tłumaczenie: Robert Sudół
tytuł oryginału: No Country for Old Men
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
data wydania: 15 stycznia 2014
ISBN: 9788308053065
liczba stron: 324
Gdy po ostatnim wznowieniu Drogi Cormaca McCarthy’ego blogosferę
opanował szał na pochlebne recenzje tejże książki, czułam się jak wyrzutek. Pewnego
dnia i ja, wiedziona licznymi peanami na cześć tej postapokaliptycznej wizji
świata (a raczej Ameryki), skusiłam się na tę lekturę. I podobało mi się –
zadowolona z lektury byłam, nie przeczę, ale żeby się nią aż tak zachwycać? Co
to, to nie. Jednak nie zapomniałam o McCarthym na dobre. Wiedziałam, że pewnego
dnia do niego wrócę.
I tak też się stało, choć nie w
sposób bezpośredni. Pewnego razu zasiadłam przed ekranem, by obejrzeć filmową
adaptację jednej z jego książek, o którą pokusili się bracia Coen (Ethan i
Joel), mianowicie To nie jest kraj dla
starych ludzi. Film oglądałam już ładnych parę lat temu, ale wrażenie,
jakie na mnie zrobił, pamiętam po dziś dzień – ogromne! Nie tylko za sprawą
samej fabuły, co odtwórców głównych ról, czyli Tommy’ego Lee Jonesa oraz
Javiera Bardema. Szczególnie Bardema… Na samo jego wspomnienie mam ciarki na
plecach. Ale o filmie może dodam jeszcze kilka słów później, tymczasem słów
kilka o jego powieściowym pierwowzorze.
McCarthy stworzył historię, która
na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym. Ten pierwszy rzut oka to nic
innego jak zapoznanie się z blurbem. Ameryka, pogranicze Stanów Zjednoczonych i
Meksyku. Mężczyzna (Llewelyn Moss) odnajduje na odludziu porzucone auta i
zwłoki mężczyzn wokół nich. Po wstępnych oględzinach okazuje się, że w jednym z
aut znajdują się narkotyki. Szybko rzuca mu się w oczy walizka z kilkoma milionami
dolarów w środku. Nie zastanawia się długo – zabiera pieniądze ze sobą. Jednak
o tę własność ktoś postanawia się upomnieć i robi to przy pomocy bezwzględnego
i psychopatycznego mordercy, Antona Chigurha. I tak rozpoczyna się brutalna i
krwawa zabawa w kotka i myszkę – jeden goni a drugi ucieka.
Ten, który goni, zdobywa swoje
cele siłą, przemocą i nierzadko morderstwem. Ludzie, którzy ze spotkania z nim wychodzą
cało, śmiało mogą mówić, że przytrafiło im się największe szczęście, jakie
można sobie wyobrazić (choć często nie mają świadomości, że od utraty życia
dzieli ich tylko włos). Anton w sposób bezwzględny prze naprzód, depcząc po
piętach Llewelynowi, ale ten, niczym duch, ciągle mu umyka. Obaj z kolei
uciekają przed stróżami prawa, których reprezentuje szeryf, Ed Tom Bell –
człowiek może nie tyle niepasujący do tych twardych, przestępczych realiów, co
wybitnie wyróżniający się na ich tle. Człowiek, który wierzy w prawo,
sprawiedliwość i… w dobro. I tak pisarz zestawia ze sobą dwóch skrajnie różnych
mężczyzn reprezentujących antagonistyczne wartości, tj. dobro i zło. Co
ciekawe, robi to przy pomocy postaci, które nie okazują emocji, są twarde i
niezwykle oszczędne w słowach. I to właśnie najmocniej poraża i fascynuje w tej
powieści: ukazanie najczystszego zła, agresji, przemocy i brutalności bez grama
emocji – mistrzostwo samo w sobie.
