Jakiś czas temu przyszło mi się zmierzyć z jedną z najtrudniejszych lektur mojego życia. Mówię o „Kato-tacie. Niepamiętniku” Halszki Opfer, która opowiada o najgorszym koszmarze, jaki może przytrafić się dziecku – rodzicu bestii. Trudno nie ocenić w ten sposób dorosłego człowieka, który molestuje seksualnie swoje dziecko od jego najmłodszych lat (w przypadku Halszki koszmar rozpoczął się w czwartym roku jej życia). Pamiętam, że o ile sama tematyka tych wspomnień była nader trudna, o tyle ocena całej sytuacji była dość oczywista i nie sprawiała mi zbyt dużych problemów natury etycznej.
Potem pojawił się zapis z dorosłego życia Halszki pt. „Monidło. Życie po Kato-tacie”. Po lekturze było mi znacznie trudniej ułożyć sobie myśli w głowie. W moim skromnym odczuciu Halszka, jako osoba dorosła, kilkukrotnie podejmowała nienajlepsze decyzje, których następstwami były kolejne komplikacje życiowe. Oczywiście ani na chwilę nie zapomniałam o traumatycznych zdarzeniach z przeszłości, których doświadczyła, ale nie sposób też było pominąć fakt, że autorka mimo wszystko jest już osobą dorosłą, a więc zdolną do racjonalnego myślenia…
Dlatego z aprobatą przyjęłam zapowiedź pozycji ukazującej osobę Halszki widzianą oczyma ludzi z jej najbliższego otoczenia. Mówię o „Mokradełku” Katarzyny Surmak-Domańskiej. Reporterka wybiera się wraz z Halszką w odwiedziny do jej matki – chce nie tylko poznać ją samą, ale również zbadać, jaki wpływ na środowisko ofiary miało pojawienie się na rynku książki ze wspomnieniami Opfer. Udaje się jej porozmawiać z mężem, teściową, pasierbicą, dobrą koleżanką, bratową, sąsiadką, drugim mężem, a nawet lekarzem pierwszego kontaktu. W ogólnym wydźwięku ich zdania na temat Halszki oraz historii z nią związanej bardzo się od siebie nie różnią albo raczej nie pokazują skrajnego podejścia do osoby Opfer. Ich wypowiedzi sugerują jakoby Halszka po części grała ofiarę, pojawiają się też „zarzuty”, że bycie nią przyniosło autorce korzyści materialne. Niestety na wierzch wychodzi też typowa małomiasteczkowa zaściankowość, często totalny brak zrozumienia i stereotypowe myślenie. Co rusz na oczy ciśnie się zdanie, że „brudy pierze się we własnym domu”, nie należy obnosić się z nimi publicznie. Fakt, że takie zwierzenia mogłyby pomóc wielu innym ofiarom przemocy domowej jakoś umyka mieszkańcom, nie dostrzegają oni zbyt wielu atutów książki swojej sąsiadki; mnożą zaś negatywy.
Jak należy zatem patrzeć na tę sprawę? Myślę, że czytelnik „Mokradełka” nigdy tak naprawdę się tego nie dowie. Może albo solidaryzować się z ofiarą, albo przyjąć chłodny (i dość ostry zarazem) stosunek do sprawy otoczenia Halszki.
Ja ostatecznie dzięki „Mokradełku” spojrzałam na tę historię w sposób dużo bardziej obiektywny niż miało to miejsce po lekturze „Monidła. Życie po Kato-tacie”, czy tym bardziej samego „Kato-taty. Niepamiętnika”. „Mokradełko” pozwala się zdystansować, ale niestety przypomina też o licznych wadach naszego społeczeństwa. Przykre jest to, że póki jakiś dramat dotyka osoby spoza naszego bliskiego otoczenia, to jesteśmy wobec niej jak najbardziej współczujący i solidaryzujący się; jeśli natomiast rzecz tyczy się kogoś, kogo dobrze znamy albo widujemy każdego dnia na podwórku i wymieniamy z nim zdawkowe „dzień dobry” – doszukujemy się w tym drugiego dna. Na siłę próbujemy udowodnić, że ktoś jest sam sobie winien własnego losu, mimo że często kompletnie nie ma na niego wpływu.
