tytuł oryginału: Escape from Camp 14
wydawnictwo: Świat Książki
data wydania: 20 listopada 2013
ISBN: 9788379432387
liczba stron: 256
Ten koszmar się jeszcze nie
skończył…
Północnokoreańskie obozy dla więźniów politycznych istnieją dwa razy dłużej niż stalinowskie łagry i dwanaście razy dłużej niż hitlerowskie obozy koncentracyjne.
Jeszcze kilka lat temu ta
informacja zamieszczona na okładce ostatnio przeczytanej przeze mnie książki najpewniej
wzbudziłaby we mnie ogromny szok i przerażenie, bo stosunkowo niedawno dotarło
do mnie, że to, czego dopuszczali się m.in. naziści nie zakończyło się wraz z okresem ich panowania. Ten koszmar trwa po dziś dzień i chyba tak
naprawdę niewiele da się z tym zrobić, póki rząd Korei Północnej pod wodzą
dynastii Kimów nie opamięta się (co mało prawdopodobne) lub zwyczajnie nie
upadnie.
O obozach tych zrobiło się bardzo
głośno mniej więcej na początku roku 2013, kiedy to znana dobrze wszystkim korporacja
Google opublikowała zdjęcia satelitarne, na których można zobaczyć te miejsca. Skupiają
one więźniów politycznych, stanowiących według władz Korei zagrożenie dla
państwa. Znaleźć się może w nim każdy, także ten, kto np. nie uczcił urodzin
wielkiego władcy w odpowiedni sposób (obecnie „Wielkiego następcy” Kim Dong II,
czyli Kim Dzong Una) lub zwyczajnie chciał wyjechać z kraju (ci uznawani są
najczęściej za szpiegów). Czary goryczy dopełnia fakt, że w Korei Północnej
obowiązuje system odpowiedzialności zbiorowej, czyli wraz z głównym
„przestępcą” karę ponosi cała jego rodzina – wszyscy trafiają do obozu, a
niektórzy właśnie w nim się rodzą, tak jak Shin Dong-hyuk, o którym opowiada książka
Blaine Ardena „Urodzony w obozie nr 14” .
Ten młody, bo zaledwie
trzydziestodwuletni mężczyzna, przeszedł w swoim życiu więcej niż niejeden
człowiek. Można powiedzieć, że przeszedł prawie tyle, co wielu więźniów obozów
koncentracyjnych za panowania nazistów w Europie. Tyle samo, co oni, albo
mniej, albo więcej – zależy jak na to spojrzeć. Do obozów stworzonych przez
nazistów trafiali ludzie czujący, kochający, niezapominający o
człowieczeństwie, przeżywający emocje – Shin, w odróżnieniu od nich, tego wszystkiego był pozbawiony. Urodził się bowiem w
Obozie nr 14 (do istnienia którego władze Korei się nie przyznają – oficjalnie taki
nie istnieje) w Kaeczon, jako „człowiek maszyna”, któremu obce są uczucia (m.in. miłość do
rodziny), a najważniejsza jest lojalność wobec strażników i trzymanie się obozowego
kodeksu:
1. Nie próbuj uciekać.
Jeśli spróbujesz i zostaniesz na tym przyłapany – będziesz rozstrzelany (tak jak każdy inny świadek tego zajścia, który nie powiadomi o tym władz obozu).
2. Zgromadzenia więcej niż dwóch więźniów są zabronione.
3. Nie kradnij.
Shin przytacza w swoich wspomnieniach historię dziewczynki, która została zakatowana na śmierć za kradzież pięciu ziaren zboża.
4. Strażników należy bezwarunkowo słuchać.
5. Każdy, kto zobaczy zbiega lub podejrzaną osobę, musi o tym natychmiast zameldować.
6. Więźniowie muszą obserwować się nawzajem i natychmiast meldować o wszelkich podejrzanych zachowaniach.
7. Więźniowie muszą przekraczać normy pracy wyznaczone na dany dzień.
8. Poza miejscem pracy nie może być kontaktów pomiędzy płciami w celach osobistych.
Jakiekolwiek kontakty seksualne pomiędzy więźniami groziły rozstrzelaniem (choć
w niektórych przypadkach kontakty były dozwolone, np. między więźniarkami
a strażnikami).
