wtorek, 11 marca 2014

Bridget Jones. Szalejąc za facetem - Helen Fielding






tłumaczenie: Katarzyna Karłowska , Jan Karłowski
tytuł oryginału: Bridget Jones: Mad About the Boy
wydawnictwo: Wydawnictwo Zysk i S-ka
data wydania: 3 marca 2014
ISBN: 9788377853924
liczba stron: 584



Dziś opowiem Wam historię pewnej znajomości, która tyczy się mnie i pewnej popularnej kobiety. Kobiety kochanej przez wielu i przez tyleż samo ludzi nienawidzonej. Cóż, to typ, który siłą rzeczy wzbudza emocje dość skrajne. O tych stonowanych mowy być raczej nie może. Nie w jej przypadku.

Bridget Jones, bo o niej mowa, poznałam dzięki dziennikowi, który skrupulatnie prowadziła w latach dziewięćdziesiątych. Przedstawiła mi się wtedy jako osoba bardzo nietuzinkowa w swojej prostolinijności, mocno roztrzepana, zabawna, bardzo emocjonalnie podchodząca do spraw damsko-męskich, szalenie mocno łaknąca miłości oraz zrozumienia i okazująca to wszystko w sposób nader osobliwy. Na przykład ładując się w związek bez przyszłości z lekkoduchem, któremu tylko jedno w głowie. Na szczęście aspekty damsko-męskie to nie jedyne (choć dominujące), które obecne są w życiu Bridget. Jest jeszcze aspekt silnego pragnienia osiągnięcia spektakularnego sukcesu na polu zawodowym: trafić do elity, być podziwianym i poważanym, ach… Jednak na tym polu, w efekcie końcowym, pojawia się więcej spektakularnych i jakże efektownych porażek niż zwycięstw. Jest też permanentna nienawiść do przybywających kilogramów i obezwładniające uzależnienie od wagi, słodyczy i sera. Mocne ciągoty do alkoholu też pojawiają się, ale uzależnieniem nazwać tego jeszcze nie trzeba.

W końcu koleje burzliwego życia Bridget biegną w kierunku serca Marka Darcy’ego, który związał się z nią na dłużej. Ktoś pomyśli, że skoro już wpadła w stateczne i odpowiedzialne ramiona Darcy’ego, to na pewno spoważniała i wydoroślała. Nie, nic z tych rzeczy. Nadal ładuje się w niesamowite kłopoty z racji swego roztargnienia i wrodzonego wariactwa, których szczytem jest pobyt w tajlandzkim więzieniu za przemyt narkotyków.

Czas jednak nie stoi w miejscu. Bridget lat przybywa i w tej chwili jest już po pięćdziesiątce (co niektórych dziwi, bo przekonanie o tym, że upływ czasu jej nie dotyczy jest bardzo silne wśród fanów). Jak donosi aktualna wersja jej dziennika, pt. Bridget Jones. Szalejąc za facetem, jest w tej chwili bogatą wdową z dwójką dzieci (Mabel i Billym), które charakterem zdają się bardziej przypominać matkę niż świętej pamięci ojca. Darcy, przed udaniem się na tamten świat, należycie zadbał o to, by Bridget już nigdy nie musiała pracować, ale ona sama nie zamierza z tego przywileju w pełni korzystać i oddawać się nieróbstwu. Stara się jak może, dwoi i troi, by stworzyć chwytliwy scenariusz, którym jakiś dobry producent się zainteresuje. Oczywiście nie tylko praca i dzieci są treścią jej życia. Jest matka i są starzy dobrzy znajomi, którzy nic się nie zmienili: Tom, Jude i Daniel. Ten ostatni nadal myśli i mówi tylko o jednym, ostro pije i, co tu kryć, reprezentuje gatunek podstarzałych playboyów.