Smaczku To nie jest kraj dla starych ludzi dodaje styl autora: najkrócej
mówiąc, szalenie oszczędny – we wszystkim. Dialogi są krótkie, bardzo
chaotyczne i przesadnie proste. Często stanowią zlepek różnych myśli bohaterów,
którzy w jednej chwili decydują się je wszystkie wyartykułować. Zapewne każdy
czytelnik oswojony jest z konstrukcją powieści, w której dialogi wyróżnia się
za pomocą myślników – u McCarthy’ego tego nie ma. Trzeba do tego przywyknąć, a
nie jest to łatwe, przynajmniej na początku lektury. Wszystko to sprawia, że
powieść śmiało można zakwalifikować do tych z kręgu „trudne w odbiorze”, co nie
znaczy, że w ogóle nie jest możliwe oswojenie się z nią. W moim przypadku było
wręcz przeciwnie: im dalej w nią brnęłam, tym mocniej czułam się
zahipnotyzowana.
Cormac McCarthy Drogą mnie nie kupił, jak to się mówi,
ale To nie jest kraj dla starych ludzi
zdecydowanie tak. Powieść jest świetna, mimo że pod względem technicznym można
jej zapewne wiele zarzucić. Te dialogi, które nie wszystkim przypadają do gustu,
zdecydowanie lepiej wypadają w ekranizacji – tu już nie są tak suche i
chaotyczne – jednak zamysł autora, aby bohaterowie pozostawali twardymi i
bezwzględnymi facetami, którzy niczym cyborgi uczuć nie znają, został
zachowany. Javier Bardem szczególnie dobrze o to zadbał. Wydaje mi się, że odtwórcy
roli Chigurha nie można było lepiej wybrać. Jego styl gry aktorskiej i jakże
surowa, ostra, męska uroda dopełniły dzieła.
To nie jest kraj dla starych ludzi to książka, jak dla mnie, szalenie
trudna w ocenie, jednak to, co autor chciał nam za jej pomocą przekazać, to jak
uwypuklił walkę dobra ze złem, przemawia do mnie totalnie, dlatego innej noty
jak bardzo dobra ostatecznie mieć nie może.
A komu tę książkę polecam? Fanom
McCarthy’ego chyba nie muszę, bo oni na pewno już ją dobrze znają. Chyba, że
uchowały się jeszcze jakieś wyjątki – to śmiało! Polecam ją też otwartym na
nowości i nieobawiającym się wyzwań fanom eksperymentów literackich. Czy to
książka tylko dla mężczyzn? Absolutnie nie. Duże dziewczynki, które lubią
niegrzecznych chłopców, tą lekturą powinny być zachwycone…
Ocena: 5/6
Wyzwania: Czytam literaturę amerykańską, Kryminalne wyzwanie.
Następna ciekawa pozycja, która wydłuży moją listę "must read" ;)
OdpowiedzUsuńNiełatwe jest życie mola książkowego. ;)
UsuńChyba dopiszę do listy, ale na przeczytanie przyjdzie mi trochę poczekać.
OdpowiedzUsuńTo jednej z tych tytułów, które znać warto a nawet trzeba, ale nie już, natychmiast. :) Także spokojnie, dojdziesz i do tej książki. :)
UsuńDo listy dopisuję, ale pewnie zbyt szybko jej nie przeczytam, biorąc pod uwagę moje czytelnicze zaległości.
OdpowiedzUsuńZatem Tobie mogłabym, odpowiedzieć to samo co Ani powyżej. :)
UsuńTeż czytałam te "ochy" i "achy" dotyczące prozy McCarthy'ego, ale jakoś skończyło się na nich, po książki nie sięgałam. Ale teraz czytam u Ciebie, że przydałoby się do nich zajrzeć ;) Pytanie tylko: kiedy!? :P
OdpowiedzUsuńNo, ja polecam. Skusić się warto. :) Styl ma specyficzny, ale bardzo intrygujący. :)
UsuńKiedyś widziałam film, ale na książkę mam większą chęć :)
OdpowiedzUsuńPolecam obydwie wersje. :)
UsuńLiteratura nie do końca w moim typie. Ale że ja nie lubię się ograniczać literacko, to na przekór sobie, sięgnę po tę książkę:)
OdpowiedzUsuńBrawo! Ja również czasem sięgam po coś, co nie do końca leży w moim guście choćby po to, by nie kisić się cały czas w tych samych gatunkach czy nurtach. :)
UsuńFilm obejrzałam. Książki niestety nie czytałam, ale to nadrobię.
