tłumaczenie: Maria Grabska-Ryńska
tytuł oryginału: Swan Song
seria/cykl wydawniczy: Łabędzi śpiew tom 1
wydawnictwo: Papierowy Księżyc
data wydania: już niedługo :), recenzja przedpremierowa
ISBN: 9788361386346
liczba stron: 500
Mówi się, że w życiu pewne są
tylko podatki i śmierć. Patrząc na otaczające nas realia, dodałabym do tego
jeszcze jeden pewnik – wojnę. Rejony dotknięte działaniami militarnymi nawet przed
wielu laty, nadal nie mogą wyzwolić się spod tego jarzma i odczuwają tragiczne
skutki prowadzonych walk. Bardzo poważnym zagrożeniem są ataki terrorystyczne,
które z dnia na dzień zwiększają swój zasięg i przybierają na sile. Pozostaje więc
pytanie, kto pierwszy sięgnie po broń zagrażającą całemu światu?
Korea? Rosja? Amerykanie? Robert
McCammon w powieści pod wymownym tytułem „Łabędzi śpiew. Księga I”, która
niebawem ukaże się na naszym rynku, przekonuje, że globalny kataklizm wywołany
zostanie przez konflikt Rosji z Ameryką.
Dokładnie nie jest wiadome, kto
zaczął… Wstępnie mówiono o rosyjskim ataku, ale i tak od dawna było oczywiste,
że trzecia wojna światowa to już tylko kwestia czasu – choć nie wszyscy w to do
końca wierzyli. Bezdomna kobieta (zwana Siostrą Nawiedzoną), która
przemierzając ulice Manhattanu w poszukiwaniu resztek jedzenia wieściła
wszystkim rychłe nadejście Armagedonu, dobrze wiedziała o tym, co za chwilę
nastąpi. Nikt nie traktował poważnie tego, co mówiła, i nikt jej nie słuchał,
bo niby po co wierzyć bezdomnej wariatce?
Tymczasem wojna staje się faktem.
Wybuchy bomb atomowych zmieniają Amerykę w jedno wielkie gruzowisko. Ulice (usłane
ciałami zmarłych) przemierzają ci nieliczni, którym udało się przeżyć, w tym
wspomniana już Siostra, a także Joshua Hutchins (były zapaśnik) i jego mała
towarzyszka podróży o imieniu Swan, obdarzona niesamowitymi umiejętnościami.
Mieli być też inni szczęśliwcy.
Szczęśliwcy, którzy w bezpiecznym schronieniu powinni przetrwać zmasowany atak
bomb. Tuż przed wybuchem wojny zamieszkali w tzw. Podziemnym Domu – miejscu gwarantującym
w ich mniemaniu ocalenie dzięki zaawansowaniu technicznemu i solidnej
konstrukcji. Gdy przyszło zagrożenie, Podziemny Dom stał się zbiorowym grobem
dla większości jego mieszkańców oraz osób sprawujących dowództwo. Ocalał pułkownik Macklin (choć pozbawiony
jednej ręki) i jego młody towarzysz niedoli – Roland. Nastolatek – na co dzień
zafascynowany światem brutalnych i krwawych gier – ma okazję uczestniczyć w najprawdziwszej grze na śmierć i
życie, nie będącej wirtualną iluzją…
Wśród żyjących znajdują się też
uciekinierzy ze szpitala psychiatrycznego, którzy w ramach rozrywki urządzają
innym zabawę, w której wygrać można własne życie. Pojawia się na chwilę
prezydent – człowiek, który jedną swoją decyzją zmienił bieg losów świata. Są
też parchy i trupojady. Jest anarchia, walka o władzę nad tym, co pozostało, i wszechogarniające
pragnienie bycia panem. Jest brud, ropiejące rany i psia karma na śniadanie –
jeśli akurat komuś dopisało szczęście. Są też wygłodniałe psy i wilki, których
cuchnące mięso staje się jednym z największych rarytasów. Jest przemoc, która
nie zna granic – zabicie niemowlęcia postrzega się jako banalne, a gwałty to
codzienność. Jest więc wszystko to, o czym… śniliśmy w najgorszych koszmarach!