źródło: http://www.filmweb.pl 
A Bridget? Czy się zmieniła? Naturalnie, fakt nagłej utraty małżeństwa oraz posiadania dwójki niesfornych dzieciaków ma znaczny wpływ na jej osobowość (okazuje się, że Bridget potrafi być dobrą i troskliwą matką), jednak wpływ ten nie pozbawia jej tego, co w niej charakterystyczne: nadal jest pozytywnie zakręcona, nadal nie przyswoiła sobie skróconej instrukcji obsługi faceta (a także telewizora, pilota, konsoli i innych cudów techniki) oraz podstawowych zasad randkowania. Nadal nadmiernie przeżywa wszystko, co związane z relacjami damsko-męskimi, cały czas walczy ze zbędnymi kilogramami (zapisuje się nawet do specjalnej kliniki) oraz ciągotami do alkoholu i tartego sera. Nowościami, które stara się rozgryźć, są dobrodziejstwa Internetu, tj. Twitter i portale randkowe. Uświadamia sobie też, że mimo wieku i faktu bycia matką nadal posiada potrzeby seksualne, więc szybko uskutecznia plan złowienia kogoś, kto przypomni jej jak to jest być młodą, szczęśliwą i zaspokojoną. I znajduje… niespełna trzydziestoletniego Adonisa o wyglądzie modela z okładek branżowych magazynów.

Szczerze powiem, że do pewnego momentu lektury byłam zirytowana faktem, że u Bridget nic się nie zmieniło poza wiekiem, że nadal jest postrzelona i nierozgarnięta. Że mając dzieci u boku, myśli tylko o tym, czy na Twitterze ma nowych obserwatorów, czy facet, z którym się umawia, napisał SMS, a jak nie to dlaczego, że nazywa go chłopczykiem… Myślałam, że to totalnie bez sensu wstawić psychikę niedojrzałej podfruwajki w ciało dojrzałej kobiety, ale już pod koniec lektury naszły mnie refleksje. Czy fakt, że Bridget ma ponad pięćdziesiąt lat i dwójkę dzieci odbiera jej możliwość życia pełną piersią? Czy ciało naznaczone piętnem czasu nie zasługuje na odrobinę przyjemności?

Znienacka zobaczyłam samą siebie jako jedną z tych starszych kobiet, które uparcie tkwią w domach za zaciągniętymi zasłonami i przez większość życia snują się przy świetle kominków lub świec, a gdy ktoś do nich przychodzi, malują krzywo usta[1].

Utarło się w ogólnej świadomości społeczeństwa, że kobieta w podobnej sytuacji, w której obecnie znajduje się Bridget, ma obowiązek być umęczoną Matką Polką (nie wiem czy inne kraje mają swój odpowiednik takowej) bez prawa do czerpania przyjemności z życia, którą należy zagonić w kąt i wyposażyć w różaniec. Czy ja też chciałabym w tym wieku mieć odgórnie narzucony zakaz na wszystko to, co nie wiąże się z faktem posiadania potomstwa i małżeństwa w przeszłości? Nie, nie chciałabym i dlatego cieszę się ostatecznie, że Bridget do końca pozostaje sobą – wraz ze swoimi wadami i zaletami, bo przecież za to ją pokochaliśmy, za to też ja doceniłam znajomość z nią.

Helen Fielding (źródło: okładka książki)
Sposób, w jaki Fielding opisała aktualne perypetie Bridget niczym szczególnym nie odbiega od tego z poprzednich dwóch części – nadal śledzimy je w formie dziennika, nadal mamy wstępy z aktualną wagą bohaterki, ilością spożytego alkoholu itd., jednak prawie sześćset stron to stanowczo za dużo jak na typowe babskie czytadło. Po czasie zaczyna nużyć, długie relacje z posiedzeń bohaterki na Twitterze męczą okrutnie, ale… lektury mimo to przerwać się nie chce i nie da. Grunt to zabrać się za nią w odpowiednim momencie, gdy naprawdę będziemy potrzebowali odskoczni od rzeczywistości i/lub lektur ciężkiego kalibru. Wtedy zasmakuje niczym delikatnie przesłodzone ciastko, które samo w sobie jest tak dobre, że mimo nadmiaru cukru nie jesteśmy w stanie uronić z niego ani okruszka. I taka jest Bridget.

Ocena, z sympatii do bohaterki: 4/6



[1] H. Fielding, Bridget Jones. Szalejąc za facetem, Zysk i S-ka, Poznań 2014, s. 293.