OdpowiedzUsuńWarto to nadrobić. :)
UsuńNie znam twórczości McCarthy'ego,ale może warto spróbować to zmienić? Zastanowię się jeszcze.
OdpowiedzUsuńPomyśl, moim zdaniem warto. :)
Usuńno to zaciekawiłaś mnie moja droga wpisuję na liste i zobaczymy ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, książka zasługuje na uwagę. :)
UsuńJuż od dawna mam ją w planach, ale zaciekawiłaś mnie postacią tłumacza - ostatnio czytałam świetną książkę w jego tłumaczeniu (moim zdaniem jego wkład był spory), więc na pewno kilka oczek podskoczyła ta pozycja na mojej liście czytelniczej :)
OdpowiedzUsuńNa plus niech przemawia jeszcze fakt, że "To nie jest kraj..." jest książką dość trudną - jak mniemam - w tłumaczeniu. Już przetłumaczona nie należy do najłatwiejszych, a co dopiero w oryginale, więc słowa uznania skierowane w kierunku tłumacza są zasłużone, bo ten pan jest dobry w tym, co robi. :)
UsuńRoberta Sudoła wielbię za wirtuozerski przekład "Ulvertonu" Adama Thorpe'a - toż to istna Kaplica Sykstyńska sztuki przekładu. A omawiana tu książka Cormaca była już raz przekładana, przez Roberta Bryka, ze skutkiem średnim, bo gubił się w logice autora, dialogi mylił z narracją, mowę zależną z niezależną itp. - porównania obu wersji można znaleźć w necie. Nowy przekład był tu niezbędny.
UsuńSkoro już przy tłumaczach jesteśmy - drugi uwielbiany przeze mnie tłumacz współczesny to Michał Kłobukowski, za "Na południe od Brazos" i "Lorda Jima (oba przekłady przyniosły mu zasłużone nagrody). No i Barańczak za wiersze Brodskiego, ale to inna bajka...
Zastanawiałam się nad obejrzeniem filmu i w końcu to zrobię :)
OdpowiedzUsuńA teraz widzę, że muszę również rozważyć przeczytanie książki :)
Jak już pisałam, polecam gorąco obydwie wersje. :)
UsuńJakiś czas temu bardzo dużo recenzji o powieściach McCartchy'ego czytałam, ale dalej nie mogę się przekonać. Być może dlatego, że oglądałam ekranizację "Drogi", która wcale do mnie nie przemówiła. No ale książka to książka. Może jednak dam się wciągnąć :)
OdpowiedzUsuńI ja "Drogą" powalona na kolana nie byłam - zarówno książką jak i filmem. Z "To nie jest kraj..." było jednak inaczej. :)
UsuńW takim razie, kiedy się w końcu zdecyduję na McCartchy'ego zacznę od "To nie jest kraj..." :)
UsuńUwielbiam Film moich ukochanych braci Coen, za który zresztą zgarnęli zasłużonego Oscara! :) Książkę czytałam po obejrzeniu filmu i bardzo mi się podobała, chociaż muszę przyznać, że powieść w porównaniu z filmem przegrywa w moim osobistym rankingu :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest znacznie cięższa w odbiorze i to pewnie dlatego. :) Ja uwielbiam obydwie wersje. :)
UsuńJa też lubię,ale film nieco bardziej. Może dlatego, że to dzieło Coenów, których wręcz wielbię :)
UsuńFakt, panowie talent mają duuuży, więc to uwielbienie mnie nie dziwi. :)
UsuńMyślę, że niepotrzebnie dyskryminujesz w ten sposób książkę. :) Daj jej szansę. :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie coś dla mnie i nabrałam na tą pozycje niezwykłej ochoty :) Miły powrót do tego typu ksiażek.
