poniedziałek, 18 lutego 2013

"Hormon nieszczęścia" Danuta Noszczyńska



wydawnictwo: Philip Wilson
data wydania: maj 2008
ISBN: 978-83-7236-239-1
liczba stron: 340


Kobieta to istota jedyna w swoim rodzaju. Choćby się ktoś dwoił i troił to dwóch takich samych „egzemplarzy” nie znajdzie (bo nawet bliźniaczki bywają od siebie bardzo różne, jeśli by porównywać usposobienia). Jednak jest coś, co wiele z nich łączy – to coś jest niezwykle małe (wręcz mikroskopijne) i znajduje się głęboko wewnątrz organizmu. Owo COŚ odpowiada za szereg, jakże często słyszanych stwierdzeń Oto kilka przykładów z życia wziętych: „jestem taka brzydka…” tudzież „nigdy nikt mnie nie zechce!” albo „moje życie jest całkiem do niczego!”. Wszystkie te przykłady (a także wiele innych, które mogłabym tak mnożyć w nieskończoność) składają się na całokształt pojęcia: MARUDZENIE. Ono zaś, jest bazą lub, jak kto woli, solidnym fundamentem dla hormonu… nieszczęścia.

To on, niczym nowotwór, panoszy się w jestestwach wielu kobiet, sprawiając że nie ma dnia, by te na coś nie narzekały, nie marudziły i nie użalały się. Wszystko, absolutnie wszystko jest do niczego, nic się nie układa i w ogóle jesteśmy całe nieszczęśliwe.

Taka też jest Mirucha, dokładniej Mirucha Grucha (jej rodzice to dopiero poczucie humoru mieli, prawda?), bohaterka książki Danuty Noszczyńskiej pt. „Hormon nieszczęścia”. Rzeczona niewiasta pewnego dnia postanawia wyprowadzić się z rodzinnego domu. Zbieg okoliczności czy też głupi fart sprawia, że niemal natychmiast znajduje sobie kąt do zamieszkania u dawnej koleżanki – Agaty. Są od siebie skrajnie różne pod względem osobowościowym czy podejścia do wielu życiowych kwestii, bo – przykładowo – Agata na doły i doliny w nastroju uznaje jedynie środki farmakologiczne i seanse z psychologiem, Mirucha zaś, długie „odjazdy” u hipnotyzera. Jednak mimo różnic to wspólne życie wiedzie im się całkiem nieźle. Do czasu, jak pewnie łatwo się domyślić.  Mirka tak wczuwa się w rolę, jaką pełni podczas hipnotycznych seansów, że aż zostaje w tym świecie na dłuższy czas! Najpierw w czasach średniowiecznych ugania się za swym łanowym chłopem, a potem… zupełnie niechcący zmienia bieg historii! Oto bowiem znajduje się w czasie stanu wojennego. Godzina policyjna, kolejki w sklepach oraz maniery rodem z tamtych czasów to norma w tej rzeczywistości, ale to nie koniec niespodzianek! Okazało się, że w tych realiach na świat nie przyszedł papież Jan Paweł II ani Lech Wałęsa, generał Jaruzelski wzbudzał gniew za nie wprowadzenie stanu wojennego, a sam Adolf Hitler był:


(…) wielkim malarzem, jednym z największych przedstawicieli nurtu socrealistycznego. Żył w latach 1889-1971. Zasłynął cyklem obrazów zatytułowanych Mein kampf, przedstawiających walkę ludu pracującego o pokój i braterstwo.[1]

Jak Mirucha odnajdzie się w takich realiach? I czy wróci do tej prawdziwej rzeczywistości? Tego nie zdradzę, ale wiedzcie, że łatwo jej z tym wszystkim nie będzie. O dostarczenie wrażeń dziewczynie solidnie postarała się autorka, Danuta Noszczyńska. Wykreowała ona bohaterkę bardzo realistyczną z równie realistycznymi dylematami współczesnej młodej kobiety, gdzie największym jest brak ukochanego przy boku. Całą fabułę pisarka umiejętnie urozmaica za pomocą trzech wymiarów czasowych, w których toczy się akcja powieści. Wszystko w bardzo lekkim stylu, opowiadane prostym językiem, okraszone zabawnymi dialogami z dużą dawką humoru sytuacyjnego.

Niniejszym stworzyła bardzo lekką opowieść, idealną na gorsze dni, gdy na gwałt trzeba nam poprawy nastroju przy tzw. babskiej książce. Ja tego właśnie oczekiwałam od „Hormonu nieszczęścia” i muszę przyznać, że się nie rozczarowałam. Kiedyś skutecznie rozweseliła mnie przy pomocy „Pod dwiema kosami, czyli przedśmiertne zapiski Żywotnego Mariana” i kolejny raz się na niej nie zawiodłam.

