tłumaczenie: Joanna Ostrowska , Grzegorz Ostrowski
tytuł oryginału: Apocalipsis Z. El principio del fin
seria/cykl wydawniczy: Apokalipsa Z tom 1
wydawnictwo: Muza
data wydania: 25 września 2013
ISBN: 9788377584743
liczba stron: 416
Na świecie obecnie wiele się
dzieje. Na niekorzyść globu i ludzi go zamieszkujących dzieje się wyjątkowo
dużo złego. Działania wojenne, ataki terrorystyczne, głód, choroby, kataklizmy…
Tylko że ciągle wydaje nam się, iż to wszystko nas osobiście nie dotyczy – ma
miejsce gdzieś daleko, a my co najwyżej możemy pokręcić głową z wyrazem
dezaprobaty i współczucia, gdy patrzymy na wiadomości ze świata pokazywane w
telewizji. A co jeśli pewnego dnia okaże się, że to już nie są tylko informacje
z mediów, ale niedostatek, walki i anarchia zapanują tuż pod naszym domem?
Bohater książki „Apokalipsa Z.
Początek końca” hiszpańskiego autora, Manela Loureiro, przekonał się na własnej
skórze, jak taki scenariusz może wyglądać. Jedyne, co w takim przypadku wiadomo,
to to, że… nic nie wiadomo. Ale po kolei.
Wszystko zaczyna się na Kaukazie,
gdzie terroryści atakują bazę wojskową. Niedługo po tym wydarzeniu serwisy informacyjne
co rusz donoszą o nowych aktach przemocy w tych rejonach – zamieszki, burdy,
lokalne podpalenia. Z prędkością światła zajścia te rozprzestrzeniają się na
całą Rosję. Ponadto do mediów przedzierają się informacje o dziwnym zachowaniu
niektórych ludzi – podejrzewa się u nich chorobę, która powoduje wzrost
agresji, otumanienie… Zachowanie ludzi zarażonych dziwnym wirusem (?)
przypomina trans wywołany niektórymi narkotykami, ale czy to o nie chodzi?
Skala zjawiska jest tak duża, że trudno w to uwierzyć, a władze nie chcą udzielać
żadnych informacji. Zresztą mamy tu do czynienia z władzami rosyjskimi, które wyjątkowo
dużo wiedzą o uciszaniu „mówiących za wiele” i o cenzurze. Nadchodzi w końcu
dzień, w którym z Rosji nie napływają już żadne informacje (ani oficjalne, ani
nieoficjalne).
Podejrzana epidemia
rozprzestrzenia się natychmiastowo – wychodzi poza granice Rosji i obejmuje
kolejne kraje, w tym Hiszpanię. Tu mieszka pewien młody adwokat, śledzący z trwogą najnowsze informacje. Biorąc sobie do
serca ostrzeżenia władz, zaopatruje się na wypadek braku prądu i trudności w
podróżowaniu we wszystko, co niezbędne, ale nie wierzy, by stan zagrożenia miał
trwać zbyt długo. Póki działa Internet, mężczyzna spisuje bieżące wydarzenia na
swoim blogu, potem – gdy świat wirtualny zamiera – zaczyna prowadzić dziennik w
zeszycie.
Opowiada w nim krok po kroku, jak
dowiedział się o tajemniczym wirusie (choć nie ma pewności, że o wirus właśnie
chodzi), o domysłach dotyczących jego pochodzenia, o chaosie i wszechobecnym
niepokoju, o godzinach policyjnych. Wreszcie o stopniowym upadku cywilizacji i
o pojawieniu się Nieumarłych na ulicach.
Już sama forma narracji w tej
książce pozytywnie przemawia do współczesnego czytelnika – blog, dziennik?
Bardzo wielu z nas go przecież prowadzi (choć o różnych tematykach). Kolejnym,
charakterystycznym plusem dla tej powieści jest realizm opisywanych zdarzeń.
