam jakby co. :)
UsuńNo i widzisz Ewo, zwlekałaś, odkładałaś... i Ziębiński Cie wyprzedził;))
OdpowiedzUsuńHaha, dokładnie. :)
UsuńJak wiesz Kinga wielbię, lubię i podziwiam (i to wcale nie niedzielnie), ale zbiorcza książka z ekranizacjami tak jakoś nie brzmi dla mnie kusząco, a na pewno nie jak coś obowiązkowego. Niemniej fajnie widzieć, że to dobra książka, więc jak kiedyś będę szukać dla kogoś na prezent, to może nawet zakupię :)
OdpowiedzUsuńA ja bym Cie jednak do tej lektury namawiała. :) Fajnie ją autor napisał, naprawdę. :)
UsuńKiedyś trzeba będzie przeczytać, głównie z powodu tych Kingowych anegdotek :) Swoją drogą mam przed sobą tyle jeszcze książek Króla do przeczytania, że chyba lepiej byłoby najpierw skupić się na nich, a dopiero później na ich omówieniu :)
OdpowiedzUsuńDobrze będzie, gdy będziesz wiedziała o czym Ziębiński pisze, to fakt. :)
UsuńJa to nawet niedzielną fanką nie jestem. Ciągle przechodzę obok jego książek i jednak nie biorę. Mam nadzieję, że jednak się przełamię, bo coś mnie ciągnie do tych ksiażek, może chodzi o to, iż jak przeczytam jedną to przepadnę :)
OdpowiedzUsuńNie dowiesz się póki nie spróbujesz. :)
UsuńPrzyznaję się, że na razie czytałam tylko "Misery" (szacunek) i "Miasteczko Salem". Słyszałam, że "Dolores Claiborn" jest ciekawą powieścią, a osobiście chciałabym jeszcze sięgnąć po "Carrie" i "Zieloną milę". Ekranizacji też żadnych nie widziałam :) Za fankę się na razie nie uznaję, chociaż doceniam kunszt autora, ale muszę zapoznać się z innymi tytułami jeszcze :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! King to fajny gość. ;)
UsuńNooo, dla fanów twórczości mistrza to pozycja obowiązkowa!
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. :)
UsuńUwielbiam Kinga! Muszę mieć i muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTak jest! :)
UsuńWprawdzie nadal żyje w ''separacji'' z Kingiem :) Ale chyba jednak skuszę się na powyższą książkę, bo mnie coś do niej dziwnie ciągnie...
OdpowiedzUsuńZawieś na chwile separację i skuś się. :)
UsuńJa siebie to chyba nawet niedzielną fanką nie mogę nazwać, bo za mną raptem trzy książki Kinga, ale w końcu nadrobię:) Cieszę się, że jest to pozycja warta uwagi, bo miałam już okazję czytać niezbyt ciekawe książki o różnych autorach...
OdpowiedzUsuńTa wg mnie jest całkiem udana. :)
UsuńJestem wielkom fankom Stephena Kinga, jego książki są dla mnie jak skarb. Dlatego tą książke o jego twórczości tak bardzo pragnę przeczytać. Zapisuje!
OdpowiedzUsuńMiałam taki okres w życiu, że czytałam wszystkie książki Kinga, które wpadły mi w ręce. Dlatego chętnie bym sięgnęła po tę książkę. Wydawca zastosował ciekawy chwyt, bo nazwisko autora jest napisane mniejszą czcionką, więc niektórzy mogą się zdziwić, gdy się okaże, że czytają książkę o słynnym autorze horrorów, a nie jego autorstwa...
OdpowiedzUsuńTak, biorąc książkę do ręki w księgarni i nie przyglądając się jej można się nieco w domu zdziwić. ;)
UsuńJa nie znam twórczości Kinga, bo nie po drodze mi z jego książkami; więc ta pozycja niestety by mnie nie satysfakcjonowała :)
OdpowiedzUsuńDlatego Ciebie do niej nie namawiam. :)
UsuńCzytałam już kilka recenzji tej książki i przyznaję szczerze nie mam ochoty się z nią teraz zapoznawać, wolę ten czas przeznaczyć na czytanie książek S.Kinga lub oglądanie filmów na podstawie jego powieści ;))
OdpowiedzUsuńTeż świetne rozwiązanie. :)
UsuńSłyszałem Ewo, że molestujesz Kinga o nową książkę.
OdpowiedzUsuńDokładnie. :) I wymolestowałam, bo jesienią już kolejny jego tytuł wyjdzie. :)
UsuńPolacy to jednak odważny naród. Dobrze, że Ziębiński postanowił podjąć wyzwanie i napisać o Kingu, choć pewnie (jak to w przypadku każdego popularnego twórcy bywa) nie wszyscy fani tego autora będą zgadzali się z tezami Ziębińskiego. :))
OdpowiedzUsuńWiadomo, każdy ma inne podejście do tematu, inny gust... :) Ale o tym się nie dyskutuje. ;)
UsuńWierny czytelnik Kinga zaszalał dziś w Sopocie. Masakra
OdpowiedzUsuńEch... :/
UsuńNa tę książkę mam chęć od dawna, jak tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach ;)
OdpowiedzUsuńSkuś się na nią, warto. :)
UsuńMieliśmy ją zakupić do biblioteki, ale dałyśmy sobie spokój. Jakoś mnie do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńPozycja obowiązkowa dla Ciebie to chyba nie jest. :)
UsuńJuż od jakiegoś czasu poluję na tę książkę, z wielką chęcią przeczytam jak tylko nadarzy się okazja :)
OdpowiedzUsuńSuper, bo warto. :)
Usuń