piątek, 28 marca 2014

Minione życia - Wojciech Baran




wydawnictwo: Novae Res
data wydania: grudzień 2013
ISBN: 9788377229101
liczba stron: 484


Po thrillery sięgam zawsze chętnie i bardzo często, co pewnie wielu z Was zdążyło zauważyć, jednak po thrillery z wątkiem paranormalnym już znacznie rzadziej, bo zazwyczaj kojarzą mi się z marnymi opowieściami z ckliwym wątkiem miłosnym. Mimo to ostatnio, wiedziona pokusą, postanowiłam przełamać się i sięgnąć po książkę z tego rodzaju, autorstwa polskiego pisarza, Wojciecha Barana.

Minione życia to intrygująca i misternie utkana opowieść, w której świat rzeczywisty łączy się ze światem fantastycznym. Tytuł kwalifikuje się do tej mroczniejszej odmiany fantastyki i thrillera (możecie mi wierzyć, że ciemne tło okładki nie wzięło się znikąd). O czym opowiada? W zasadzie ciężko opowiedzieć fabułę w kilku zdaniach – dzieje się w niej wyjątkowo dużo.

Na wstępie poznajemy głównego bohatera, Piotra Wolskiego, który po rozstaniu z rodziną prowadzi mało intrygujące życie w samotności. Jednak pewien dzień diametralnie zmienia postać rzeczy. Z niespodziewaną wizytą przychodzi do Piotra młoda Rosjanka, Nadia Prokotow, z prośbą o chwilę rozmowy na temat jego syna, Marcina, który zaginął w tajemniczych okolicznościach po wyruszeniu w niebezpieczną wyprawę w rejony Rosji do Stołeczna. Miejscowość ta owiana jest mroczną legendą. Niegdyś mówiło się, że skrywa w sobie miejsce, które obiecuje bogactwo temu, kto je odnajdzie. Dzisiaj z kolei wierzy się, że ruiny położone w Stołecznie skrywają zagadkę nieśmiertelności. Nic dziwnego zatem, że co i rusz pojawiają się tam poszukiwacze tajemnic. Tyle że samo miejsce nie lubi gości i pochłania każdego, kto się do niego zbliży, nie zostawiając po nim żadnych wieści.

(…) gdzieś głęboko w syberyjskich lasach istnieje opuszczona osada… swego rodzaju miasto duchów. Nawet najodważniejsi śmiałkowie omijają to miejsce z daleka, a ci, którzy odważyli się zapuścić w te przeklęte trzęsawiska, nigdy stamtąd nie wrócili[1].

Koleje losu sprawiają, że po latach Piotr znów musi wrócić do tej sprawy i znów ryzykować życiem. Tym razem jest to o tyle trudniejsze, że po piętach depczą mu gangsterzy, którzy i swój interes mają w rozwikłaniu zagadki Stołeczna.

I to zarys fabuły w naprawdę telegraficznym skrócie, bo wątków obecnych w książce jest wiele: nie brakuje wątku miłosnego, obecne są też takie emocje jak strach, złość, poczucie osamotnienia, a z racji obecności wątku mafijnego, nie brakuje i agresji, strzelanin, a często wylewającej się z kart powieści krwi. Całość opowiedziana jest niezwykle skrupulatnym stylem – autor bardzo postarał się, by wszystko, o czym pisze, opowiedziane było ze wszystkimi szczegółami, co zasadniczo jest mocną stroną książki, ale czasami staje się jej wadą. Nie każde miejsce wydarzeń zasługiwało na wnikliwy opis, niektóre można było potraktować pobieżnie, a powieść i tak by na tym nie straciła. Tymczasem ta szczegółowość, chociaż świetnie sprawdza się w scenach grozy, znacznie potęgując odczucie strachu, czasami męczy.

