seria/cykl wydawniczy: Ja gorę
wydawnictwo: Oficynka
data wydania: 8 marca 2013
ISBN: 9788362465668
liczba stron: 308
Napisać kontrowersyjną powieść,
to w dzisiejszych czasach nie problem. Wystarczy tematyka erotyczna i ukazanie
seksu ostro i dosadnie, w możliwie najbardziej zwierzęcy sposób – to w zasadzie
gwarancja, że o danej książce będzie głośno. To jednak standardy światowe. U
nas wystarczy powieść z wątkiem religijnym, w której Kościół to sekta, papież
uprawia czarną magię, zaś Antychryst pod postacią księdza już puka do naszych
drzwi.
Jest moc w tym, co napisałam,
prawda? Ale to nie mój pomysł, a częstochowianki z pochodzenia, młodej pisarki
posługującej się pseudonimem Carla Mori. Przyznaję, że gdy tylko usłyszałam o
jej powieści pt. Krew, pot i łzy i
zorientowałam się, o czym będzie opowiadać, byłam pod dużym wrażeniem odwagi
autorki. Trzeba mieć te przysłowiowe jaja, by nie bać się reakcji tych, w
których w jakiś sposób godzi ta książka (choć w niezamierzony sposób!).
Najważniejszymi bohaterkami są
tutaj dwie kobiety. Pierwsza to Klara Wasowska – świetna w swoim fachu, łódzka
dziennikarka pochodząca z Częstochowy, miasta, które samo w sobie jest miejscem
kultu, mekką polskiego chrześcijaństwa. Jej rodzice, głęboko zamarynowani w
klimacie miasta, nie przyjmują do wiadomości faktu, że ich córka jest w
nieplanowanej ciąży, a w dodatku nie myśli o zamążpójściu. W związku z tym Klara
niespecjalnie cieszy się z faktu, że miejscem, w którym przyjdzie jej zebrać materiały
do kolejnego artykułu, jest właśnie Częstochowa.
Na szczęście oprócz rodziców,
których zresztą niespecjalnie ma ochotę widzieć, ma tam także swoją dobrą
przyjaciółkę, Zuzannę Bachledę – szanowaną, piękną i ostrą panią prokurator,
która na pokaz jest typem twardej osobowości, a po pracy topi zmartwienia w
kieliszku. A niestety powodów do bliskich spotkań z wysokoprocentowym alkoholem
pani prokurator gwałtownie przybywa.
Carla Mori (pobrane z serwisu Facebook za zgodą Pisarki) |
Pierwszy z nich to bardzo… dziwna
śmierć dwojga kochanków: młodej dziewczyny i nauczyciela języka polskiego z
pobliskiej szkoły. Przeprowadzone na denatach badania patologiczne wskazują na
śmierć wskutek wykrwawienia, jednak na miejscu zdarzenia nie znaleziono ani
jednej kropli krwi…
Sprawa robi się tym trudniejsza,
że niebawem następują kolejne zgony w równie dziwnym stylu. Okazuje się też, że
coś je łączy i że droga do rozwiązania zagadki wiedzie w jedno i to samo
miejsce…
Cała otoczka tych niewyjaśnionych
zgonów to istna wisienka na torcie. Wisienka duża, kształtna i słodka dla
jednych, dla drugich cierpko-kwaśna i stająca niczym ość w gardle. Komu książka
przeszkadza? Przede wszystkim osobom fanatycznie podchodzącym do
chrześcijaństwa, osobom, którym brakuje dystansu do fikcji literackiej, jaką
zdecydowanie jest fabuła Krwi, potu i łez.
Mimo że jest to fikcja, nie da
się nie zauważyć, że autorka wytyka częstą wadę tzw. pseudokatolików, ich zwykłą
hipokryzję i obłudę. Świetnie ukazują to sąsiadki-przyjaciółki pojawiające się
w toku akcji: na pokaz bardzo pobożne i rozmodlone, jednak naprawdę jedna drugą
chce prześcignąć w wyścigu do bycia największą cierpiętnicą i „przykładną”
katoliczką, ukazując przy tym swoje nieszczere intencje. Jest też tutaj co
nieco na temat księży, ale ten temat przemilczę – nie chciałabym nikogo
nieopatrznie urazić.
