poniedziałek, 14 października 2013

"Łabędzi śpiew. Księga I" Robert McCammon





tłumaczenie: Maria Grabska-Ryńska
tytuł oryginału: Swan Song
seria/cykl wydawniczy: Łabędzi śpiew tom 1
wydawnictwo: Papierowy Księżyc
data wydania: już niedługo :), recenzja przedpremierowa
ISBN: 9788361386346
liczba stron: 500



Mówi się, że w życiu pewne są tylko podatki i śmierć. Patrząc na otaczające nas realia, dodałabym do tego jeszcze jeden pewnik – wojnę. Rejony dotknięte działaniami militarnymi nawet przed wielu laty, nadal nie mogą wyzwolić się spod tego jarzma i odczuwają tragiczne skutki prowadzonych walk. Bardzo poważnym zagrożeniem są ataki terrorystyczne, które z dnia na dzień zwiększają swój zasięg i przybierają na sile. Pozostaje więc pytanie, kto pierwszy sięgnie po broń zagrażającą całemu światu?

Korea? Rosja? Amerykanie? Robert McCammon w powieści pod wymownym tytułem „Łabędzi śpiew. Księga I”, która niebawem ukaże się na naszym rynku, przekonuje, że globalny kataklizm wywołany zostanie przez konflikt Rosji z Ameryką.

Dokładnie nie jest wiadome, kto zaczął… Wstępnie mówiono o rosyjskim ataku, ale i tak od dawna było oczywiste, że trzecia wojna światowa to już tylko kwestia czasu – choć nie wszyscy w to do końca wierzyli. Bezdomna kobieta (zwana Siostrą Nawiedzoną), która przemierzając ulice Manhattanu w poszukiwaniu resztek jedzenia wieściła wszystkim rychłe nadejście Armagedonu, dobrze wiedziała o tym, co za chwilę nastąpi. Nikt nie traktował poważnie tego, co mówiła, i nikt jej nie słuchał, bo niby po co wierzyć bezdomnej wariatce?

Tymczasem wojna staje się faktem. Wybuchy bomb atomowych zmieniają Amerykę w jedno wielkie gruzowisko. Ulice (usłane ciałami zmarłych) przemierzają ci nieliczni, którym udało się przeżyć, w tym wspomniana już Siostra, a także Joshua Hutchins (były zapaśnik) i jego mała towarzyszka podróży o imieniu Swan, obdarzona niesamowitymi umiejętnościami.

Mieli być też inni szczęśliwcy. Szczęśliwcy, którzy w bezpiecznym schronieniu powinni przetrwać zmasowany atak bomb. Tuż przed wybuchem wojny zamieszkali w tzw. Podziemnym Domu – miejscu gwarantującym w ich mniemaniu ocalenie dzięki zaawansowaniu technicznemu i solidnej konstrukcji. Gdy przyszło zagrożenie, Podziemny Dom stał się zbiorowym grobem dla większości jego mieszkańców oraz osób sprawujących  dowództwo. Ocalał pułkownik Macklin (choć pozbawiony jednej ręki) i jego młody towarzysz niedoli – Roland. Nastolatek – na co dzień zafascynowany światem brutalnych i krwawych gier – ma okazję uczestniczyć w najprawdziwszej grze na śmierć i życie, nie będącej wirtualną iluzją…

Wśród żyjących znajdują się też uciekinierzy ze szpitala psychiatrycznego, którzy w ramach rozrywki urządzają innym zabawę, w której wygrać można własne życie. Pojawia się na chwilę prezydent – człowiek, który jedną swoją decyzją zmienił bieg losów świata. Są też parchy i trupojady. Jest anarchia, walka o władzę nad tym, co pozostało, i wszechogarniające pragnienie bycia panem. Jest brud, ropiejące rany i psia karma na śniadanie – jeśli akurat komuś dopisało szczęście. Są też wygłodniałe psy i wilki, których cuchnące mięso staje się jednym z największych rarytasów. Jest przemoc, która nie zna granic – zabicie niemowlęcia postrzega się jako banalne, a gwałty to codzienność. Jest więc wszystko to, o czym… śniliśmy w najgorszych koszmarach!