Kolejna sprawa, która odrobinę mnie raziła, to przesadne upodobanie autora do dialogów, w których bohaterowie, nawet jeśli są we dwójkę, zwracają się do siebie per „Tomku”, „Marku”, „Piotrku”. Dodaje to przesadnej oficjalności historii, która nie jest tu wymagana.

Słowo komentarza należy się również autorom okładki, względem której też mam małe „ale”. I nie chodzi tu o jej ciemne tło (które, jak pisałam, jest uzasadnione), a o ledwie widoczny tytuł oraz nazwisko autora (w rzeczywistości prezentuje się to gorzej niż na okładce powyżej). W naturalnym oświetleniu informacje te zwyczajnie nie są widoczne. Gdybym patrzyła na książkę w księgarni, najpewniej w ogóle bym się nią nie zainteresowała, skoro, by dostrzec tytuł, musiałabym się jej dokładnie przyjrzeć. Wydawnictwo nie popisało się w tej kwestii.

Tak czy inaczej całokształt powieści wypada na plus, choćby dzięki jej klimatowi, pełnemu tajemnicy, mrocznych sekretów wyłaniających się z odmętów natury ludzkiej, jak i wątków paranormalnych. Minione życia polecam nie tyle fanom thrillerów, co fantastyki, bo jednak ta paranormalna płaszczyzna powieści tutaj dominuje w moim odczuciu.

Ocena: 4/6



[1] W. Baran, Minione życia, Novae Res, Gdynia 2013, s. 215.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję jej Autorowi.

44 komentarze:

  1. Książka kompletnie mi nieznana, ale wplecenie wątku paranormalnego w thriller wydaje się być ciekawym zabiegiem, w końcu nie sposób jest cokolwiek odgadnąć, gdy wszystko zdaje się być możliwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wg mnie nawet dość ryzykowny zabieg, bo nie każdemu autorowi udaje się to zrobić dobrze. Na szczęście pan Wojciech zrobił to na całkiem wysokim poziomie. :)

      Usuń
  2. Na razie odpuszczę, bo mam co czytać, ale w przyszłości nie wykluczam :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałem o tej książce, nawet jej nigdy nie widziałem, ale podoba mi się wplecenie wątku paranormalnego ;) Myślę, że w niedalekiej przyszłości się skuszę ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Obejrzałam swoją i muszę ci powiedzieć, że jednak u mnie tytuł jest bardziej widoczny. Chyba mnie bardziej ujęła ta powieść od ciebie. A to z powodu opisów natury i słów w nich użytych. Zgrabna recenzja Ewo, buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się podobało, ale chwilami wg mnie było tego za dużo. Co kto lubi Basiu. :) Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Dokładnie:) Różnimy się pomiędzy sobą i to jest fajne, np: "Statek śmierci" Yrsa Sigurdardóttir o którym kiedyś pisałaś wcale mnie nie zachwycił, ba, rozczarował ;) Ale w sumie byłoby nudno, jakby siostry były takie same, prawda? ;) Z moją prawdziwą różnimy się diametralnie w wielu kwestiach.

      Usuń
    3. Nawet bliźniaczki się wewnętrznie różnią a co tu mówić o nas. ;)

      Usuń
    4. jakby jeszcze dodać Dysie i mnie to już w ogóle jazda;P my uwielbiamy fantastykę i myślę, ze przez to także postrzegamy książki inaczej;)

      Usuń
  5. Okładki książek wydawnictwa Novae Res są zazwyczaj ciekawe, jednak w tym przypadku rzeczywiście jest słaba. Podoba mi się za to fabuła, to coś dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama w sobie zła nie jest, tylko tonacja barw tytułu i nazwiska autora zdecydowanie za ciemna.