OdpowiedzUsuńPolecam gorąco! :)
UsuńMnie "Droga" zachwyciła, więc i po kolejne tytuły sięgam z ogromną ciekawością.
OdpowiedzUsuńNo to pozycja obowiązkowa dla Ciebie zatem. :)
UsuńKsiążkę przeczytam, wędruje do mojej listy :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie! :)
UsuńUwielbiam Cormaca <3 Każda jego powieść - genialna :)
OdpowiedzUsuńU mnie ma w sumie (póki co) ocenę dobrą. :)
UsuńU mnie wiecznie na liście do przeczytania, podobne jak kilka innych książek Cormaca. Ale ja jestem fanką Drogi, więc to pewnie nie dziwi;)
OdpowiedzUsuńNo to ruszaj z kopyta moja droga. :D
UsuńCo mogę napisać? Chyba post w stylu, którego nie lubisz.
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach.
Tytuł obił mi się o uszy i jak tylko zobaczę w bibliotece to raczej wypożyczę. A jak stosik biblioteczny się zmniejszy, to może nawet zamówię/zarezerwuję.
Bardzo słuszne masz zamiary. :D McCarthy zasługuje na uwagę. :)
UsuńMimo tego, iż Tobie się spodobała, ja nie czuję się zachęcona. Głównie przez to, że jest trudna w odbiorze i te dialogi bez puaz, do których trzeba przywyknąć. Teraz nie mam ochoty na takie lektury, które wymagają skupienia i myślenia przy nich :)
OdpowiedzUsuńTak, do tej książki trzeba mieć po prostu dzień. :) Ale jak już TEN się trafi to książki McCarthy'ego smakują wybornie. :)
UsuńHm, sama nie wiem. Z jednej strony mnie zaintrygowałaś, ale z drugiej nie mogę powiedzieć, że MUSZĘ ją przeczytać. Nie teraz, może kiedyś...
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy Tobie by się spodobała jego twórczość (na tyle ile znam Twoje preferencje). Hmm...
UsuńFilm mnie również zachwycił, więc aż się dziwię, że jeszcze nie wzięłam się za książkę. Dialogi mnie nieco odstraszają, ale i tak przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNo to w takim układzie ja też się dziwię. ;) A dialogami się nie przejmuj, można się z nimi oswoić. :)
UsuńNo to dziwimy się razem :) To dobrze, w takim razie jestem pewna, że przeczytam :)
UsuńTe dialogi u Cormaca mają sens i klimat, to moim zdaniem jeden z wyznaczników niepowtarzalnego rytmu jego prozy. Rytm ten odbieram podobnie jak w filmie "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie", można powiedzieć - medytacyjno-pogrzebowy. Trudno mi to doprecyzować, ale wrażenie jest takie, że każde zdanie bohaterowie wypowiadają ze świadomością, że może być ostatnie.
OdpowiedzUsuńCo do "To nie jest kraj..." uważam, że jest rewelacyjne jako scenariusz, ale jako powieść - jedna z tych słabszych pozycji w dorobku CMC (jak na jego niebotycznie wysoki poziom). Dużo lepsze literacko są te z Trylogii Pogranicza, "W ciemność", "Sutree" i "Droga". W ogóle Cormaca wielbię od 1996 roku, a od kilku lat - bezgranicznie. Wielki pisarz.