„Mokradełko” to jedna z tych książek, która długo nie pozwala o sobie zapomnieć i obok której nie sposób przejść obojętnie. Nie bierzcie jej do rąk, jeśli szukacie niezobowiązującego czytadła.
Oceny punktowej książki nie podejmuję się.
takie książki za bardzo działają na moją wrażliwość i nie mogę potem długo dojść do siebie i pozbyć się z pamięci strasznych obrazów... Więc staram się ich nie czytać.
OdpowiedzUsuńRuda - akurat ta jeśli chodzi o przejścia Halszki jest, że tak powiem "najmniejszego kalibru" w sile oddziaływania na czytelnika, ale rozumiem i nie namawiam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńwidzę, że muszę nadrobić zaległości, bo żadnej z wymienionych przez Ciebie książek nie znam, a z tego co piszesz widzę, że warto byłoby się z nimi zapoznać
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Miłośniczko - koniecznie, ale uprzedzam! "Kato-tata..." to baaardzo trudna lektura. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCzuję, że powinnam przeczytać całą serię, a nie zaczynać od tej książki. Tylko nie wiem, czy podołam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Isadoro - cóż, sama musisz to ocenić, ale jeśli dasz rade przeczytać "Kato-tatę..." to na pewno poradzisz sobie z pozostałymi dwiema. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńpierwszy raz slysze o serii ktora tak kompleksowo podchodzi do tego tematu... to jedna z tych sytuacji gdy z jednej strony bardzo chce ja poznac a z drugiej boje sie po nia siegnac. bo rzeczywistosc bywa naprawde nieludzka...
OdpowiedzUsuńAlison - nie nazwałabym tego serią, bo dwie pierwsze książki są sygnowane nazwiskiem Opfer czyli samej ofiary. Ta książka to już osobna "bajka". Choć być może ja czepiam się szczegółów. :) Owszem, rzeczywistość naprawdę bywa nieludzka, zwłaszcza ta która dotknęła Halszkę.
OdpowiedzUsuńOj, jak ja dobrze znam takie stwierdzenia, że sami jesteśmy sobie winni. Owszem, są sytuacje w życiu, na które mamy wpływ i to od nas zależy jak pokierujemy swoim życiem. Jednak boli mnie, kiedy ludzie z ironią w głosie wytykają kogoś palcami, tak naprawdę nie mając pojęcia dlaczego akurat ten człowiek żyje tak, a nie inaczej. A wiem, że robią tak nawet najbliżsi, czyli ci, którzy powinni być wsparciem. Naprawdę trudny i bolesny temat jest zawarty w tej serii. Ja, podobnie jak Ty, nie podejmuję się oceny tego typu pozycji, bo ludzkiego dramatu oceniać nie można.
OdpowiedzUsuńAguś - dokładnie tak jest właśnie w przypadku Halszki. Strasznie to przykre i przytłaczające, że u nas to często pewnego rodzaju norma...
OdpowiedzUsuńCiężka literatura, ale i takie od czasu do czasu trzeba czytać. Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńKasandro - nic dodać, nic ująć. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tobą ze stwierdzeniem, że jeśli jakiś dramat dotyka osoby spoza naszego bliskiego otoczenia, to jesteśmy wobec niej jak najbardziej współczujący, ale gdy rzecz tyczy się kogoś, kogo dobrze znamy, to doszukujemy się w tym drugiego dna. Bardzo mądrze powiedziane i niestety prawdziwe. takie jest nasze społeczeństwo właśnie.
OdpowiedzUsuńCo do książki chętnie poznam.
Cyrysiu - przykre jest to, że naprawdę tak jest. Pomijając już ten reportaż, wystarczy rozejrzeć się wokół by znaleźć nawet do kilku takich przypadków w swoim otoczeniu. Ech...Książkę polecam.
OdpowiedzUsuńPrzeczytam jak będę trochę starsza, bo nie wiem czy teraz mogłabym. Świetna recenzja Ewo! :))
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać. Lepiej będzie jednak jak pójdę Twoim śladem i zacznę " od początku".
OdpowiedzUsuńA wiesz, że chętnie bym przeczytała wszystkie trzy?
OdpowiedzUsuńUuuff, ciężki książki. Nie wiadomo, czy płakać, czy cierpieć, czy rzucić w kąt... Warte są jednak tych wszystkich emocji...