Doprawdy, ciężko mówić mi o tej
książce… Trudno wyrazić wrażenia po zakończonej lekturze… Tu tyle się dzieje!
Nie ma chwili wytchnienia – od pierwszych stron akcja gna wartko naprzód. Wczoraj
życie biegło normalnym torem, a dziś nie ma już Ameryki, a może i pozostałych kontynentów? Nikt nie wie, co dzieje się w Europie… nie ma
przecież łączności.
Pojawiające się w powieści
postacie przykuwają uwagę swoją różnorodnością. Mamy bohaterów dobrych i złych,
słodkich i uroczych oraz odpychających i przerażających. Tych, którym od
początku źle patrzyło z oczu, i takich, w których wewnętrzne zło miało się
dopiero obudzić… Wszyscy są wyraziści i żywi, każdy jest na swój sposób
szalenie charakterystyczny, każdy wzbudza w nas jakieś uczucia – jednych się nienawidzi,
drugich uwielbia. Część z nich intryguje swoją mroczną naturą… Na przykład Roland
– nastolatek jakich wiele, grzeczny chłopiec – pewnego dnia staje się bezwolną
marionetką do zabijania, wypełniającą rozkazy swego animatora.
Robert McCammon źródło: www.lubimyczytac.pl |
Tak, książka jest naprawdę dobra!
Określa się ją mianem jednej z najlepszych pozycji postapokaliptycznych i z tym
się zgadzam, choć daleka jestem od porównywania I Księgi „Łabędziego śpiewu” do
którejkolwiek powieści reprezentującej ten nurt. Moim zdaniem Robert McCammon
stworzył historię, która idealnie wpasowując się w klimat świata po zagładzie,
jednocześnie mocno się wyróżnia na tle innych tego typu relacji. Jest dokładna,
dopracowana, napisana z rozmachem i daje nadzieję, że Księga II jako
kontynuacja będzie równie wyśmienita. Ale o tym przekonam się – mam nadzieję –
już niedługo i na pewno poinformuję was o wrażeniach z lektury. Zatem do miłego
zobaczenia panie McCammon!
Ocena: 5.5/6
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc.
Przypominam o moim konkursie (LINK), w którym wygrać możecie "Doktor Sen" Kinga! :) Macie czas do najbliższego piątku godz. 23:59.
Może kiedyś się skuszę, ale na razie mam tyle innych książek w planach, że szok...
OdpowiedzUsuńSpokojnie, i tak książki jeszcze na rynku nie ma. :)
UsuńPo takiej recenzji nic tylko książkę przeczytać. Już nie mogę się jej doczekać, ale i tak przeczytam ją kiedy będę miała okazję, a raczej nie nastąpi to w bliższej przyszłości. Szkoda, bo zapowiada się naprawdę znakomita lektura. :)
OdpowiedzUsuńMnie tez troszkę czasu zajęła, bo inne obowiązki mnie dopadły, ale warto było go poświęcić dla niej. :) I Tobie ją polecam i każdemu, kto lubi takie klimaty... :)
UsuńEwo, ja nie wiem, jak Ty to ostatnio robisz, ale każda recenzowana przez Ciebie książka, jest na mojej liście "do kupienia" i wśród książek, na które ostatnio zwróciłam szczególną uwagę! :)
OdpowiedzUsuńHehe, naprawdę?:) To miło mi to czytać, ale wątpię czy Twój portfel jest równie zadowolony, co ja. :) Wiedz, że ta jest warta wydania paru grosików. :) McCammon mnie nie zawiódł wcześniej, i nie zrobił tego teraz. :)
UsuńTo też ważny szczegół! :) Z tym, ze książka warta jest wydania dodatkowych grosików :)
UsuńOj tam, oj tam...Grosik w tę, czy w tamtą... ;)
UsuńZapomniałam dodać, że teraz to już nijak nie mogę uszeregować, którą z książek chcę mieć w pierwszej kolejności, a która może trochę poczekać ;)
OdpowiedzUsuńA co masz jeszcze na tej najpilniejszej liście? Może Ci podpowiem. ;)
UsuńA chociażby "Wodne anioły" i "Simon i dęby" z recenzowanych ostatnio przez Ciebie :D Ale jest też "Saga o Olafie Tryggvasonie ", "Angelfall. Opowieść Penryn o końcu świata", "TANCERZE BURZY Wojny lotosowej księga pierwsza", "ŚLEPOWIDZENIE ", "Upadek króla Artura", "Bracia Hioba", "Orgazm i Zachód", "W cieniu kwitnących wiśni", ...
