wtorek, 19 listopada 2013

"Apokalipsa Z. Początek końca" Manel Loureiro




tłumaczenie: Joanna Ostrowska , Grzegorz Ostrowski
tytuł oryginału: Apocalipsis Z. El principio del fin
seria/cykl wydawniczy: Apokalipsa Z tom 1
wydawnictwo: Muza
data wydania: 25 września 2013
ISBN: 9788377584743
liczba stron: 416


Na świecie obecnie wiele się dzieje. Na niekorzyść globu i ludzi go zamieszkujących dzieje się wyjątkowo dużo złego. Działania wojenne, ataki terrorystyczne, głód, choroby, kataklizmy… Tylko że ciągle wydaje nam się, iż to wszystko nas osobiście nie dotyczy – ma miejsce gdzieś daleko, a my co najwyżej możemy pokręcić głową z wyrazem dezaprobaty i współczucia, gdy patrzymy na wiadomości ze świata pokazywane w telewizji. A co jeśli pewnego dnia okaże się, że to już nie są tylko informacje z mediów, ale niedostatek, walki i anarchia zapanują tuż pod naszym domem?

Bohater książki „Apokalipsa Z. Początek końca” hiszpańskiego autora, Manela Loureiro, przekonał się na własnej skórze, jak taki scenariusz może wyglądać. Jedyne, co w takim przypadku wiadomo, to to, że… nic nie wiadomo. Ale po kolei.

Wszystko zaczyna się na Kaukazie, gdzie terroryści atakują bazę wojskową. Niedługo po tym wydarzeniu serwisy informacyjne co rusz donoszą o nowych aktach przemocy w tych rejonach – zamieszki, burdy, lokalne podpalenia. Z prędkością światła zajścia te rozprzestrzeniają się na całą Rosję. Ponadto do mediów przedzierają się informacje o dziwnym zachowaniu niektórych ludzi – podejrzewa się u nich chorobę, która powoduje wzrost agresji, otumanienie… Zachowanie ludzi zarażonych dziwnym wirusem (?) przypomina trans wywołany niektórymi narkotykami, ale czy to o nie chodzi? Skala zjawiska jest tak duża, że trudno w to uwierzyć, a władze nie chcą udzielać żadnych informacji. Zresztą mamy tu do czynienia z władzami rosyjskimi, które wyjątkowo dużo wiedzą o uciszaniu „mówiących za wiele” i o cenzurze. Nadchodzi w końcu dzień, w którym z Rosji nie napływają już żadne informacje (ani oficjalne, ani nieoficjalne).

Podejrzana epidemia rozprzestrzenia się natychmiastowo – wychodzi poza granice Rosji i obejmuje kolejne kraje, w tym Hiszpanię. Tu mieszka pewien młody adwokat, śledzący z  trwogą najnowsze informacje. Biorąc sobie do serca ostrzeżenia władz, zaopatruje się na wypadek braku prądu i trudności w podróżowaniu we wszystko, co niezbędne, ale nie wierzy, by stan zagrożenia miał trwać zbyt długo. Póki działa Internet, mężczyzna spisuje bieżące wydarzenia na swoim blogu, potem – gdy świat wirtualny zamiera – zaczyna prowadzić dziennik w zeszycie.

Opowiada w nim krok po kroku, jak dowiedział się o tajemniczym wirusie (choć nie ma pewności, że o wirus właśnie chodzi), o domysłach dotyczących jego pochodzenia, o chaosie i wszechobecnym niepokoju, o godzinach policyjnych. Wreszcie o stopniowym upadku cywilizacji i o pojawieniu się Nieumarłych na ulicach.

Już sama forma narracji w tej książce pozytywnie przemawia do współczesnego czytelnika – blog, dziennik? Bardzo wielu z nas go przecież prowadzi (choć o różnych tematykach). Kolejnym, charakterystycznym plusem dla tej powieści jest realizm opisywanych zdarzeń. Czytając ją, naprawdę miałam wrażenie, że coś takiego może wydarzyć się w świecie, w którym aktualnie żyjemy – świat głównego bohatera takim właśnie jest! Główny bohater jest szalenie naturalny – nie jest nie bojącym się niczego supermanem ratującym świat. Boi się i to jak diabli! Ale nie traci przy tym wszystkim zdrowych zmysłów i przede wszystkim – potrafi myśleć. Już w momencie, gdy władze ostrzegały przed ewentualnymi przerwami w dostawie energii i utrudnieniami komunikacyjnymi, bohater przygotował się na tę ewentualność – na przetrwanie krótkiego odcinka czasu w skrajnie złych warunkach do życia. Jest też bardzo rzeczowy, dosadny i konkretny…

Rozbawił mnie pomysł modlenia się do Boga w sytuacji, gdy już trafiliśmy do piekła (…)[1]

Jest jeszcze Lukullus – kot adwokata. Przyznam szczerze, że z początku trochę bawiło mnie podejście bohatera do zwierzaka. Mimo że cywilizacja upadała, ulice pełne były żywych trupów, to ten często ryzykował dla tego kota życie. Dopiero potem uzmysłowiłam sobie, że to właśnie dzięki temu zwierzakowi mężczyzna nie oszalał pod naporem tragizmu zaistniałej sytuacji… Zwyczajnie miał dla kogo żyć i miał dla kogo się starać.

Manel Loureiro
źródło: www.lubimyczytac.pl
Kolejnym plusem jest tempo akcji oraz jej zwroty. Ciągle coś się dzieje, coś nieprzewidywalnego i zaskakującego – sprawia to, że naprawdę trudno oderwać się od książki.

Jedyne zastrzeżenie, jakie mogę mieć do tego tytułu, dotyczy zakończenia – jest zdecydowanie zbyt mało spektakularne i zaskakujące, ale… W końcu przed nami jeszcze dwa tomy powieści. One pewnie to nadrobią.

Moje dotychczasowe doświadczenie z tematem zombie w literaturze może nie jest zbyt wielkie, ale w porównaniu z tym, co już przeczytałam, „Apokalipsa Z. Początek końca” to naprawdę dobrze skonstruowana powieść, którą czyta się jednym tchem! Polecam ją każdemu fanowi tego nurtu.



Ocena: 5/6








[1] M. Loureiro, Apokalipsa Z. Początek końca, MUZA, Warszawa 2013, s. 230.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Muza oraz Business & Culture.

77 komentarzy:

  1. Nie odmówię sobie przeczytania tej książki z pewnością. Zombie są super i każda taka historia budzi moje zainteresowanie. A skoro tutaj ma się wrażenie realizmu to tym bardziej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A poleca Ci książkę ta, co bardzo marudzi, jeśli chodzi o historie z zombie. :) Ciężko mnie w tej materii zadowolić. :)

      Usuń
    2. W takim razie mam pewność, że to dobra książka :)

      Usuń
  2. Ewuś, jesteś tak przekonująca, że gdybym miała na podorędziu, od razu siadam i czytam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książkę mam na półce dzięki bratu, który mi ją kupił ;) Teraz tylko poproszę o kilka dodatkowych godzin, bym mogła ją przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak znajdziesz już te dodatkowe godziny to podziel się nimi ze mną, proszę. ;)

      Usuń
  4. Fuj. Zombie. Apokalipsy mam po dziurki w nosie. :-P

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi również się bardzo podobała, właśnie czytam drugą część :) Ostatnio czytałam także dwie pierwsze części trylogii Rhiannon Frater (recki na ZwB). Ja lubię zombie, po prostu. Louriero mnie kupił totalnie, właśnie tą formą, właśnie tą naturalnością, tym strachem, tym kotem... ;) Jak już przeczytałaś to możesz wpaść do mnie na wywiad z autorem, który przeprowadziłam niejako w oparciu o pierwszy tom ;) świetna książka, no!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też niebawem będę czytać II tom. Mam nadzieje, że jest co najmniej tak dobry jak I. :) A "Zmierzch świata żywych: już mi Żaneta na FB poleca - rozejrzę się. :)