OdpowiedzUsuńCassiel - dzięki! :) Ksiązkę polecam. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńMorrora - tak, w tym wypadku zalecam lektury wszystkich książek od "kato-taty..." poczynając.
Magdo - poważnie?? Szkoda, że nie wiedziałam. Nie wymieniałabym się na "Minidło...", a tak mam tylko dwie książki.
OdpowiedzUsuńDanusiu - dokładnie tak, wg mnie takie książki są bardzo potrzebne...
Ostatnio u Ciebie dominują takie poważne tematy i wstrząsające lektury, ale to dobrze. Od takich książek nie można uciekać, chociaż są trudne w odbiorze. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDosiaku - to prawda, ostatnie dwie książki to lektury mocnego kalibru, ale kolejna będzie już znacznie lżejsza. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTeż chętnie bym przeczytała, choć obawiam się takiej tematyki, bo rzeczywiście takie książki potem długo siedzą w głowie.
OdpowiedzUsuńBibliofilko - dokładnie, nie jest to lektura łatwa i niezobowiązująca.
OdpowiedzUsuńTa recenzja daje do myślenia. Szczerze mówiąc, pewnie trudne byłoby dla mnie przejście przez opisywane przez Ciebie książki, bo wszystko co czytam odbieram niezwykle emocjonalnie. Może jednak się skuszę. Myślę, że obiektywne patrzenie na problem jest niezwykle trudne. Książki dają to, że mogą naświetlić problem,ale co my zrobimy z tym czego się dowiemy w praktyce, to zupełnie inna sprawa
OdpowiedzUsuńAnulko - niby każdy czytelnik poznający historię Halszki powinien starać się ją odebrać możliwie jak najbardziej obiektywnie, ale powiem Ci, że to zwyczajnie nie jest możliwe. Nie da się. I tak w pewnym momencie nasuwają się własne refleksie i ocena nie tyle sytuacji co postępowania stron. W książce jest też osoba, która powiedziała, że dzięki historii Halszki chce pomagać takim osobom jak ona. Potem nadarza jej się okazja i...Zresztą zdradzić nie mogę. Spróbuj kiedyś się zmierzyć z tymi książkami.
OdpowiedzUsuńOj, nie będzie to łatwa lektura, ale "w moim typie", więc bardzo chętnie się z nią zapoznam. Nie wiem czy dam radę przebrnąć, ale spróbuję. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńNati - tak, lektura będzie trudna i lojalnie o tym uprzedzam, ale myślę, że warto "zaryzykować". Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji czytać ani jednego z wymienionych przez Ciebie tytułów. Może kiedyś uda mi się po nie sięgnąć.
OdpowiedzUsuńTetiisheri - przeczytaj, ale za jakiś czas. Nie teraz gdy szkrab taki malutki, zestresujesz się za bardzo. :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że nie podjęłaś się ocenienia tej książki. Naprawdę trudno jest ocenić czyjeś życie, przeszłość, teraźniejszość... Książek Halszki Opfer nie czytałam (jeszcze, bo chciałam je poznać), ale jej postać w "Mokradełku" trochę zaskakuje. Rozumiem napisanie książki w ramach terapii, ale ofiara, która czerpie korzyść materialną ze swojego cierpienia... Ale to sprawia, że tym bardziej chciałabym poznać postać i historię Halszki. Jeszcze chętniej sięgnę po przedstawione przez Ciebie pozycje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ty to potrafisz ZRECENZOWAĆ książkę :) Pełen profesjonalizm Ewa, naprawdę. Ja uwielbiam książki z tej serii i widzę, z czym mogę się spotkać w "Mokradełku". Tym bardziej chcę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńCinnamonku - o co konkretnie chodzi z tymi korzyściami materialnymi musisz dowiedzieć się sama, bo ja zdradzić tego już nie mogłam. Jednakże tak właśnie oceniła Halszkę jedna z osób, z którymi rozmawiała reporterka. Przeczytaj te książki jeśli wiesz, że dasz radę. Ciekawa jestem Twoich odczuć. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMarto - oj dziękuję za miłe słowa, chyba się zaczerwieniłam. :) W takim razie czekam na Twoją recenzje "Mokradełka". :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń