środa, 24 kwietnia 2013

"Nic nie trwa wiecznie" Maureen Lee

"Nothing lasts forever" Maureen Lee


O tym, co oczywiste




tłumaczenie: Ewa Morycińska-Dzius
wydawnictwo: Świat Książki
data wydania: październik 2012
ISBN: 978-83-7799-186-2
ilość stron: 368



Chyba dla nikogo nie jest tajemnicą fakt, że najciekawsze scenariusze filmowe czy fabuły książek pisze samo życie. Stąd też tak ogromna popularność literatury obyczajowej (głównie wśród kobiet, ale wyjątki się zdarzają). Postanowiłam zatem przeprosić się z tym gatunkiem i znów wpuścić go do mojego życia czytelniczego (gdy byłam nastolatką, pochłaniałam takich książek naprawdę wiele). Niestety, z literaturą obyczajową jest podobnie jak z serialami – w przypadku niektórych w ogóle nie czuć, że są zwykłymi, życiowymi tasiemcami (jak nazywa je moja dobra koleżanka), bo są tak dobrze zrobione, a inne… lepiej nie mówić.

Skuszona jedną z blogowych recenzji sięgnęłam po raz pierwszy po tytuł angielskiej pisarki, parającej się tworzeniem opowiadań oraz powieści – Maureen Lee. Czy dobrze zrobiłam, wybierając na początek „Nic nie trwa wiecznie”? Tego nie wiem i zanim poproszę Was o zdanie na ten temat, zachęcam do przyjrzenia się bliżej fabule tej książki.

Mamy tutaj historie kilku kobiet. Brodie próbuje jakoś poradzić sobie ze świadomością, że czasy świetności jej małżeństwa już minęły, a jego koniec zbliża się wielkimi krokami. By zająć czymś myśli, korzysta z możliwości przeprowadzki do wielkiego domu z ogrodem, w którym spędziła dzieciństwo. Ponieważ willa jest duża, a ona sama nie ma zbyt wielkiego dochodu, postanawia wynająć kilka pokoi. Niemal natychmiast pojawia się pierwsza lokatorka – Diana. Dziewczyna po długim okresie bycia matką i panią domu dla swoich braci decyduje się wyprowadzić, gdyż jeden z nich postanawia ulokować w nim na stałe swoją ciężarną partnerkę. Lokatorką Brodie zostaje także Vanessa – trzydziestoletnia kobieta z dużą nadwagą (chce się jej pozbyć, odcinając się od znajomych i rodziny, i zamieszkując na rok w willi) oraz ogromną raną w sercu, powstałą w dniu, w którym jej narzeczony porzucił ją przed ołtarzem. Poznajemy też młodziutką Rachel, która w wieku zaledwie piętnastu lat zostaje mamą i wraz z córeczką szuka u Brodie kryjówki, by nikt nie zdołał jej rozłączyć z maleństwem.

Wszystkie kobiety w mgnieniu oka zaprzyjaźniają się ze sobą (Diana i Brodie wręcz nienaturalnie szybko). Mieszkając pod wspólnym dachem, z dnia na dzień opowiadają o sobie coraz więcej, aż… wydarza się tragedia. I owa tragedia to tak naprawdę wszystko, jeśli chodzi o mocniejsze akcenty książki – pozostałe jej wątki nie robią wrażenia ani oryginalnością, ani silnym ładunkiem emocji, ani zaskakującymi zwrotami akcji. Chociaż jest to opowieść o przyjaźni, miłości, potrzebie akceptacji i zrozumienia, czyli o tym, co bliskie każdemu z nas, nie byłam w stanie zżyć się z bohaterkami, żadna nie wzbudziła we mnie głębszej sympatii, a jedna z nich nawet z lekka mnie irytowała swoim niepoważnym podejściem do kwestii uczuć.

Język powieści jest prosty i niczym szczególnym się nie wyróżnia (choć kilkukrotne użycie na początku całej historii wyrazu „tele” zamiast „telewizja” trochę mnie zdziwiło, bo niespecjalnie pasowało do całości).

