poniedziałek, 15 lipca 2013

"Ambasadoria" China Miéville



tytuł oryginału: Embassytown
wydawnictwo: Zysk i S-ka
data wydania: lipiec 2013 - recenzja przedpremierowa
ISBN: 9788377851692
liczba stron: 468


Z science fiction jako gatunkiem literackim mam do czynienia rzadko, jednak jest w nim coś, co mnie od czasu do czasu pociąga w jego stronę. Sama do końca nie potrafię określić, co to jest. Może zwykła chęć totalnego oderwania się od naszej rzeczywistości i wtopienia się w drugą, tę wyimaginowaną? A może próba odnalezienia się w innym, bardziej przyjaznym świecie, choć ten najczęściej nie okazuje się być lepszym. Mniejsza z tym, co jest mi bliskie w takich opowieściach, ważne, że w ostatnich dniach znów dane było mi poznać ten odmienny świat.

Taką właśnie rzeczywistość wykreował młody, angielski pisarz (i polityk zarazem), China Miéville. Jak już napomknęłam, z SF mam do czynienia sporadycznie, więc i nazwisko autora nie było mi wcześniej znane; co nie znaczy, że jest on pisarzem początkującym. W swoim dorobku ma już kilka powieści, w tym najnowszą, o której dziś Wam troszkę opowiem, mianowicie „Ambasadorię”.

China Miéville słynie z powieści, które łączą w sobie steampunk, urban fantasy i New Weird. Ostatni termin być może niewiele Wam mówi, tak jak i mnie na początku. Najprościej rzecz ujmując, chodzi tu o to, że utwór wykracza poza ramy gatunkowe formy, którą reprezentuje, czyli w przypadku Miéville – fantastyki i SF. Czy właśnie tak jest w przypadku „Ambasadorii”, nie mnie to oceniać – nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale fani prozy wspomnianych nurtów na pewno osądzą to sprawiedliwie. Jedyne, co poza ramy schematu nie wychodzi, to wojna, która w fabułach utworów science fiction zdaje się być wszechobecna – u Miéville’a też jej nie zabrakło, ale po kolei.

Ambasadoria to miasto sprzeczności położone na krańcach zbadanego wszechświata. Avice Benner Cho jest nawigatorką na statku podróżującym w „wiecznym nurcie”, morzu czasoprzestrzeni rozciągającym się pod dnem codziennej rzeczywistości.[*]

Avice po długiej nieobecności na swojej ojczystej planecie powraca na nią, wraz ze swoimi umiejętnościami, ze swoim bagażem doświadczeń i wiedzą wyniesioną z całego życia liczonego w kilogodzinach. Na miejscu okazało się, że planetę zamieszkują także inne inteligentne istoty – np. Gospodarze – które nie potrafią kłamać. Choć są postaciami szalenie tajemniczymi, nie dającymi się poznać i których język znają tylko nieliczni, to Avice chyba jako jedna z nielicznych potrafi się do nich zbliżyć. Istoty zamieszkujące planetę jakoś żyją ze sobą we względnej zgodzie. Wszystko zmienia się wraz z przybyciem nowego Ambasadora, którym jest EzRę. Na planecie wkrótce daje się wyczuć niespokojne nastroje, dochodzi do konfliktu, a stąd już tylko mały krok do wojny ras.

Jednak nim czytelnik do tego wątku dotrze, czeka go dość długa podróż po Ambasadorii w celu poznania zwyczajów jej mieszkańców i ogólnie pojętej codzienności. Jest też dużo szczegółów z życia Avice. Świat ten jest opisywany przez autora w sposób bardzo szczegółowy, przy czym Miéville tworzy masę nowych pojęć czy określeń – początkowo ciężko było mi się oswoić z ich natłokiem, ale „im dalej w las”, tym było łatwiej. Do wspomnianego konfliktu ras dochodzi dopiero w dalszej części powieści, więc fanów tego elementu w książkach SF pewnie to zasmuci, ale tych, którzy są nim już zmęczeni, na pewno fakt ten ucieszy.