Doprawdy, ciężko mówić mi o tej książce… Trudno wyrazić wrażenia po zakończonej lekturze… Tu tyle się dzieje! Nie ma chwili wytchnienia – od pierwszych stron akcja gna wartko naprzód. Wczoraj życie biegło normalnym torem, a dziś nie ma już Ameryki, a może i pozostałych kontynentów? Nikt nie wie, co dzieje się w Europie… nie ma przecież łączności.

Pojawiające się w powieści postacie przykuwają uwagę swoją różnorodnością. Mamy bohaterów dobrych i złych, słodkich i uroczych oraz odpychających i przerażających. Tych, którym od początku źle patrzyło z oczu, i takich, w których wewnętrzne zło miało się dopiero obudzić… Wszyscy są wyraziści i żywi, każdy jest na swój sposób szalenie charakterystyczny, każdy wzbudza w nas jakieś uczucia – jednych się nienawidzi, drugich uwielbia. Część z nich intryguje swoją mroczną naturą… Na przykład Roland – nastolatek jakich wiele, grzeczny chłopiec – pewnego dnia staje się bezwolną marionetką do zabijania, wypełniającą rozkazy swego animatora.

Robert McCammon
źródło: www.lubimyczytac.pl
Opis zaprezentowanego świata, sytuacji, zdarzeń i postaci jest szalenie szczegółowy. Taki z pietyzmem, chciałoby się powiedzieć. Co prawda miałam kilka zastrzeżeń co do pożywienia, które znajdowali bohaterowie, bo przecież po wybuchu bomb jądrowych wszystko powinno być skażone, a im jednak udawało się znaleźć „czysty” prowiant, po którym nie chorowali i nie umierali. Z drugiej zaś strony, gdyby wszyscy bohaterowie umarli już na samym początku, McCammon nie miałby o czym opowiadać, a przecież w końcu nie o wiarygodność tu chodzi, ale o zaprezentowanie katastroficznej wizji świata po globalnym kataklizmie.

Tak, książka jest naprawdę dobra! Określa się ją mianem jednej z najlepszych pozycji postapokaliptycznych i z tym się zgadzam, choć daleka jestem od porównywania I Księgi „Łabędziego śpiewu” do którejkolwiek powieści reprezentującej ten nurt. Moim zdaniem Robert McCammon stworzył historię, która idealnie wpasowując się w klimat świata po zagładzie, jednocześnie mocno się wyróżnia na tle innych tego typu relacji. Jest dokładna, dopracowana, napisana z rozmachem i daje nadzieję, że Księga II jako kontynuacja będzie równie wyśmienita. Ale o tym przekonam się – mam nadzieję – już niedługo i na pewno poinformuję was o wrażeniach z lektury. Zatem do miłego zobaczenia panie McCammon!

Ocena: 5.5/6



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc.

Przypominam o moim konkursie (LINK), w którym wygrać możecie "Doktor Sen" Kinga! :) Macie czas do najbliższego piątku godz. 23:59.

105 komentarzy:

  1. Może kiedyś się skuszę, ale na razie mam tyle innych książek w planach, że szok...

    OdpowiedzUsuń
  2. Po takiej recenzji nic tylko książkę przeczytać. Już nie mogę się jej doczekać, ale i tak przeczytam ją kiedy będę miała okazję, a raczej nie nastąpi to w bliższej przyszłości. Szkoda, bo zapowiada się naprawdę znakomita lektura. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tez troszkę czasu zajęła, bo inne obowiązki mnie dopadły, ale warto było go poświęcić dla niej. :) I Tobie ją polecam i każdemu, kto lubi takie klimaty... :)