      Usuń
  6. Mnie osobiście bardzo ta książka się spodobała, chociaż okładka faktycznie niezbyt ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka klimatycznie pasuje do treści tylko troszkę jest niedopieszczona. ;)

      Usuń
  7. czyli coś dla mnie! z chęcią bym się przekonała jaki paranormal w tym siedzi;D co do szczegółowości to mi też ona czasem przeszkadza, ale w zależności od tego czy jest jest od zatrzęsienia czy da się to znieść. Co do okładki...no cóż czasem projekt wygląda fajnie, ale już wydrukowany projekt nie jest taki super...bywa...tak czy inaczej lektura, którą z chęcią bym poznała;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Tusiu, to książka wybitnie dla Ciebie, wierz mi. :)

      Usuń
    2. I dla mnie, i dla mnie! Pierwszy raz słyszę o tej książce ale już ją chcę:)

      Usuń
    3. I Tobie by się spodobała - tak myślę. :)

      Usuń
  8. Wątek paranormalny, z którym autor ( w dodatku polski ) sobie poradził - już są trzy elementy, dla których chętnie bym przeczytała:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczyma wyobraźni już widzę Twoją wnikliwą recenzję tej książki. :)

      Usuń
  9. Podoba mi się fabuła, więc z chęcią przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Podaj przykład takiego gniota bym wiedziała jakiego tytułu unikać. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tematyka jak najbardziej dla mnie. Zapisuję żeby nie wywietrzało z głowy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałam okazję zapoznać się z tą książką i żałuję, że tego nie zrobiłam... :) A zarzuty wobec okładki - szkoda, że czerń przytłoczyła wszystko, nawet to, co najważniejsze, czyli nazwisko autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czerń mogła zostać tylko trzeba było wybrać inny kolor (jaśniejszy?) dla tytułu i nazwiska. :)

      Usuń
  13. Takie nadużywanie imion brzmi bardzo sztucznie. Mimo to może kiedyś po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wątek paranormalny w thrillerze? Tego jeszcze nie grali! A nawet jeśli grali, to ja mam takie zaległości, że do tej pory jeszcze się z żadną taką książką nie spotkałam. Opisywana przez ciebie pozycja mnie zaintrygowała, a więc w najbliższym czasie się za nią rozejrzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, grali i to wiele razy. :) Najwyższa pora byś zaległości nadrobiła. :)

      Usuń
  15. Słowo "fantastyka" lekko mnie odstraszyło, choć fabuła rzeczywiście interesująca. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat fantastyka tu jest tylko dodatkiem, który z całością świetnie się komponuje. :)

      Usuń
  16. Wydaje mi się, że gdzieś już widziałam tę książkę. Nie zainteresowała mnie jednak na tyle, bym po nią sięgnęła. A tak poza tym, nie lubię takich form imion, jakie jak piszesz serwuje autorka. Gdy ktoś mówi do mnie "Klaudio, Klaudiu" dostaje gorączki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak serwuje autor, bo to pan. :) A książka u kilku blogerów już się pojawiła, dlatego pewnie ją kojarzysz. :)

      Usuń
    2. *pan, jasne. Nie wiem skąd to przeoczenie. Czytam te komentarze pod postem i czytam i widaje mi się, że może jednak warto zajrzeć pod mroczną okładkę :)

      Usuń
  17. Okładka mi się skojarzyła z dokumentem, a tu taki gatunek ... Historia ciekawa

    OdpowiedzUsuń
  18. Na zdjęciu imię i nazwisko są dość czytelne. Mnie bardziej nie podoba się okładka. Jakaś taka ponura, nawet jak na thriller ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "I nie chodzi tu o jej ciemne tło, a o ledwie widoczny tytuł oraz nazwisko autora (w rzeczywistości prezentuje się to gorzej niż na okładce powyżej) :)

      Usuń
    2. Tak, czytałam to zdanie :)

      Usuń
  19. Pomimo małych mankamentów, o których wspominasz - wydaje mi się że mogłabym przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń

SPAM, reklamy, wulgaryzmy oraz komentarze niezwiązane z tematyką wpisu bezwzględnie usuwam.