110 komentarzy:

  1. Miałam nie sięgać, bo bez Marka to już nie to samo, ale po Twojej recenzji nabrałam apetytu na kolejne spotkanie z Bridget

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skuś się. :) Może i Marka nie ma, ale Bridget i tak zasługuje na te kilka chwil spędzonych w jej towarzystwie. W końcu to na jej osobie opiera się dziennik a nie Marka. :)

      Usuń
  2. Bridget poznałam wiele lat temu i bardzo ją polubiłam, teraz mam zamiar odświeżyć dwa poprzednie tomy, ale i po ten z pewnością sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja. :D Nasza znajomość (moja i Bridget) już mocno zaawansowana jest... ;) Ale nadal tak samo rozweselająca. ;)

      Usuń
  3. A moja znajomość z tą panią to rozczarowanie książkami, które wyjątkowo były (moim zdaniem) dużo słabsze niż filmy. Dlatego trzecia część mnie kompletnie nie kusi. Ale Twoją recenzję przeczytałam z zainteresowaniem, a metafora z ciastkiem była baaardzo obrazowa;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem i wcale mnie to nie dziwi, bo dzienniki Bridget są specyficzne... :) No i dopiero Rene zrobiła z niej tak naprawdę kultową postać. :)

      Usuń
    2. Mam podobne zdanie do przedmówczyni: o ile filmy śledziłam z dużym zainteresowaniem, o tyle książki, cóż... przeczytałam i zapomniałam. :)

      Usuń
    3. Zobaczymy jak wypadnie ekranizacja trzeciej części zapisków Bridget. :) O ile ostatecznie powstanie, bo chyba twórcy się jeszcze nie dogadali ze sobą, aktorami itd....

      Usuń
    4. Bez Darcy'ego? To już nie to samo;)

      Usuń
    5. Przecież tu Bridget jest najważniejsza a nie Darcy... :)

      Usuń
  4. Dziękuję za recenzję. Teraz pozostaje namówić tutejszą bibliotekarkę, żeby zainwestowała w książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi jakoś ,,przejadła się'' postać Bridget Jones, dlatego nie mam zbytniej ochoty na powyższą książkę tym bardziej, że widzę po twojej recenzji, iż szalu wielkiego nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie ma, ale jak ktoś ma sentyment do Bridget to i tak przeczyta. :)

      Usuń
  6. Hehe skusiłaś się? :) Ach ta sympatia do Bridget... :) Myślę że poczekam na ekranizacje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Może kiedyś przeczytam z sentymentu do Bridget:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam post z takim uczuciem, jakbym czytała list od przyjaciółki, która opisuje mi co się zmieniło u innych znajomych. Zdziwiłam się, że Darcy umarł, aj, to takie smutne, i chyba dziwnie byłoby mi ogarnąć, że moja kumpela Bridget ma dwójkę dzieci ;) I faceta w moim wieku... ha! Niezła jest. Cieszę się też, że Jude, Shannon i reszta żyją - czy Shannon ma kogoś? A Jude, pozbyła się fiksacji na punkcie jak-mu-tam? Czy dalej odbywają się imprezy curry? ;)
    Co do irytacji - nie dziwi mnie to, sama byłam zaskoczona wieścią, że nowa Bridget ma prawie 600 stron. To rzeczywiście może znużyć. Ale... no, sentyment właśnie nakazuje, by przeczytać. Literatura wysoka to to nie jest, nigdy nie była, ale ja uwielbiam dwie pierwsze części i aż dziw, bo wracam do nich średnio raz w roku. Biorę książkę, otwieram na chybił trafił i czytam... i humor od razu mi się poprawia. Niektóre akapity znam już na pamięć... :)
    Co nie zmienia faktu, że nie rzuciłam się do księgarni po 3 część. Boję się chyba trochę, że czar pryśnie. Na razie lubię pamiętać Bridget jako właśnie tą, której mijający czas nie dotyczy... i wiecznie ma 30 lat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za dużo szczegółowych pytań - odsyłam bezlitośnie do lektury. ;) Taka zołza będę. ;) Ano, upływający czas dotyczy także Bridget, ale wierz mi, że wewnętrznie niewiele się zmieniła. ;) Bawi tak jak bawiła, gdy nie może ogarnąć jak włączyć tv, gdy dzieci mają wszy, gdy "parkuje Brailem"... ;)

      Usuń
  9. Ach, Bridget :D Z roztrzepanej trzydziestolatki zamieniła się w Dzidzię Piernik :D :D :D Kiedyś nawet lubiłam, bawiła mnie i cieszyła, ale lata minęły i nie czuję już zapotrzebowania na jej perypetie... Jakoś przeminęła dla mnie z wiatrem i w ogóle nie przyciąga. Ale fajnie, że pozostała sobą, a Fielding nie zmieniła formuły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzidzia Piernik - haha, mistrzostwo pasujące do Bridget jak ulał. :D