      Usuń
  3. Ewo, ja nie wiem, jak Ty to ostatnio robisz, ale każda recenzowana przez Ciebie książka, jest na mojej liście "do kupienia" i wśród książek, na które ostatnio zwróciłam szczególną uwagę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, naprawdę?:) To miło mi to czytać, ale wątpię czy Twój portfel jest równie zadowolony, co ja. :) Wiedz, że ta jest warta wydania paru grosików. :) McCammon mnie nie zawiódł wcześniej, i nie zrobił tego teraz. :)

      Usuń
    2. To też ważny szczegół! :) Z tym, ze książka warta jest wydania dodatkowych grosików :)

      Usuń
    3. Oj tam, oj tam...Grosik w tę, czy w tamtą... ;)

      Usuń
  4. Zapomniałam dodać, że teraz to już nijak nie mogę uszeregować, którą z książek chcę mieć w pierwszej kolejności, a która może trochę poczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co masz jeszcze na tej najpilniejszej liście? Może Ci podpowiem. ;)

      Usuń
    2. A chociażby "Wodne anioły" i "Simon i dęby" z recenzowanych ostatnio przez Ciebie :D Ale jest też "Saga o Olafie Tryggvasonie ", "Angelfall. Opowieść Penryn o końcu świata", "TANCERZE BURZY Wojny lotosowej księga pierwsza", "ŚLEPOWIDZENIE ", "Upadek króla Artura", "Bracia Hioba", "Orgazm i Zachód", "W cieniu kwitnących wiśni", ...
      Ma wymieniac dalej? :P

      Usuń
    3. O mamo, ale na trzaskałaś tych tytułów... ;) Znam z nich tylko te "moje". Na pierwszy ogień wzięłabym "Simona..." skoro "Łabędziego..." jeszcze nie ma. :)

      Usuń
    4. A ja mam "Bracia Hioba":))) Ewunia po tytule pomyślałam, co to za szajs? Naprawdę tak pomyślałam hhee, a po Twojej recenzji wiem, że na 100% przeczytam. Niesamowite wrażenie, treść mnie hipnotyzuje wręcz, uwielbiam czytać o takich chorych sytuacjach. Wspaniale to przedstwiłaś. Gratuluję serdecznie!

      Usuń
    5. Ja? To McCammon świetnie to przedstawił., ale dziękuję :) Na tyle ile coś chorego może się podobać, to "Łabędzi śpiew" jest fantastyczny. :) A tytuł robi człowieka w bambuko, bo kojarzy się z jakąś słodką opowiastką, a tą w rzeczywistości nie jest. :)

      Usuń
    6. Ooo, to rzeczywiście nieźle zmyla czytelników, tym bardziej chcę ją przeczytać i 1 i 2 część, a ile w sumie ich będzie, tylko 2 czy więcej?

      Usuń
    7. "Łabędzi śpiew" ma tylko dwie księgi. :)

      Usuń
  5. Ta tematyka zawsze mnie intryguje, choć nieczęsto mam okazję dorwać taką książkę. Może tym razem się uda... W każdym bądź razie recenzja jak zwykle znakomita :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Ci bardzo i książkę mocno Ci polecam. :) Nie byle jaka jest. :)

      Usuń
  6. wydaję się fajna choć troche musimy na nią poczekać. Fajnie ze udało CI się ją dostać przedpremierowo :D ja lubię takie skiążki czasem trzeba sie oderwać od fantasy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tu się tak skrajnie nie oderwiesz, bo to fantastyka. :) Ale godna polecenia i przeczytania. :)

      Usuń
  7. Po pierwsze: świetna recenzja :)
    Po drugie: okładka - przykuła mój wzrok i przez małą, maleńką chwilkę miałam nadzieję, że pojawią się zombiaczki... ;)
    Po trzecie: postapokalipsa - bardzo lubię tą tematykę.