9. Więźniowie muszą szczerze żałować swoich błędów.
10. Więźniowie, którzy naruszają obozowe zasady i reguły, zostaną natychmiast rozstrzelani.[1]
Shin znał te zasady od małego i
sumiennie ich przestrzegał, dlatego nie wahał się przed podjęciem decyzji o poinformowaniu
strażnika o zamyśle ucieczki swojego brata. Zrobił to z zazdrości o porcję ryżu, jaką matka wydała jego bratu w ramach „wyprawki” na
drogę, oraz mając nadzieję na nagrodę za donos do władz obozu. Nagrody nie było, a „w
podzięce” za brak lojalności wobec rodziny obejrzał brutalny spektakl, w którym
matka oraz brat zostali straceni.
Przyznaję, że historia ta zrobiła
na mnie piorunujące wrażenie, jednak daleka jestem od oceniania podejmowanych
przez Shina decyzji. W jaki sposób i według jakiej miary może człowiek w stu
procentach wolny, któremu w zasadzie niczego nie brakuje, oceniać tego, kto z
konieczności jada szczury? Tego, kto nigdy nie widział szczoteczki do zębów i
nie wie, jak się jej używa? Którego torturowano – w celu wyciągnięcia odpowiednich
informacji wieszano pod sufitem, przypalano i obcięto palec u ręki? Ciężko to
wszystko sobie nawet wyobrazić, a co dopiero pokusić się o ocenę postępowania
takiej osoby…
Na szczęście dla Shina udało mu
się uciec. Gdy osiedlił się w jednym miejscu, przyszedł czas na nauczenie się
normalnego życia: poznanie aktualnych zdobyczy techniki, nowego i nieznanego wcześniej jedzenia, przyzwyczajenie się do zdrowych relacji
międzyludzkich, gdy wreszcie nie ma przymusu donoszenia na kogokolwiek i można
komuś zaufać. Coś, co dla nas jest tak zwyczajne i codzienne, dla niego było
najtrudniejsze – stawanie się człowiekiem.
Blaine Harden źródło: www.npr.org |
Shin jest młodym mężczyzną i
wierzę, że z czasem uda mu się pokonać wszystkie lęki, wyzbyć się koszmarów i oswoić
z własnymi emocjami (np. nauczyć się płakać). Tak wiele przed nim… Martwi mnie
jednak sytuacja tych, którzy nadal przebywają w obozach rozsianych po Korei
Północnej – czy im też się uda? Czy nadejdzie dzień, w którym staną się wolni?
Czy świat znajdzie sposób na to, by im pomóc? Czy brutalne rządy Kimów kiedyś w końcu upadną?
Chcę wierzyć, że tak się stanie.
Że ten koszmar, tak skwapliwie pielęgnowany przez nazistów w latach drugiej
wojny światowej, jednak kiedyś się skończy. Pełna rozterek rozstaję się z tą
trudną lekturą… Pod względem literackim nie mam jej nic do zarzucenia, ale
oceniać jej nie zamierzam. Nie o to w przypadku tej książki przecież chodzi.
[1] B. Harden, Urodzony w obozie nr 14, Świat Książki,
Warszawa 2013, s. 241-244.
Recenzja dla Lubimy Czytać: LINK.
Ciekawa rzecz. Ja ostatnio przeczytałem "Jeden dzień Iwana Denisowicza" Sołżenicyna, więc mniej więcej wiem co mogło się w tej książce znajdować, choć pewnie było tego znacznie więcej.