Reasumując, jako fikcyjna
opowieść książka Mori wypada całkiem dobrze, chociaż co rusz gubiłam uczucie
napięcia wywołane mroczną akcją, by za chwilę znów wróciło – niczym na wykresie
sinusoidy. Z kolei jako powieść zmuszająca do przemyśleń książka robi
piorunujące wrażenie. Naprawdę jest o czym rozważać w trakcie i po zakończonej
lekturze.
Tylko uważajcie, z kim
podzielicie się wrażeniami z lektury, bo możecie wybrać nieodpowiednią osobę i
dostać za to po głowie. Zresztą, kto wie, czy i ja nie dostanę za
„pseudokatolików”…
Ocena: 5/6
Brzmi jak coś, co powinnam przeczytać :)
OdpowiedzUsuńZatem namawiam, namawiam... :)
UsuńNie wiem czy to będzie dobre porównanie, ale nasunął mi się Jacek Piekara i jego cykl o Mordimerze. Wiadomo, że to fikcja, nie powinno urażać uczuć religijnych, a jednocześnie jest co przemyśleć...
OdpowiedzUsuńTak, jest o czym i są też ludzie, których ta fikcja razi.
UsuńPseudokatolików i ja znam, aż za dobrze. Cały tydzień biją żony, maltretują psychicznie wszystkich naokoło, trzymają psy na łańcuchach, a w niedzielę prędziutko do kościółka! Ostatni tom Apokalipsy Z też o tym mówił... może nie o pseudokatolikach, ale raczej o dewotach. Oczywiście nie uogólniam. Ale się zdarzają. No, a i mi książka się podobała. I podoba mi się też to, co tu zrobiłaś - jak przejrzyście, jak świetnie. Bardzo mi się!!! :) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNo właśnie, w moim (nawet bardzo bliskim) otoczeniu tez ich nie brakuje i krew mnie zalewa jak patrzę na to, co robią...A w niedziele - jak piszesz - grzecznie na Mszę... Miejsce, w którym mieszkam ma swój niepowtarzalny urok, ale ze względu na to zjawisko nie raz myślałam, ze fajnie byłoby wyjechać gdzieś daleko...
UsuńCieszę się, że zmiany się podobają. Też wydaje mi się, że jest przejrzyściej, więc tak już zostanie. :) Pozdrawiam!
Świetna recka Ewa! I chyba każdy z Nas zna pseudokatolików i miał z nimi do czynienia. Dla mnie to właśnie tacy ludzie jak piszesz do kościoła chodzą regularnie - żadnej mszy nie opuszczą, ale ledwo wyjdą z kościoła to pomstują na wszystkich i wszystko, obrażając i ubliżając innym i znam też takich co to przykładnymi katolikami się zwą, a całą mszę zamiast skupiać się na słowie bożym taksują ludzi wzrokiem i patrzą nienawistnie, bo np. dziewczyna ma fioletowe włosy...tak naprawdę wygląd nie jest ważny, a to czy postępujemy zgodnie z zasadami;) Post jak dla mnie bardzo lekko pod tym względem napisany i jeśli ktoś się obrazi to już będzie szukanie dziury w całym...choćby dlatego, ze nie uogólniasz.
OdpowiedzUsuńAno właśnie... Albo chodzą na Mszę, by pogadać potem kto i jak się ubrał... ;) A jak potem zapytać o czym mówił ksiądz w kazaniu to ciężko, by streścił. :) Dzięki Tusiu. :):*
Usuńooo bardzo fajnie to wygląda - człowiek od razu zagłębia się w tekście;)) świetne zmiany;)
UsuńDzięki! Cieszę się, że przypadły Ci do gustu. :)
UsuńNie słyszałam o tej książce, ale jestem zaintrygowana.
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Dość głośno było o niej od premiery. :)
UsuńBrzmi... krwawo:) A miałam mocne postanowienie, żeby sobie od horroro-thrillero-kryminałów odpocząć. I nici z postanowień.