      Usuń
  10. Jestem chyba jedną z nielicznych osób, która nie zakochała się w Bridget Jones. Przeczytałam jedną stronę pierwszego tomu i sobie odpuściłam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam zwiastuny i chyba jakiś fragment pierwszej części, to zdecydowanie nie dla mnie. Przypomina trochę Aly MacBeal ;)

      Usuń
    2. Aly i Bridget to dwie różne postacie i w ogóle klimaty. :) Jedna i druga jest roztrzepana i na tym podobieństwa raczej się kończą. :)

      Usuń
    3. Obie singielki, chcące za wszelką cenę poderwać jakiegoś faceta, w dodatku takie trochę głupiutkie. Odniosłam takie wrażenie z migawek w telewizji, ale mogę się mylić ;)

      Usuń
  11. Książka jak wiesz przede mną. najpierw przeczytam "W pogoni za rozumem" i do filmów wrócę - dawno nie oglądałam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Właściwie to nie ciekawią mnie dalsze losy Bridget - poza tym podejrzewam, że irytowałoby mnie w książce to samo, co ciebie. Raczej sobie daruję, nawet filmy obejrzałam jakoś z rozpędu i bez przekonania :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytałam tylko pierwszą część przygód tej bohaterki i na tym poprzestanę na tę chwilę. Trudno mi sobie wyobrazić ją jako 50 latkę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem, czy starsza wersja tej bohaterki trafi w mój gust. Cóż, trzeba się będzie przekonać. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie miałam w planach przeczytania tej książki - poprzednie wydawały mi się wystarczające, jednak po Twojej recenzji stwierdzam, że jeśli nadarzy się okazja, chętnie się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja się przyznaję, że nie przeczytałam ani jednej książki o Bridget, więc jeśli skuszę się na tą, to dopiero jak poznam wcześniejsze części. Ciekawy pomysł, aby przedstawić ją jako 50letnią kobietę z dwójka dzieci... A jej styl bycia - czasami ktoś pozostaje roztrzepany do końca życia :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale Bridget jest do tego jeszcze infantylna i w ogóle... :) Nie każdemu się to podoba. :)

      Usuń
  17. Tak się trochę boję tej książki. Poprzednie dwie części mi się podobały i chyba właśnie dlatego boję się sięgnąć po tą trzecią. Nie chcę, żeby dobre wrażenie zostało zatarte :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona jest utrzymana w tonie poprzednich i myślę, że Ci się spodoba. :) Mimo, że Bridget się postarzała i ma dzieci. :)

      Usuń
  18. Ja mam lekki przesyt tą bohaterką. Zresztą ja myślałam, że ona jest odporna na starzenie...

    OdpowiedzUsuń
  19. Pierwsza Bridget mi się podobała, nawet bardzo. Druga już nieszczególnie... I obawiam się, że po trzecią już nie będę sięgać.

    OdpowiedzUsuń
  20. Powinnam chyba przeczytać piersza część! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Chcę ją przeczytać, ponieważ dwie poprzednie mi się podobały :) Chociaż szczerze przyznam, że wolę ekranizację :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Miałam ją ostatnio w księgarni w ręce, ale w końcu sie nie zdecydowałam. Dzieki Twojej recenzji ciesze sie, ze jej nie kupiłam, bo wydaje mi sie ze dokonałam lepszego wyboru. Ksiazke moze przeczytam, ale nie kupie w takiej cenie jak na razie ja sprzedaja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo wypożycz w bibliotece. :)

      Usuń
    2. A wiesz, że mieszkam od ok 10 lat w takim małym miescie Kraków i nie przyszło mi do głowy zapisac się tu do biblioteki ... wszystkie kupuję lub pozyczam od koleżanek. No i wiesz co ZAPISZĘ się gdzies ... musze poszukać. Dzieki za odświezenie mojego mózgu :)

      Usuń
    3. Czasem najłatwiejsze rozwiązania przychodzą do głowy na końcu. :)

      Usuń
  23. Najpierw był szał, potem po filmach wszyscy krytykowali i co teraz powtórka.... nasza szalona Bridget wraca i z chęcią przeczytam, a jak nakręcą to i obejrzę, bo ja lubię zakręcone kobitki z problemami życiowymi. Ok mogę oko przymknąć na to i owo hihi 4 w ocenie znaczy się dobra ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ocena lekko naciągnięta do 4, ale tragedii nie ma. :) Książka jest za długa jak na tak dużą ilość "odmóżdżającej treści. :)

