Od dawna wychodzę z założenia, że aby odczuć siłę grozy lektury niekoniecznie trzeba uciekać się do fantazji pisarzy. Bardzo często wystarczy sięgnąć po literaturę faktu. Według mnie absolutny prym w sile oddziaływania literatury z życia wziętej wiedzie tematyka nazizmu, Holocaustu i obozów zagłady. Chcę jednak podkreślić temat, który przeraża i boli najmocniej, choć być może niektórym z Was może wydawać się dziwne takie „wyróżnianie” jednej z cząstek tzw. literatury piekła.
Mam tu na myśli rzecz o losach dzieci w okresie II wojny światowej, ich pobytu w obozach i gettach. Myślę, że nawet najtwardsze serca zmiękczyłaby relacja z cierpień, jakich doświadczały te bezbronne, małe istoty.
Pomna ostatniej lektury z tego zakresu pt. „Dzieciństwo w pasiakach” Bogdana Bartnikowskiego, wiedziałam już, czego mniej więcej mogę się spodziewać po zapisie z tego trudnego okresu życia Adiny Blady-Szwajger. Mimo hartu ducha, jaki od dawna towarzyszy mi przy tak trudnych lekturach, tej obawiałam się szczególnie mocno, do tego wręcz stopnia, że często nie korzystałam z możliwości zakupu „I więcej nic nie pamiętam”. W końcu powiedziałam sobie, że przecież muszę, choćby nie wiem jak trudno by mi było.
I było trudno, choć autorka w realia tamtego czasu wprowadza czytelnika dość ostrożnie. Zaczyna swe wspomnienia od nakreślenia początków swojej drogi edukacyjnej na studiach medycznych, które nagle przerywa wybuch wojny. Mimo strachu przed jej brutalnymi realiami, młoda, dobrze zapowiadająca się lekarka postanawia pomagać ludziom w szpitalu im. Bersonów i Baumanów w Warszawie, jak najlepiej wykorzystując swoje umiejętności. To tutaj styka się z ogromem cierpienia tych małych istot; to tu zbyt często musi bezradnie patrzeć na ich śmierć. Zdaje się jednak, że w całej tej relacji nie sam fakt utraty życia przez dzieci jest najbardziej wstrząsający. Jeszcze mocniej może przerażać ogromny przeskok w stopniu dojrzałości, obserwowanie, jak z beztroskich maluchów w mgnieniu oka przeistaczają się w „nieletnich dorosłych”.
Oto jak jedno z nich skomentowało fakt, że Adina nie odwiedziła ich na oddziale po śmierci małego pacjenta:
Pani doktor, my wiemy, dlaczego pani do nas nie przyszła. Ale nie trzeba się bać. My nie rozpaczamy. A z nami będzie przecież tak samo.[1]
Nie wyobrażam sobie, jak wielkim hartem ducha trzeba było się odznaczać, by znieść te słowa i nie dać po sobie poznać słabości, a następnie patrzeć na śmierć jednego po drugim. Działalność Adiny Blady-Szwajger wzbudziła we mnie ogromny szacunek i zapewne podobne uczucia wzbudzi w niejednym z czytelników tej relacji, choć nie we wszystkich, jak sądzę. Myślę, że niektórzy z Was mogliby może nie tyle zwątpić w nieskazitelność jej działań, co nie zgodzić się ze słusznością niektórych decyzji.