    Podsumowanie: będę "polowała" na tą powieść :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie. :) Nasz okładka jest zdecydowanie najlepsza - oryginalna jest koszmarna (i nie mówię tu o tej zaprezentowanej w recenzji)... :( A sama książka - dla mnie bomba. :)

      Usuń
  8. Na razie pasuję, bo nie mam teraz ochoty na takie klimaty:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam "Magiczne lata" tego autora:) Książka ta wywarła na mnie ogromne wrażenie i nie mogłam się wprost oderwać od lektury. Z całą pewnością sięgnę po "Łabędzi śpiew" kiedy tylko ukaże się na rynku wydawniczym:) Poza tym książka ma cudowną okładkę, na co zwracam uwagę w pierwszej kolejności:) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierz mi, że w tym przypadku jest podobnie. Nie sposób się od książki oderwać. Wchłonęłam ją szybko (jak już do niej przysiadłam). Co do okładki to tak jak pisałam wyżej - nasza (polska) jest najlepsza. :) Pozdrawiam ciepło! :)

      Usuń
  10. Bardzo mnie zachęciłaś do tej pozycji, zrobiłaś mi smaka :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaobserowałam u siebie ostatnio taką przypadłość, że jak czytam blogi innych, to gdzieś tam w podświadomości notuję sobie książki, które mnie zainteresowały. A ponieważ mam pamięć wzrokową, rejestruję je po okładkach. Prędzej czy poźniej i tak je czytam. Tak więc ta książka na pewno trafi do "rejestru" w mojej podświadomości. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, bo chętnie przeczytałabym u Ciebie jej recenzję. :)

      Usuń
    2. Na razie czytam thriller pani Link i powiem Ci, że mnie wciągnął totalnie. :-)

      Usuń
    3. Ja tylko znam jej "Dom sióstr" i dobrze wspominam. :)

      Usuń
  12. Na początku Twojej recenzji pomyślałam, że to nic dla mnie, ale dotrwałam do jej końca i... Zmieniłam zdanie :D Coś mnie tak zafascynowało... Teraz już wiem, że muszę ją przeczytać! I jeszcze ta świetna okładka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka ma niesamowity klimat, gwarantuję. :) Warto się skusić. :)

      Usuń
  13. Słyszałam o tej książce i bardzo chciałaby ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wydaje mi się, że to może być lektura, która doszczętnie mnie wciągnie i mam nadzieję, że szybko ją dorwę :D

    OdpowiedzUsuń
  15. ,,Magiczne lata'' czytałam i bardzo mi się podobały, dlatego chętnie skuszę się i na po powyższą książkę.

    OdpowiedzUsuń
  16. samo to nazwisko mnie przekonuje, czytalabym w ciemno :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nowa powieść Roberta McCammona! Nie jestem pewna, czy akurat mam ochotę na powieść post-apokaliptyczną, ale nazwisko autora jest gwarancją rewelacyjnej lektury!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierz mi, że jak przeczytałabyś...hmmm...pierwszy rozdział to stwierdziłabyś, że zdecydowanie masz ochotę na taką tematykę. :D Jak McCammon coś napisze to nie ma siły, by było inaczej. :)

      Usuń
  18. widzę, że Twoja "wojenna" tematyka;DDD świetny post i książka prezentuje się zachęcająco! zdecydowanie nie mówię nie;))) a tak poza tym to nie wiem czemu towarzyszka Swan kojarzy mi się tak z tytułem - łabędź;PPP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze Ci się kojarzy, dobrze... :) Ale więcej zdradzać nie będę. :) Dzięki Tusiu. :*

      Usuń
  19. To, że mogłaby wybuchnąć wojna tak mnie przeraża, że nie wiem, czy odważę się sięgnąć po tę książkę. Chociaż może, bo McCammon skradł moje serce już raz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym przypadku mógłby skraść i drugi, tak jak mnie. :)

      Usuń
  20. Jej, potrafisz zachęcić. Sama bym się nie skusiła, choć moje pierwsze spotkanie z autorem było ogromnie udane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo jak książka dobra to i zachęcić umiem. :)

      Usuń
    2. W sumie fakt - jak mnie jakaś dobra książka trzepnie, to tekst mocno zachwalający sam się pisze. :P

