tłumaczenie: Radosław Januszewski
tytuł oryginału: Stone Bruises
wydawnictwo: Amber
data wydania: 5 listopada 2013
ISBN: 9788324148547
liczba stron: 336
Panie Beckett, chyba popełnił pan błąd…
Niestety. Z przykrością muszę stwierdzić, że w moim odczuciu ten bardzo dobry twórca kryminałów okraszonych pewną dozą thrillera, czyli Simon Beckett, popełnił chyba dość poważny błąd. Nie, nie mówię tu o samym fakcie napisania „Ran kamieni”, ale o rozpoczęciu przygody z pisarstwem od serii z doktorem Hunterem w roli głównej. Może jednak zacznę od początku, jak należy…
Tym razem Beckett postanowił zerwać tę silną i jakże udaną relację ze wspomnianym już przeze mnie Davidem Hunterem i przy tworzeniu swojej najnowszej powieści pójść zupełnie inną drogą. Jak postanowił, tak zrobił.
Ukazał nam głównego bohatera (Anglika Seana) w dość nietypowym momencie. Mężczyzna ucieka – ma ze sobą tylko wypełniony po brzegi plecak i przemierza francuskie odludzia w poszukiwaniu… No właśnie, czego? Tak naprawdę on sam tego nie wie, ale odczuwa strach o własne życie i jak oka w głowie pilnuje swojego plecaka.
W końcu natrafia na dużą farmę, szczelnie odizolowaną od otoczenia… Pragnienie okazuje się jednak silniejsze od kłódek i innych zabezpieczeń – wchodzi na teren farmy i jej mieszkankę prosi o szklankę wody. Po wszystkim ładnie dziękuje i wyrusza w dalszą drogę. Nie spodziewa się jednak, że lada moment wróci w to miejsce i zostanie poniekąd zakładnikiem jego właściciela…
Farma to miejsce specyficzne, zaniedbane, z niewielką liczbą zwierząt, ale za to jakże oryginalnymi okazami świniodzików. Zamieszkuje ją niezwykle tajemnicza i – co tu kryć – bardzo dziwna (niepełna) rodzina, tj. ojciec, dwie córki i malutki wnuczek. Już sam fakt, że Sean po wypadku, którego doznał z winy właściciela farmy, został zamknięty na strychu stodoły, a nie odwieziony do szpitala, daje mocno do myślenia. Potem nie jest lepiej… Rodzina ma bardzo złą reputację w mieście, wszyscy się z nich śmieją, a szczególnie z córek, sugerując, że są lekkich obyczajów. Jednak to tylko drobnostka w porównaniu z tym, co kryje ich przeszłość.
A Sean? No cóż, sam też nie jest bez skazy, bo w końcu po co gnał przez odludne tereny Francji z podejrzanym pakunkiem w plecaku? Każdy tu ma coś na sumieniu, coś, czego nie chce wyjawić i coś, co może zniszczyć jego życie na zawsze…
Jak już pewnie dało się zauważyć, cechą charakterystyczną „Ran kamieni” jest wszędobylska tajemnica. W zasadzie jest fundamentem tej powieści – każdy ma coś do ukrycia i każdy ma konkretny ku temu powód. Bohaterowie też są tajemniczy, a Sean nawet przesadnie, bo mimo że jest postacią pierwszoplanową, to niewiele o nim wiadomo. Mało tego, nie jest także specjalnie intrygujący czy wyrazisty. Zdecydowanie lepiej wypadają pod tym kątem pozostali, czyli farmer (szczególnie on) oraz jego dwie córki.
Akcja książki toczy się dwutorowo: w teraźniejszości, gdy Sean ucieka już po tajemniczym incydencie oraz w przeszłości – przed dramatycznymi wydarzeniami. Kwestią sporną (z tego co już zdążyłam zaobserwować) jest sam pomysł na wydarzenia umieszczone w fabule. Z jednej strony – to, co się dzieje, wciąga i jest bardzo interesujące. Mimo, że akcja nie gna na oślep, to książkę czyta się bardzo szybko. Z drugiej strony zaś, jak się temu wszystkiemu przyjrzeć, to trudno oprzeć się wrażeniu, że cała historia jest mocno przerysowana i mało prawdopodobna. Więc może się lepiej specjalnie nad tym nie zastanawiać i po prostu czytać?
