wtorek, 22 kwietnia 2014

To nie jest kraj dla starych ludzi - Cormac McCarthy





tłumaczenie: Robert Sudół
tytuł oryginału: No Country for Old Men
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
data wydania: 15 stycznia 2014
ISBN: 9788308053065
liczba stron: 324


Gdy po ostatnim wznowieniu Drogi Cormaca McCarthy’ego blogosferę opanował szał na pochlebne recenzje tejże książki, czułam się jak wyrzutek. Pewnego dnia i ja, wiedziona licznymi peanami na cześć tej postapokaliptycznej wizji świata (a raczej Ameryki), skusiłam się na tę lekturę. I podobało mi się – zadowolona z lektury byłam, nie przeczę, ale żeby się nią aż tak zachwycać? Co to, to nie. Jednak nie zapomniałam o McCarthym na dobre. Wiedziałam, że pewnego dnia do niego wrócę.

I tak też się stało, choć nie w sposób bezpośredni. Pewnego razu zasiadłam przed ekranem, by obejrzeć filmową adaptację jednej z jego książek, o którą pokusili się bracia Coen (Ethan i Joel), mianowicie To nie jest kraj dla starych ludzi. Film oglądałam już ładnych parę lat temu, ale wrażenie, jakie na mnie zrobił, pamiętam po dziś dzień – ogromne! Nie tylko za sprawą samej fabuły, co odtwórców głównych ról, czyli Tommy’ego Lee Jonesa oraz Javiera Bardema. Szczególnie Bardema… Na samo jego wspomnienie mam ciarki na plecach. Ale o filmie może dodam jeszcze kilka słów później, tymczasem słów kilka o jego powieściowym pierwowzorze.

McCarthy stworzył historię, która na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym. Ten pierwszy rzut oka to nic innego jak zapoznanie się z blurbem. Ameryka, pogranicze Stanów Zjednoczonych i Meksyku. Mężczyzna (Llewelyn Moss) odnajduje na odludziu porzucone auta i zwłoki mężczyzn wokół nich. Po wstępnych oględzinach okazuje się, że w jednym z aut znajdują się narkotyki. Szybko rzuca mu się w oczy walizka z kilkoma milionami dolarów w środku. Nie zastanawia się długo – zabiera pieniądze ze sobą. Jednak o tę własność ktoś postanawia się upomnieć i robi to przy pomocy bezwzględnego i psychopatycznego mordercy, Antona Chigurha. I tak rozpoczyna się brutalna i krwawa zabawa w kotka i myszkę – jeden goni a drugi ucieka.

Ten, który goni, zdobywa swoje cele siłą, przemocą i nierzadko morderstwem. Ludzie, którzy ze spotkania z nim wychodzą cało, śmiało mogą mówić, że przytrafiło im się największe szczęście, jakie można sobie wyobrazić (choć często nie mają świadomości, że od utraty życia dzieli ich tylko włos). Anton w sposób bezwzględny prze naprzód, depcząc po piętach Llewelynowi, ale ten, niczym duch, ciągle mu umyka. Obaj z kolei uciekają przed stróżami prawa, których reprezentuje szeryf, Ed Tom Bell – człowiek może nie tyle niepasujący do tych twardych, przestępczych realiów, co wybitnie wyróżniający się na ich tle. Człowiek, który wierzy w prawo, sprawiedliwość i… w dobro. I tak pisarz zestawia ze sobą dwóch skrajnie różnych mężczyzn reprezentujących antagonistyczne wartości, tj. dobro i zło. Co ciekawe, robi to przy pomocy postaci, które nie okazują emocji, są twarde i niezwykle oszczędne w słowach. I to właśnie najmocniej poraża i fascynuje w tej powieści: ukazanie najczystszego zła, agresji, przemocy i brutalności bez grama emocji – mistrzostwo samo w sobie.

Smaczku To nie jest kraj dla starych ludzi dodaje styl autora: najkrócej mówiąc, szalenie oszczędny – we wszystkim. Dialogi są krótkie, bardzo chaotyczne i przesadnie proste. Często stanowią zlepek różnych myśli bohaterów, którzy w jednej chwili decydują się je wszystkie wyartykułować. Zapewne każdy czytelnik oswojony jest z konstrukcją powieści, w której dialogi wyróżnia się za pomocą myślników – u McCarthy’ego tego nie ma. Trzeba do tego przywyknąć, a nie jest to łatwe, przynajmniej na początku lektury. Wszystko to sprawia, że powieść śmiało można zakwalifikować do tych z kręgu „trudne w odbiorze”, co nie znaczy, że w ogóle nie jest możliwe oswojenie się z nią. W moim przypadku było wręcz przeciwnie: im dalej w nią brnęłam, tym mocniej czułam się zahipnotyzowana.

