źródło okładki: wydawnictwo SOL
Ostatnio mam szczęście do trafiania na lektury nieznanych mi wcześniej autorów. Chwilę temu zaznajomiłam się z pisarstwem pani Danuty Noszczyńskiej, a teraz poznałam panią Mariolę Zaczyńską.
Jak okładka jej książki, którą przyszło mi przeczytać jako pierwszą, głosi, jest to dziennikarka z dużym bagażem doświadczeń zawodowych, na różnych polach. „Pochodzi z Siedlec, miasta, w którego centrum stoi więzienie, a naprzeciw niego – bank”*. Zabrakło tu jeszcze informacji o rondzie, na środku, którego stoi Kościół i na którym przyszło mi się razu pewnego zgubić…Pomijając kwestię „babskiej jazdy”, Siedlce kojarzą mi się bardzo przyjemnie, więc tym chętniej zabrałam się za lekturę „Jak to robią twardzielki…”.
Kim są tytułowe twardzielki? Są to trzy przyjaciółki: Brygida, Gośka i Sabina. Choć styl życia każdej z nich jest różny to jednak łączy je wspólny mianownik – jego trudy. Nijak się jednak to ma do ich sił oraz chęci walki – biorą problemy „na klatę” i walczą z nimi do samego końca!
Najbardziej rozeznana w walce wręcz wydaje się być Brygida (dla przyjaciół Brysia), której wizytówką jest zawód policjantki, jaki wykonuje i boksowanie w worek treningowy w wolnych chwilach. Choć to dziewczyna twarda duchem, której żadne zadanie nie jest w stanie odstraszyć (czy to ujęcie złodzieja, poszukiwanie oszusta matrymonialnego czy…prezentacja pupila na wystawie psów rasowych) to jednak chwilami zagubiona i popełniająca błędne decyzje, jak każdy inny człowiek.
Gośka, rozprawia się ze światem za pomocą słowa pisanego – jest, bowiem dziennikarką. Nie brak jej werwy, ciętego języka i urody. Połączenie tych trzech cech daje w efekcie mieszankę wybuchową, gdy pewnego dnia ktoś na łamach prasy (posługując się jakże wymownym pseudonimem literackim „Wieśmak”) podejmuje się walki z nią na słowa. Już ona się z nim rozliczy! Niech go tylko znajdzie…
A Sabina? Sabina to naukowiec, wykładowczyni i przyszła żona miłośnika pająków (bynajmniej nie tych domowych zza szafy). Teoretycznie rzecz biorąc powinna być pochłonięta przygotowaniami do swojego najważniejszego dnia w życiu a praktycznie…? Pochłonęła ją depresja i wątpliwości czy powinna właśnie z tym człowiekiem związać się na resztę życia. Sprawy nie ułatwia dodatkowo fakt, że jej dotychczasowe słomiane sieroctwo miało legnąć w gruzach, bowiem w związku z uroczystością, po wielu latach w życiu Sabiny znów miała zagościć jej matka.
Brzmi dość poważnie? Na szczęście takie nie jest (przynajmniej nie do końca), ponieważ wszystkie perypetie bohaterek szyte są grubymi nićmi lekkiego i dość dobrego humoru – w końcu „Jak to robią twardzielki” to komedia.
Dziewczyny, choć wszystkie kreowane na „twarde babki” to jednak nie wszystkie tak samo wyraziście. Najlepiej w mojej ocenie wypada Gośka, której nie brak tzw. „jaj”, wigoru i humoru przede wszystkim – ją polubiłam najbardziej.
Bryśka chwilami bardziej przypominała mi detektywa z zawodu niż policjantkę, ale…ostatecznie wybroniła się na plus.
Najgorzej w moich oczach wypadła Sabina, w której losy wpleciono zbyt dużo melancholii, smutku i stanowczo zbyt mało wiary w siebie – faktem jest, że wszystko to ma swoje uzasadnienie, ale jednak od wykładowczyni zmagającej się, na co dzień ze studentami oczekiwałabym wyższej samooceny i animuszu.
Jakby się uprzeć to można by to, co dla mnie jest pewnego rodzaju minusem fabuły, uznać za plus, bo bohaterki nie są mdłe i wzbudzają jakieś emocje w czytelniku, a to bez wątpienia już jest sukcesem.
Zatem, jeśli ktoś miałby ochotę ocenić je wedle własnego uznania, a przede wszystkim, oderwać się od rzeczywistości za pomocą lekkiej i niezobowiązującej lektury to polecam właśnie tę bardzo gorąco.
* okładka książki
Za możliwość przeczytania niniejszej książki dziękuję wydawnictwu SOL.