      Usuń
  6. Jeśli apokalipsa to prawie zawsze zombie. Ja się pytam: dlaczego?! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzisiaj właśnie ją skończyłam ;) Też bardzo mi się podobała :) Wieczorem pojawi się jej recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś zupełnie "nie jara" mnie temat zombie. Nie pasuje mi ten temat. W sumie to Twoje recenzja jest pierwszą, która wzbudziła we mnie zainteresowanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja Ciebie nie widzę przy tego typu książce. :) Zombie do Ciebie nie pasują. :)

      Usuń
    2. ja w sumie mam podobnie, ale jeszcze niewiele w tej dziedzinie przeczytałam, więc nie mówię nie WWZ mam w domu od brata pożyczone, który tę AZ już przeczytał;PP

      Usuń
    3. No, widzisz, Zombie i ja nie pasujemy do siebie :P

      Usuń
    4. Paweł? z każdej książki z zombie zadowolony jest;PP a ja na pewno jakąś przeczytam...nie boję się ich a po prostu brzydzę;PP

      Usuń
    5. Z tej będzie na pewno mocno zadowolony a i Ty się skuś w końcu. :)

      Usuń
  9. Przypomina trochę World War Z. Z chęcią przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WWZ nie znam, ale może się to kiedyś zmieni i wtedy te dwie książki porównam. :)

      Usuń
  10. Ja ją chcę! Jeśli pojawia się motyw zombie, to ja muszę przeczytać książkę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyobrażam sobie byś Ty tej książki nie przeczytała. :)

      Usuń
  11. A nie-fanom nurtu też polecasz? Czy raczej nie odnajdę się w tym klimacie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, a czy Ty w ogóle czytałaś kiedyś, coś w tym klimacie?:) Bo nie kojarzę... :)

      Usuń
  12. Kurcze, nie trawię zombie. Raz czytałam książkę z tą tematyką i dwa razy oglądałam film z zombiakami w roli główniej i totalnie mnie od nich odrzucało. Zdecydowanie jestem wampirofanką (ale sobie określenie znalazłam he he), dlatego nie skuszę się na powyższą pozycje, chociaż recenzja, jak zwykle godna uwagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mnie też nigdy nie nęciły ani nie byłam wielką fanką tematu, ale ta książka naprawdę daje radę. :) Dzięki. :)

      Usuń
  13. Sam też bym swojego zwierza (psa, nie kota) ratował, kocham go nad życie, więc akurat bohatera w tym przypadku w pełni rozumiem ;-) A scenariusz istotnie dość prawdopodobny... patrząc na to, co się ostatnio na świecie dzieje, trudno być w pełni spokojnym. Chętnie przeczytam, zdecydowanie moje klimaty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała reszta jest niestety prawdopodobna - tylko zombie chyba nam nie grożą. :)

      Usuń
    2. Miejmy nadzieję. Miejmy nadzieję... ;-)

      Usuń
  14. Mimo pozytywnej recenzji, chyba się nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Fajne, podoba mi się, ale autor bardziej :P

    OdpowiedzUsuń
  16. Czuję się bardzo zainteresowana tą książką, zwłaszcza, że teraz w dobie książek o zombie ważne jest, by w danej powieści było to coś ;) Tu zdecydowanie niczego nie brak.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nic kompletnie nie słyszałam o tej książce. Nie lubię zoombie, książki nad którymi inni się rozpływają, mnie męczą zwyczajnie. Ale uwielbiam apokalipsy:) No i słyszałam, że jesteś wybredna w tym temacie, więc istnieje nadzieja, że i mnie się spodoba:D Poszukam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jestem. :) "Lasem Zębów i Rąk" się zachwycali - ja niekoniecznie..."Zombie survival" bardziej mnie bawił niż śmieszył... A tu wreszcie coś ciekawego i dobrego. :)

      Usuń
  18. Nie moje klimaty - czasami lubię być w tle z bohaterem, ale nie w akcji ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Kurcze. Nie lubię Zombiaków :(