Simon Backett źródło: www.simonbeckett.de |
We wstępie nadmieniłam, że pisarz popełnił błąd i nadal się tego trzymam. Tworząc serię o Hunterze, przekonał nas, że mamy w tym przypadku do czynienia z prozą na wysokim poziomie, a dzięki swojemu charakterystycznemu stylowi stał się dla czytelnika rozpoznawalny. „Rany kamieni” robią wrażenie, jakby autor cofnął się w swoim doświadczeniu pisarskim – taka książka powinna ukazać się na początku jego kariery, bo jako debiut wypadłaby wyśmienicie. A tak jest po prostu dobra, a to zdecydowanie za mało jak na możliwości Simona Becketta.
Ocena: 4/6
Oficjalna recenzja dla portalu Lubimy Czytać: http://lubimyczytac.pl/oficjalne-recenzje-ksiazek/3220/panie-beckett-chyba-popelnil-pan-blad
Recenzja bierze udział w Kryminalnym wyzwaniu.
A to Ci się pisarz trafił - co pisze swoje książki nie po kolei;)
OdpowiedzUsuńNo nie? ;) Tego jeszcze nie było. :)
UsuńJa pitole, rzeczywiście jakiś ewenement!!!
UsuńBędę sławna dzięki temu odkryciu. ;D
Usuńtrzymam kciuki za tę sławę;D ja jestem po jego wcześniejszych książkach i są świetne, więc straciłam do niej troszkę zapał....zobaczymy;P a co do okładki to w wydaniu obcojęzycznym bardziej mi się podoba;)
UsuńMnie także, jest zdecydowanie lepsza i w 100% oddaje klimat fabuły. :)
Usuńto pewnie wina budżetu prawda?? jeśli chodzi o te okładki...bo sporo zagranicznych przyciąga bardziej wzrok... ostatnio czytałam artykuł że projekt okładki kosztuje często więcej niż wydrukowanie okładek wszystkich egzemplarzy książek....jazda
UsuńNo tak, grafika kosztuje...i to nie mało a do celów komercyjnych to już w ogóle.
UsuńWiesz co? Bardzo często tak jest, że powieści tego samego autora nie ukazują się według kolejności powstawania. Czasami bardzo długo leżą w przysłowiowej szufladzie, a dopiero po jakimś czasie, nawet po latach pisarz do nich wraca i publikuje. Mogło być tak, że "Rany kamieni" nie były w stanie znaleźć wydawcy na tamten czas. Moim zdaniem nie ma w tym nic złego. To jest trochę taki chwyt marketingowy, bo jak już ktoś ma wyrobione nazwisko, to wtedy jest większa możliwość ku temu, że książka się sprzeda właśnie ze względu na to nazwisko. Ja akurat nie widzę w tym nic złego. Każdy ratuje się jak może. Zawsze mogło zdarzyć się tak, że autora opuściła wena, a wydawca czegoś chciał, i wtedy jak znalazł były "Rany kamieni". ;-)
OdpowiedzUsuńJeśli tak było to autor się do tego zwyczajnie nie przyznał, bo nie wspomina o tym, by "Rany..." byly napisane już wcześniej (przynajmniej ja do takiej informacji nie dotarłam). Mnie się wydaje, że bardzo chciał odciąć się od serii, którą wcześniej stworzył i wyszło, jak wyszło.
UsuńAle wcale nie musiał się przyznawać. To nie jest konieczne. Owszem, Ty jako czytelnik możesz być rozczarowana, zważywszy że znasz inne, lepsze pozycje tego autora. Ale od strony wydawców i pisarzy proces wydawania wygląda zupełnie inaczej, i fakt, że książka ukazała się jako ostatnia, nie znaczy, że jest najnowszą pod względem powstawania. Ewciu, to jest biznes i trzeba o tym pamiętać i się z tym pogodzić. ;-) Choć nie twierdzę bynajmniej, że nie masz racji. Może faktycznie autor chciał stworzyć coś innego, ale mu nie wyszło. Niemniej ja rozpatruję też inną ewentualność. ;-) Tak z własnego doświadczenia powiem Ci, że ja mam napisane pięć powieści. Grzeją sobie miejsce na dysku komputera. Jeśli kiedyś doszłoby do ich wydania, to na pewno nie pójdą one w porządku chronologicznym ich powstawania. ;-)
UsuńMoże, może... To tym bardziej od tej powinien był zacząć, bo i tak sukces by osiągnął a nie rozczarowałby wielu czytelników. :)
UsuńMi się wydaje, że to dobrze, jak autor próbuje czegoś nowego i nie trzyma się jednego pomysłu. Oczywiście, skutek tych poczynań to już inna kwestia. :) Książkę pewnie przeczytam, bo cykl o Hunterze znam i jestem ciekawa, jak mi się spodoba ta najnowsza powieść autora.