OdpowiedzUsuńA tak swoją drogą, to od kiedy funkcjonują takie obozy? Bo piszesz, że dłużej niż wszystkie inne, w co śmiem wątpić,, ale póki się nie wypowiesz, to kłócić się nie zamierzam, bo może akurat masz racje ;)
Mea culpa, co innego miałam na myśli, a co innego napisałam. Chodzi oczywiście o długość istnienia obozów. Te koreańskie istnieją do dziś a stalinowskie czy nazistowskie zakończyły już swój tragiczną działalność. Poprawiłam się, przepraszam. :)
UsuńAha :) No to kamień z serca, bo już myślałem, że coś nie tak z moją pamięcią :) I nie ma za co przepraszać, pomyłki każdemu mogą się zdarzyć. Ja natomiast cieszę się, że mogłem pomóc w jej zauważeniu ;)
UsuńDzięki. Dobrze, że czujne oko stoi na straży. :D
UsuńKsiążka zapewne jest wstrząsająca, ale potrzeba, jak każda dotycząca takich tematów. No, może, prawie każda. Postaram się ją przeczytać. Dobrze, że pojawiają się takie publikacje, bo nie można zapomnieć, że na takie okrucieństwa nie mieli wyłączności ani naziści ani zwolennicy reżimu Stalina.
OdpowiedzUsuńCałkiem niedawno cały świat usłyszał o północnokoreańskich obozach. Ciekawe, gdzie jeszcze istnieją takie obozy, takie dyktatury, o których nie wiem albo wiemy bardzo mało.
Kiedyś, ktoś mówił mi o amerykańskich obozach, ale...ile było w tym prawdy - nie wiem...
UsuńWiesz, najgorsze jest to, ze świat wie. Tzn. o północnokreańskich obozach zrobiło się głośno faktycznie w pierwszej połowie 2013 roku, natomiast o krwawej dyktaturze, jaka istnieje w Korei Płn. wiedzą wszyscy, tylko jakoś nikt nie moze się za to zabrać. Wielu było na świecie (i nadal jest) dyktatorów, którzy cieszą się (co prawda nieoficjalnym) poparciem władz m. in. państw europejskich. Korea Płn jest krajem zamkniętym, dlatego tak mało wiemy o tym, co sie w niej dzieje.Wiemy jednak, że dzieje się bardzo źle. Są jednak pajace, jak Dennis Rodman, którzy moralność i szeroko pojętą etykę rozumieją jakoś pokrętnie.
UsuńTo, że to zamknięty kraj to jedno, ale dwa to to, że świat się Korei boi. Co też chyba mało kogo dziwi - każdy wie jak wielkim zagrożeniem są bomby atomowe... Nikt do końca nie wie, co Kimom siedzi w głowie i do czego tak naprawdę są zdolni - może tylko straszą a może nie? Świat traktuje Koreę jak bombę z opóźnionym zapłonem.
Usuńja osobiście uważam, że takie książki i ukazywanie tej prawdy jest ważne, ale swego czasu sporo o tym czytałam i sama nie wiem czy chcę czytać więcej...jakoś mnie ten temat przeraża i wolałabym działać niż poszerzać wiedzę i czytać o kolejnym przypadku, numerze...tymczasem post i cytat oddają to co najważniejsze w tej książce i jak należy ją odbierać;) pozdrawiam
UsuńOk, tylko, co takie szare ludki jak my mogłyby zrobić?
Usuńsama nie wiem może szerzyć informacje? odwiedzać strony poświęcone walce?
UsuńTematycznie wstrząsająca pozycja. Nie wiem, czy aktualnie mam ochotę na coś takiego. Chyba jednak nie czuje się na siłach, aby ją przeczytać, gdyż od jakiegoś czasu samopoczucie mam paskudne i wolę coś znacznie weselszego.
OdpowiedzUsuńTo trudna książka, niestety... Nie dla każdego i nie na każdą chwilę, dlatego Ciebie do lektury nie będę namawiać.
UsuńW przedostatni Gościu Niedzielnym były dwa artykuły : jeden przedstawiający sytuację w Korei Północnej a drugi wspomnieniowy. Najgorsze jest to, że Koreańczycy z południa są przeciwni ewentualnemu połączeniu Korei/gdyby nawet mogło do tego dojść /, że w swym zabieganym życiu, nastawionym na sukces i konsumpcję nie widzą miejsca dla swych przecież rodaków.