      Usuń
  24. Bardzo podobał mi się film o Bridget Jones i z przyjemnością przeczytam tę książkę ;>

    OdpowiedzUsuń
  25. Uwielbiam Bridget i na pewno po nią sięgnę
    zapraszam do mnie, zaczytan-a.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  26. Też kochałam Bridget - marzę o jej przeczytaniu. Matki też mają prawo do szaleństw, ejże! ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja jednak nie mam ochoty sięgać po kontynuację póki co, chociaż bardzo zachęcasz - nie powiem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka już moja przypadłość, lubię zachęcać. ;)

      Usuń
    2. Trzeba będzie odnowić znajomość z panią B.J ;)

      Usuń
  28. Pierwsza część szalenie mi się podobała, druga nieco mniej. Do tej trzeciej podchodzę nieco sceptycznie (za nic nie potrafię sobie wyobrazić Bridget-wdowy), ale i tak chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedni nie wyobrażają sobie Bridget po 50tce, drudzy z dziećmi a Ty wdowy. Ciężki los ma ta Bridget. ;)

      Usuń
  29. Ta trzecia część to chyba już odcinanie kuponów, a i Twoja ocena jest podyktowana sympatią do bohaterki. Pierwsza część była najlepsza.

    OdpowiedzUsuń
  30. Uwielbiam Bridget Jones - zarówno tą książkową jak i filmową. Nie wyobrażam sobie, abym nie przeczytała najnowszej powieści z jej udziałem! ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. jak będę miała okazję to pewnie przeczytam, ale moim zdaniem te kontynuacje to już takie trochę wzbogacanie się autorki tylko... pierwszy tom był rewelacyjny, przez całą długość książki PŁAKAŁAM ze śmiechu, natomiast w drugim już tylko nieznacznie się uśmiechałam. a trzeci? Bridget Jones z dziećmi? ta sama Bridget która źle odczytała swój test ciążowy i której zachorowała spódnica? nie mogę sobie wyobrazić naprawdę (wiem, że piszę to samo co wszyscy u góry, ale co poradzić...). :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest tak źle jak to się wszystkim wydaje przed lekturą. :)

      Usuń
  32. Lubię Bridget za jej humor i podejście do życia, więc z przyjemnością sięgnę po tę pozycję, aby poznać jej aktualne losy. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  33. Jestem z tych, którzy do Bridget Jones mają słabość :) Zanim podbiła ekrany kin, ja zaśmiewałam się do łez czytając pierwszą częśc jej przygód :) Spodziewam się, że trzecia część nie spodoba mi się tak, jak dwie pierwsze (jakże można mi było zabić Marka!?! :P), ale i tak mam zamiar po nią sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nie może tego Marka przeboleć. ;) Przecież tu Bridget jest najważniejsza. :)

      Usuń
    2. No, bo ja bardzo lubiłam Marka :) I tak im kibicowałam ;)

      Usuń
    3. I dobrze im szło...do pewnego momentu. :)

      Usuń
  34. Poprzednie części podobały mi się, więc jestem bardzo ciekawa, czy i ta przypadnie mi do gustu. Zastanawiam się, czy bohaterka nadal będzie mnie śmieszyć, czy może zacznie nużyć. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła się o tym przekonać:)

    OdpowiedzUsuń
  35. a cóż to, nowa Bridget? o.O
    boję się, że to będzie odgrzewany kotlet...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę napisałam jak to jest z tą częścią. Czytałaś?:)

      Usuń
  36. Bridget kiedyś bardzo poprawiała mi humor, chętnie sięgnę po tę ksiązkę :) Widziałam ją dzisiaj w matrasie, chciałam kupić, ale fundusze nie pozwalają mi na zakup nowych książek. Wyczerpałam limit na ten miesiąc ; p