OdpowiedzUsuńPewnie, że dobrze. Ja też to pochwalam. :) Ale sztuka było utrzymać poziom serii z Hunterem i to się autorowi średnio udało.
UsuńŻałuję tylko, że nie jest równie dobra jak inne jego powieści, ale i tak na pewno ją przeczytam - tak robią fani!
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. :) Nie uwielbiam wszystkich książek Kinga, ale nie ma mowy, bym którejś odpuściła. :) Z Beckettem jest tak samo.
UsuńZupełnie jak ja:)
UsuńJeśli będę miała okazję to zacznę właśnie od tej książki swoją przygodę z tym pisarzem. A potem przejdę do tych lepszych.
OdpowiedzUsuńI bardzo słusznie zrobisz. :)
UsuńTe makabryczne opisy autora mnie odstraszają od spotkania z nim :D chociaż, może się przełamię :D
OdpowiedzUsuńAle - tak jak napisałam - w tej książce ich akurat nie ma. :)
UsuńAch, jaka szkoda! Tak przywykłam do Davida Huntera, że nie wyobrażam sobie po prostu lektury tej książki Becketta. I chyba ją sobie daruję:(
OdpowiedzUsuńOj, aż tak radykalnie bym do tej książki nie podchodziła. :)
UsuńBardzo lubię twórczość Simona. Cała jego seria o Hunterze podobała mi się ogromnie, dlatego chce poznać także powyższą pozycje. Szkoda tylko, że miałaś wrażenie iż autor cofnął się w swoim doświadczeniu pisarskim ;( To zła nowina.
OdpowiedzUsuńNo nienajlepsza, ale sama w sobie zła ta książka nie jest. :) Jest ok, ale nie jest tak dobra jak seria.
UsuńMimo wszystko dla mnie pozycja obowiązkowa :)
OdpowiedzUsuńChociaż pierwszy raz widząc okładkę myślałam, że to następna część zacnej serii.
Tak, wydawnictwo uparło się na tę samą stylistykę okładek a szkoda, bo okładka oryginalnego wydania jest świetna wg mnie. :)
UsuńNo właśnie!
UsuńOryginalna okładka wygląda wyśmienicie a skoro to początek zupełnie innej historii to powinni właśnie tak do tego podejść.
Nie mam pojęcia dlaczego tak się uparli. A! już wiem, jak nie wiadomo o co chodzi to na pewno chodzi o kasę. Jednak Beckett to już tak rozpoznawalne nazwisko, że polscy czytelnicy nie mieli by raczej problemu z zauważeniem nowej książki ;)
Jasne. :) Beckett ma już swoje pokaźne grono fanów i pewnie zyskałby dodatkowego plusika za okładkę z oryginału. :) Ale cóż, nie my o tym decydujemy.
UsuńNo ja raczej skończę najpierw serię z Hunterem, a potem zobaczymy. Mimo wszystko, nie mówię książce nie, bo przecież jej w sumie nie odradzasz :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że nie odradzam. Mówię tylko, że jest nieco słabsza od serii z Hunterem. :)
UsuńPoczątkowo myślałam, że to kontynuacja tamtej serii. Czy się skuszę? Pewnie tak, ale teraz już nie będę aż tak bardzo tej książki pragnęła:)
OdpowiedzUsuńNiestety to nie jest kontynuacja nad czym ciut ubolewam. :)
UsuńA ja nie mam zdania, bo autora zupełnie nie znam :) Za to wiem, że w razie czego najpierw sięgnę po "Rany", a dopiero później po przygody Huntera :)
OdpowiedzUsuńI bardzo słusznie Dysiu. :)
UsuńJa też twórczości tego autora nie znam, a zachęcająco opisałaś - może coś w rączki wpadnie ;)
OdpowiedzUsuńNa początek "Rany..." będą ok. :)
UsuńDzisiaj skończyłam czytać "Szepty zmarłych". Niesamowicie mnie zaskoczyłaś, bo nie byłam świadoma o istnieniu tej oto książki, a tu proszę. Trochę smutne, że ci się nie podobała, ale coś czuję, że i tak ją przeczytam, by upewnić się, czy masz rację :D
OdpowiedzUsuńTo jeszcze ciepła nowość, więc miałaś prawo o niej nie słyszeć. :)
Usuń:O
OdpowiedzUsuńPana Becketta to ja kocham. Miałam taką wielką nadzieję na kolejny fenomen, a Ty piszesz, że to takie .... coś :O No cóż ... i tak muszę ją przeczytać.