OdpowiedzUsuńDla tej książki akurat warto zrobić wyjątek. :)
UsuńŚwietna książka. Na długo ją zapamiętam.
OdpowiedzUsuńJa również. :)
Usuńzaciekawiłaś mnie lubie takie więć na peano przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPolecam. :)
UsuńKsiążka raczej nie dla mnie,ale świetna recenzja!:)
OdpowiedzUsuńhttp://wordsasaweapons.blogspot.com/
Dzięki. :)
UsuńSłyszałam wcześniej o tej książce, ale dopiero twoja recenzja wzbudziła we mnie prawdziwą ciekawość. Opis fabuły brzmi bardzo kusząco, uwielbiam kontrowersyjne wątki religijne. Rzadko sięgam po literaturę polską, ale dla tej powieści chętnie zrobię wyjątek.
OdpowiedzUsuńPolska literatura też jest dobra - wierz mi. :)
UsuńMam ją w planach, bo już widziałam kilka zachęcających recenzji.
OdpowiedzUsuńBardzo dobre masz plany. :)
UsuńZaciekawiłaś mnie tą pozycją. Częstochowianka porusza problem Kościoła - to może być naprawdę dobre w czytaniu!
OdpowiedzUsuńI jest! :) Pod warunkiem, że ma się do tematu dystans. :)
Usuńniezła recenzja, aż mam ochotę przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
UsuńCzytałam o tej książce na wielu blogach. Z każdą recenzją mam na nią coraz większą ochotę:)
OdpowiedzUsuńWięc śmiało! :)
UsuńEwo, boisz się, że dostaniesz po głowie za psudokatolików? Przecież to prawda. Przecież tacy ludzie żyją sobie wokół nas. Moja nieżyjąca już babcia zwykła mówić: dno piekła będzie usłane księżmi. A kiedy zmarła, miała prawie 100 lat, więc swoje na tym świecie przeżyła i niejedno widziała. Oczywiście nie mnie oceniać, kto w tym ewentualnym piekle będzie się smażył, ale jak widzę, co dzieje się w dzisiejszym Kościele, to mnie - mówiąc kolokwialnie - zalewa. A ponieważ jestem katoliczką, wstyd mi za to, co robią i mówią jego przedstawiciele, czy to duchowni, czy to świeccy. A tak w ogóle to dużo by mówić na ten temat...
OdpowiedzUsuńPS. Ewo, mądrego katolika "pojechaniem" po księżach nie urazisz, bo chrześcijaństwo (katolicyzm) to nie ksiądz, a Bóg, a tutaj nie ma znaku równości. Dobra, już się nie wymądrzam. Tylko że tak to delikatnie napisałaś. Ja to bym pewnie nie była taka oszczędna w słowach, bo jak widzę zło, to o nim mówię głośno, i nieważne kogo dotyczy. ;-)
UsuńAgnieszko, powstrzymywałam się ze wszystkich sil, by nie napisać więcej, mocniej i dosadniej... Nie chcę nikogo urazić ani też przekomarzać się z właśnie jakimś pseudokatolikiem, który uważając się za tego mądrego i tak poczułby się urażony moim wywodem. :) Lubię mieć święty spokój - cenię go sobie. ;)
UsuńEwo, ja Cię doskonale rozumiem. Ja tak mówię trochę ze swojej perspektywy, bo ja nie umiem się powstrzymać przed wypaleniem prawdy prosto w oczy, jak widzę, że dzieje się coś złego. Swego czasu napisałam bardzo mocny artykuł o księdzu-biznesmenie - tak go zwali i nadal zwą w mojej rodzinnej miejscowości. Po tym artykule ludzie pisali do mnie maile, ale nie z pretensjami, ale z kolejnymi informacjami odnośnie jego sprawek. To też długa historia. ;-)
UsuńKsiądz biznesmen to norma. :) Ten, który nim nie jest odstaje od reszty. :)
UsuńKsiążkę mam i niedługo dowiem się, czy rzeczywiście taka kontrowersyjna. Moim zdaniem jest jeszcze drugi typ pseudokatolików - wierzący, ale niepraktykujący - to dopiero obłuda ;)
OdpowiedzUsuńA co masz na myśli? Konkretnie to, że ktoś wierzy w Boga, ale nie chodzi do Kościoła? Jeśli tak to nie zawsze jest to obłuda - wierz mi. :) I ma to często swoje konkretne uzasadnienie wynikające z - jednocześnie - miłości do Boga, ale też niechęci do Kościoła jako instytucji i księży, którzy (nierzadko) są nimi dla pieniędzy (chyba każdy wie, że takich nie brakuje).