Gdy wojenne realia brutalnie przerwały możliwość niesienia pomocy dzieciom w szpitalu, autorka wspomnień wstąpiła w szeregi Żydowskiej Organizacji Bojowej. Nie minęło zbyt wiele czasu, gdy i tam musiała przypomnieć sobie o zawodowym powołaniu. Tylko, jak mówić o ratowaniu i niesieniu pomocy, gdy rzecz często tyczyła się wykonywania zabiegów aborcji? Czy mimo wszystko były to jednak morderstwa, do których przyłożyła rękę, czy też pewna forma „ratowania”? Oto jak o tym pisała, gdy o sprawie dowiedział się mężczyzna bliski jej sercu:
A co miałam mu powiedzieć? Czy miałam mu wyjaśnić, że żyjemy w czasach, w których dzieci nie mają prawa się rodzić, bo wolno je rodzić tylko dla życia, a nie dla umierania?[2]
Każdy, kto chce i ma w sobie na tyle siły, może spróbować poddać postępowanie autorki ocenie. Ja nie chcę i nie potrafię tego zrobić, zresztą, to chyba nie ma większego sensu. Najważniejsze, że historia ma na swych kartach zapis osoby, która była CZŁOWIEKIEM w tamtych nieludzkich czasach, o co – wbrew pozorom – łatwo nie było.
Czy warto przeczytać „I więcej nic nie pamiętam”? Oczywiście, że tak, ale to lektura tylko dla najsilniejszych, zwłaszcza że te wstrząsające wspomnienia są gęsto przeplatane fotografiami obrazującymi różne aspekty działalności Adiny Blady-Szwajger.
Ocenę punktową pozostawiam innym.
Uważam, że o takich historia trzeba wiedzieć i pamiętać, ale przyznam, że na razie nie czuję się na siłach by po tę książkę sięgnąć. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDosiaku - nie namawiam, bo i ja miałam opory przed tą lekturą. Nie jest łatwa...ale bardzo ważna. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZawsze losy dzieci, które zetknęły się z cierpieniem porażają i budzą ucisk w sercu, dlatego wcale ci się nie dziwię, iż owa lektura budzi grozę większą aniżeli najmocniejszy horror.
OdpowiedzUsuńCyrysiu - dokładnie, nie trzeba horrorów czytać...ech.
OdpowiedzUsuńPomimo, że nie lubię tego typu książek to muszę przyznać, że ta mnie zainteresowała ;)
OdpowiedzUsuńSzkicowniku - cieszę się, jeśli wpadnie Ci w ręce to przeczytaj ją. Warto.
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś tę książkę. Rzeczywiście, jest bardzo wstrząsająca. Opowiada o cierpieniu i śmierci mnóstwa dzieci. Straszne było też to, że młoda lekarka nie mogła leczyć dzieci, bo brakowała lekarstw, musiała za to nieraz pomagać w umieraniu...
OdpowiedzUsuńKoczowniczko - dokładnie tak, przerażające jest to, że śmierć była pomocą...że nie było lepszego wyjścia...
OdpowiedzUsuńKsiążkę muszę koniecznie przeczytać
OdpowiedzUsuńO matko... Już czytając Twoją recenzję moja wyobraźnia zaczęła działać i nie mogę się powstrzymać przed wzruszeniem.... Jako lekarka i miłośniczka dzieci nie wiem czy przebrnęłabym przez tę książkę...
OdpowiedzUsuńTaki jest świat - koniecznie!
OdpowiedzUsuńKasandro - no tak, dla Ciebie taka książka byłaby podwójnie trudna...Cóż, powiem tylko byś na siłę nie próbowała jej czytać.
Przerażające. Wstrząsające tym bardziej, gdy takie straszne rzeczy dotykają dzieci.
OdpowiedzUsuńKurczę :( Aż mnie sama Twoja recenzja chwyciła za serce. Bardzo chciałabym ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńP.S. Ślę buziaczki, bo dostałam już "COŚ" :)
Scarlett - oj tak, obraz tych dzieci w książce...aż ciężko opisać słowami.
OdpowiedzUsuńMarto - czytaj, czytaj jeśli książka wpadnie Ci w ręce i czujesz się na siłach do takiej lektury. Jest trudna. Cieszę się, że dostałaś "Coś". Milej lektury! :)
Och, dobrze wiesz, że nie mogę sobie odpuścić tej lektury! Dzięki za info:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Czytałam tę książkę i podzielam Twoje zdanie... Wojna to okropny czas dla wszystkich a szczególnie dla dzieci...
OdpowiedzUsuńIsadoro - służę pomocą w tym względzie. :) Wiem, że Ty tak jak i ja cenisz tego typu lektury. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOlu - nic dodać nic ująć...