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie lubię książek o zombi, ale tą książką mnie zainteresowałaś, zapowiada się ciekawie - będę ją miała na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  21. Zombie starałam się zawsze omijać :) Szeroookim łukiem.
    W mojej głowie istnieje taki schemat, że zombie = rzeźnia i nic poza tym. Mało interesujące, choć czasem myślę o tym, że może trafi w moje ręce coś, co przełamie ten schemat. Wampiry i wilkołaki też omijałam do czasu filmu "Underworld" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tu nie ma samej rzeźni, w ogóle nie jest tu tak ostro jak w innych tego typu książkach. :)

      Usuń
  22. Cóż... kierując się samym tytułem i okładką byłabym pewna, że książka mnie nie zainteresuje. A podczas czytania Twojej recenzji wynikły takie rzeczy... Zdecydowanie wolę zombie od wampirów i wilkołaków, tak więc czemu nie? :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  23. Czasami mam takie momenty, iż chciałabym przeczytać coś innego niż tylko kryminały. Teraz również tak jest, a opisywana przez Ciebie książka wydaje się idealna.

    OdpowiedzUsuń
  24. Powiem szczerz, że na pewno nie sięgnęłabym po tą książkę. Jednak dzięki twojej recenzji coraz bardzeij mam na to ochotę, chociaż zwykle nie czytam tego typu literatury ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też rzadko, bo ciężko mnie w tej materii zadowolić, ale pan Loureiro o dziwo zdołał. ;)

      Usuń
  25. Takie postapokaliptyczne klimaty to nie do końca moja bajka. Choć przyznaję, że czytam teraz "Przegląd końca świata: Feed" i mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem trzeba trafić na odpowiednią książkę, by przekonać się do na ogół "nie naszego" gatunku. :)

      Usuń
  26. Mam ostatnio parcie na książki o tej tematyce, wiec chętnie zanotuje, zwłaszcze że wydaje mi się, iż będzie to wyjątkowa przygoda :)
    Bohater, chociaż jeszcze go nie poznałam, już zdobył moje serce - właśnie tym poświęcaniem się dla kota. Uwielbiam te zwierzaki i wiem, że sama zachowywałabym się podobnie w stosunku do mojego pupila :) No a poza tym przecież jest blogerem, a bloger blogerowi bratem (lub siostrą :P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na dodatkową zachętę powiem Ci, że autor początkowo publikował tę książkę właśnie na swoim blogu w formie wpisów. :) Potem ją wydał. :)

      Usuń
  27. No to dopisujemy do listy: Trzeba przeczytać !

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie przepadam za książkami z zombie w roli głównej, ale w tej książce ten temat wydaje się ciekawie przedstawiony :) więc kto wie - może kiedyś książka znajdzie się w moich rękach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest inaczej niż w innych tego typu książkach, dlatego ta się broni. :)

      Usuń
  29. Zapowiada się przyjemna, lecz nieco fast-foodowa (ze względu na tematykę) lekturka. Na wieczór jak znalazł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to jeden z lepszych fast-foodów tym razem. Z dobrej knajpy. ;)

      Usuń
  30. Przeczytałabym, ale tylko dzięki zachęcającej recenzji. Gdybym zobaczyła okładkę w księgarni, powiedziałabym ,,nie" :) Zagraniczna obwoluta jest dużo lepsza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mnie też z początku okładka nie przekonywała. Nie zwracałam przez nia dużej uwago na książkę z początku, ale na szczęście jednak dałam się skusić i nie żałuję. :)

      Usuń
  31. Nie wiem dlaczego, ale Twoja recenzja przypomniała mi nieco rzeczywistość z "Miasta ślepców" J.Sarmago i chyba ulegnę Twoim zachętom i sięgnę po recenzowaną pozycję :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Dla zombie trzeba znaleźć czas bezapelacyjnie :P

    OdpowiedzUsuń

SPAM, reklamy, wulgaryzmy oraz komentarze niezwiązane z tematyką wpisu bezwzględnie usuwam.