UsuńWłaśnie to mam na myśli, ale niestety mam trochę odmienne zdanie. Albo ktoś wierzy albo nie wierzy - nie ma nic pośredniego. To tak jak jakby powiedzieć, że jest niepraktykujący student. Jest tylko zapisany, ale nie chodzi na zajęcia.
UsuńPoza tym do kościoła nie chodzi się dla księży, tylko dla Boga (skoro ktoś wierzy). Owszem są źli księża, bo są przecież tylko ludźmi (i nawet są bardziej kuszeni niż świeccy), ale są też dobrzy, o których niejednokrotnie się zapomina. Jak jest nagonka w mediach, to od razu wszyscy są źli bez wyjątku. I nie chodzi mi o to, że trzeba sprawę zamiatać pod dywan. Jeśli rzeczywiście ksiądz jest winny, to powinien ponieść konsekwencje. Chodzi o samą ideę ukazywania księży tylko w złym świetle. To tak jakby powiedzieć wszyscy Polacy to kombinatorzy/pijaki/złodzieje - taki stereotyp, a jakże krzywdzący, dla większości z nas, którzy tacy nie są ;)
Ja nie generalizuję, nie mówię, że wszyscy księża są źli, bo wiem, że tak nie jest. Jednak ciężko tak po prostu (bez doszukiwania się) znaleźć tego z powołania. Jeśli u Ciebie jest ich dużo to masz duże szczęście. :)
UsuńCiekawie to wszystko brzmi. chętnie bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńTo może zapisz się do Obiegu zamkniętego na FB? :)
UsuńWzględem tej książki mam podobne odczucia jak Ty. W sumie powieść podobała mi się, ale zabrakło mi w niej napięcia, jak na połączenie kryminału z horrorem było zbyt lightowo.
OdpowiedzUsuńAno... Na szczęście ten drugi wymiar książki jest już mocny i daje do myślenia. :)
UsuńEwo - podoba mi się ten nowy układ!!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo Basiu. :)
UsuńZaintrygowałaś mnie! :D Chętnie sięgnę po tą książkę.
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
UsuńNie czytałam i nie słyszałam o tej książce. Pseudokatolicy są drażniący, a jeszcze bardziej dewoci :P Niestety kościół trochę się stacza ostatnio i jest niewielu księży, którzy potrafią chwycić za serce i porwać za sobą... Książkę obnażającą wady katolików z chęcią przeczytam, choć wiem, że będzie kontrowersyjna, jak i dla kogoś kto nie wierzy, jak i dla wierzącego i praktykującego, czyli mnie... :)
OdpowiedzUsuńKtoś, kto nie wierzy po prostu nie odbierze tej książki tak emocjonalnie jak zrobi to osoba, która wierzy. A że o książce nie słyszałaś to jestem odrobinę zaskoczona. :)
UsuńO kurcze! Okładka daje w kość. Jest mroczna na maksa. Temat bardzo intrygujący, jestem ciekawa jak autorka rozwinęła niektóre przytoczone przez Ciebie wątki. Szczerze mówiąc fanatyczni katolicy to coś, czego bardzo się boję, a pseudokatolicy to coś, czego boję się NAJBARDZIEJ ;) Mam nadzieję, ze mój komentarz nikogo nie urazi. A tak poza tym, to - jak zwykle- świetny tekst! :)
OdpowiedzUsuńNie Ty jedna się ich boisz... ;) Choć mnie bardziej irytują niż wzbudzają strach. :/ Dzięki za miłe słowa. :)
UsuńKsiążkę czytałam prawie rok temu i pamiętam, że zrobiła na mnie piorunujące wrażenie :) Czytało się ją szybko, nawet bardzo.