Reasumując, swoje bratanie się z tym gatunkiem mogłam zacząć zdecydowanie lepiej – myślę, że tak by było, gdybym skusiła się na inny tytuł. „Nic nie trwa wiecznie” to typowa, niczym szczególnym niewyróżniająca się „obyczajówka”, z morałem zawartym już w samym tytule (niespecjalnie odkrywczym, trzeba dodać).

Nie czuję się tą lekturą usatysfakcjonowana, ale nie jest żadną tajemnicą fakt, że lubuję się w mocniejszych akcentach fabuły i pewnie stąd wzięła się moja niechęć do tej książki właśnie. Dlatego nikomu jej nie odradzam, polecam natomiast wszystkim wrażliwym fanom powieści obyczajowych.


Ocena: 3/6


Oficjalna recenzja dla portalu lubimyczytac.pl: http://lubimyczytac.pl/oficjalne-recenzje-ksiazek/2164/o-tym-co-oczywiste



Recenzja bierze udział w wyzwaniu: "Pochłaniam strony, bo kocham tomy!!!!" (368 stron)

70 komentarzy:

  1. Po Twojej recenzji raczej nie przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam kilka recenzji tej książki na blogach i opinie były bardzo pozytywne, a Twoja jest bardziej wyważona. Teraz wiem, żeby nie mieć zbyt dużych oczekiwań względem tej powieści, a czeka ona już na mojej półce od jakiegoś czasu. A jak oceniasz zakończenie? Podobno bardzo wzruszające, a ja się trochę boję takich płaczliwych końcówek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zakończenie to m.in. ten mocniejszy akcent, o którym pisałam w recenzji i owszem robi wrażenie. W dodatku jest dużym zaskoczeniem, bo przez większość książki niewiele się dzieje a tu nagle...bum! Jednak spotkałam się z bardziej "płaczliwymi" finiszami niż ten. :)

      Usuń
  3. Chyba kupiłam jakąś książkę tej autorki, ale "Nic nie trwa wiecznie" też mam w planach. Szkoda, że nie zaiskrzyło między Tobą a tą powieścią, no ale czasami tak bywa. Lubię powieści obyczajowe, ale w określonej dawce. Jak czytam ich za dużo na raz, to zaczynają mnie irytować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale mnie to nie dziwi, że w dużej dawce Cie irytują. :) Wydaje mi się, że jak na Twój gust to zbyt spokojna książka, ale...może się mylę. :)

      Usuń
    2. Może tak być, właśnie skończyłam czytać mega spokojną książkę i nabawiłam się przez nią kryzysu, więc teraz muszę sięgnąć po coś mocnego :)

      Usuń
    3. Chyba wiem o czym mówisz - po skończeniu tej książki chyba też mialam lekki kryzys. ;)

      Usuń
  4. To prawda, że życie pisze najlepsze scenariusze. Co do książki, ja ją chętnie przeczytam, ponieważ lubię powieści obyczajowe a z wrażliwością chyba u mnie tez nie najgorzej i czasem dobrze jest uronić łzy aniżeli dusić w sobie emocje. Oczywiście wszytko z umiarem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, Ciebie widzę jako czytelniczkę tej książki. :) Pasuje do Ciebie. :)

      Usuń
  5. Jak do tej pory przeczytałam tylko jedną książkę tej autorki i bardzo mi się podobała. Nie zniechęca mnie nawet Twoja mniej pochlebna recenzja, bo ja lubię takie klimaty i mam zamiar jeszcze nie raz sięgnąć po powieści tej Maureen Lee :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem - Ty na pewno wyciągnęłabyś z tej książki wiele atutów. :)