UsuńMa wymieniac dalej? :P
O mamo, ale na trzaskałaś tych tytułów... ;) Znam z nich tylko te "moje". Na pierwszy ogień wzięłabym "Simona..." skoro "Łabędziego..." jeszcze nie ma. :)
UsuńA ja mam "Bracia Hioba":))) Ewunia po tytule pomyślałam, co to za szajs? Naprawdę tak pomyślałam hhee, a po Twojej recenzji wiem, że na 100% przeczytam. Niesamowite wrażenie, treść mnie hipnotyzuje wręcz, uwielbiam czytać o takich chorych sytuacjach. Wspaniale to przedstwiłaś. Gratuluję serdecznie!
UsuńJa? To McCammon świetnie to przedstawił., ale dziękuję :) Na tyle ile coś chorego może się podobać, to "Łabędzi śpiew" jest fantastyczny. :) A tytuł robi człowieka w bambuko, bo kojarzy się z jakąś słodką opowiastką, a tą w rzeczywistości nie jest. :)
UsuńOoo, to rzeczywiście nieźle zmyla czytelników, tym bardziej chcę ją przeczytać i 1 i 2 część, a ile w sumie ich będzie, tylko 2 czy więcej?
Usuń"Łabędzi śpiew" ma tylko dwie księgi. :)
UsuńNo i wystarczy:)
UsuńTa tematyka zawsze mnie intryguje, choć nieczęsto mam okazję dorwać taką książkę. Może tym razem się uda... W każdym bądź razie recenzja jak zwykle znakomita :-)
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci bardzo i książkę mocno Ci polecam. :) Nie byle jaka jest. :)
Usuńwydaję się fajna choć troche musimy na nią poczekać. Fajnie ze udało CI się ją dostać przedpremierowo :D ja lubię takie skiążki czasem trzeba sie oderwać od fantasy :)
OdpowiedzUsuńTo tu się tak skrajnie nie oderwiesz, bo to fantastyka. :) Ale godna polecenia i przeczytania. :)
UsuńPo pierwsze: świetna recenzja :)
OdpowiedzUsuńPo drugie: okładka - przykuła mój wzrok i przez małą, maleńką chwilkę miałam nadzieję, że pojawią się zombiaczki... ;)
Po trzecie: postapokalipsa - bardzo lubię tą tematykę.