OdpowiedzUsuńTak, ta książka też napomyka o niechęci Korei Południowej do połączenia się ze swoimi sąsiadami. Niesamowite , jak wielka przepaść je dzieli.
UsuńKorea Płn to moim zdaniem najbardziej przerażający kraj w całej historii świata, najgroźniejsza dyktatura, której praktycznie nie można obalić. Tak mało o niej wiemy, jest tak bardzo hermetyczna, że przerażająca do granic. Wydaje się, że przy północnokoreańskiej dyktaturze "Rok 1984" to pikuś. Póki nie zagrożą komuś z zewnątrz, nikt nie będzie chciał pomóc ludziom, którzy tkwią w tym piekle.
OdpowiedzUsuńOni już grożą i to całemu światu przy pomocy programu nuklearnego i być może dlatego (i między innymi) nikt nic nie robi, by pomóc mieszkańcom Korei.
UsuńOk, ale to samo mówiono o Iraku. Tam jednak Amerykanie potrafili wejść. Zagrożenia jak się okazało nie było , była za to mistyfikacja na międzynarodową skalę. To jednak temat innej dyskusji. Tak czy siak książkę przeczytam na milion procent. Ostatnio bardzo dużo czasu spędzam na czytaniu o krajach, gdzie dzieje sięautentyczne zło. Wiele rzeczy mnie przeraża, im bardziej wgłębiam się w temat, tym mniej spokojnie śpię. Trudno, wszystko ma swoją cenę.
UsuńCiężko o spokojny sen czytając o tym wszystkim. Choć my żyjemy w raju porównując warunki życia z mieszkańcami Korei... Nie głodujemy, nie boimy się, że za grzechy rodziny spędzimy resztę życia w obozie... Jak przeczytasz tę książkę to daj znać i opowiedz o swoich przemyśleniach. A co do Iraku... Tam Ameryce opłacało się wtrącić - ropa to cenny surowiec... :/
UsuńDlatego ekipa G.W. Busha oszukała całe społeczeństwo, posługując się olbrzymią mistyfikacją w sprawie magazynów w Iraku w których rzekomo miała być przechowywana broń nuklearna. Oczywiście jak tylko uda mi się przeczytać książkę, dam znać o swoich wrażeniach i przemysleniach. Pozdrowienia!
UsuńWstrząsające, ale książkę chętnie przeczytam. O takich rzeczach powinno się pisać i czytać, chociaż wiadomo, że lekka tematyka to nie jest.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak... :/
UsuńCzytałam "Światu nie mamy czego zazdrościć", Korea Płn. jest przerażająca. A trzeba pamiętać, że przekaz, który do nas dociera nie jest pełny (obiektywny oczywiście też nie, ale tak już jest z literaturą).
OdpowiedzUsuńW 100 % się zgadzam, ale to tylko potwierdza tezę, że relacje naocznych świadków, którym udało się uciec z tego piekła są niezwykle istotne i dostarczają bardzo ważnych informacji o tym systemie.
UsuńTo prawda! Tym bardziej takie książki powinny powstawać, po to, aby ludzie zdali sobie sprawę, że koszmar obozów, który dla nas Europejczyków jest tylko tragiczną historią, na innym kontynencie wciąż trwa. I mimo iż, póki będzie trwał, nie dowiemy się całej prawdy o tym, co tak naprawdę się tam dzieje, ważne, aby mieć świadomość, że... dzieje się nadal! i że świat nadal niewiele może zrobić...
UsuńKsiążka na pewno trudna ale potrzebna. Z chęcią sięgnę przy najbliższej okazji.
"Światu nie mamy czego zazdrościć" - muszę poszukać... A sama mam w domu jeszcze "Uchodźcy z Korei Północnej. Relacje świadków" i chyba zrobię zamieszanie w kolejce książek do czytania i te przyśpieszę.
OdpowiedzUsuńNajwięcej tam pewnie mogłaby zrobić Ameryka, ale to się jej nie opłaca... Korea Południowa boi się, że zaleje ją fala biedy od sąsiadów, że zabiorą im pracę itd... Hmm...