Ostatecznie w moim odczuciu książka jako całość prezentuje się dobrze, ale wiem, że inni dostrzegą w niej znacznie większy potencjał niż ja. Polecam ją więc przede wszystkim fanom gatunku. Sama preferuję SF w bardziej klasycznej odsłonie, którą prezentuje np. „Gra Endera”Orsona Scotta Carda, ale… każdy ma swój gust, prawda?

Ocena: 4/6





[*] Cytat z tekstu zamieszczonego na okładce książki.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.

50 komentarzy:

  1. może kiedyś jak juz przeczytam zaplanowane pozycję i po nią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja własnie również nie przepadam za gatunkiem jakim jest science fiction, już tyle razy próbowałam się przekonać i nic.
    Jednak co muszę napisać, to że ta książka ma nieziemską okładkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię, ale...wybiórczo. :) A okładka faktycznie jest dobra, na żywo prezentuje się jeszcze lepiej. :)

      Usuń
  3. Nie wiem, nie wiem, jak na razie mam dużo do przeczytania, ale może kiedyś sięgnę.
    http://qltura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Tym razem to książka nie dla mnie. Nie ciągnie mnie do takich klimatów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Recenzja jak zawsze świetna ale książka nie dla mnie tym razem.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawie piszesz, jak zawsze, ale s-f to zdecydowanie nie mój gatunek.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sama nie wiem, Fantasy kocham, ale SF to już nie moja bajka, nudzi mnei jakoś :/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja dopiero od niedawna zaczęłam przychylnym okiem patrzeć w stronę fantasy, choć urban fantasy nadal mnie męczy. Natomiast jeśli słyszę science-fiction to od razu na myśl przychodzi mi S. Lem. Jakaś trauma z lat szkolnych czy jak? :D Na razie nie umiem przekonać się do tego gatunku. Może muszę dojrzeć :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile fantasy jest super to SF trzeba dobrze sobie dobierać, by wczuć się w ten klimat. :) A Lem to już w ogóle wyższa szkoła jazdy. :)

      Usuń
  9. Mam podobne podejście do książek SF. Czasem fajnie po taką sięgnąć, żeby się oderwać i poczuć inny klimat :)

    OdpowiedzUsuń
  10. tym razem książka nie dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem w trakcie kolejnej książki tego autora i coraz bardziej go lubię. Mam jednak jeden spory zarzut - ciężko się go czyta, może ze względu na tę szczegółowość. Moja pierwsza z nim styczność była po polsku, myślałam, że może ten mozolny trud, który trzeba włożyć w czytanie to kwestia niezbyt zgrabnego tłumaczenia, teraz już trzeci tydzień czytam inną pozycję w oryginale i czytam, i... czytam i jakoś skończyć nie mogę. Szczegółowe opisy subkultury Jungle dzielę na pięć sesji tego samego dnia, a i tak jest ciężko przez nie przebrnąć, za to miejsca istotne dla fabuły znikają zanim się na dobre zaczną. Ale autor ma w swoim sposobie pisania coś takiego, że dla tych krótkich epizodów warto przebrnąć przez mozolne opisy.
    Buźki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie o to chodzi - dość ciężko się go czyta. To samo odczuwałam podczas tej lektury, ale i tak warto było. :)

      Usuń
  12. Z science fiction nie mam praktycznie żadnej styczności i na chwilę obecną nie chce raczej tego zmieniać.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja od czasu do czasu lubię taką mocną fantastykę, ale też mam wrażenie, że nie potrafię wyciągnąć z tych powieści tyle, ile prawdziwi znawcy s-f.
    Ale lubię "wejść w taki fantastyczny świat".

    OdpowiedzUsuń
  14. Science fiction od czasu do czasu czytam, ale w tej książce chyba bym się nie odnalazła.