Czytając ją, naprawdę miałam wrażenie, że coś takiego może wydarzyć się w świecie,
w którym aktualnie żyjemy – świat głównego bohatera takim właśnie jest! Główny
bohater jest szalenie naturalny – nie jest nie bojącym się niczego supermanem
ratującym świat. Boi się i to jak diabli! Ale nie traci przy tym wszystkim
zdrowych zmysłów i przede wszystkim – potrafi myśleć. Już w momencie, gdy
władze ostrzegały przed ewentualnymi przerwami w dostawie energii i
utrudnieniami komunikacyjnymi, bohater przygotował się na tę ewentualność – na
przetrwanie krótkiego odcinka czasu w skrajnie złych warunkach do życia. Jest
też bardzo rzeczowy, dosadny i konkretny…
Rozbawił mnie pomysł modlenia się do Boga w sytuacji, gdy już trafiliśmy do piekła (…)[1]
Jest jeszcze Lukullus – kot
adwokata. Przyznam szczerze, że z początku trochę bawiło mnie podejście
bohatera do zwierzaka. Mimo że cywilizacja upadała, ulice pełne były żywych
trupów, to ten często ryzykował dla tego kota życie. Dopiero potem uzmysłowiłam
sobie, że to właśnie dzięki temu zwierzakowi mężczyzna nie oszalał pod naporem
tragizmu zaistniałej sytuacji… Zwyczajnie miał dla kogo żyć i miał dla kogo się
starać.
Manel Loureiro źródło: www.lubimyczytac.pl |
Jedyne zastrzeżenie, jakie mogę
mieć do tego tytułu, dotyczy zakończenia – jest zdecydowanie zbyt mało
spektakularne i zaskakujące, ale… W końcu przed nami jeszcze dwa tomy powieści.
One pewnie to nadrobią.
Moje dotychczasowe doświadczenie
z tematem zombie w literaturze może nie jest zbyt wielkie, ale w porównaniu z
tym, co już przeczytałam, „Apokalipsa Z. Początek końca” to naprawdę dobrze
skonstruowana powieść, którą czyta się jednym tchem! Polecam ją każdemu fanowi
tego nurtu.
Ocena: 5/6
[1] M. Loureiro, Apokalipsa Z. Początek końca, MUZA, Warszawa 2013, s. 230.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Muza oraz Business & Culture.
Nie odmówię sobie przeczytania tej książki z pewnością. Zombie są super i każda taka historia budzi moje zainteresowanie. A skoro tutaj ma się wrażenie realizmu to tym bardziej :D
OdpowiedzUsuńA poleca Ci książkę ta, co bardzo marudzi, jeśli chodzi o historie z zombie. :) Ciężko mnie w tej materii zadowolić. :)
UsuńW takim razie mam pewność, że to dobra książka :)
Usuń:)
UsuńEwuś, jesteś tak przekonująca, że gdybym miała na podorędziu, od razu siadam i czytam:)
OdpowiedzUsuńTo by był interesujący widok - Ola kontra zombie. ;D
UsuńKsiążkę mam na półce dzięki bratu, który mi ją kupił ;) Teraz tylko poproszę o kilka dodatkowych godzin, bym mogła ją przeczytać :D
OdpowiedzUsuńTo jak znajdziesz już te dodatkowe godziny to podziel się nimi ze mną, proszę. ;)
UsuńFuj. Zombie. Apokalipsy mam po dziurki w nosie. :-P
OdpowiedzUsuńFajne zombiaczki, faaajne. ;) Hehe
UsuńMi również się bardzo podobała, właśnie czytam drugą część :) Ostatnio czytałam także dwie pierwsze części trylogii Rhiannon Frater (recki na ZwB). Ja lubię zombie, po prostu. Louriero mnie kupił totalnie, właśnie tą formą, właśnie tą naturalnością, tym strachem, tym kotem... ;) Jak już przeczytałaś to możesz wpaść do mnie na wywiad z autorem, który przeprowadziłam niejako w oparciu o pierwszy tom ;) świetna książka, no!