Cormac McCarthy Drogą mnie nie kupił, jak to się mówi, ale To nie jest kraj dla starych ludzi zdecydowanie tak. Powieść jest świetna, mimo że pod względem technicznym można jej zapewne wiele zarzucić. Te dialogi, które nie wszystkim przypadają do gustu, zdecydowanie lepiej wypadają w ekranizacji – tu już nie są tak suche i chaotyczne – jednak zamysł autora, aby bohaterowie pozostawali twardymi i bezwzględnymi facetami, którzy niczym cyborgi uczuć nie znają, został zachowany. Javier Bardem szczególnie dobrze o to zadbał. Wydaje mi się, że odtwórcy roli Chigurha nie można było lepiej wybrać. Jego styl gry aktorskiej i jakże surowa, ostra, męska uroda dopełniły dzieła.

To nie jest kraj dla starych ludzi to książka, jak dla mnie, szalenie trudna w ocenie, jednak to, co autor chciał nam za jej pomocą przekazać, to jak uwypuklił walkę dobra ze złem, przemawia do mnie totalnie, dlatego innej noty jak bardzo dobra ostatecznie mieć nie może.

A komu tę książkę polecam? Fanom McCarthy’ego chyba nie muszę, bo oni na pewno już ją dobrze znają. Chyba, że uchowały się jeszcze jakieś wyjątki – to śmiało! Polecam ją też otwartym na nowości i nieobawiającym się wyzwań fanom eksperymentów literackich. Czy to książka tylko dla mężczyzn? Absolutnie nie. Duże dziewczynki, które lubią niegrzecznych chłopców, tą lekturą powinny być zachwycone…

Ocena: 5/6


85 komentarzy:

  1. Następna ciekawa pozycja, która wydłuży moją listę "must read" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba dopiszę do listy, ale na przeczytanie przyjdzie mi trochę poczekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jednej z tych tytułów, które znać warto a nawet trzeba, ale nie już, natychmiast. :) Także spokojnie, dojdziesz i do tej książki. :)

      Usuń
  3. Do listy dopisuję, ale pewnie zbyt szybko jej nie przeczytam, biorąc pod uwagę moje czytelnicze zaległości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem Tobie mogłabym, odpowiedzieć to samo co Ani powyżej. :)

      Usuń
  4. Też czytałam te "ochy" i "achy" dotyczące prozy McCarthy'ego, ale jakoś skończyło się na nich, po książki nie sięgałam. Ale teraz czytam u Ciebie, że przydałoby się do nich zajrzeć ;) Pytanie tylko: kiedy!? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja polecam. Skusić się warto. :) Styl ma specyficzny, ale bardzo intrygujący. :)

      Usuń
  5. Kiedyś widziałam film, ale na książkę mam większą chęć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Literatura nie do końca w moim typie. Ale że ja nie lubię się ograniczać literacko, to na przekór sobie, sięgnę po tę książkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo! Ja również czasem sięgam po coś, co nie do końca leży w moim guście choćby po to, by nie kisić się cały czas w tych samych gatunkach czy nurtach. :)

      Usuń
  7. Film obejrzałam. Książki niestety nie czytałam, ale to nadrobię.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znam twórczości McCarthy'ego,ale może warto spróbować to zmienić? Zastanowię się jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  9. no to zaciekawiłaś mnie moja droga wpisuję na liste i zobaczymy ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Już od dawna mam ją w planach, ale zaciekawiłaś mnie postacią tłumacza - ostatnio czytałam świetną książkę w jego tłumaczeniu (moim zdaniem jego wkład był spory), więc na pewno kilka oczek podskoczyła ta pozycja na mojej liście czytelniczej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na plus niech przemawia jeszcze fakt, że "To nie jest kraj..." jest książką dość trudną - jak mniemam - w tłumaczeniu. Już przetłumaczona nie należy do najłatwiejszych, a co dopiero w oryginale, więc słowa uznania skierowane w kierunku tłumacza są zasłużone, bo ten pan jest dobry w tym, co robi. :)

      Usuń
    2. Roberta Sudoła wielbię za wirtuozerski przekład "Ulvertonu" Adama Thorpe'a - toż to istna Kaplica Sykstyńska sztuki przekładu. A omawiana tu książka Cormaca była już raz przekładana, przez Roberta Bryka, ze skutkiem średnim, bo gubił się w logice autora, dialogi mylił z narracją, mowę zależną z niezależną itp. - porównania obu wersji można znaleźć w necie. Nowy przekład był tu niezbędny.