    OdpowiedzUsuń
  15. Właśnie skończyłam czytać inną książkę tego autora - muszę przyznać, że bardzo, bardzo mi się spodobała. :) Dlatego mam zamiar przeczytać wszystkie jego powieści.
    Nie lubię segregować książek pod względem gatunków, często wyrządza im się w ten sposób krzywdę. Dużo osób mówi, że Miéville to szeroko pojęta fantastyka. Ale pozycja, którą poznałam, jest raczej z pogranicza gatunków i nawet te trzy wymienione przez ciebie pojęcia (urban fantasy etc.) nie opisałyby jej w pełni. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego napisałam, że znawcy gatunku na pewno lepiej określą gatunek jak i rozsmakują się w tej książce. :)

      Usuń
  16. Jakoś... nie wiem, chyba jednak nie moja bajka, ale nie nigdy nie mówię nigdy :P

    OdpowiedzUsuń
  17. Niestety tym razem książka nie dla mnie. Nie przepadam za takimi powieściami, więc wolę nie ryzykować spotkania z "Ambasadorią".

    P.S. Jak zobaczyłam imię autora, to pomyślałam, że to kobieta. Nie wiem czy tylko mnie "China" brzmi niemęsko? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze Ci powiem, że też początkowo byłam przekonana, że to kobieta a tu...pan z krwi i kości. ;)

      Usuń
  18. Haha imiona są różne...teraz to nie jest takie jednoznaczne...jak np. Alex. Jeśli chodzi o książkę to od czasu do czasu sięgam po SiFi, ale najpierw muszę przejrzeć choć kartkę czy dwie i sprawdzić czy mnie wciąga...w tym może się na nią skusze, ale poczekamy zobaczymy - lista czekających książek jest dłuuuga;) pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym przypadku "kartka czy dwie" może być ciut za mało. :) Ale spróbuj kiedyś. :) Pozdrawiam!

      Usuń
  19. Ta zagraniczna okładka wygląda jak okładka kryminału, a polska jak okładka książki z pogranicza fantastyki, więc chyba lepiej jest dobrana :) Brzmi ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, też mam wrażenie, że zagraniczna okładka nie bardzo pasuje do treści.

      Usuń
  20. No właśnie jak zobaczyłem na stronie zysku w zapowiedziach tę okładkę to od razu się w niej zakochałem. Jest świetna :P. Aczkolwiek science fiction nie należy do moich naj :D. Wolę klimaty takie czyste fantasy, wiesz. Tolkien, Grzędowicz, czy przykładowo ostatnio modny Martin :D. Już się nie mogę doczekać aż zacznę czytać Grę o tron ;3!

    Pozdrawiam :*!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dodatku tytuł i immię oraz nazwisko autora w 3d... :) Ja też bardziej preferuję tolkienowskie klimaty albo Orsona Scotta Carda. :)

      Usuń
    2. Naprawdę taka technika już zawitała do książek :P? O matko, to nawet się nie obejrzymy a już będziemy czytali książki wyświetlane w powietrzu ;3.

      Usuń
    3. Heh...no widzisz? Jak ten świat gna do przodu. ;)

      Usuń
  21. To nie do końca moje klimaty i chyba bym się w tej historii nie odnalazła :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Też rzadko sięgam po ten gatunek, nie znam się na nim i do tej lektury również mnie zbytnio nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  23. O rany, chyba mam zupełnie odwrotne wrażenia niż większość tutaj - okładka jakoś szczególnie mnie nie zainteresowała, ale treść już tak. Ostatnio często widzę wzmianki o tej książce (pewnie kwestia premiery) i coś czuję, że chyba uda jej się wedrzeć siłą w moją kolejkę "do przeczytania".

    OdpowiedzUsuń
  24. Autor jest mi całkowicie obcy, ale recenzja mnie zaciekawiła. Może spróbuję się zapoznać z książką, jednak nie wiem, czy do tego spotkania dojdzie :)

    OdpowiedzUsuń

SPAM, reklamy, wulgaryzmy oraz komentarze niezwiązane z tematyką wpisu bezwzględnie usuwam.