Podsumowanie: będę "polowała" na tą powieść :)
Dziękuję pięknie. :) Nasz okładka jest zdecydowanie najlepsza - oryginalna jest koszmarna (i nie mówię tu o tej zaprezentowanej w recenzji)... :( A sama książka - dla mnie bomba. :)
UsuńNa razie pasuję, bo nie mam teraz ochoty na takie klimaty:)
OdpowiedzUsuńRozumiem. :)
UsuńCzytałam "Magiczne lata" tego autora:) Książka ta wywarła na mnie ogromne wrażenie i nie mogłam się wprost oderwać od lektury. Z całą pewnością sięgnę po "Łabędzi śpiew" kiedy tylko ukaże się na rynku wydawniczym:) Poza tym książka ma cudowną okładkę, na co zwracam uwagę w pierwszej kolejności:) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńWierz mi, że w tym przypadku jest podobnie. Nie sposób się od książki oderwać. Wchłonęłam ją szybko (jak już do niej przysiadłam). Co do okładki to tak jak pisałam wyżej - nasza (polska) jest najlepsza. :) Pozdrawiam ciepło! :)
UsuńBardzo mnie zachęciłaś do tej pozycji, zrobiłaś mi smaka :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, bo smakowita jest. :)
UsuńZaobserowałam u siebie ostatnio taką przypadłość, że jak czytam blogi innych, to gdzieś tam w podświadomości notuję sobie książki, które mnie zainteresowały. A ponieważ mam pamięć wzrokową, rejestruję je po okładkach. Prędzej czy poźniej i tak je czytam. Tak więc ta książka na pewno trafi do "rejestru" w mojej podświadomości. :-)
OdpowiedzUsuńFajnie, bo chętnie przeczytałabym u Ciebie jej recenzję. :)
UsuńNa razie czytam thriller pani Link i powiem Ci, że mnie wciągnął totalnie. :-)
UsuńJa tylko znam jej "Dom sióstr" i dobrze wspominam. :)
UsuńNa początku Twojej recenzji pomyślałam, że to nic dla mnie, ale dotrwałam do jej końca i... Zmieniłam zdanie :D Coś mnie tak zafascynowało... Teraz już wiem, że muszę ją przeczytać! I jeszcze ta świetna okładka!
OdpowiedzUsuńKsiążka ma niesamowity klimat, gwarantuję. :) Warto się skusić. :)
UsuńSłyszałam o tej książce i bardzo chciałaby ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńOby Ci wpadła w ręce. :)
UsuńWydaje mi się, że to może być lektura, która doszczętnie mnie wciągnie i mam nadzieję, że szybko ją dorwę :D
OdpowiedzUsuńMnie też się tak wydaje. :D
Usuń,,Magiczne lata'' czytałam i bardzo mi się podobały, dlatego chętnie skuszę się i na po powyższą książkę.
OdpowiedzUsuńPolecam, a jakże. :)
Usuńsamo to nazwisko mnie przekonuje, czytalabym w ciemno :)
OdpowiedzUsuńWcale mnie to nie dziwi. :D
UsuńNowa powieść Roberta McCammona! Nie jestem pewna, czy akurat mam ochotę na powieść post-apokaliptyczną, ale nazwisko autora jest gwarancją rewelacyjnej lektury!
OdpowiedzUsuńWierz mi, że jak przeczytałabyś...hmmm...pierwszy rozdział to stwierdziłabyś, że zdecydowanie masz ochotę na taką tematykę. :D Jak McCammon coś napisze to nie ma siły, by było inaczej. :)
Usuńwidzę, że Twoja "wojenna" tematyka;DDD świetny post i książka prezentuje się zachęcająco! zdecydowanie nie mówię nie;))) a tak poza tym to nie wiem czemu towarzyszka Swan kojarzy mi się tak z tytułem - łabędź;PPP
OdpowiedzUsuńDobrze Ci się kojarzy, dobrze... :) Ale więcej zdradzać nie będę. :) Dzięki Tusiu. :*
UsuńTo, że mogłaby wybuchnąć wojna tak mnie przeraża, że nie wiem, czy odważę się sięgnąć po tę książkę. Chociaż może, bo McCammon skradł moje serce już raz:)
OdpowiedzUsuńW tym przypadku mógłby skraść i drugi, tak jak mnie. :)
UsuńJej, potrafisz zachęcić. Sama bym się nie skusiła, choć moje pierwsze spotkanie z autorem było ogromnie udane.