      Usuń
  21. A ja mam zapytanie... Czy jest ujęty wątek postapokaliptycznej miłości dwojga (a może nie tylko) ludzi? :P ;)
    P.S. Kocham Cię :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pss sss ;) Jest, ale w kontekście czysto fizycznym i mocno pejoratywnym :) :*

      Usuń
  22. Po recenzji nabrałam chęci na książkę, dobrze że jest jeszcze trochę czasu do jej premiery :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Choć nie jestem fanką tego gatunku, Twoja recenzja przekonuje mnie, że chyba warto sięgnąć po ten tytuł. Pewnie za jakiś czas się skuszę. :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Wow, takiej książki właśnie szukam. Porządnej postapokaliptycznej powieści, w której cały czas dzieję się coś ważnego i intrygującego. Świetna recenzja, na pewno po książkę sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i z czystym sumieniem Ci te książkę polecam. Czyta się świetnie. :)

      Usuń
  25. Kolejna książka, którą muszę dodać do kolejki:))

    OdpowiedzUsuń
  26. Ale mi narobiłaś apetytu:D Uwielbiam takie książki,postapokalipsa to coś,co połykam od razu:) A do tego 500 stron! Suuuper:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gwarantuję, że nawet tych 500 stron nie poczujesz...:) Ja mialam wrażenie, że książka miała góra 280 stron - tak szybko się ja czytało. ;)

      Usuń
  27. Witam! Jak ta książka ma się do Bastionu Kinga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Obie powieści są świetnie i szczegółowo napisane, obie "straszą" na swój sposób, jednak u McCammona nie ma charakterystycznego dla Kinga słowolejstwa. I tu, i tu mamy zło występujące pod konkretną postacią. Nie pokuszę się o wybranie tej lepszej, bo obie są dla mnie równie dobre.

      Usuń
  28. W końcu! Czekam na ten tytuł odkąd ujrzałam krótką zapowiedź na ostatniej stronie ,,Magicznych lat". Widzę też, że podzielono powieść na dwa tomy. Finansowo to nie takie dobre, ale może przynajmniej czcionka nie będzie małym maczkiem męczącym oczy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, chcący wydać to w jednej książce to czcionka siłą rzeczy musiałaby być malutka a tak jest szansa, że będzie znośnej wielkości. :)

      Usuń
  29. Taki konflikt jest prawdopodobny niestety. Nie słyszałam o autorze, ale widzę, że warto zajrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  30. Witam na nowym blogu - jak tu ładnie :)
    McCammona znam tylko z wydanej u nas książki "Chłopięcy świat". Podobała mi się ta nostalgiczna, mroczna opowieść o pewnym miasteczku, natomiast nie wykluczam, że sięgnę po "Łabędzi śpiew" :)
    pozdrawiam
    tommy z Samotni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam u mnie i zapraszam częściej. :) Z innych powieści znać go możesz tylko pod warunkiem, że znasz angielski, bo jak dotąd tylko te dwie książki u nas się ukazały jego autorstwa, czyli "Magiczne lata" i "Łabędzi śpiew". :) Pozdrawiam!

      Usuń
  31. Wydawnictwo Papierowy Księżyc ma naprawdę fajne te książki :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Baaaardzo mnie kusi ta książka :D

    OdpowiedzUsuń
  33. Postapokaliptycznie i hardcorowo. Dobrze się zapowiada. Nie czytałam wielu pozycji z tego gatunku, nawet chętnie poznam bliżej:) Recenzja bardzo obrazowa, jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Wygląda, że w tej książce akcji jest aż nadmiar.