    OdpowiedzUsuń
  37. Perypetie Bridget niezbyt przypadły mi do gustu, więc nie wiem czy dojrzała Bridget może mnie do siebie przekonać. Na pewno jednak przekonuje mnie refleksja, że wraz z wiekiem nie trzeba rezygnować ze swojego stylu życia, zamykać się na nowe znajomości. 50 lat to nie 80, a zresztą, wierzę, że mając 80 lat też można cieszyć się życiem :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Hmmm czytam i kręcę nosem... Niby wszystko ok ale... Nie wiem czy w ogóle chcę przyjąć do wiadomości że Briget też się starzeje... Do tego jako wdowa, trudno mi to przeboleć. I jeszcze ta opcja z bogatą wdową która praktycznie niczego robić nie musi (nawet jesli robi) Oj ciężko mi się do tego przekonać. może jesli kiedyś ksiązka sama wpadnie mi w łapki, ale gonić za nią nie będę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni rozumiem Twoje podejście. :) Bridget ciut się zmieniła pod względem życiowym, ale emocjonalnie już nie bardzo. :)

      Usuń
  39. Książkowej Bridget nie znam, trochę znam filmową, bo mi się ekranizcje obiły o oczy. Na pewno zapoznam się z trylogią, jak będzie okazja. Nie zrobiłam tego wcześnije z rozmysłem, bo stwierdzilam, że jako młodsza nastolatka, mogę nie ,,załapać" niuansów z życia trzydziestoletniej singielki ;)

    OdpowiedzUsuń
  40. Bridget znam tylko z ekranu, także chętnie nadrobię książkowe braki :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Jakoś do tej pory nie miałam ochoty na poznawanie losów Bridget Jones, ale ostatnio mnie do nich ciągnie. Nie ukrywam, że duży wpływ na to mają właśnie recenzje blogerek. ;) Może jednak sięgnę po tę serię. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz ochotę na relaks z humorem to śmiało. :)

      Usuń
  42. Ja także znam tylko z ekranizacji, ale kto wie, książkę warto przeczytać ; )

    Pozdrawiam, Anath

    OdpowiedzUsuń
  43. A może sposoba Ci się polska odpowiedniczka Bridget? Zapraszam Cię do mnie na recenzję "Lucyny w opałach" :)

    OdpowiedzUsuń
  44. cóż mogę powiedzieć nie czytałam nic autorki, ale z ciekawości sięgnęłabym po pierwszą część serii;))

    OdpowiedzUsuń
  45. Recenzję przeczytałam "po łepkach" (nie obraź się) gdyż sama mam ją recenzować. Nie chciałam się sugerować Twoją opinią...Szkoda,a jednocześnie cudownie że Bridget nie dojrzewa

    OdpowiedzUsuń
  46. Chyba jestem jedyną osobą, której wersja filmowa się nie spodobała - oglądając film czułam się często zażenowana do tego stopnia, że musiałam wyłączyć na kilka minut, ochłonąć i dopiero wrócić do oglądania :) Mówiąc ,,wersja filmowa" dodam jeszcze, że wtedy nie wiedziałam nawet, że ten średniak w moim mniemaniu jest ekranizacją, jednak gdy ciocia uświadomiła mi ten fakt, postanowiłam przeczytać i stwierdziłam, że żenujące historie lepiej czytać, niż oglądać :) Czaję się na tą część z zamiarem zakupu, jednak jak na razie jestem w trakcie uzupełniania swojej kolekcji fantastyki i poniekąd jestem Ci wdzięczna za tą recenzję, która choć troszkę ostudziła moje nadzieje na to, że dorówna swoim poprzednikom :D Jako, że jestem tu po raz pierwszy i dopiero rozpoczynam swoją przygodę z recenzowaniem pozwolę sobie na dodanie linku do mojego bloga ^^ http://biblioteczka-chochlika.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie chyba należysz do mniejszości, bo większość osób (łącznie ze mną) jednak woli wersję filmową. :) Miło mi, że wpadłaś i zapraszam częściej. :)

      Usuń
  47. Ciekawa jestem tej nowej-starej Bridget. Chętnie pośledzę trochę jej wariackie życie. :) Za jakiś czas na pewno przeczytam i przyznam bez bicia, że chętnie obejrzałabym film! :)

    OdpowiedzUsuń
  48. bardzo milo mi sie czytalo nowa Bridget, mimo ze jest juz troche starsza
    ciezko mi bylo uwiezyc w jej nowe ja i nowych czlonkow rodziny ;)
    chwilami lepsze, chwilami gorsze- ale ogolnie milo spedzony czas :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, Bridget z dziećmi i bagażem doświadczeń, ale nadal cieszy tak samo. :)

      Usuń

SPAM, reklamy, wulgaryzmy oraz komentarze niezwiązane z tematyką wpisu bezwzględnie usuwam.