Ocena 4/6
Wprawdzie nie wiedziałam czego mogłabym się spodziewać po książce pt "Jak to robią twardzielki", ale po przeczytaniu Twojej recenzji widzę, że w ogólnym zestawieniu nie wychodzi źle - a nawet bardzo interesująco :) Także myślę, że na wakacje będzie to najlepsza lektura... bo teraz te pochmurne dni nie bardzo sprzyjają mi w czytaniu tego typu książek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Marta - dokładnie tak, to taka lekka i niezobowiązująca lektura na pochmurne dni. :)
OdpowiedzUsuńOj ubawiłam się czytając tą książkę ;) Czytałam ją w dość spartańskich warunkach, ale musiałam ją czytać bo byłam ciekawa co będzie się działo ;)
OdpowiedzUsuńBujaczku - fakt, zabawna momentami jest. ;)
OdpowiedzUsuńEwo, zaskakujesz mnie ostatnio doborem lektur! W życiu bym Cię nie podejrzewała o takie klimaty... ale co tam, recenzja ciekawa, a po książkę nie sięgnę - nie moja bajka ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Magdo - eee tam, czytuję takie lekkie książki czasem. :) Czasem trzeba. :)
OdpowiedzUsuńKomedia? Nie pamiętam bym takie humorystyczne klimaty czytała. Może być ciekawa zatem odskocznia od mrocznych horrorów, więc czemu nie. Chętnie zobaczę "Jak to robią twardzielki..." :-)))
OdpowiedzUsuńCyrysiu - polecam, pośmiać się troszkę można podczas lektury. :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się taka lekka lektura z humorem:) Zauważyłam, że Wydawnictwo SOL postanowiło uczynić z Moniki Szwaja "guru czytelnicze", to już druga książka po Morderstwie niedoskonałym, którą Pani Szwaja poleca. Osobiście mam mieszane uczucia, co do takiej rekomendacji, chociaż pisarkę nawet lubię, jednak czuję, że troszkę to takie na siłę... Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMadlen - ja tę kwestię zwyczajnie zignorowałam...Żadne "polecanki" innych pisarzy nie wpływają na to czy daną książkę przeczytam czy też nie - traktuję to jako formę reklamy i już. A książka faktycznie jest z humorem. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńJak tak czytam te wszystkie recenzje, to coraz bardziej zdaję sobie sprawę, jak wielkie braki mam w czytaniu literatury polskiej. Do tej pory nie czytałam ani M. Szwai, a tym bardziej M. Zaczyńskiej. Ostatnio na jednym z blogów wpadł mi "w oczy" wywiad z tą panią. Ma babka poczucie humoru, nie powiem. Jeśli książka również napisana jest w podobnym klimacie, a wnioskuję, że tak, to chętnie bym ją przeczytała :-)
OdpowiedzUsuńAgnieszko - a jest! :) Humoru jej nie brak. :) Zatem na smętne i chłodne dni taka książka jest jak znalazł. :)
OdpowiedzUsuńKurczę, jakoś mnie do niej nie ciągnie...zupełnie nie moje klimaty:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Isadoro - nic na siłę. :)
OdpowiedzUsuńKomedie i lekka ( ale nie słabo napisana) literatura kobieca to coś w sam raz dla mnie :)
OdpowiedzUsuńAnetko - zatem nic tylko czytać. :)
OdpowiedzUsuńNie jestem do końca przekonana. Ale już tak ze mną bywa: nigdy nie mogę się zdecydować. Jeżeli wpadnie mi w ręce to oczywiście przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńGabrielle - dobre podejście do sprawy. ;) Nic na siłę.
OdpowiedzUsuńNo, widzę, że to typowe czytadełko na jeden raz. Raczej się nie skuszę... :(
OdpowiedzUsuńCinnamonku - ano tak, czytadełko bez specjalnej głębi w ramach relaksu. :)
OdpowiedzUsuńDziwna... Tylko takie określenie przychodzi mi na myśl po przeczytaniu Twojej recenzji. No i jeszcze ta okładka: połączenie bohaterów Sims2 i Barbie.
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej mi do gustu nie przypadnie...
Pozdrawiam
Julio - czy dziwna?? Raczej nie...Zwyczajna, powiedziała bym. :) Okładka faktycznie przypomina Sims. ;)
OdpowiedzUsuńTak jak już kiedyś napisałem: bardzo lubię literatury, w której jest spora ilość humoru. W ogóle bardzo lubię humor i wszystko co jest z nim związane. Ale ta powieść wydaje mi się, że jest przeznaczona tylko dla pań, kobiet i wątpie, żebym się odnalazł w niej:)
OdpowiedzUsuńSarno - z dedykacją dla pań może i ona nie jest, ale masz rację, że facet może mieć trudności w odnalezieniu się w niej. :)
OdpowiedzUsuńCoś lekkiego? Po okładce książek nie oceniam, więc może jednak się kiedyś skuszę, tak dla odprężenia?
OdpowiedzUsuńpotrzebuję ostatnio takiej lektury więc muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńNie moja bajka :) Raczej nie przeczytam, chyba, że będę kiedyś zdesperowany :P
OdpowiedzUsuńW każdym razie gratuluję ładnej recenzji :)
Czemu fajne, humorystyczne książki, które są recenzowane to praktycznie z dedykacją dla pań? A mężczyźni to co?:)
OdpowiedzUsuńMery - dokładnie tak, taka niezobowiązująca. :)
OdpowiedzUsuńAgnieszko - skoro potrzebujesz to tym bardziej Ci ją polecam. :)
OdpowiedzUsuńPanie R. - dzięki za miłe słowa. :)
OdpowiedzUsuńSarno - nie, nie, są lekkie lektury również dla panów. Przykład? W poprzedniej mojej recenzji. :)
OdpowiedzUsuńTytuł książki trochę mnie zmylił jednakże cała historia jest banalna, że tak powiem .. Ta książka powinna mieć większego 'powera'. Ale może to dla tego, że jestem chłopakiem i dla mnie fabuła jest nudna .. ;)
OdpowiedzUsuńSzkicowniku - no raczej to babska literatura. ;)
OdpowiedzUsuńJestem raczej pewna, że nie dla mnie, chociaż nigdy nic nie wiadomo. Do Szwai od czasu do czasu sięgam, bo nie wiedząc dlaczego, mam do niej słabość - chociaż ostatnia część "dziewic" była beznadziejna, dałam radę..... No to - kto wie? :))
OdpowiedzUsuńBeatrix - ja też rzadko deklaruję się, że na 100% czegoś nie przeczytam, bo...jak piszesz, nigdy nic nie wiadomo. :)
OdpowiedzUsuń