OdpowiedzUsuńTeż niebawem będę czytać II tom. Mam nadzieje, że jest co najmniej tak dobry jak I. :) A "Zmierzch świata żywych: już mi Żaneta na FB poleca - rozejrzę się. :)
UsuńJeśli apokalipsa to prawie zawsze zombie. Ja się pytam: dlaczego?! :D
OdpowiedzUsuńPrawie, moja droga, prawie. :)
UsuńDzisiaj właśnie ją skończyłam ;) Też bardzo mi się podobała :) Wieczorem pojawi się jej recenzja :)
OdpowiedzUsuńOk, zajrzę. :)
UsuńJakoś zupełnie "nie jara" mnie temat zombie. Nie pasuje mi ten temat. W sumie to Twoje recenzja jest pierwszą, która wzbudziła we mnie zainteresowanie :)
OdpowiedzUsuńI ja Ciebie nie widzę przy tego typu książce. :) Zombie do Ciebie nie pasują. :)
Usuńja w sumie mam podobnie, ale jeszcze niewiele w tej dziedzinie przeczytałam, więc nie mówię nie WWZ mam w domu od brata pożyczone, który tę AZ już przeczytał;PP
UsuńI zadowolony z AZ?:)
UsuńNo, widzisz, Zombie i ja nie pasujemy do siebie :P
UsuńPaweł? z każdej książki z zombie zadowolony jest;PP a ja na pewno jakąś przeczytam...nie boję się ich a po prostu brzydzę;PP
UsuńZ tej będzie na pewno mocno zadowolony a i Ty się skuś w końcu. :)
UsuńPrzypomina trochę World War Z. Z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńWWZ nie znam, ale może się to kiedyś zmieni i wtedy te dwie książki porównam. :)
UsuńJa ją chcę! Jeśli pojawia się motyw zombie, to ja muszę przeczytać książkę :D
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie byś Ty tej książki nie przeczytała. :)
UsuńA nie-fanom nurtu też polecasz? Czy raczej nie odnajdę się w tym klimacie?
OdpowiedzUsuńHmmm, a czy Ty w ogóle czytałaś kiedyś, coś w tym klimacie?:) Bo nie kojarzę... :)
Usuńna pewno przeczytam :))
OdpowiedzUsuńKurcze, nie trawię zombie. Raz czytałam książkę z tą tematyką i dwa razy oglądałam film z zombiakami w roli główniej i totalnie mnie od nich odrzucało. Zdecydowanie jestem wampirofanką (ale sobie określenie znalazłam he he), dlatego nie skuszę się na powyższą pozycje, chociaż recenzja, jak zwykle godna uwagi.
OdpowiedzUsuńWiesz, mnie też nigdy nie nęciły ani nie byłam wielką fanką tematu, ale ta książka naprawdę daje radę. :) Dzięki. :)
UsuńSam też bym swojego zwierza (psa, nie kota) ratował, kocham go nad życie, więc akurat bohatera w tym przypadku w pełni rozumiem ;-) A scenariusz istotnie dość prawdopodobny... patrząc na to, co się ostatnio na świecie dzieje, trudno być w pełni spokojnym. Chętnie przeczytam, zdecydowanie moje klimaty!
OdpowiedzUsuńCała reszta jest niestety prawdopodobna - tylko zombie chyba nam nie grożą. :)
UsuńMiejmy nadzieję. Miejmy nadzieję... ;-)
UsuńZdecydowanie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńPolecam zatem. :)
UsuńMimo pozytywnej recenzji, chyba się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńJeśli to nie Twoje klimaty to nie namawiam. :)
UsuńFajne, podoba mi się, ale autor bardziej :P
OdpowiedzUsuńNiczego sobie jest, prawda?:)
UsuńCzuję się bardzo zainteresowana tą książką, zwłaszcza, że teraz w dobie książek o zombie ważne jest, by w danej powieści było to coś ;) Tu zdecydowanie niczego nie brak.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak. :)
UsuńNic kompletnie nie słyszałam o tej książce. Nie lubię zoombie, książki nad którymi inni się rozpływają, mnie męczą zwyczajnie. Ale uwielbiam apokalipsy:) No i słyszałam, że jesteś wybredna w tym temacie, więc istnieje nadzieja, że i mnie się spodoba:D Poszukam.
OdpowiedzUsuńTak, jestem. :) "Lasem Zębów i Rąk" się zachwycali - ja niekoniecznie..."Zombie survival" bardziej mnie bawił niż śmieszył... A tu wreszcie coś ciekawego i dobrego. :)
UsuńNie moje klimaty - czasami lubię być w tle z bohaterem, ale nie w akcji ;)
OdpowiedzUsuńKurcze. Nie lubię Zombiaków :(
OdpowiedzUsuńNie lubię książek o zombi, ale tą książką mnie zainteresowałaś, zapowiada się ciekawie - będę ją miała na uwadze.
OdpowiedzUsuńNaprawdę dobrze się ją czyta. :)
UsuńZombie starałam się zawsze omijać :) Szeroookim łukiem.