OdpowiedzUsuńz chęcią sięgnęłabym po tę książkę
OdpowiedzUsuńczasami zdarza mi się czytać książki z tamtego okresu, nawet mam na półce książkę o podobnej tematyce
a jeśli jeszcze pisze się o dzieciach...
warta przeczytania
Miłośniczko - a co to za książka z tej tematyki u Ciebie gości?
OdpowiedzUsuńEwuś, ale się zgrałyśmy w czasie z tematyką lektur. My naprawdę działamy jak siostry :-) Ja już wiele razy płakałam nad książką o tematyce wojennej. Dla mnie sam termin "II wojna światowa" budzi grozę i nic mnie nie zdziwi w tego typu pozycjach. Nie uciekam od nich, dlatego gdybym miała możliwość przeczytania i tej książki, to na pewno bym to zrobiła.
OdpowiedzUsuńTakie książki bywają szokujące, straszne i niestety prawdziwe. Polecam przeczytać "Dymy nad Birkenau", ich autorka zeznawała w Norymberdze, jako jedna z nielicznych. Coś strasznego..
OdpowiedzUsuńAgnieszko - a widzisz?:) Siostrzane fale. ;) Co do książki to wiem, że byś ją przeczytała. W końcu obie tę tematykę "czujemy" dobrze. Wiedz, że jednak to jedna z tych trudniejszych lektur z tej tematyki.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że niezbyt często sięgam po literaturę faktu. Jednak tematyka II wojny światowej i holocaustu zawsze mnie interesowała. Sięgnę, jeżeli będę w "odpowiednim nastroju", bo nie zawsze mam ochotę na takie książki - są po prostu zbyt wstrząsające ;)
OdpowiedzUsuńWiedźminko - "Dymy..." już dawno za mną (http://ksiazkowka.blox.pl/2011/05/Dymy-nad-Birkenau-Seweryna-Szmaglewska.html). Również szokująca lektura, ale łatwiejsza w odbiorze od wielu innych. Przede wszystkim ze względu na specyficzny i delikatny (chwilami kwiecisty) język jakim się posłużyła autorka.
OdpowiedzUsuńCatalino - i słusznie, bo na taką tematykę trzeba mieć wybitnie ochotę i dobry czas w życiu.
OdpowiedzUsuńO! A ja właśnie niedawno zapisałam się na tę książkę w bibliotece i teraz grzecznie czekam na moją kolej. :) Lubię takie książki, a po Twojej recenzji jestem właściwie pewna, że spodoba mi się ta lektura. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNati - dobrze zrobiłaś. Choć lektura nie jest łatwa to warto spędzić z nią czas. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOd przeszło roku mam ją na półce więc czemu jeszcze nie przeczytałam? Chyba czekam aż minie pełen emocji okres w życiu :)
OdpowiedzUsuńmyślę, że jest to książka, którą po prostu trzeba przeczytać i ja na pewno to zrobię
OdpowiedzUsuńKochana, wiem co czujesz. Ja teraz czytam "Złodziejkę książek" i łzy same cisną się do oczu. Choć to fikcja literacka, to jednak wiem, że takie rzeczy jak tam są opisane, miały miejsce.
OdpowiedzUsuńKingo - i słusznie, bo do tej lektury trzeba być wyciszonym. W innym wypadku nie ma się co zabierać za tę książkę.
OdpowiedzUsuńMagdo - nic dodać, nic ująć...:)
OdpowiedzUsuńDanusiu - ja "Złodziejki książek" nie czytałam, ale być może kiedyś się skuszę.
interesują mnie książki o tej tematyce, więc tą też muszę koniecznie przeczytać
OdpowiedzUsuńKatalino - koniecznie. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja jak zwykle świetna Ewo. Bardzo zachęca do książki, ale szczerze mówiąc nie wiem czy ją przeczytam. Chyba nie jestem na tyle silna psychicznie-zwłaszcza ostatnio.. Także na razie zostawię ją sobie do przemyślenia.
