wydawnictwo: Philip Wilson
data wydania: maj 2008
ISBN: 978-83-7236-239-1
liczba stron: 340
Kobieta to istota jedyna w swoim
rodzaju. Choćby się ktoś dwoił i troił to dwóch takich samych „egzemplarzy” nie
znajdzie (bo nawet bliźniaczki bywają od siebie bardzo różne, jeśli by
porównywać usposobienia). Jednak jest coś, co wiele z nich łączy – to coś jest
niezwykle małe (wręcz mikroskopijne) i znajduje się głęboko wewnątrz organizmu.
Owo COŚ odpowiada za szereg, jakże często słyszanych stwierdzeń Oto kilka
przykładów z życia wziętych: „jestem taka brzydka…” tudzież „nigdy nikt mnie
nie zechce!” albo „moje życie jest całkiem do niczego!”. Wszystkie te przykłady
(a także wiele innych, które mogłabym tak mnożyć w nieskończoność) składają się
na całokształt pojęcia: MARUDZENIE. Ono zaś, jest bazą lub, jak kto woli,
solidnym fundamentem dla hormonu… nieszczęścia.
To on, niczym nowotwór, panoszy
się w jestestwach wielu kobiet, sprawiając że nie ma dnia, by te na coś nie
narzekały, nie marudziły i nie użalały się. Wszystko, absolutnie wszystko jest
do niczego, nic się nie układa i w ogóle jesteśmy całe nieszczęśliwe.
Taka też jest Mirucha, dokładniej
Mirucha Grucha (jej rodzice to dopiero poczucie humoru mieli, prawda?),
bohaterka książki Danuty Noszczyńskiej pt. „Hormon nieszczęścia”. Rzeczona
niewiasta pewnego dnia postanawia wyprowadzić się z rodzinnego domu. Zbieg
okoliczności czy też głupi fart sprawia, że niemal natychmiast znajduje sobie
kąt do zamieszkania u dawnej koleżanki – Agaty. Są od siebie skrajnie różne pod
względem osobowościowym czy podejścia do wielu życiowych kwestii, bo – przykładowo
– Agata na doły i doliny w nastroju uznaje jedynie środki farmakologiczne i
seanse z psychologiem, Mirucha zaś, długie „odjazdy” u hipnotyzera. Jednak mimo
różnic to wspólne życie wiedzie im się całkiem nieźle. Do czasu, jak pewnie
łatwo się domyślić. Mirka tak wczuwa się w rolę, jaką pełni podczas hipnotycznych seansów, że aż zostaje w tym świecie
na dłuższy czas! Najpierw w czasach średniowiecznych ugania się za swym łanowym
chłopem, a potem… zupełnie niechcący zmienia bieg historii! Oto bowiem znajduje się w
czasie stanu wojennego. Godzina policyjna, kolejki w sklepach oraz maniery
rodem z tamtych czasów to norma w tej rzeczywistości, ale to nie koniec
niespodzianek! Okazało się, że w tych realiach na świat nie przyszedł papież
Jan Paweł II ani Lech Wałęsa, generał Jaruzelski wzbudzał gniew za nie wprowadzenie
stanu wojennego, a sam Adolf Hitler był:
(…) wielkim malarzem, jednym z największych przedstawicieli nurtu socrealistycznego. Żył w latach 1889-1971. Zasłynął cyklem obrazów zatytułowanych Mein kampf, przedstawiających walkę ludu pracującego o pokój i braterstwo.[1]
Jak Mirucha odnajdzie się w
takich realiach? I czy wróci do tej prawdziwej rzeczywistości? Tego nie zdradzę,
ale wiedzcie, że łatwo jej z tym wszystkim nie będzie. O dostarczenie wrażeń
dziewczynie solidnie postarała się autorka, Danuta Noszczyńska. Wykreowała ona
bohaterkę bardzo realistyczną z równie realistycznymi dylematami współczesnej
młodej kobiety, gdzie największym jest brak ukochanego przy boku. Całą fabułę
pisarka umiejętnie urozmaica za pomocą trzech wymiarów czasowych, w których
toczy się akcja powieści. Wszystko w bardzo lekkim stylu, opowiadane prostym
językiem, okraszone zabawnymi dialogami z dużą dawką humoru sytuacyjnego.
Niniejszym stworzyła bardzo lekką
opowieść, idealną na gorsze dni, gdy na gwałt trzeba nam poprawy nastroju przy
tzw. babskiej książce. Ja tego właśnie oczekiwałam od „Hormonu nieszczęścia” i muszę
przyznać, że się nie rozczarowałam. Kiedyś skutecznie rozweseliła mnie przy
pomocy „Pod dwiema kosami, czyli przedśmiertne zapiski Żywotnego Mariana” i kolejny raz się na niej nie zawiodłam.