W "Światu nie mamy czego zazdrościć" jest przez chwilę mowa o tym, jak pomaga Korea Południowa. Nie ma tam tego dużo i w dodatku nie jest to najnowsza książka, mogło się sporo zmienić, ale już jakieś wyobrażenie daje. Jesli znajdziesz książkę, polecam.
Usuńto ciezki temat
OdpowiedzUsuńJak sobie pomyślę o tych wszystkich okrucieństwach, to aż ciary mnie przechodzą. Czasami nie rozumiem tego świata.
OdpowiedzUsuńNie Ty jedna masz takie dylematy. :/
Usuńawiola - mam dokładnie to samo ..
UsuńOjej, ojej, ojej, muszę to przeczytać, koniecznie!!
OdpowiedzUsuńKoniecznie, zazdroszczę ci jej!
Ciekawa jestem Twoich wrażeń po takiej książce...
UsuńMoże się kiedyś dowiemy :)
UsuńOglądalam kilka reportaży na temat sytuacji w Korei Północnej [m.in. „Dzieci złego państwa"]. Równie wstrząsająca jest sytuacja małych dzieci, które zostały osierocone [w skutek klęski głodu bądź aresztowań] i wegetują na ulicach. Kilkuletnie maluchy dosłownie walczą o kilka ziarenek ryżu, które upadły w błoto. Sierocińce nie są w stanie zapewnić im opieki. Z powodu klęski głodu wymierają całe rodziny. Na czarnym rynku kwitnie handel ludzkim mięsem...
OdpowiedzUsuń,,Urodzonym w obozie nr 14" na pewno się zainteresuję.
Koszmar...Inaczej nie da się tego opisać...
UsuńWyobrażam sobie jak wstrząsająca musi być to lektura. Ale mimo to, a może właśnie dlatego chciałabym po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńO tym trzeba czytać, trzeba wiedzieć, co się tam dzieje, mimo że tematyka jest trudna. :/
UsuńTematyka jest wstrząsająca, sama historia strasznie trudna i... ciężka do zniesienia. Jednak trzeba poznawać takie pozycje, bo przecież jak można nie zdawać sobie sprawy z tego, co się dzieje w odległych krajach! Trzeba o tym mówić, pamiętać i może jakoś wspólnie uda się to zmienić... Książkę muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńTylko jak? ;/ Ech...
UsuńTrudny temat, trudna książka. Na pewno przeczytam, ale w innym terminie, obecnie zbyt trudna.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Faktycznie, do tej książki trzeba mieć odpowiedni dzień.
UsuńPrawdę mówiąc już przy czytaniu Twojej recenzji przeszedł mnie dreszcz. Nawet nie chcę myśleć jak się będę czuła czytając książkę, ale...muszę ją przeczytać, po prostu muszę
OdpowiedzUsuńCóż, mimo niełatwej lektury gorąco ja polecam.
UsuńEjże, co tu się nawyrabiało? Zdublowana Książkówka. Latarni nie ma. Ba! Nawet brązów nie ma. Ewcia, coś Ty tu nawymyślała? :D
OdpowiedzUsuńA książka... Jak się pewnie domyślasz, to nie jest tytuł koło którego można przejść obojętnie.
Nic, nic. Udaj, że tego nie widziałaś droga Ann. ;)
UsuńNie omieszkam jej przeczytać, tym bardziej, że mój stosik się ostatnio zmniejsza i będzie miejsce na nowe książki :)
OdpowiedzUsuńSuper, bo książka warta jest uwagi. :)
UsuńTematyka straszna, ale ważna. Zachęciłaś mnie do przeczytania, choć pewnie jeszcze nie teraz - na taką lekturę muszę się psychicznie przygotować. Ale na pewno nie zapomnę o tym tytule. :)
OdpowiedzUsuńTak, trzeba mieć odpowiednie nastawienie do takiej książki, ale warto po nia sięgnąć. A nawet trzeba.
UsuńDziękuję za zwrócenie uwagi na tę książkę.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę. :)
Usuń