    OdpowiedzUsuń
  35. Skoro to jedna z najlepszych pozycji postapokaliptycznych, to nabrałam na nią ogromnej ochoty i mam nadzieję, że uda mi się ją niebawem upolować. Jednocześnie chciałabym, żeby opisywane w niej wydarzenia pozostały tylko fikcją literacką i nikt nigdy nie zechciał ich wprowadzać w życie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, każdy by chciał by to wszystko zostało tylko fikcją... :)

      Usuń
  36. Aaaaaaaaa nie mogę się doczekać, aż przeczytam! *_*

    OdpowiedzUsuń
  37. "Magiczne lata" były... magiczne ;-) Po Twoim tekście widzę, że "Łabędzi śpiew" zapewnia podobnie pozytywne doświadczenia lekturowe, wspaniale!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie tak! Zresztą McCammom to taki gość, który chyba lekturowo nie zawodzi. :)

      Usuń
  38. Widzę że sporo mnie ominęło... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, zwykle stronię od takich książek. Bajki postapokaliptyczne poza oczywiście tymi z zombiakami to jakoś nie moja literatura. Ale choć nie powinno oceniać się książki po okładce tak tutaj jestem skłonna za samą okładkę zapolować na tę książkę. Kupić nie kupię, bo portfel cierpi na anoreksję, ale mam znajomą bibliotekarkę, która może kupi ;)

      Usuń
    2. Wiesz, ja też się w tego typu książkach raczej nie zaczytuję a tu się skusiłam i absolutnie nie żałuję, ale to dlatego, że znałam już "Magiczne lata" McCammona i wiedziałam na jak wiele go stać. :)

      Usuń
  39. Motywy postapokaliptyczne nie za bardzo lubię, więc tym razem sobie odpuszczę tę lekturę ;)

    OdpowiedzUsuń
  40. Jestem jeszcze przed lekturą "Magicznych lat" ale z całą pewnością sięgnę też po tę książkę. Uwielbiam postapokalipse i jestem święcie przekonana, że ten autor mnie nie zawiedzie. :):)
    Pozdrawiam serdecznie,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem o tym przekonana. McCammon jest niesamowity. :) Pozdrawiam!

      Usuń
  41. Piękny tytuł i zdaje się, że również ciekawa fabuła :-) Z chęcią się na nią pokuszę. Mam nadzieję, że moja odczucia po lekturze będą równie pozytywne, co Twoje :-)
    A co do żywności...W sumie, może ona rzeczywiście jest skażona, ale skutki tego skażenia bohaterowie odczują dopiero za parę lat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może, ale z drugiej strony bohaterowie byli bardzo blisko rejonów wybuchów a wtedy nie ma siły, by po zjedzeniu takiej skażonej żywności nie zmarli, ale... :) Dobrze, że od razu nie umarli, bo nie byłoby tak fajnej książki. :)

      Usuń
  42. Haha, ale jaja, kiedy doczytałam do fragmentu w którym piszesz, że występuja tam i zbiegowie z szpitala psychiatrycznego już wiedziałam, że ta książka ma u mnie zielone światło. :D Od kiedy zakochałam się w "Zaklętych" Mastertoona pacjenci szpitala psychiatrycznego wywołują u mnie maniakalną chęć poznania historii ich życia, hahaha! Nawet jeśli są 7646-planowymi postaciami! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ci pacjenci mogą zrobić na Tobie mocne wrażenie... karły siedzące na klozetach w sklepie...i takie tam. ;)

      Usuń
  43. Książka zdecydowanie dla mnie. Dziękuję Ci za wspaniały opis. Zdecydowanie będę tu zaglądać:) Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Dziękuje bardzo i polecam sie na przyszłość. :) Na pewno do Ciebie zajrzę. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  45. Zmroziło mnie , dreszczyk przeszedł po grzbiecie ....pozycja zapisana jak się nadarzy to przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  46. Jakoś tak ominęła mnie ta recenzja. Przeczytałam początek tekstu o II części i stwierdziłam, że lepiej nie wrócę do I, bo jeszcze spojlerów się naczytam :) Tym bardziej, że dość mocno mnie zaciekawiła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Łabedzi śpiew" to wspaniała książka. :) Polecam!

      Usuń

SPAM, reklamy, wulgaryzmy oraz komentarze niezwiązane z tematyką wpisu bezwzględnie usuwam.