Jakby nie patrzeć na poprzednie książki autora to ta byłaby nawet bardzo dobra, ale... Hunter był znacznie lepszy. :)
UsuńPrzeczytałam trzy z czterech (teraz już pięciu) książek Becketta i jak na razie wg mnie, najlepiej wypadła "Zapisane w kościach". Po Twojej recenzji ostudził mi się zapał, żeby ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
"Wołanie grobu" też nie powala, ale jednak trzyma poziom serii. :)
UsuńZgadzam się z Tobą - to nie ten Beckett !
OdpowiedzUsuń/tommy z Samotni/
Do końca łudziłam się, że nie podzielę Twojego zdania, ale jednak...Szkoda. Pozdrawiam!
UsuńJakoś nie mam ochoty na tę pozycje, raczej sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńNie namawiam. :)
UsuńJeszcze nie czytałam tej książki, ale i tak nie podoba mi się, że nie jest tu ciągnięta historia Huntera. Czekam na jego dalsze losy i myślałam, że kolejna książka, którą wyda Beckett znowuż będzie o nim. Nie mówię, że pisarze nie mogą tworzyć innych serii, ale w tym wypadku jestem hmm... rozczarowana jeszcze przed przeczytaniem ;) Niemniej książkę na pewno przeczytam i zakupie, bo jest to jeden z tych autorów, którego powieści chce mieć na własność ;]
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja. Ja mam wszystkie jego książki wydane u nas. :) Ładnie się prezentują na półce. :)
UsuńDokładnie! :D
UsuńSzkoda, że wypadł słabiej niż w poprzednich powieściach, jednakże i tak się skuszę :) Tajemnicy bardzo mi ostatnio brakuje, więc czemu by nie? :)
OdpowiedzUsuńTu jej znajdziesz mnóstwo. :)
UsuńBecketta chyba nic, z tego co pamiętam, nie czytałam więc tytuł o którym piszesz mogłabym potraktować jako debiutanckie spotkanie ;) Bo całość wydaje mi się całkiem dobra i ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńI bardzo słusznie. :)
UsuńUwielbiam serię z Hunterem :)) Dlatego daję szansę S. Beckettowi i przeczytam jego nowość pomimo tego że jest słabsza :)
OdpowiedzUsuńSzansę warto i trzeba dać tej książce. :)
UsuńWłaśnie tego się obawiałam :/ Z jednej strony rozumiem, że pewnie Beckett miał już dość Huntera i może trudno było mu wymyślać nowe historie z jego udziałem, które trzymałyby odpowiedni poziom, ale z drugiej żałuję, że postanowił powołać do życia nowego, mdłego bohatera. Tak jak napisałaś Beckett to dla mnie rozpoznawalny styl, świetny bohater i ogromne napięcie. Na pewno przeczytam "Rani kamieni", ale nie nastawiam się na wiele.
OdpowiedzUsuńMoże to jeszcze nie koniec Huntera? Może "Rany..." to tylko taki przerywnik? Oby. :) Z tego co wiem wydawnictwo wypuściło jeszcze opowiadanie z Hunterem. :)
UsuńTak? a jaki jest tytuł tego opowiadania? Bo mnie umknęła taka informacja.
Usuń"Dzień jak dzień". :) http://lubimyczytac.pl/ksiazka/198260/dzien-jak-dzien
UsuńDzięki! :D
UsuńZa tą książkę się raczej nie zabiorę, ale za serię z Hunterm - jak najbardziej. Nawet mam na półce drugą część cyklu, a pierwszą na czytniku. :)
OdpowiedzUsuńJak jeszcze nie zaczęłaś serii to śmiało możesz zacząć od "Ran...". :)
UsuńJestem na drugiej książce serii o doktorze Hunterze i jestem nią zachwycony :) Na chwilę obecną odstawiłem kryminały wszelkiej maści, aby zagłębić się w powieści obyczajowe :) Trochę moje serce mniej ucierpi (nie dostanę palpitacji w najmniej odpowiednim momencie :P)
OdpowiedzUsuńDobrze, dawkuj sobie tę serię. Też tak robiłam. :)
UsuńDzień dobry! Bardzo fajna recenzja, będę zaglądał na blog częściej! Aczkolwiek z tezą tekstu osobiście się nie zgadzam, "Rany Kamieni" będę wspominał dużo dłużej niż sagę o dr Hunterze, dla mnie ta książka to właśnie ukoronowanie pisarskiej kariery Becketta, a nie jego krok wstecz. W moim mniemaniu ta książka jest po prostu rewelacyjna, chociaż powieści o Hunterze też były bardzo dobre. Ale oczywiście każdy ma swój gust, swoje preferencje, swoje zdanie, swoją wizję "kryminału doskonałego". Dla mnie "Ranom Kamieni" do tego miana bardzo blisko :) Niemniej, jak już wspomniałem - bardzo ciekawa recenzja, gratuluję! :)
OdpowiedzUsuńO proszę, pierwsza tak pochlebna opinia "Ran kamieni" jaką widzę. :) Cieszę się, że są ludzie, którym tak mocno ta książka się spodobała. :) A do mnie zapraszam częściej. :) Miło mi będzie Cie widzieć u mnie. :) Dzięki!