      Skoro już przy tłumaczach jesteśmy - drugi uwielbiany przeze mnie tłumacz współczesny to Michał Kłobukowski, za "Na południe od Brazos" i "Lorda Jima (oba przekłady przyniosły mu zasłużone nagrody). No i Barańczak za wiersze Brodskiego, ale to inna bajka...

      Usuń
  11. Zastanawiałam się nad obejrzeniem filmu i w końcu to zrobię :)
    A teraz widzę, że muszę również rozważyć przeczytanie książki :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakiś czas temu bardzo dużo recenzji o powieściach McCartchy'ego czytałam, ale dalej nie mogę się przekonać. Być może dlatego, że oglądałam ekranizację "Drogi", która wcale do mnie nie przemówiła. No ale książka to książka. Może jednak dam się wciągnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja "Drogą" powalona na kolana nie byłam - zarówno książką jak i filmem. Z "To nie jest kraj..." było jednak inaczej. :)

      Usuń
    2. W takim razie, kiedy się w końcu zdecyduję na McCartchy'ego zacznę od "To nie jest kraj..." :)

      Usuń
  13. Uwielbiam Film moich ukochanych braci Coen, za który zresztą zgarnęli zasłużonego Oscara! :) Książkę czytałam po obejrzeniu filmu i bardzo mi się podobała, chociaż muszę przyznać, że powieść w porównaniu z filmem przegrywa w moim osobistym rankingu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest znacznie cięższa w odbiorze i to pewnie dlatego. :) Ja uwielbiam obydwie wersje. :)

      Usuń
    2. Ja też lubię,ale film nieco bardziej. Może dlatego, że to dzieło Coenów, których wręcz wielbię :)

      Usuń
    3. Fakt, panowie talent mają duuuży, więc to uwielbienie mnie nie dziwi. :)

      Usuń
  14. Myślę, że niepotrzebnie dyskryminujesz w ten sposób książkę. :) Daj jej szansę. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zdecydowanie coś dla mnie i nabrałam na tą pozycje niezwykłej ochoty :) Miły powrót do tego typu ksiażek.

    OdpowiedzUsuń
  16. Mnie "Droga" zachwyciła, więc i po kolejne tytuły sięgam z ogromną ciekawością.

    OdpowiedzUsuń
  17. Książkę przeczytam, wędruje do mojej listy :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam Cormaca <3 Każda jego powieść - genialna :)

    OdpowiedzUsuń
  19. U mnie wiecznie na liście do przeczytania, podobne jak kilka innych książek Cormaca. Ale ja jestem fanką Drogi, więc to pewnie nie dziwi;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Co mogę napisać? Chyba post w stylu, którego nie lubisz.
    Książkę mam w planach.
    Tytuł obił mi się o uszy i jak tylko zobaczę w bibliotece to raczej wypożyczę. A jak stosik biblioteczny się zmniejszy, to może nawet zamówię/zarezerwuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo słuszne masz zamiary. :D McCarthy zasługuje na uwagę. :)

      Usuń
  21. Mimo tego, iż Tobie się spodobała, ja nie czuję się zachęcona. Głównie przez to, że jest trudna w odbiorze i te dialogi bez puaz, do których trzeba przywyknąć. Teraz nie mam ochoty na takie lektury, które wymagają skupienia i myślenia przy nich :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, do tej książki trzeba mieć po prostu dzień. :) Ale jak już TEN się trafi to książki McCarthy'ego smakują wybornie. :)

      Usuń
  22. Hm, sama nie wiem. Z jednej strony mnie zaintrygowałaś, ale z drugiej nie mogę powiedzieć, że MUSZĘ ją przeczytać. Nie teraz, może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy Tobie by się spodobała jego twórczość (na tyle ile znam Twoje preferencje). Hmm...

      Usuń
  23. Film mnie również zachwycił, więc aż się dziwię, że jeszcze nie wzięłam się za książkę. Dialogi mnie nieco odstraszają, ale i tak przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to w takim układzie ja też się dziwię. ;) A dialogami się nie przejmuj, można się z nimi oswoić. :)

      Usuń
    2. No to dziwimy się razem :) To dobrze, w takim razie jestem pewna, że przeczytam :)

      Usuń
  24. Te dialogi u Cormaca mają sens i klimat, to moim zdaniem jeden z wyznaczników niepowtarzalnego rytmu jego prozy. Rytm ten odbieram podobnie jak w filmie "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie", można powiedzieć - medytacyjno-pogrzebowy. Trudno mi to doprecyzować, ale wrażenie jest takie, że każde zdanie bohaterowie wypowiadają ze świadomością, że może być ostatnie.