      Usuń
  6. "Nic nie trwa wiecznie" jest jeszcze przede mną, jednak na swojej półce dumnie stoją "Wrześniowe dziewczynki", w której się wręcz zakochałam (akcja dzieje się w czasie II Wojny Światowej) - i Ci polecam! oraz "Matka Pearl" (której jeszcze nie przeczytałam). Obie kupiłam książki w ciemno. Natomiast "Nic nie trwa wiecznie" jakoś wzbudza moją obawę, że może nie do końca spełnić oczekiwania (i głównie dlatego z kilkunastu okazji kupna jej nie skorzystałam).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim układzie żałuję, że nie trafiłam najpierw na "Wrześniowe dziewczynki". Też pewnie byłabym zadowolona biorąc pod uwagę już samo umiejscowienie akcji w czasie. :)

      Usuń
    2. "Wrześniowe dziewczynki" bardzo mi się podobały.Wojna,dramat,sensacja,romans. Świetnie napisana...ja rzadko czytam obyczaje ale ta mnie wciągnęła.

      Usuń
  7. Ja również uważam, że wiele rzeczy w książce wyszło nienaturalnie, a problemy zostały potraktowane pobieżnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. mam inną książkę tej autorki, ale tę też chętnie bym przeczytała :)
    bo oprócz mocniejszych sensacji czy kryminałów lubię bardzo obyczajówki

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz rację, co powieści obyczajowych, trzeba naprawdę dobrze trafić, żeby się nie zrazić. Warto jednak próbować, bo można trafić na perełki, więc ja z góry tego rodzaju literatury nie odrzucam. Dzięki Twojej recenzji wiem, że po "Nic nie trwa wiecznie" nie sięgnę, zaoszczędziłaś mi trudu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie odrzucam, mam nawet w bliskich planach kolejną "obyczajówkę". :)

      Usuń
  10. a ja lubię sobie poczytać takie historie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na półce czekają Wrzesniowe Dziewczynki i Matka Pearl zobaczymy ;)

      Usuń
    2. "Wrześniowych dziewczynek" Ci zazdroszczę. :)

      Usuń
  11. No cóż... ja raczej podziękuję. Nie lubię łopatologii i truizmów, a tu zdaje się nie ma wiele więcej...:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Widziałem książkę w Carrefourze za dwadzieścia złotych ;) Lubię obyczajówki, ale muszą trzymać poziom (przykład: "Służące" Stockett). Ciężko powiedzieć czy czuje się Twoją opinią zachęcony. Raczej nie, ale musiałbym samemu sprawdzić jak to jest napisane :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja po taki gatunek jeszcze nie sięgnąłem, ale mimo średniej oceny - chyba postaram się przeczytać tę książkę. Jestem ciekaw, co tam Ci omsknęło, a co mi się spodoba. Mam tylko nadzieję, że będą mieli tę lub jakąś inną powieść tej autorki w mojej bibliotece. Pozdrawiam
    Leger

    OdpowiedzUsuń
  14. Zastanawiam sie jak sama odebralabym te ksiazke. Obyczajowki lubie i chyba az tak nie przeszkadza mi brak bardzo dynamicznej akcji. Choc czasem trafiam tez na ksiazki ktore zdaja sie zaprzeczac wszelkim prawom logiki, a moja frustracja przeklada sie na odpowiednia recenzje... ;-) Mysle ze mimo wszystko zaryzykowalabym z ta ksiazka choc zyczylabym sobie zeby Twoj start z obyczajowkami byl zdecydowanie bardziej udany...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ta frustracja miałaby się przełożyć na recenzje w stylu tych grey'owskich to będę Cię mocno namawiać do lektury. ;);)

      Usuń
  15. Myślałam, że książka będzie nieco lepsza. Ale skoro nie przypadła Ci do gustu ta, to polecam "Wrześniowe dziewczynki". Wiele wątków, ale naprawdę ciekawa fabuła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jako druga kusisz mnie tą książką i pewnie się na nią skuszę. :)

      Usuń
  16. Czasem dobrze przeczytać dobrą obyczajówkę. Szczerze wierzę, że jeszcze nie raz coś ambitnego w tej dziedzinie się pojawi:)

    OdpowiedzUsuń
  17. tyle ksiązke czeka, że ja staram się teraz już omijać te zwykłe, obyczajowe, takie same, nie wnoszące specjalnie nic nowego. także rezygnuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Na razie się nie zapowiada, żeby książka do mnie trafiła, i chyba raczej szukać specjalnie ej nie będę :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Faktycznie z tego co piszesz to fabuła dość przewidywalna, niemniej bardzo lubię obyczajówki.