Ocena: 4/6
[1] D. Noszczyńska, Hormon nieszczęścia, Philips Wilson,
Warszawa 2008, s. 104.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach: "Pochłaniam strony, bo kocham tomy!!!!" (340 stron) oraz "Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę!".
hmm książka jest ciekawa na swój sposób ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. ;)
UsuńBędę o niej pamiętała :)
OdpowiedzUsuńCiekawy tytuł :) Mam ochotę przeczytać.
OdpowiedzUsuńostatnio mam nieco podły nastrój, więc może rzeczywiście taki "Hormon nieszczęścia" by mi się przydał. Skoro ciebie nie rozczarowała, to w takim razie warto po tę książkę sięgnąć.
OdpowiedzUsuńNa poprawę humoru jest jak znalazł. :)
UsuńMyślałam, że to będzie jakiś poradnik psychologiczny, ale wnioskuję, że to powieść. Szkoda, bo tematyka ciekawa, ale niekoniecznie mam ochotę na takie czytadło. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNieee, poradnik to nie jest. :) Mnie też rzadko nachodzi na takie zwykle czytadełka, ale czasem jednak tak. :) Pozdrawiam. :)
UsuńA ja uwielbiam Panią Noszczyńską i jej humor.
OdpowiedzUsuńI ja go polubiłam, przyznaję. Choć zdecydowanie lepiej prezentuje się w „Pod dwiema kosami, czyli przedśmiertne zapiski Żywotnego Mariana”. :)
UsuńLubie takie lekkie książki i z chęcią zapoznam się z twórczością pani Danuty!
OdpowiedzUsuńTak, Ciebie ewidentnie widzę w takich klimatach, to Twój typ. :)
UsuńCzytałam jedną książkę autorki ("Historię nie Magdaleny") i nie bardzo mi się podobała, więc póki co nie planuję dalszych prób poznania twórczości Danuty Noszczyńskiej.
OdpowiedzUsuńJa w żadnym wypadku nie gardzę babskimi czytadłami!! Są nam BARDZo potrzebne, na osłodę życia:)
OdpowiedzUsuńjak dla mnie super, bardzo chętnie bym przeczytała
OdpowiedzUsuńJuż sama recenzja poprawiła mi humor :) W normalnych warunkach pewnie bym nawet na tę książkę nie zwróciła uwagi, ale teraz nie mogę jej NIE przeczytać! Nakręciłaś mnie na nią maksymalnie :)
OdpowiedzUsuńJeśli tylko masz ochotę na takie klimaty to polecam - coś lekkiego, przyjemnego na poprawę humoru... :)
UsuńZ tym marudzeniem to trafiłaś w dziesiątkę, przynajmniej jeśli o mnie chodzi :P Tytuł dodaję do listy, będzie jak znalazł, gdy zapragnę czegoś lekkiego i zabawnego :)
OdpowiedzUsuńJa sama mam dość podobnie. ;)
UsuńMoże faktycznie w któryś z gorszych dni sięgnę po tę lekką lekturkę ;)
OdpowiedzUsuńJa mam chyba nadczynność gruczołu produkującego hormon nieszczęścia. A taka wizyta u hipnotyzera i mnie by się przydała, ale może niekoniecznie taka alternatywna rzeczywistość - raczej bym już wrócić nie chciała, co by się skończyło spędzeniem życia w pomieszczeniu bez klamek.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jeszcze by się człowiekowi spodobało i co?:)
UsuńZapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńLekka, przyjemna, z dużą dawka humoru, czemu nie? Na gorsze dni w sam raz:-)
OdpowiedzUsuńMnie zawsze słowo hipnoza napawa jakimś niewypowiedzianym strachem, choć nigdy jej nie doświadczyłam, więc odpuszczę sobie tę książkę. Jakoś swoją drogą nie wierzę że hipnoza mogłaby cokolwiek zmienić. Trzeba jednak przyznać, że pomysł na pozycję nietypowy.
OdpowiedzUsuńOwszem, nietypowy i udany. :) A tej hipnozy zawartej w książce nie masz się co bać - często jest bardzo zabawna. :)
UsuńZauważyłam ostatnio, że czytam więcej literatury polskiej niż obcej, np. amerykańskiej, którą kiedyś wręcz pochłaniałam tomami. Nie wiem z czego to wynika: przypadek czy świadomy wybór? Tak więc i na tę pozycję zwrócę uwagę... kiedyś ;-)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili, na poprawę humoru - polecam. :)
UsuńWydaje się ciekawa i zabawna. Z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNiestety tym razem zupełnie nie mam ochoty na tę książkę:(
OdpowiedzUsuńWydaje się poruszać ciekawe tematy. Myślę, że w którejś wolnej chwili jej poszukam ; )
OdpowiedzUsuńCroco,
czytaj-tu.blogspot.com
Książka idealna dla mnie jak czytam...
OdpowiedzUsuń