OdpowiedzUsuńNo i to zakończenie...!
Prawda?? :)
UsuńTematyka świetna! Bardzo chętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Anath
Polecam i pozdrawiam. :)
UsuńCzytałam, podobała mi się tak średnio, bo w paru miejscach książka była dla mnie zbyt groteskowa. Scena z fałszywie rozmodloną kobietą i jej wyścigiem do stania się "katoliczką roku" mocna, jedna z lepszych w tej książce moim zdaniem. Natomiast ja się cały czas zastanawiam czy naprawdę powieść Mori wywołała jakieś kontrowersje? Przyznam, że nie czytałam o niej nigdzie indziej niż na blogach, nie słyszałam też rozmów na jej temat. Jakoś wydaje mi się, że przeszła bez echa. Ale może się mylę :)
OdpowiedzUsuńMoże się nie przyglądałaś? Ja wiem, że niektórzy reagowali mało optymistycznie na tę książkę i wiem, że w Częstochowie nie byli nią zachwyceni ze względu na tematykę.
UsuńMożliwe, widać jakoś mnie ta kontrowersja ominęła :) A, że w Częstochowie nie byli nią zachwyceni to nie wiedziałam, chociaż mogłaby się tego domyślać :P
UsuńPotwierdzam, całkiem udany debiut. :)
OdpowiedzUsuń:D
UsuńA ja Ewo, wciąż czekam na Twój debiut pisarski... długo się zabierasz do tego pisania, oj długo. Ale jak się już pojawi Twoja książka, kupię ją na pewno. Grosza nie będę skąpił, zapłacę cenę okładkową:)))
OdpowiedzUsuńJak już tylko będzie miał się ukazać, to na pewno będę o tym trąbić na lewo i prawo. ;)
UsuńA zaczęłaś już pisać? :)
UsuńMożna tak powiedzieć. :)
UsuńCiekawe, jaki to będzie gatunek ;)
UsuńBardzo fajna recenzja. Książka też już za mną i również oceniłam ją pozytywnie. Jak na debiut myślę, że jest bardzo dobrze. Autorka ma talent, jedynie zakończenie nieco mnie hm... rozczarowało - ale było to malutkie ukłucie, które zaraz przeszło :)
OdpowiedzUsuńWarto przeczytać, warto dyskutować, temat jak najbardziej na czasie :)
Pozdrawiam serdecznie,
Zgadzam się z Tobą. Ciężki temat, ale ważny. Pozdrawiam!
UsuńCzytałam i umiejscowienie akcji w Częstochowie, moim zdaniem było bardzo trafione. Polecam, dobry debiut.
OdpowiedzUsuńO tej książce jeszcze nie słyszałam, ale zaciekawiłaś mnie recenzją. Może się na nią skuszę:)
OdpowiedzUsuńSensual
Ja polecam. :)
UsuńKoleżanka z pracy dziś mi ją pożyczyła, od jutra biorę się za czytanie.
UsuńDzięki za polecenie:)
Sensual
Polecam się na przyszłość. :D
UsuńMiałam okazję już wcześniej czytać na innym blogu recenzję tej książki i już wtedy nabrałam na nią ochoty. Po przeczytaniu Twojej opinii utwierdzam się w przekonaniu, że warto jej poszukać. Zresztą lubię takie kontrowersyjne tematy, więc i bez zachęty też pewnie bym ją kiedyś przeczytała:)
OdpowiedzUsuńZachęcam więc. Może zapisz się do Obiegu zamkniętego na FB?:)
UsuńZaciekawiła mnie ta pozycja - zapisuje może wpadnie w me rączki :)
OdpowiedzUsuńZapisz, zapisz. :)
UsuńO rany, ale mi narobiłaś ochoty! Brzmi super :)
OdpowiedzUsuńMnie zachęciłaś:-)
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
UsuńCzuję, że mi się spodoba, muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńZatem...polecam. :)
Usuń