    OdpowiedzUsuń
  20. Książka na pewno znajdzie zwolenników ale niestety nie będę jednym z nich :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widzę raczej żadnego mężczyzny z tą powieścią w ręce. ;) A czytającego ją to już w ogóle. ;)

      Usuń
  21. Lubię obyczajówki, ale osadzone w wiktoriańskiej Anglii lub z mocnym rysem psychologicznym postaci. Ww. książka nie wydaje się spełniać tych wymogów, chociaż na lenistwo na plaży mogłaby się nadać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To oczywiście byłam ja, tylko omyłkowo z innego maila :)

      Usuń
    2. Właśnie tak patrzę i patrzę...Co to za nowa Beatriz. ;) Tak, na wylegiwanie na plaży mogłaby się nadać pod warunkiem, że by nie uśpiła czytelnika przyprawiając o poparzenie skóry... :)

      Usuń
  22. Okładka jakoś skojarzyła mi się z "Tajemniczym ogrodem", ale jak widać to zupełnie nie ta bajka :) Lubię książki obyczajowe, ale ta do mnie nie przemawia. :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Jejku ile trzeba się nakręcić tym kółkiem w myszce, żeby dotrzeć tu na dół... tyyyle komentarzy :D.

    Literatura obyczajowa zamknięta w 368 stronach!? Dla mnie zdecydowanie za dużo. Wahałbym się nawet, gdyby było ich tylko 10 :P. Dlatego dziękuję, ale nie skorzystam :).

    Pozdrawiam!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melonie, to nie Twoje klimaty. Nawet o tej książce nie myśl. ;) Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ufffff kamień z serca :D.

      Usuń
  24. Jak kiedyś wpadnie mi w ręce, dam jej szansę :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozczarowałaś mnie Swoją oceną książki, spodziewałam się czegoś lepszego. Miałam ją na oku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wolę mocniejsze książki, ale może Tobie akurat się spodoba?:)

      Usuń
  26. Ostatnio właśnie przeczytałam jedną z obyczajówek i po niej już wiem, że będę sięgać po nie coraz rzadziej. Nie przepadam za tą tematyką. :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Może kiedyś sięgnę, mimo takiej Twojej oceny. Ale jakoś wyjątkowo rwać się do niej na pewno nie będę.

    OdpowiedzUsuń
  28. Ja również wolę zdecydowanie "mocniejsze powieści", ale myślę, że nie dlatego ta książka Ci się nie spodobała. Ja od czasu do czasu sięgam po powieści obyczajowe, jeśli są dobrze napisane i mają "to coś" to pochłaniają bez reszty. Widocznie to zwyczajnie - przeciętna książka.

    OdpowiedzUsuń
  29. No niestety, chyba tym razem nie jest to książka, która spełniłaby moje czytelnicze wymagania, więc poszukiwać jej nie będę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  30. Zdecydowanie w tym przypadku spasuje. Tak naprawdę dopiero zaczynam się zapoznawać z obyczajówkami i idzie póki co nie najgorzej, więc nie chcę zepsuć efektu i zrazić się czyś kiepskawym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie, lepiej złapać się za te naprawdę dobre. :)

      Usuń
  31. Obyczajówki mają wielki potencjał, trzeba tylko umieć go wykorzystać... Szkoda, że autorce się nie udało!

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja byłam przyjemnie zaskoczona tą lekturą:)

    OdpowiedzUsuń

SPAM, reklamy, wulgaryzmy oraz komentarze niezwiązane z tematyką wpisu bezwzględnie usuwam.