OdpowiedzUsuńZ głową w książce - dzięki za miłe słowa. :) Do książki nie namawiam, bo wiem, że nie każdy jej podoła. Trudny temat...
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu "Doktorów z piekła rodem" Vivien Spitz mam dość takiej tematyki. Choć książka wydaje się ciekawa, moja wrażliwość została już wystarczająco poturbowana, i mimo chęci chyba przez długi czas po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Karolino - dlatego nie namawiam. To nie jest lektura dla każdego, zdecydowanie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam ale na pewno po nią sięgnę przy najbliższej okazji.Twoja recenzja zachęciła mnie do przeczytania tej książki.Dodałam się do obserwowanych ponieważ bardzo podoba mi się Twój język i styl pisania recenzji.Jeśli chcesz dodać się do obserwowanych u mnie będzie mi bardzo miło.Serdecznie zapraszam na:
OdpowiedzUsuńwww.in-world-book.blogspot.com
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejną recenzję.
Patrycjo - na początku serdecznie i ciepło witam Cię w moich skromnych progach. Miło mi, że spodobało Ci się u mnie. :) Za moment zawitam u Ciebie. A co do książki - polecam ją po stokroć jeśli czujesz się na siłach by ją przeczytać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa myślę, że literatura faktu daje nawet większą gwarancję gwałtownych emocji. O dzieciach nie czytam, wystarczy mi, że gdzieś tam mniej więcej wiem takie rzeczy i serce boli :(
OdpowiedzUsuńKsiążkozaurze - oj tak, zgadzam się z Tobą, ale nie trzeba też czytać jej na siłę, więc nie namawiam.
OdpowiedzUsuńEwuś, wiesz, że ja jak zwykle na takie książki to patrzę zachłannymi oczyma.
OdpowiedzUsuńTematyka co prawda trudna, i to bardzo. Jednak od dawna ta książka to must read. Zawsze uważałam, że pozycje traktujące o Holocauście, nazizmie są jeszcze straszniejsze niż klasyczne dreszczowce, bo w trakcie czytania tych pierwszych masz świadomość, że to zdarzyło się na prawdę.
Dlatego w pewnych odstępach czasu te książki działają jak prysznic i wbijają się w pamięć. Myślę, że wielu osobom taka lektura się przydała.
(troszkę zagmatwane, trochę pomieszane, mam nadzieję, że zrozumiesz jednak co miałam na myśli...)
Mery - jasne, że rozumiem Twój przekaz, bo ktoś kto tak samo "czuje" książki o tej tematyce rozumie to od razu. "Dlatego w pewnych odstępach czasu te książki działają jak prysznic i wbijają się w pamięć." - bardzo mądre zdanie. Sama przekonałam się jak ważne są też te odstępy czasu...Nie wolno przesadzać z częstotliwością czytania takich relacji, bo źle się to kończy. Ale o tym pewnie sama już wiesz doskonale.
OdpowiedzUsuńDo najsilniejszych niestety nie należę i bardzo przeżywam takie historie. Wstrząsają mną emocje , właśnie dlatego że tak jak w tym wypadku to opowieści prawdziwe. Wiem że trzeba o tym mówić, to ważne ale najgorsze jest to ze ciągle to się powtarza jak nie w tej formie to winnej. Na przykład gdy obejrzałam film o masakrze w Ruandzie, nie mogłam dojść do siebie przez dobre kilka tygodni. Tak samo jest z innymi wstrząsającymi, bezsensownymi aktami przemocy,i to wśród ludzi którzy żyli wśród siebie bezkonfliktowo .
OdpowiedzUsuńDalio - książki z zakresu tej tematyki zawsze i na każdym (chyba) robią wrażenie...Trzeba mieć do nich dużo siły...Ale warto, po sto9kroć warto!
OdpowiedzUsuńWpisuje na listę do przeczytania
OdpowiedzUsuńWiesz cie mi , to był naprawdę piękny człowiek. Wnuk
OdpowiedzUsuńWierzymy... :)
Usuń