UsuńCzasem tak mam, że podobają mi się książki których inni bardzo wysoko nie oceniają :) Jakoś wolę atmosferę tajemniczości niż krew i muchy nad zwłokami :-D ta książka w jakimś sensie przypomina mi twórczość Rosamund Lupton (widziałem Twoją recenzję "Siostry", polecam "Potem" - moim zdaniem absolutnie świetna książka) - czyli kryminałów, w którym pewien nacisk kładzie się na warstwę emocji, w których śmierć jest czymś więcej niż kolejnym trupem :)
UsuńRozumiem. :) Jednak ja właśnie te trupy lubię, lubię mocne i dosadne opisy... To jest coś, w czym dobrze się czuję literacko (że tak powiem). ;) Ach, te gusta... ;) Dla mnie "Siostra" byłą właśnie zbyt delikatna, dlatego na "Potem" już się nie skusiłam. :)
UsuńMoim zdaniem "Potem" było lepsze od "Siostry", napisane w bardzo ciekawej konwencji, z czystym sumieniem mogę polecić :) aczkolwiek trupów i dosadnych opisów tam raczej nie znajdziesz :D
UsuńMoże się jeszcze skuszę, zobaczę. :)
UsuńMiałam nadzieję na kolejny tom "nieśmiertelnej serii", a tu proszę! Dobrze, że mnie uświadomiłaś, o czym traktuje najnowsza powieść Becketta. :)
OdpowiedzUsuńPolecam się na przyszłość. :)
UsuńBardzo lubię tego autora. Mam wszystkie książki z Hunterem i uwielbiam je. Gdy byłam jakieś 3 tygodnie temu w Empiku od razu ta książka wpadła mi w oko. Niestety po przeczytaniu opisu z tyłu uznałam, że raczej nie opłaca mi się jej kupować bo pewnie mi nie przypadnie do gustu. Twoja recenzja tylko to potwierdziła. Nie powiem, może kiedyś wpadnie mi ona w ręce ale specjalnie szukać jej nie zamierzam.
OdpowiedzUsuńNamawiała mocno nie będę... :)
UsuńSzkoda, że jest słabsza od pozostałych, ale i tak chętnie ją przeczytam:)
OdpowiedzUsuńAno ciut słabsza jest. :)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki autora, mój maż od dawna mi go poleca, więc w końcu chyba się skuszę, ale chyba zacznę jednak od serii o Hunterze.
OdpowiedzUsuńJak wolisz moja droga. :)
UsuńNie znam autora, może dlatego że nie czytam kryminałów :) Mi się wydaje, że pomysł z dwutorową fabułą jest świetny i bardzo lubię takie rozwiązania w książce, są ciekawsze :)
OdpowiedzUsuńOwszem, tu autor wpadł na dobry pomysł. :)
UsuńBeckett napisał kolejną książkę, a ja nie przeczytałam jeszcze poprzedniego cyklu - wstyd. Tym bardziej, że 3 książki stoją na półce... ;)
OdpowiedzUsuńDuży wstyd, duuuuży. :)
UsuńTak też słyszałam, że Beckett nie podołał. Cóż, kurczę. Szkoda, bo rzeczywiście przyzwyczaił nas do wielkości. Niemniej... pewnie i tak rzucę okiem.
OdpowiedzUsuńTy, jako wytrawna fanka musisz rzucić okiem a nawet "dwoma okami". ;)
UsuńMimo wszystko przeczyta, dotychczas przeczytałam jeden tom serii o Hunterze, zatem jeszcze nie jest za późno, aby teraz sięgnąć po tą, a dopiero później wrócić do Huntera :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak. :) Książka sama w sobie zła nie jest. :)
Usuń