Ocena: 4/6




[1] D. Noszczyńska, Hormon nieszczęścia, Philips Wilson, Warszawa 2008, s. 104.



32 komentarze:

  1. hmm książka jest ciekawa na swój sposób ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę o niej pamiętała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy tytuł :) Mam ochotę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. ostatnio mam nieco podły nastrój, więc może rzeczywiście taki "Hormon nieszczęścia" by mi się przydał. Skoro ciebie nie rozczarowała, to w takim razie warto po tę książkę sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślałam, że to będzie jakiś poradnik psychologiczny, ale wnioskuję, że to powieść. Szkoda, bo tematyka ciekawa, ale niekoniecznie mam ochotę na takie czytadło. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieee, poradnik to nie jest. :) Mnie też rzadko nachodzi na takie zwykle czytadełka, ale czasem jednak tak. :) Pozdrawiam. :)

      Usuń
  6. A ja uwielbiam Panią Noszczyńską i jej humor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja go polubiłam, przyznaję. Choć zdecydowanie lepiej prezentuje się w „Pod dwiema kosami, czyli przedśmiertne zapiski Żywotnego Mariana”. :)

      Usuń
  7. Lubie takie lekkie książki i z chęcią zapoznam się z twórczością pani Danuty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Ciebie ewidentnie widzę w takich klimatach, to Twój typ. :)

      Usuń
  8. Czytałam jedną książkę autorki ("Historię nie Magdaleny") i nie bardzo mi się podobała, więc póki co nie planuję dalszych prób poznania twórczości Danuty Noszczyńskiej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja w żadnym wypadku nie gardzę babskimi czytadłami!! Są nam BARDZo potrzebne, na osłodę życia:)

    OdpowiedzUsuń
  10. jak dla mnie super, bardzo chętnie bym przeczytała

    OdpowiedzUsuń
  11. Już sama recenzja poprawiła mi humor :) W normalnych warunkach pewnie bym nawet na tę książkę nie zwróciła uwagi, ale teraz nie mogę jej NIE przeczytać! Nakręciłaś mnie na nią maksymalnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tylko masz ochotę na takie klimaty to polecam - coś lekkiego, przyjemnego na poprawę humoru... :)

      Usuń
  12. Z tym marudzeniem to trafiłaś w dziesiątkę, przynajmniej jeśli o mnie chodzi :P Tytuł dodaję do listy, będzie jak znalazł, gdy zapragnę czegoś lekkiego i zabawnego :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Może faktycznie w któryś z gorszych dni sięgnę po tę lekką lekturkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja mam chyba nadczynność gruczołu produkującego hormon nieszczęścia. A taka wizyta u hipnotyzera i mnie by się przydała, ale może niekoniecznie taka alternatywna rzeczywistość - raczej bym już wrócić nie chciała, co by się skończyło spędzeniem życia w pomieszczeniu bez klamek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, jeszcze by się człowiekowi spodobało i co?:)

      Usuń
  15. Lekka, przyjemna, z dużą dawka humoru, czemu nie? Na gorsze dni w sam raz:-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mnie zawsze słowo hipnoza napawa jakimś niewypowiedzianym strachem, choć nigdy jej nie doświadczyłam, więc odpuszczę sobie tę książkę. Jakoś swoją drogą nie wierzę że hipnoza mogłaby cokolwiek zmienić. Trzeba jednak przyznać, że pomysł na pozycję nietypowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, nietypowy i udany. :) A tej hipnozy zawartej w książce nie masz się co bać - często jest bardzo zabawna. :)

      Usuń
  17. Zauważyłam ostatnio, że czytam więcej literatury polskiej niż obcej, np. amerykańskiej, którą kiedyś wręcz pochłaniałam tomami. Nie wiem z czego to wynika: przypadek czy świadomy wybór? Tak więc i na tę pozycję zwrócę uwagę... kiedyś ;-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wydaje się ciekawa i zabawna. Z chęcią przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Niestety tym razem zupełnie nie mam ochoty na tę książkę:(

    OdpowiedzUsuń
  20. Wydaje się poruszać ciekawe tematy. Myślę, że w którejś wolnej chwili jej poszukam ; )

    Croco,
    czytaj-tu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Książka idealna dla mnie jak czytam...

    OdpowiedzUsuń

SPAM, reklamy, wulgaryzmy oraz komentarze niezwiązane z tematyką wpisu bezwzględnie usuwam.