OdpowiedzUsuńW mojej głowie istnieje taki schemat, że zombie = rzeźnia i nic poza tym. Mało interesujące, choć czasem myślę o tym, że może trafi w moje ręce coś, co przełamie ten schemat. Wampiry i wilkołaki też omijałam do czasu filmu "Underworld" :)
A tu nie ma samej rzeźni, w ogóle nie jest tu tak ostro jak w innych tego typu książkach. :)
UsuńBeato, Olu - nic na siłę. :)
OdpowiedzUsuńCóż... kierując się samym tytułem i okładką byłabym pewna, że książka mnie nie zainteresuje. A podczas czytania Twojej recenzji wynikły takie rzeczy... Zdecydowanie wolę zombie od wampirów i wilkołaków, tak więc czemu nie? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To tak jak ja. :) Wampirów nie lubię... :)
UsuńCzasami mam takie momenty, iż chciałabym przeczytać coś innego niż tylko kryminały. Teraz również tak jest, a opisywana przez Ciebie książka wydaje się idealna.
OdpowiedzUsuńCzasem warto zmienić trochę nurt. :) Dla odmiany. :)
UsuńCzuję się zachęcona:)
OdpowiedzUsuńSuper. :)
UsuńPowiem szczerz, że na pewno nie sięgnęłabym po tą książkę. Jednak dzięki twojej recenzji coraz bardzeij mam na to ochotę, chociaż zwykle nie czytam tego typu literatury ;)
OdpowiedzUsuńJa też rzadko, bo ciężko mnie w tej materii zadowolić, ale pan Loureiro o dziwo zdołał. ;)
UsuńTakie postapokaliptyczne klimaty to nie do końca moja bajka. Choć przyznaję, że czytam teraz "Przegląd końca świata: Feed" i mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba trafić na odpowiednią książkę, by przekonać się do na ogół "nie naszego" gatunku. :)
UsuńMam ostatnio parcie na książki o tej tematyce, wiec chętnie zanotuje, zwłaszcze że wydaje mi się, iż będzie to wyjątkowa przygoda :)
OdpowiedzUsuńBohater, chociaż jeszcze go nie poznałam, już zdobył moje serce - właśnie tym poświęcaniem się dla kota. Uwielbiam te zwierzaki i wiem, że sama zachowywałabym się podobnie w stosunku do mojego pupila :) No a poza tym przecież jest blogerem, a bloger blogerowi bratem (lub siostrą :P)
To na dodatkową zachętę powiem Ci, że autor początkowo publikował tę książkę właśnie na swoim blogu w formie wpisów. :) Potem ją wydał. :)
UsuńNo to dopisujemy do listy: Trzeba przeczytać !
OdpowiedzUsuńNie przepadam za książkami z zombie w roli głównej, ale w tej książce ten temat wydaje się ciekawie przedstawiony :) więc kto wie - może kiedyś książka znajdzie się w moich rękach :)
OdpowiedzUsuńTak, jest inaczej niż w innych tego typu książkach, dlatego ta się broni. :)
UsuńZapowiada się przyjemna, lecz nieco fast-foodowa (ze względu na tematykę) lekturka. Na wieczór jak znalazł.
OdpowiedzUsuńAle to jeden z lepszych fast-foodów tym razem. Z dobrej knajpy. ;)
UsuńPrzeczytałabym, ale tylko dzięki zachęcającej recenzji. Gdybym zobaczyła okładkę w księgarni, powiedziałabym ,,nie" :) Zagraniczna obwoluta jest dużo lepsza ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, mnie też z początku okładka nie przekonywała. Nie zwracałam przez nia dużej uwago na książkę z początku, ale na szczęście jednak dałam się skusić i nie żałuję. :)
UsuńNie wiem dlaczego, ale Twoja recenzja przypomniała mi nieco rzeczywistość z "Miasta ślepców" J.Sarmago i chyba ulegnę Twoim zachętom i sięgnę po recenzowaną pozycję :)
OdpowiedzUsuńI ti u tu mamy ponura wizje świata tylko u Sarmago nie ma zombie. :)
UsuńNo może tym razem dam szansę zombie :)
UsuńW tym przypadku warto. :)
UsuńDla zombie trzeba znaleźć czas bezapelacyjnie :P
OdpowiedzUsuńW takim wydaniu - koniecznie. :)
Usuń