OdpowiedzUsuńA bo jak książka dobra to i zachęcić umiem. :)
UsuńW sumie fakt - jak mnie jakaś dobra książka trzepnie, to tekst mocno zachwalający sam się pisze. :P
UsuńA ja mam zapytanie... Czy jest ujęty wątek postapokaliptycznej miłości dwojga (a może nie tylko) ludzi? :P ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Kocham Cię :*
Pss sss ;) Jest, ale w kontekście czysto fizycznym i mocno pejoratywnym :) :*
UsuńPo recenzji nabrałam chęci na książkę, dobrze że jest jeszcze trochę czasu do jej premiery :)
OdpowiedzUsuńMożna uzbierać grosik do grosika w tym czasie. :D
UsuńChoć nie jestem fanką tego gatunku, Twoja recenzja przekonuje mnie, że chyba warto sięgnąć po ten tytuł. Pewnie za jakiś czas się skuszę. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
UsuńWow, takiej książki właśnie szukam. Porządnej postapokaliptycznej powieści, w której cały czas dzieję się coś ważnego i intrygującego. Świetna recenzja, na pewno po książkę sięgnę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i z czystym sumieniem Ci te książkę polecam. Czyta się świetnie. :)
UsuńKolejna książka, którą muszę dodać do kolejki:))
OdpowiedzUsuńKoniecznie. :)
UsuńAle mi narobiłaś apetytu:D Uwielbiam takie książki,postapokalipsa to coś,co połykam od razu:) A do tego 500 stron! Suuuper:)
OdpowiedzUsuńGwarantuję, że nawet tych 500 stron nie poczujesz...:) Ja mialam wrażenie, że książka miała góra 280 stron - tak szybko się ja czytało. ;)
UsuńWitam! Jak ta książka ma się do Bastionu Kinga?
OdpowiedzUsuńWitam. Obie powieści są świetnie i szczegółowo napisane, obie "straszą" na swój sposób, jednak u McCammona nie ma charakterystycznego dla Kinga słowolejstwa. I tu, i tu mamy zło występujące pod konkretną postacią. Nie pokuszę się o wybranie tej lepszej, bo obie są dla mnie równie dobre.
UsuńW końcu! Czekam na ten tytuł odkąd ujrzałam krótką zapowiedź na ostatniej stronie ,,Magicznych lat". Widzę też, że podzielono powieść na dwa tomy. Finansowo to nie takie dobre, ale może przynajmniej czcionka nie będzie małym maczkiem męczącym oczy ;)
OdpowiedzUsuńOj, chcący wydać to w jednej książce to czcionka siłą rzeczy musiałaby być malutka a tak jest szansa, że będzie znośnej wielkości. :)
UsuńTaki konflikt jest prawdopodobny niestety. Nie słyszałam o autorze, ale widzę, że warto zajrzeć.
OdpowiedzUsuńPewnie, że warto. :)
UsuńSpróbuję przeczytać :)
OdpowiedzUsuńWitam na nowym blogu - jak tu ładnie :)
OdpowiedzUsuńMcCammona znam tylko z wydanej u nas książki "Chłopięcy świat". Podobała mi się ta nostalgiczna, mroczna opowieść o pewnym miasteczku, natomiast nie wykluczam, że sięgnę po "Łabędzi śpiew" :)
pozdrawiam
tommy z Samotni
Witam u mnie i zapraszam częściej. :) Z innych powieści znać go możesz tylko pod warunkiem, że znasz angielski, bo jak dotąd tylko te dwie książki u nas się ukazały jego autorstwa, czyli "Magiczne lata" i "Łabędzi śpiew". :) Pozdrawiam!
UsuńWydawnictwo Papierowy Księżyc ma naprawdę fajne te książki :)
OdpowiedzUsuńCo prawda, to prawda. :)
UsuńBaaaardzo mnie kusi ta książka :D
OdpowiedzUsuńNie dziwię się. :)
UsuńPostapokaliptycznie i hardcorowo. Dobrze się zapowiada. Nie czytałam wielu pozycji z tego gatunku, nawet chętnie poznam bliżej:) Recenzja bardzo obrazowa, jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńA co w ogóle z tego gatunku czytałaś?:)
UsuńWygląda, że w tej książce akcji jest aż nadmiar.