Medytacyjno-pogrzebowy, świetnie to ująłeś. :) Pierwszy tom Trylogii Pogranicza mam na półce, więc to tylko kwestia czasu, kiedy się za nią zabiorę. :)
UsuńKiedyś z pewnością przeczytam, ale póki co wystarczy mi wersja filmowa. Już i tak za wiele mam do przeczytania :P
OdpowiedzUsuńJak każdy mól książkowy. :)
UsuńTę historię znam z filmu, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Po prostu rewelacja:) Po książkę również chętnie sięgnę:)
OdpowiedzUsuńPolecam, polecam! :)
UsuńMam tę książkę po angielsku, ale jakoś nie mogę się za nią zabrać ;)
OdpowiedzUsuńWarto się zmotywować. :)
UsuńTo ja chyba jestem tym wyjątkiem. Muszę koniecznie poznać twórczość tego autora.
OdpowiedzUsuńKoniecznie. :)
UsuńCi niegrzeczni chłopcy mnie przekonali :D Na razie nie mam czasu na tą pozycję, ale może w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńPolecam, nie tylko ze względu na niegrzecznych chłopców. :)
UsuńPoszukam w bibliotece, bo wydaje się ciekawa :) Tak jak komentarz wyżej - przekonali mnie niegrzeczni chłopcy :P
OdpowiedzUsuńOna taka jest, wierz mi. :)
UsuńKsiążki nie czytałam, filmu nie widziałam - teraz to ja czuję się jak wyrzutek. :P
OdpowiedzUsuńHehe, zawsze możesz to zaniedbanie nadrobić. :)
UsuńMogłabym przeczytać, przekonałaś mnie (a najbardziej ostatnim zdaniem w recenzji ;P).
OdpowiedzUsuńHehe, cieszę się. :)
UsuńPróbowałam oglądać film, ale to kompletnie nie moje klimaty... Nie wciągnęłam się zupełnie. Dlatego już nie sięgnę po ten tytuł, ale "Droga" ciągle mnie kusi. :)
OdpowiedzUsuńOj, wielka szkoda, ale widocznie to faktycznie nie Twoje klimaty. :)
UsuńŚmiem twierdzić że należę do dużych dziewczynek ;-) Więc pewnie nic dziwnego że na ten tytuł od jakiegoś czasu poluję i bardzo mnie cieszy wój tak pozytywny odbiór :-)
OdpowiedzUsuńNo ma swój perwersyjny urok ten tytuł... ;)
UsuńSłyszałam o tej książce, ale bardzo pobieżnie, wiedziałam tylko, że taka istnieje. Przeczytam ją, ale nie teraz - myślę, że to nie jest jeszcze odpowiedni moment. A Twoja recenzja jest naprawdę dobra :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Brzmi całkiem ciekawie. Już zaczynam się za nią rozglądać. :D
OdpowiedzUsuńPolecam. :)
UsuńFilmem skusiłaś mnie o wiele bardziej...dlatego, że tak na długo zapadł Ci w pamięci i do tej pory masz ciary;P co do książki to nie mówię nie - jeśli film mnie zachwyci to po książkę sięgnę - tym razem zrobię na odwrót;)
OdpowiedzUsuńOj mam, na samo wspomnienie mam... :) Javier Bardem w tej roli wypadł wyśmienicie. :)
UsuńSwoją recenzją przypomniałaś mi, że nie jestem tak mocno do tyłu jeśli chodzi o twórczość McCarthy’ego, bo tą książkę akurat kilka lat temu czytałam :) A styl pisarski, jakim operuje w niej pisarz, mnie osobiście bardzo się podoba.
OdpowiedzUsuńW tej książce też mi odpowiadał wyjątkowo mocno. :)
UsuńJestem bardzo ciekawa tego oszczędnego stylu. Ale zacznę przygodę od "Rączych koni".
OdpowiedzUsuń"Rącze konie" też mam w planach. :)
UsuńSis o tej książce marzę od dawna i nie odrzucają mnie niektóre minusy o których wspominasz. Jestem bardzo ciekawa pióra tego autora.
OdpowiedzUsuńTo wcale niekoniecznie muszą być minusy. :) To ciekawe zabiegi. :)
UsuńZainteresowałam się tym autorem po lekturze "Kasacji" :)
OdpowiedzUsuńPolecam jego książki. :) Warto je czytać. :)
Usuń