    Co do "To nie jest kraj..." uważam, że jest rewelacyjne jako scenariusz, ale jako powieść - jedna z tych słabszych pozycji w dorobku CMC (jak na jego niebotycznie wysoki poziom). Dużo lepsze literacko są te z Trylogii Pogranicza, "W ciemność", "Sutree" i "Droga". W ogóle Cormaca wielbię od 1996 roku, a od kilku lat - bezgranicznie. Wielki pisarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Medytacyjno-pogrzebowy, świetnie to ująłeś. :) Pierwszy tom Trylogii Pogranicza mam na półce, więc to tylko kwestia czasu, kiedy się za nią zabiorę. :)

      Usuń
  25. Kiedyś z pewnością przeczytam, ale póki co wystarczy mi wersja filmowa. Już i tak za wiele mam do przeczytania :P

    OdpowiedzUsuń
  26. Tę historię znam z filmu, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Po prostu rewelacja:) Po książkę również chętnie sięgnę:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Mam tę książkę po angielsku, ale jakoś nie mogę się za nią zabrać ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. To ja chyba jestem tym wyjątkiem. Muszę koniecznie poznać twórczość tego autora.

    OdpowiedzUsuń
  29. Ci niegrzeczni chłopcy mnie przekonali :D Na razie nie mam czasu na tą pozycję, ale może w przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, nie tylko ze względu na niegrzecznych chłopców. :)

      Usuń
  30. Poszukam w bibliotece, bo wydaje się ciekawa :) Tak jak komentarz wyżej - przekonali mnie niegrzeczni chłopcy :P

    OdpowiedzUsuń
  31. Książki nie czytałam, filmu nie widziałam - teraz to ja czuję się jak wyrzutek. :P

    OdpowiedzUsuń
  32. Mogłabym przeczytać, przekonałaś mnie (a najbardziej ostatnim zdaniem w recenzji ;P).

    OdpowiedzUsuń
  33. Próbowałam oglądać film, ale to kompletnie nie moje klimaty... Nie wciągnęłam się zupełnie. Dlatego już nie sięgnę po ten tytuł, ale "Droga" ciągle mnie kusi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, wielka szkoda, ale widocznie to faktycznie nie Twoje klimaty. :)

      Usuń
  34. Śmiem twierdzić że należę do dużych dziewczynek ;-) Więc pewnie nic dziwnego że na ten tytuł od jakiegoś czasu poluję i bardzo mnie cieszy wój tak pozytywny odbiór :-)

    OdpowiedzUsuń
  35. Słyszałam o tej książce, ale bardzo pobieżnie, wiedziałam tylko, że taka istnieje. Przeczytam ją, ale nie teraz - myślę, że to nie jest jeszcze odpowiedni moment. A Twoja recenzja jest naprawdę dobra :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  36. Brzmi całkiem ciekawie. Już zaczynam się za nią rozglądać. :D

    OdpowiedzUsuń
  37. Filmem skusiłaś mnie o wiele bardziej...dlatego, że tak na długo zapadł Ci w pamięci i do tej pory masz ciary;P co do książki to nie mówię nie - jeśli film mnie zachwyci to po książkę sięgnę - tym razem zrobię na odwrót;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj mam, na samo wspomnienie mam... :) Javier Bardem w tej roli wypadł wyśmienicie. :)

      Usuń
  38. Swoją recenzją przypomniałaś mi, że nie jestem tak mocno do tyłu jeśli chodzi o twórczość McCarthy’ego, bo tą książkę akurat kilka lat temu czytałam :) A styl pisarski, jakim operuje w niej pisarz, mnie osobiście bardzo się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej książce też mi odpowiadał wyjątkowo mocno. :)

      Usuń
  39. Jestem bardzo ciekawa tego oszczędnego stylu. Ale zacznę przygodę od "Rączych koni".

    OdpowiedzUsuń
  40. Sis o tej książce marzę od dawna i nie odrzucają mnie niektóre minusy o których wspominasz. Jestem bardzo ciekawa pióra tego autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wcale niekoniecznie muszą być minusy. :) To ciekawe zabiegi. :)

      Usuń
  41. Zainteresowałam się tym autorem po lekturze "Kasacji" :)

    OdpowiedzUsuń

SPAM, reklamy, wulgaryzmy oraz komentarze niezwiązane z tematyką wpisu bezwzględnie usuwam.