OdpowiedzUsuńNadmiar? Nie, jest w jej sam raz. :)
UsuńSkoro to jedna z najlepszych pozycji postapokaliptycznych, to nabrałam na nią ogromnej ochoty i mam nadzieję, że uda mi się ją niebawem upolować. Jednocześnie chciałabym, żeby opisywane w niej wydarzenia pozostały tylko fikcją literacką i nikt nigdy nie zechciał ich wprowadzać w życie:)
OdpowiedzUsuńOj, każdy by chciał by to wszystko zostało tylko fikcją... :)
UsuńAaaaaaaaa nie mogę się doczekać, aż przeczytam! *_*
OdpowiedzUsuńJest na co czekać. :)
Usuń"Magiczne lata" były... magiczne ;-) Po Twoim tekście widzę, że "Łabędzi śpiew" zapewnia podobnie pozytywne doświadczenia lekturowe, wspaniale!
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie tak! Zresztą McCammom to taki gość, który chyba lekturowo nie zawodzi. :)
UsuńWidzę że sporo mnie ominęło... :)
OdpowiedzUsuńSporo, sporo. :)
UsuńDobra, zwykle stronię od takich książek. Bajki postapokaliptyczne poza oczywiście tymi z zombiakami to jakoś nie moja literatura. Ale choć nie powinno oceniać się książki po okładce tak tutaj jestem skłonna za samą okładkę zapolować na tę książkę. Kupić nie kupię, bo portfel cierpi na anoreksję, ale mam znajomą bibliotekarkę, która może kupi ;)
UsuńWiesz, ja też się w tego typu książkach raczej nie zaczytuję a tu się skusiłam i absolutnie nie żałuję, ale to dlatego, że znałam już "Magiczne lata" McCammona i wiedziałam na jak wiele go stać. :)
UsuńMotywy postapokaliptyczne nie za bardzo lubię, więc tym razem sobie odpuszczę tę lekturę ;)
OdpowiedzUsuńA szkoda, bo jest bardzo dobra. :)
UsuńJestem jeszcze przed lekturą "Magicznych lat" ale z całą pewnością sięgnę też po tę książkę. Uwielbiam postapokalipse i jestem święcie przekonana, że ten autor mnie nie zawiedzie. :):)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Ja też jestem o tym przekonana. McCammon jest niesamowity. :) Pozdrawiam!
UsuńPiękny tytuł i zdaje się, że również ciekawa fabuła :-) Z chęcią się na nią pokuszę. Mam nadzieję, że moja odczucia po lekturze będą równie pozytywne, co Twoje :-)
OdpowiedzUsuńA co do żywności...W sumie, może ona rzeczywiście jest skażona, ale skutki tego skażenia bohaterowie odczują dopiero za parę lat?
Być może, ale z drugiej strony bohaterowie byli bardzo blisko rejonów wybuchów a wtedy nie ma siły, by po zjedzeniu takiej skażonej żywności nie zmarli, ale... :) Dobrze, że od razu nie umarli, bo nie byłoby tak fajnej książki. :)
UsuńHaha, ale jaja, kiedy doczytałam do fragmentu w którym piszesz, że występuja tam i zbiegowie z szpitala psychiatrycznego już wiedziałam, że ta książka ma u mnie zielone światło. :D Od kiedy zakochałam się w "Zaklętych" Mastertoona pacjenci szpitala psychiatrycznego wywołują u mnie maniakalną chęć poznania historii ich życia, hahaha! Nawet jeśli są 7646-planowymi postaciami! :D
OdpowiedzUsuńCi pacjenci mogą zrobić na Tobie mocne wrażenie... karły siedzące na klozetach w sklepie...i takie tam. ;)
UsuńKsiążka zdecydowanie dla mnie. Dziękuję Ci za wspaniały opis. Zdecydowanie będę tu zaglądać:) Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo i polecam sie na przyszłość. :) Na pewno do Ciebie zajrzę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZmroziło mnie , dreszczyk przeszedł po grzbiecie ....pozycja zapisana jak się nadarzy to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńSzczerze polecam, świetnie się czyta. :)
UsuńJakoś tak ominęła mnie ta recenzja. Przeczytałam początek tekstu o II części i stwierdziłam, że lepiej nie wrócę do I, bo jeszcze spojlerów się naczytam :) Tym bardziej, że dość mocno mnie zaciekawiła...
OdpowiedzUsuń"Łabedzi śpiew" to wspaniała książka. :) Polecam!
Usuń